„Tam zabijanie dzieci traktuje się jak zwyczajne świadczenie” – mówi położna z Oleśnicy

„Poziom znieczulenia lekarzy i położnych poraża – relacjonuje położna imieniem Magda, która odeszła z pracy w szpitalu powiatowym w Oleśnicy. – Jeśli ktoś traktuje życie dziecka z należytą godnością i szacunkiem, nie ma tam czego szukać”.

Relację Magdy publikuje „Nasz Dziennik”. Położna pracowała przez pewien czas w szpitalu w Oleśnicy, który okrył się ponurą sławą jako miejsce, w którym dokonuje się najwięcej aborcji w Polsce. To tam od zastrzyku w serce zginął Felek, chłopiec mający 36 tygodni życia płodowego. Magda, jak mówi, odeszła z pracy w Oleśnicy, „bo nie chciała uczestniczyć w procederze zabijania”. Jednak według niej „część koleżanek przystała na warunki, jakie dyktuje Gizela Jagielska i nie protestuje, gdy ta wykonuje egzekucje na dzieciach”.

„Tam zabijanie dzieci traktuje się jak zwyczajne świadczenie medyczne – ostrzega położna. – Poziom znieczulenia lekarzy i położnych poraża. Jeśli ktoś traktuje życie dziecka z należytą godnością i szacunkiem, nie ma tam czego szukać. Dlatego bardzo szybko stamtąd uciekłam. Nie byłam zresztą jedyna. Szkoda tylko, że wciąż tak wiele położnych nadal tam pracuje i pomaga w zabijaniu”.

Trauma, której nie da się wyleczyć

Sylwia Bieńkowska, położna, konsultantka i doradca laktacyjny tłumaczy, że postępowanie personelu zależy w dużej mierze od lekarza.

„To lekarze w pewnym sensie dobierają sobie personel – tłumaczy Bieńkowska. – Jeśli lekarz na co dzień postępuje etycznie, to nie będzie tolerował wśród położnych i pielęgniarek nieetycznych działań. Jeśli sam postępuje nieetycznie, to wiadomo, że nieakceptujące tego położne nie mogą się temu sprzeciwić. Wywierana na nie presja jest ogromna. Dlatego albo uciekają z takich miejsc, albo w tym uczestniczą. Nieraz widziałam położne, które z racji współuczestnictwa w aborcji były kompletnie zdewastowane psychicznie. To trauma, której nie da się wyleczyć, nawet przez wiele lat. A nam wmawia się, że kobiety decydujące się na zabicie własnego dziecka są w ten sposób uszczęśliwiane. To bzdura”.

Źródło: „Nasz Dziennik”

Dziękujemy za przeczytanie artykułu. Jeśli chcesz wesprzeć naszą działalność, możesz to zrobić tutaj.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama