Jak ominąć prawne ograniczenia dotyczące finansowania kampanii wyborczej? Posłużyć się zewnętrznym podmiotem, finansowanym z zagranicy. Jak ujawniają dziennikarze WP, to właśnie zrobił sztab Rafała Trzaskowskiego. To, co miało w teorii być kampanią pro-frekwencyjną, w rzeczywistości było niejawnym wsparciem jednego kandydata.
Ci, którzy korzystają z portalu Facebook, nie mogli nie dostrzec, że od 10 kwietnia na ich tablicach nieustannie pojawiają się reklamy polityczne umieszczane przez nieznane nikomu profile „Wiesz Jak Nie Jest”, a także „Stół Dorosłych”. Profile były anonimowe, nie wiadomo było, kto nimi zarządza. Można się było wprawdzie domyślać – zgodnie z rzymską zasadą „is fecit, cui prodest” (winny jest ten, który na tym korzysta), że mają one związek ze sztabem Rafała Trzaskowskiego, nieustannie bowiem atakowały jego głównych politycznych konkurentów: Karola Nawrockiego i Sławomira Mentzena, wychwalały natomiast samego Trzaskowskiego.
Teraz jednak dziennikarzom Wirtualnej Polski, Szymonowi Jadczakowi oraz Patrykowi Słowikowi udało się dotrzeć do źródła. Jest nim pracownik oraz woluntariusze fundacji Akcja Demokracja. Prezesem tej fundacji jest Jakub Kocjan, który do niedawna był asystentem posłanki KO. Sprawa jest poważna, zainteresował się nią Ośrodek Analizy Dezinformacji NASK. Wiele wskazuje na to, że reklamy polityczne finansowane są z zagranicy, co może stanowić ingerencję w kampanię wyborczą i złamanie polskiego prawa. Chodzi o pieniądze znacznie większe niż wydatki komitetów wyborczych Rafała Trzaskowskiego i Karola Nawrockiego.
Perfidia kampanii polegała m.in. na tym, że miała ona sprawiać wrażenie oddolnej – ukazywane były postacie zwykłych ludzi, którzy rzekomo obawiali się potencjalnej prezydentury Karola Nawrockiego. Wśród spreparowanych wypowiedzi były m.in. takie: „Nawrocki odstrasza sojuszników. Czy możemy mu ufać”, „Mówi to, co mu Kaczyński każe”. Mentzena natomiast zaatakowano za jego rzekomy antyfeminizm: „Matki nie powinny się bać o życie córek, gdy czekają na radość z bycia babcią. Mentzen może sprawić, że to będzie codzienność”.
Cena za te spreparowane wypowiedzi? Według danych Meta (właściciel FB) kosztowały one 420 tys. zł, z czego w ostatnim tygodniu wydano ponad 230 tys. zł. To więcej niż wydatki któregokolwiek z komitetów wyborczych.
Jak zauważa NASK:
„Działania miały pozornie wspierać jednego z kandydatów i dyskredytować innych. Realizowane przez konta reklamowe kampanie dotyczyły szczególnie Rafała Trzaskowskiego, Karola Nawrockiego i Sławomira Mentzena. Analiza wskazuje na możliwą prowokację. Jej celem mogło być działanie na szkodę kandydata rzekomo wspieranego przez tego typu reklamy oraz destabilizacja sytuacji przed wyborami prezydenckimi”.
Co w takiej sytuacji zrobił NASK oraz ABW? Jak na razie niewiele. Dlatego w obronie demokracji postanowili stanąć dziennikarze WP i po przeprowadzonym śledztwie udało im się ustalić, że za kampanią stoją ludzie związani z fundacją Akcja Demokracja. Jej odpowiedź, udzielona dziennikarzom, jest szokująca:
„Zrobiliśmy uprzejmość firmie, z którą stale współpracujemy i na tym skończyła się nasza rola. Nie wiązało się to z żadnymi formalnymi decyzjami władz organizacji”.
„Uprzejmość” za 420 tys. zł
No cóż, uprzejmość, która kosztowała 420 tys. zł i która może zaważyć na wyniku wyborów... W normalnym słowniku taką uprzejmość należałoby raczej określić mianem „korupcja polityczna na najwyższą skalę”.
Patryk Słowik tak podsumowuje ową „uprzejmość” na Portalu X:
„Pomogli zagranicznemu podmiotowi wpływać na polskie wybory poprzez masowe publikowanie reklam politycznych.”
Firmą, która bezpośrednio zrealizowała „usługę” dla Akcji Demokracja była Estratos, na czele której stoją Węgrzy: Ádám Ficsor (minister ds. służb specjalnych w lewicowym rządzie Gordona Bajnaia) i Viktor Szigetvari. Nie ma tu mowy o neutralności, ale chodzi o ewidentne zaangażowanie lewicowych środowisk politycznych z zagranicy.
W dalszym ciągu tekstu dziennikarze WP wskazują na mechanizm przepływów finansowych oraz sposób działalności Estratos Digital.. Demaskują także rzekome „osoby z ulicy”, pojawiające się na reklamach. Jedną z nich jest Piotr Ziegler, śląski działacz społeczny. Został wprowadzony w błąd, nie sądził bowiem, że jego wypowiedź zostanie wykorzystana w reklamie politycznej (sądził, że pojawi się jedynie na Instagramie). Kolejną – Dorota Guzik, krakowska wolontariuszka Akcji Demokracji. Również ona przekonana była, że wypowiada się w ramach tzw. działalności pro-frekwencyjnej, a nie w celach agitacji politycznej na konkretnego kandydata.
Parasol nad Akcją Demokracja
Fundacja Akcja Demokracja, która pozuje na organizację dbającą o zachowanie demokratycznych standardów w polityce, w rzeczywistości służy jednemu, konkretnemu środowisku. Jej prezesem jest Jakub Kocjan, który był od dawna związany ze KO, do niedawna był asystentem społecznym posłanki KO Iwony Karolewskiej. Dzięki temu pojawiał się w Sejmie, był także obecny na spotkaniu w ramach akcji „Parasol wyborczy”, w którym uczestniczył min. cyfryzacji Krzysztof Gawkowski. Rafał Trzaskowski wyróżnił szefa Akcji Demokracji „za działania prodemokratyczne i antyfaszystowskie, a w szczególności za aktywną obronę niezależności sądownictwa”. Jak udowadniają dziennikarze WP, związki Kocjana ze środowiskiem KO, są bardzo mocne i wieloletnie. Podobne do niego sympatie polityczne i poglądy mają także inne osoby działające w Akcji Demokracja.
Początkowo na pytanie dziennikarzy o związki z kampanią przedstawiciele Akcji Demokracja odpowiadali przecząco. Gdy nie dało się już dłużej zaprzeczać faktom, zaczęły twierdzić, że zaangażowana była nie sama fundacja, ale poszczególne osoby: „Nagrywający nie działali w imieniu Akcji Demokracji. Nie wiemy, kto nagrywał te spoty. Nie wiemy, w czyim imieniu działała osoba nagrywająca spoty.” Czy są to przekonujące wyjaśnienia? Nic na to nie wskazuje.
Osobną kwestią jest bierność państwowych instytucji. NASK, który stwierdził fakt zamieszczenia podejrzanych reklam w serwisie Facebook, jednocześnie poinformował, zostały one zablokowane po jego interwencji. Fakty jednak są inne: nic nie zostało zablokowane, a opłacona kampania dobiegła po prostu końca. Krótko mówiąc, nad Akcją Demokracja i podejrzanymi profilami rozłożony jest szeroki parasol. Tak wygląda demokracja w wydaniu „uśmiechniętej Polski”. Pora wyciągnąć wnioski.
Źródło: Wirtualna Polska, Portal X