We Francji trwa strajk generalny i nic nie wskazuje na jego rychłe zakończenie
Francuzi wyrażają swą opinię na demonstracjach i poprzez strajk, bo odnoszą wrażenie, że o ich problemach w ogóle się nie mówi, że zapanowała swoista cenzura myśli – uważa bp Bernard Ginoux, który znany jest powszechnie jako biskup żółtych kamizelek, bo towarzyszy swym wiernym w protestach ulicznych. Podkreśla on, że ludzie czują się coraz mniej wolni w wyrażaniu własnych opinii. Pozostały im media społecznościowe i demonstracje. Odnoszą wrażenie, że nikt ich nie reprezentuje w przestrzeni publicznej.
We Francji rozpoczął się dzisiaj kolejny dzień strajku generalnego. Zdaniem bp. Ginoux protesty potrwają jeszcze długo, bo niezadowolenie społeczne jest bardzo głębokie. Sprzeciw wobec reformy systemu emerytalnego to tylko wierzchołek góry lodowej. Ludzie czują się jak skazańcy, odnoszą wrażenie, że rząd nie zajmuje się problemami obywateli. Powszechne jest poczucie lęku. Wolni od niego są jedynie ci, którzy mają dużo pieniędzy. Klasa średnia uległa zubożeniu. Ci, którzy do niej należą zarabiają po 1500 euro – powiedział bp Ginoux w wywiadzie dla agencji SIR.
Na podobne podłoże obecnych protestów wskazuje też redaktor naczelny katolickiego tygodnika Famille Chrétienne Antoine-Marie Izoard.
Izoard: To jest protest zubożonej klasy średniej
„Sytuacja klasy średniej się pogorszyła. Było to już widać przed rokiem podczas protestów żółtych kamizelek – mówi Radiu Watykańskiemu Antoine-Marie Izoard. - Protestują ludzie z klasy średniej, ci którzy mają pracę, są szefami małych firm, a przy tym nie starcza im do końca miesiąca, mają problemy, by utrzymać własne dzieci. A co powiedzieć o ludziach ubogich, którzy też są we Francji. A zatem jest to sytuacja bardzo trudna dla naszego kraju. Strajk trwa od czwartku. Francja jest zablokowana. I po raz pierwszy za prezydentury Emmanuela Macrona silnie protestują też związki zawodowe.“