Pogłębia się destabilizacja polityczna w Mali. W wyniku zamachu stanu władzę przejęli wojskowi, którzy aresztowali urzędującego prezydenta. Misjonarze pracujący od lat w tym kraju donoszą, że wydarzenia ostatnich dni bardzo negatywnie wpływają na i tak dramatyczną sytuację humanitarną w Mali. Kraj należy do tzw. „pasa pustyni” w środkowym Sahelu, gdzie łącznie głoduje już ponad 5,5 mln ludzi. Pomoc jest utrudniona ze względu na pandemię koronawirusa.
Lokalni biskupi nazwali zamach stanu „porażką demokracji”. „Siłowe przejęcie władzy nie jest odpowiedzią na klęskę głodu, wszechobecną korupcję, złe zarządzanie gospodarką i brak bezpieczeństwa. Wzywamy do przywrócenia demokracji i postawienia na pierwszym miejscu dobra obywateli, którzy cierpią z powodu pogłębiającego się kryzysu” – zaapelował bp Jonas Dembélé, przewodniczący episkopatu Mali.
Na zawirowaniach politycznych jak zwykle najbardziej cierpią prości ludzie. Wśród nich od lat żyją misjonarze, osoby konsekrowane i świeccy, którzy głoszą Ewangelię, ale także starają się zaradzić codziennym problemom mieszkańców. Jedną z nich jest siostra Myriam Bovino, która w Mali pracuje od ponad 20 lat. Dom jej zgromadzenia znajduje się na przedmieściach stolicy kraju Bamako, gdzie panuje wielka bieda, a ludzie mają problem z zaspokajaniem codziennych potrzeb.
„Wiadomości jakie słyszymy w radiu budzą niepokój. Nie tylko te związane z zamachem stanu, ale również te dotyczące kryzysu humanitarnego jaki panuje na tym terenie. Ludzie cierpią głód, nie widzą przed sobą przyszłości i żyją w strachu. Jednak staramy się radzić sobie w tej trudnej sytuacji jak możemy, jak wszyscy ludzie na świecie, którzy zmuszeni są do życia w ubóstwie – powiedziała siostra Bovino. – W związku z ostatnimi wydarzeniami problemy naszego kraju jeszcze się powiększyły, wszyscy znajdujemy się w podobnej sytuacji, cierpimy razem, ale staramy się iść dalej z odwagą i modlitwą.“
źródło: Łukasz Sośniak SJ, Vatican News