ONZ określiła rozprzestrzenianie się plagi szarańczy w wschodniej Afryce „sytuacją bezprecedensową”. Kryzysu na taką skalę nie było w Etiopii i Somalii od 25 lat, natomiast w Kenii od 70 lat.
Zagrożone są także Sudan Południowy i Uganda. Rój dotarł z Jemenu przez Morze Czerwone. Ulewne deszcze pod koniec 2019 roku stworzyły idealne warunki dla rozwoju owadów. Problem może się stopniowo pogłębiać. Oprócz rosącej ilości szarańczy w Afryce Wschodniej, owady mnożyły się także w Indiach, Iranie i Pakistanie, a na wiosnę mogą zamienić się w nowe roje.
W związku z sytuacją FAO, Organizacja Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa, wystosowała w ostatnich dniach apel o pomoc międzynarodową. Szybkość rozprzestrzeniania się owadów oraz skala szkód przekracza wszelkie normy. Opanowanie sytuacji przekracza możliwości władz krajowych i lokalnych. Agencja ONZ szacuje, że w przyszłym roku ilość szarańczy może wzrosnąć 500 razy. Mówi Riccardo Bubbolini, agronom z Cefa, Europejskiego Komitetu Formacji Rolniczej.
"Wielkość rojów jest stała, na jeden przypada 150 mln owadów. Rój przenosi się z Somalii do Kenii – i jest 400 km od Nairobi. Teraz owady atakują ziarno, rośliny strączkowe oraz sorgo. Straty nie zostały jeszcze policzone, ale wiadomo już, że koszt samych pestycydów, aby zredukować ilość pasożytów wynosi około 500 mln euro – stwierdził Riccardo Bubbolini. - Obszary już dotknięte przez szarańczę są praktycznie zniszczone. Owady zatrzymują się na uprawach oraz w lasach i zjadają wszystkie liście, pozostawiając drzewa całkowicie nagie."
Źródło: Vatican News