Nienawiść partii lewicowej do kanadyjskiego profesora psychologii Jordana Petersona jest ewidentna. Jest on przykładem tego, co się dzieje z kimś, kto sprzeciwi się sposobowi myślenia popularyzowanemu przez współczesnych fanatyków. Ten kanadyjski profesor uwikłał się w istnie toksyczną wojnę.
Zacznijmy od zarzutów wobec profesora. Mówiąc najprościej, profesor Peterson nie zgadza się z monolitycznym, liberalnym poglądem dominującym na kampusach uniwersyteckich, głoszącym, że biali mężczyźni z Zachodu to niegodziwi ciemięzcy świata, a każdy, kto nie należy do tej złej rasy, jest ofiarą utrapioną okolicznościami, na które nie ma wpływu.
Warto pokrótce rozważyć lewicową przesłankę, której sprzeciwia się radykalista Peterson, i która jego zdaniem jest rażąco rasistowska.
Tworzenie podziałów, klasyfikowanie i karanie ugrupowań ludzkich na podstawie ich rasy (lub płci) było rasistowskie 200 lat temu w czasach niewolnictwa. Było też tak 75 lat temu. I tak też jest obecnie.
Zadziwiające jest jednak to, że ten „odrodzony” rasizm tym razem cieszy się powszechnym poparciem rasistów stanowiących większość na kampusach uniwersyteckich. Drugą oczywistą wadą tej rasistowskiej ideologii jest przesłanie, jakie niesie ona do nie-białych nie-mężczyzn.
Jakiekolwiek trudności, porażki czy nieszczęścia, które napotykasz w życiu – to nie twoja wina. A co gorsza, nic nie możesz zrobić, aby zmienić tę sytuację. Należałoby po prostu dusić się w swojej goryczy i nienawiści do białych mężczyzn wraz z resztą innych – głosi lewicowa ideologia kampusu.
Czy nie istnieje bardziej destrukcyjne i podstępne kłamstwo, które można sprzedać młodym ludziom? Czy nie ma czegoś bardziej pozbawiającego nadziei?
Peterson stał się kimś w rodzaju gwiazdy rocka wśród młodzieży duszącej się w kopalni nowoczesnego środowiska akademickiego, których uwagę przyciągnął swoimi przemówieniami, wykładami, podcastami i książką zatytułowaną „Dwanaście reguł życia: antidotum na chaos”. Jego przesłanie szczególnie przyciągnęło młodych mężczyzn, w tym wielu „białych” – którzy wcześniej byli oczerniani i krzywdzeni absurdalnymi naukami uniwersyteckimi.
Znajdź sens życia. Weź odpowiedzialność za siebie. Otocz się dobrymi ludźmi, którym zależy na twoim dobru. A może to przykra prawda?
Tytuły rozdziałów jego książki zawierają radykalne instrukcje, takie jak: „Stań prosto z uniesioną głową”, „Powiedz prawdę – a przynajmniej nie kłam” i „Pogłaszcz kota, gdy spotkasz go na ulicy”.
Lekcje te sprawiły, że Peterson stał się obiektem niemal ślepej nienawiści, porównywalnej z tą, jaka kierowana jest w stronę byłego prezydenta Donalda Trumpa.
Tak więc z wielką radością lewicowe media – Rewolucyjna Gwardia współczesnego środowiska akademickiego – ścigały Petersona, który cierpiał z powodu epidemii osobistych dolegliwości, czego żaden przyzwoity człowiek nie życzyłby swemu najgorszemu wrogowi.
W ciągu ubiegłego roku Peterson cierpiał na dolegliwości fizyczne i psychiczne, w tym miewał myśli samobójcze. U jego żony zdiagnozowano raka. Gdy jego życie wymknęło się spod kontroli, Peterson wpadł w niemal śmiertelne uzależnienie od narkotyków.
Ludzie o ludzkich uczuciach, czytając to, odczuwają niepokój i żal z powodu Petersona i jego rodziny. Modlą się za nich w duchu.
Ale nie fanatycy kampusu i szakale w mediach. Każdy ponury szczegół to dla nich przynęta. Ich rozpaczliwa wojna mająca na celu zniszczenie wszystkich, którzy się z nimi nie zgadzają, nie ma końca.
Kiedy około rok temu pojawiła się historia kłopotów Petersona, Amir Attaran, profesor zarówno prawa, jak i medycyny, rozpoczął akcję medialną o zmaganiach Petersona: „#KARMA”.
„Jordan Peterson, wyrocznia dla łatwowiernych młodych mężczyzn, głoszący idee o męskiej sile, pouczający łobuzów, jest uzależniony od silnych narkotyków, a jego mózg jest pełen uszkodzonych neuronów. Zasługuje na tyle samo współczucia, ile współczucia okazał innym” – mówi profesor prawa.
Nowy wywiad dla londyńskiej tygodnika „Sunday Times” na temat udręk Petersona wywołał kolejną lawinę radości i triumfu z powodu niewyobrażalnego bólu, przez który przeszedł.
Przedstawiając swój wywiad, reporterka Decca Aitkenhead trzykrotnie przyznała w pierwszym akapicie, że nie jest w stanie określić źródła problemów Petersona.
„Nie wiem, czy to historia o uzależnieniu od narkotyków, lekarzach, relacjach rodzinnych Petersona – czy też o toksycznej męskości” – stwierdza szydząco.
Jeśli to oni mają kształtować „sprawiedliwość społeczną”, jesteśmy naprawdę skazani na zagładę.
Źródło: The Washington Times, LLC.