„Le Figaro” udziela głosu byłemu ambasadorowi Węgier, który staje w obronie swojego kraju.
To naprawdę zdumiewające, że po tak systematycznym i wielokrotnym oczernianiu ich kraju, tak wielu Węgrów (85 proc. według ostatniego sondażu) nadal wierzy, że ich miejsce jest w UE – czytamy w „Le Figaro”.
„Znów nasilają się ataki na Węgry. Tym razem pretekstem stała się ustawa o ochronie dzieci. Rzecz w tym, że nikt nie stara się zrozumieć jej prawdziwego znaczenia” – zauważa Georges Karolyi, były ambasador Węgier we Francji.
I zadaje zasadne pytanie: „Zachodnioeuropejskie elity krytykują Europę Środkową za brak »otwartości« w kwestiach społecznych, ale ten argument można łatwo odwrócić: jakie mają prawo narzucać nam swoją wizję społeczeństwa?”.
Motto Unii to „różnorodność”
Sposób podchodzenia do wielu spraw mieszkańca Europy Zachodniej i tego z Europy Środkowej zawsze będzie się różnić, gdyż myślą oni w odmienny sposób. Jednak Unia Europejska nie została stworzona w celu ujednolicania tych różnic ani harmonizowania myśli. „Stwierdzenie, że »wrażliwość się zmieniła, a mentalność otworzyła« nie jest powodem, by uważać tych, którzy nie podążają za tą zmianą lub tym »otwarciem«, za »zacofanych reakcjonistów z dala od centrum Europy«” – pisze Georges Karolyi w „Le Figaro”. Takie podejście jest krzywdzące, tym bardziej że „Europa 27 państw nie jest już tym samym, co Wspólnota 6 państw. Zmieniła się i otworzyła”. Ataki, jakich doświadczają Węgry, są krótkowzroczne.
Nie każda „prowokacja” Viktora Orbana musi być od razu potępiona. Jeśli ujawnia to, co złe, a na co inni przymykają oczy, to pozytywne działanie. „Gdyby każda żywa istota miała kłaniać się słowu Europa, Unia byłaby niezdolna do jakiejkolwiek introspekcji i nic dobrego by z tego nie wynikło. Ciągle chcemy Unii »politycznej«, a czy ona nie tolerowałaby sprzeczności? A przecież to jest właśnie istota demokracji” – zauważa autor.
Europa Zachodnia i Środkowa w inny sposób widzą główne problemy społeczne, dziś zaostrzone jeszcze przez aktywizm ruchów LGBT. Wszystko to wykracza przecież poza zrozumiały i potrzebny szacunek dla homoseksualistów. Czy wszyscy muszą identycznie to postrzegać, bo są częścią zjednoczonej Europy? Zwłaszcza że ta różnorodność nie podważa niczego, co powinno stanowić o sile UE.
Do tego, instytucje europejskie do „wartości założycielskich” Unii nagle wprowadziły żądania ruchów LGBT. Na razie niewielkie, ale wygląda na to, że na tym się nie skończy.