Biskupi w Kenii zaapelowali o większą pomoc dla swojego kraju cierpiącego z powodu największej od 40 lat suszy.
W dużej części kraju ludzie zajmują się rolnictwem, handlem i pasterstwem. Czwarty sezon bez deszczu spowodował utratę źródła utrzymania dla milionów osób. Księża w parafiach w kraju mówią o narastającym głodzie, który zagraża ludziom. Diecezja Marsabit jest jednym z najbardziej dotkniętych klęską żywiołową regionów. Ks. Ibrahim Racho, wikariusz generalny powiedział, że sytuacja w tym regionie, gdzie ostatnie deszcze trwały zaledwie trzy dni, jest wyjątkowo tragiczna. „Zwierzęta umierają, a wśród ludzi panuje wielki głód” – powiedział pod koniec maja.
ONZ określa suszę jako najgorszą od czterech dekad. Sytuację Kenijczyków pogorszyła pandemia, a obecnie wojna na Ukrainie. Według organizacji pomocowych, w całym kraju 3,5 mln ludzi boryka się z poważnymi brakami żywności i potrzebuje pomocy humanitarnej. Zginęło już 1,5 mln sztuk bydła, bez pomocy pozostałe padną w najbliższych tygodniach. Wzrastają ceny żywności. Problemy są także z wodą pitną.
Sytuacja w Kenii jest podobna do tej w Etiopii i Somalii, gdzie szacuje się, że w każdym z tych krajów ucierpiało około 6 mln ludzi, zaś w Sudanie Płd. 8 mln. Według organizacji humanitarnych susza dotknęła prawie 20 mln ludzi w Rogu Afryki.
Konferencja biskupów kenijskich wystosowała solidarnościowy apel o zebranie około 2,5 mln dolarów, aby zapobiec śmierci ludności i zapewnić środki do życia w 14 okręgach przez pół roku. „Wzywamy Kenijczyków i wszystkich ludzi dobrej woli do ofiarowania pieniędzy i pomocy w naturze, abyśmy mogli zapewnić ratunek w tej rozpaczliwej sytuacji” – powiedział abp Martin Kivuva z Mombasy.