Modlitwa pomaga ludziom przeżywać mroczne chwile wojny – mówi Radiu Watykańskiemu biskup Zaporoża. Wyznaje, że mimo trudnej sytuacji i powtarzających się ostrzałów ludzie licznie uczestniczą w Roratach. Choć na tych terenach to już kolejny wojenny Adwent, to jest on trudniejszy, bo linia frontu leży dużo bliżej niż w minionych ośmiu latach – podkreśla bp Jan Sobiło.
Jak wskazuje hierarcha, rytm przygotowań do świąt wyznacza m.in. brak światła. Często brakuje go w czasie liturgii w kościele, a ludziom też trudniej wyjść w ciemność z domu. „Wiele osób mówi mi, że gdy jest ciemno i zimno, chwytają za różaniec oraz powierzają się Bogu” – mówi bp Sobiło.
„W obecnym roku Adwent jest inny nawet od tych poprzednich wojennych, dlatego że kiedyś linia frontu leżała o wiele dalej, jeździło się z nuncjuszem apostolskim do Doniecka i Ługańska na Boże Narodzenie. Teraz wojna się przybliżyła. a rakiety, które wlatują do Zaporoża i innych miast, sprawiły, iż obecny Adwent ma innych charakter. Jest na pewno trudniejszy – mówi biskup Zaporoża. – Codziennie rano śpiewamy Godzinki przed Mszą świętą roratnią. Ostatnio znikło światło i wróciło dopiero po wielu godzinach. To też wypływa na nasze przygotowania z wiernymi, bo jeśli nie ma światła, to ludzie boją sią wyjść ze swoich mieszkań, bo nie wiedzą, czy będzie transport. Wszystko spowite ciemnością – to też wpływa na życie duchowe. Wielu ludzi mi opowiada, że kiedy jest zimno w domu, kiedy nie ma prądu, to trudniej im zebrać się do modlitwy, ponieważ szukają ciepłego kąta, by pozawijać się w koce i zdrzemnąć. Inni mówią z kolei, że kiedy nic nie działa, to opatulą się ciepło i biorą w rękę różaniec. Ludzie znają tu dużo modlitw na pamięć i dla nas, jako pasterzy, stanowi to taki znak, że zaczynając od dziecka, trzeba nauczyć człowieka modlitwy, żeby umiał się modlić. Znam starszą kobietę, która mówi, iż światło jej niepotrzebne, bo odmawia modlitwy z pamięci, np. litanię loretańską. Odmawia różaniec i koronkę do Bożego Miłosierdzia. Jak odwiedzam teraz miejscowości na linii frontu, widzę, jakim skarbem w obecnej sytuacji jest to, że człowiek zna modlitwy i może je odmawiać z pamięci, jak ci ludzie, którzy siedzą w wioseczkach na linii frontu bez prądu. Jeśliby znali modlitwę, to zupełnie inaczej byłoby im na duszy i przeżyliby w o wiele lepszym stanie ten trudny czas”.
Jak zauważa bp Sobiło, obecny Adwent przypomina, że Bóg pozostaje bliski szczególnie wobec ludzi, którym jest trudno i którzy cierpią. „W obecnych wojennych warunkach bardziej odkrywamy duchowy wymiar tego wydarzenia” – mówi hierarcha.
„W Zaporożu przygotowujemy się przede wszystkim przez Roraty, przez przygotowanie do sakramentów tych, którzy jeszcze niedawno nie chodzili do kościoła i pojawili się ze względu na wojnę. Przygotowujemy ich do spowiedzi, do Komunii św. Ciekawa rzecz, że na roratnią Mszę sporo ludzi stara się dotrzeć, chociaż są trudności. No i łatwo odczuć charakter modlitewny oraz zdawanie sobie naprawdę sprawy przez ludzi, iż nie jest najważniejsze to, co postawimy na stole, czy uda się jakąś choinkę znaleźć, bo tu lasów nie ma i jeśli nie przywiozą, wówczas będzie trudno o drzewko. Ważne jest stworzenie duchowej atmosfery, że Jezus przyszedł, a ja w tym roku mogę poczuć się jak w Betlejem, w tej chłodnej grocie, gdzie narodził się Pan: bez światła, bo też światła nie było – mówi papieskiej rozgłośni biskup Zaporoża. – Zanosi się, że w wielu wioskach i miastach Ukrainy również nie będzie światła w bożonarodzeniową noc. To wszystko nas przygotowuje do głębokiego dotknięcia tajemnicy przyjścia Jezusa, który wszedł w naszą biedę i podzielił z nami nasz los. Te trudne warunki pozwolą nam uzmysłowić sobie, jak bardzo Bóg nas kocha. O tym mówimy w kazaniach roratnich, żeby ludzie nie bali się tego, co może być; żeby nie przeżywali, że wielu rzeczy braknie, że może być zimno i bez prądu, bo z nami jest Pan, który pozostaje szczególnie blisko tych, którym jest trudno”.