Represje wobec Kościoła w Nikaragui rządzonej przez reżim Daniela Ortegi nasilają się. Tym razem kraj musiały opuścić trapistki
Choć zgromadzenie oficjalnie informuje o dobrowolności tego kroku, istnieją uzasadnione podejrzenia, że mógł on zostać wymuszony przez władze otwarcie walczące z Kościołem. W tym samym czasie ambasador USA przy ONZ deklaruje, że podniesie na forum tej organizacji kwestię biskupa Rolando Álvareza, skazanego przez reżim na 26 lat więzienia.
Mniszki wskazały na uzasadnione powody swojego odejścia: przede wszystkim na brak powołań i zaawansowany wiek wspólnoty. Jednak jak donoszą media w ostatnich dwóch tygodniach państwowy urząd ds. migracji zaczął wzywać różnych zagranicznych zakonników i misjonarzy, aby spełnili nowe wymagania dotyczące ich pobytu. Działania urzędu były już powodem wyjazdu wspólnoty sióstr od krzyża i Najświętszego Serca Pana Jezusa przed trzema miesiącami. Jak podały później zakonnice, wygasły ich pozwolenia na pobyt. W lipcu poprzedniego roku rząd otwarcie też wydalił misjonarki miłości. Pretekstem było rzekome naruszenie prawa przeciw praniu brudnych pieniędzy, finansowaniu terroryzmu i rozprzestrzenianiu broni masowego rażenia.
Prezydent Daniel Ortega w niedawnym przemówieniu mówił, że „Księża, biskupi i papież to mafia”. Oskarżał także hierarchię o wspieranie dyktatury Somozy w latach 70. Jak wskazują eksperci, Kościół stał się celem ataków dyktatora, gdyż jest ważną instytucją dla Nikaraguańczyków i niejednokrotnie podnosił głos przeciwko zbrodniom władz. Pomagał także ludziom ściganym przez władze po protestach w 2018 r. Ostatni zakaz tradycyjnych wielkopostnych procesji jest wyrazem strachu dyktatury przed niezadowoleniem społeczeństwa i jednocześnie próbą stłamszenia wszelkich przejawów oporu.