Odpowiedź Watykanu dot. Komunii św. dla rozwodników jest błędna – przekonuje w liście kard. Müller

Zdaniem emerytowanego prefekta Kongregacji Nauki Wiary, kardynała Gerharda Ludwiga Müllera, odpowiedź na wątpliwości wyrażone przez emerytowanego arcybiskupa praskiego, kard. Dominika Dukę OP zawiera szereg nieścisłości.

Zobaczmy najpierw, czy to stwierdzenie może być zgodne z nauczaniem św. Jana Pawła II i Benedykta XVI. Argument „Odpowiedzi”, że Jan Paweł II dopuścił już niektórych z tych osób rozwiedzionych do Komunii św., a zatem Franciszek robi tylko krok w tym samym kierunku, nie ma racji bytu. W rzeczywistości ciągłość nie polega na tym, że niektórzy z nich mogli już zostać dopuszczeni do Komunii św., ale na kryterium tego dopuszczenia. Jan Paweł II i Benedykt XVI dopuszczają do Komunii św. rozwodników, którzy z poważnych powodów żyją razem bez współżycia seksualnego. Nie zezwalają jednak na to, gdy osoby te normalnie utrzymują stosunki seksualne, ponieważ w tym przypadku istnieje obiektywnie grzech ciężki, w którym ktoś chce trwać i który, o ile dotyka sakramentu małżeństwa, nabiera charakteru publicznego. Rozdźwięk między nauczaniem dokumentu z Buenos Aires a Magisterium Jana Pawła II i Benedykta XVI można dostrzec, gdy spojrzy się na istotę, która jest, jak powiedziałem, kryterium dopuszczenia do sakramentów.

Dla jasności, wyobraźmy sobie, że, absurdalnie, przyszły dokument DNW proponuje podobny argument za dopuszczeniem aborcji w niektórych przypadkach, w następujący sposób: „Jan Paweł II, Benedykt XVI i Franciszek już zezwolili na aborcję w niektórych przypadkach, na przykład gdy matka ma raka macicy i rak ten musi być leczony; teraz aborcja jest dozwolona w niektórych innych przypadkach, na przykład w sytuacji wad rozwojowych płodu, w ciągłości z tym, czego nauczali poprzedni papieże”. Można dostrzec błąd tego argumentu. Przypadek operacji raka macicy jest możliwy, ponieważ nie jest to bezpośrednia aborcja, lecz niezamierzona konsekwencja działania leczniczego wobec matki (zgodnie z tym, co nazwano zasadą podwójnego skutku). Między tymi dwiema doktrynami nie byłoby ciągłości, ale nieciągłość, ponieważ ta druga zaprzecza zasadzie, która rządziła poprzednim stanowiskiem i potępiała wszelkie działania zmierzające wprost do aborcji.

Ale trudność z nauczaniem „Odpowiedzi” i tekstu z Buenos Aires, zgodnie z proponowanym sformułowaniem, polega nie tylko na jego nieciągłości z nauczaniem świętego Jana Pawła II i Benedykta XVI. W rzeczywistości nauczanie to jest sprzeczne z innymi doktrynami Kościoła, które są nie tylko wypowiedziami zwyczajnego Magisterium, ale były definitywnie nauczane jako należące do depozytu wiary.

Sobór Trydencki naucza bowiem następujących prawd: że sakramentalne wyznanie wszystkich grzechów ciężkich jest konieczne do zbawienia (DH 1706-1707); że życie w drugim związku jak mąż i żona, podczas gdy istnieje więź małżeńska, jest grzechem ciężkim cudzołóstwa (DH 1807); że warunkiem udzielenia rozgrzeszenia jest skrucha penitenta, która obejmuje żal za grzechy i zamiar niegrzeszenia więcej (DH 1676; 1704); że nie jest niemożliwe, aby ochrzczony przestrzegał Bożych przykazań (DH 1536,1568). Wszystkie te stwierdzenia nie tylko wymagają religijnej zgody, ale muszą być wyznawane z mocną wiarą, ponieważ są zawarte w objawieniu, lub przynajmniej akceptowane i mocno wyznawane, ponieważ są proponowane przez Kościół w sposób definitywny. Innymi słowy, nie chodzi już o wybór między dwiema propozycjami zwyczajnego Magisterium, ale o akceptację elementów składowych doktryny katolickiej.

Świadectwo Jana Pawła II, Benedykta XVI i Soboru Trydenckiego zasadniczo opiera się na jasnym świadectwie Słowa Bożego, któremu służy Magisterium. Cała opieka duszpasterska nad katolikami żyjącymi w drugich związkach, po rozwodzie cywilnym musi opierać się na tym świadectwie, ponieważ tylko posłuszeństwo woli Bożej może służyć zbawieniu ludzi. Jezus mówi: „Kto oddala żonę swoją, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej. I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo” (Mk 10, 11n). A konsekwencja jest następująca: „Ani rozpustnicy, ani cudzołożnicy [...] nie odziedziczą królestwa Bożego” (1 Kor 6,10). Oznacza to również, że rozwodnicy nie są godni przyjmowania Komunii św., zanim nie otrzymają sakramentalnego rozgrzeszenia, które z kolei wymaga żalu za grzechy i chęci poprawy. Nie ma tu braku miłosierdzia, ale wręcz przeciwnie, ponieważ miłosierdzie Ewangelii nie polega na tolerowaniu grzechu, lecz na odrodzeniu serc wiernych, aby żyli zgodnie z pełnią miłości, którą Chrystus żył i uczył nas żyć.

Wynika z tego, że ci, którzy odrzucają interpretację „Amoris laetitia” zaproponowaną przez tekst z Buenos Aires i „Odpowiedź”, nie mogą być oskarżani o sprzeciw. Ich problemem nie jest postrzeganie opozycji między tym, co rozumieją, a tym, czego naucza Magisterium, ale postrzeganie opozycji między dwoma różnymi naukami tego samego Magisterium, z których jedna została teraz ostatecznie potwierdzona. Ignacy z Loyoli zachęca nas, byśmy uwierzyli, że to, co widzimy jako białe, jest czarne, jeśli tak twierdzi Kościół hierarchiczny. Ignacy nie zachęca nas jednak, byśmy opierając się na Magisterium, uwierzyli, że czarnym jest to, co samo Magisterium wcześniej powiedziało nam definitywnie, że jest białe.

Co więcej, trudności związane z tekstem „Odpowiedzi” na tym się nie kończą. W rzeczywistości „Odpowiedź” wykracza poza to, co zostało stwierdzone w „Amoris laetitia” i dokumencie z Buenos Aires w dwóch poważnych kwestiach.

Pierwszy punkt dotyczy pytania: kto decyduje o możliwości udzielenia sakramentalnego rozgrzeszenia rozwodnikom w drugim związku na zakończenie procesu rozeznawania? Drogi bracie, w „dubium”, które przedłożyłeś DNW, proponujesz kilka alternatyw, które wydają ci się możliwe: może to być proboszcz parafii, wikariusz biskupi, spowiednik..... Rozwiązanie podane w „Odpowiedzi” musiało być dla ciebie prawdziwym zaskoczeniem, którego nawet sobie nie wyobrażałeś. Zgodnie z DNW, ostateczna decyzja musi być bowiem podjęta w sumieniu przez każdego wiernego (n.5). Wynika z tego, że spowiednik jest jedynie posłuszny tej decyzji sumienia. Uderzające jest to, że mówi się, iż osoba musi „stanąć przed Bogiem i odsłonić przed Nim swoje sumienie, z jego możliwościami i ograniczeniami” (tamże). Jeśli sumienie jest głosem Boga w człowieku („Gaudium et spes”, 36), nie jest jasne, co oznacza „postawienie sumienia przed Bogiem”. Wydaje się, że sumienie jest tutaj raczej prywatnym punktem widzenia każdej osoby, który jest następnie przedkładany Bogu.

Zostawmy jednak tę kwestię na boku, by skupić się na zaskakującym stwierdzeniu zawartym w tekście DNW. To sami wierni decydują, czy chcą otrzymać rozgrzeszenie, a kapłan musi jedynie zaakceptować tę decyzję! Jeśli odnosi się to ogólnie do wszystkich grzechów, to sakrament pojednania traci swoje katolickie znaczenie. Nie jest to już pokorna prośba o przebaczenie osoby stającej przed miłosiernym sędzią, który otrzymuje autorytet samego Chrystusa; ale jest to rozgrzeszenie samego siebie po zbadaniu własnego życia. Nie jest to dalekie od protestanckiego poglądu na sakrament, potępionego przez Sobór Trydencki, gdy podkreśla on rolę kapłana jako sędziego w spowiedzi (por. DH 1685; 1704; 1709). Ewangelia mówi, odnosząc się do władzy kluczy: „cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie” (Mt 16,19). Ale Ewangelia nie mówi: „co ludzie postanowią w sumieniu, abyś rozwiązał na ziemi, będzie rozwiązane w niebie”. Zaskakujące jest, że DNW mogła przedstawić Ojcu Świętemu do podpisu, podczas audiencji, tekst z takim błędem teologicznym, narażając w ten sposób na szwank autorytet Ojca Świętego.

Zaskoczenie jest tym większe, że „Odpowiedź” próbuje oprzeć się na Janie Pawle II, aby argumentować, że decyzja należy do indywidualnego wierzącego, ukrywając fakt, że cytowany tekst Jana Pawła II jest bezpośrednio sprzeczny z „Odpowiedzią”. Istotnie „Odpowiedź” cytuje „Ecclesia de Eucharistia” 37b, gdzie mówi się, w przypadku przyjmowania Eucharystii: „Ocena stanu łaski, oczywiście, należy tylko do osoby zainteresowanej, ponieważ jest to ocena sumienia”. Zobaczmy jednak zdanie dodane później przez Jana Pawła II, którego „Odpowiedź” nie cytuje, a które okazuje się być główną myślą tego paragrafu z „Ecclesia de Eucharistia”: „Jednak w przypadkach zachowania, które na forum zewnętrznym, w sposób poważny, oczywisty i stały jest przeciwne normom moralnym, Kościół, w duszpasterskiej trosce o prawidłowy porządek we wspólnocie oraz o szacunek dla sakramentu, nie może wzbraniać się przed podejmowaniem odpowiednich kroków. W sytuacji jawnego braku dyspozycji moralnej winien stosować normę Kodeksu Prawa Kanonicznego, mówiącą o możliwości niedopuszczenia do Komunii eucharystycznej tych, którzy « trwają z uporem w jawnym grzechu ciężkim »” (tamże). Jak widzimy, DNW wybrała przesłanki tekstu św. Jana Pawła II, pomijając główny wniosek, który jest sprzeczny z tezą DNW. Jeśli DNW chce przedstawić nauczanie sprzeczne z nauczaniem św. Jana Pawła II, to przynajmniej nie może próbować używać imienia i autorytetu świętego papieża. Lepiej byłoby uczciwie przyznać, że według DNW Jan Paweł II mylił się w tym nauczaniu swojego Magisterium.

Drugą nowością zawartą w „Odpowiedzi” jest to, że każda diecezja jest zachęcana do opracowania własnych wytycznych dla tego procesu rozeznawania. Wynika z tego bezpośredni wniosek: jeśli wytyczne będą różne, rozwodnicy będą mogli przyjmować Eucharystię zgodnie z wytycznymi jednej diecezji, ale nie zgodnie z wytycznymi innej. Jedność Kościoła katolickiego od najdawniejszych czasów oznaczała jedność w przyjmowaniu Eucharystii: ponieważ spożywamy ten sam chleb, jesteśmy tym samym ciałem (por. 1 Kor 10,17). Jeśli wierny katolik może przyjąć Komunię św. w jednej diecezji, może ją przyjąć we wszystkich diecezjach, które są w komunii z Kościołem powszechnym. Jest to jedność Kościoła, która opiera się i wyraża w Eucharystii. Dlatego fakt, że dana osoba może przyjmować Komunię św. w jednym Kościele lokalnym, a nie może jej przyjmować w innym, jest dokładną definicją schizmy. To nie do pomyślenia, że „Odpowiedź” DNW chciałaby promować coś takiego, ale takie byłyby prawdopodobne skutki przyjęcia jej nauczania.

Jakie jest wyjście dla tych, którzy chcą pozostać wierni nauce katolickiej w obliczu tych wszystkich trudności związanych z „Odpowiedzią” DNW? Powiedziałem już, że tekst z Buenos Aires i tekst „Odpowiedzi” nie są precyzyjne. Nie mówią jasno, co mają na myśli, a zatem pozostawiają otwarte inne interpretacje, jakkolwiek mało prawdopodobne. Pozostawia to miejsce na wątpliwości co do ich interpretacji. Z drugiej strony sposób, w jaki „Odpowiedź” odnotowuje aprobatę Ojca Świętego, z prostym datowanym podpisem u dołu strony, jest niezwykły. Zwykła formuła brzmiałaby „Ojciec Święty zatwierdza tekst i nakazuje (lub zezwala) na jego publikację”, ale nic takiego nie pojawia się w tej źle zredagowanej „Nocie”. Otwiera to kolejne wątpliwości co do autorytetu „Odpowiedzi”.

Te pytania pozwalają nam podnieść nowe „dubium”, zgodnie z tym, co sformułowałem wcześniej: czy istnieją przypadki, w których po okresie rozeznania można udzielić sakramentalnego rozgrzeszenia osobie ochrzczonej, która utrzymuje relacje seksualne z osobą, z którą żyje w drugim związku, jeśli ta ochrzczona osoba nie chce podjąć intencji, aby nie kontynuować tych relacji?

Drogi bracie, dopóki to „dubium” nie zostanie rozwiązane, autorytet „Odpowiedzi” na twoje „dubia” i listu z Buenos Aires pozostaje wątpliwy, biorąc pod uwagę nieścisłości zawarte w tych tekstach. Ta nieprecyzyjność pozostawia trochę miejsca na nadzieję, że pojawi się negatywna odpowiedź na to „dubium”. Głównymi beneficjentami tej negatywnej odpowiedzi nie byliby wierni, którzy w żadnym wypadku nie byliby zobowiązani do zaakceptowania pozytywnej odpowiedzi na „dubium”, ponieważ taka odpowiedź byłaby sprzeczna z nauką katolicką. Głównym beneficjentem byłby autorytet, odpowiadający na „dubium”, który pozostałby nienaruszony, ponieważ nie wymagałby już od wiernych poddania umysłu i woli prawdom sprzecznym z doktryną katolicką.

Mając nadzieję, że to wytłumaczenie wyjaśnia znaczenie „Odpowiedzi”, którą otrzymałeś z DNW, przesyłam Tobie moje braterskie pozdrowienia „in Domino Iesu”,

Kard. Gerhard Ludwig Müller, Rzym

« 1 2 3 »

reklama

reklama

reklama

reklama