Wprowadzenie NIPT (nieinwazyjnych badań prenatalnych), czyli badania krwi nienarodzonych dzieci, nie spowodowało silniejszego spadku urodzeń liczby dzieci z zespołem Downa, jak pokazują statystyczne dane zebrane w Holandii.
Statystycznie testy prenatalne, ogólnie rzecz biorąc, przyczyniają się do stałego spadku urodzeń dzieci, ale nie da się tej zależności wykazać na przykładzie NIPT – wskazuje holenderska doktorantka Maurike de Groot-van der Mooren. Pisze o tym holenderski dziennik Reformatorisch Dagblad. Maurike jest lekarzem pediatrą i neonatologiem w jednym z holenderskich szpitali. Od wielu lat zajmuje się badaniami nad zdrowiem noworodków. „Nie dostrzegamy zmiany w trendzie liczby dzieci urodzonych z zespołem Downa od czasu wprowadzenia NIPT dla wszystkich kobiet w Holandii w 2017 roku”.
Statystyki
W latach 1992-2002 liczba dzieci z zespołem Downa wzrosła, mówi De Groot. Związane było to głównie z coraz późniejszym wiekiem rodzących kobiet – w tych latach kobiety coraz częściej odkładały ciążę na później. Prawdopodobieństwo pojawiania się wad genetycznych, takich jak trisomia 21 (syndrom Downa) wzrasta wraz z wiekiem matki. Początkowo jest ono niewielkie. W wieku 20 lat ryzyko wynosi 1:20000, w wieku 30 lat – 1:10000, natomiast wyraźnie wzrasta w kolejnych latach. Dla 35-letniej kobiety wynosi już 1:350, a dla 45-letniej – 1:30.
Po 2002 roku zwiększyła się liczba dokonywanych badań prenatalnych, co doprowadziło do spadku liczby dzieci z zespołem Downa, mówi De Groot. Około 85% holenderskich kobiet, które odkryły dzięki badaniom prenatalnym, że ich nienarodzone dziecko ma zespół Downa, decyduje się na przerwanie ciąży.
Od 2007 roku, kiedy w Holandii wprowadzono narodowy program badań prenatalnych, wzrosła liczba kobiet w ciąży uczestniczących w badaniach prenatalnych. W 2007 roku odsetek ten wynosił 15 procent. W 2020 roku liczba ta wzrosła do 52 procent.
Nie badania, ale mentalność
W Anglii, Danii, Szwajcarii i Islandii prawie nie ma już dzieci z trisomią 21 - podaje Reformatorisch Dagblad. Dzieje się tak dlatego, że olbrzymia większość z tych dzieci jest abortowana. De Groot nie sądzi jednak, że Holandia znajdzie się w takiej samej sytuacji, ponieważ liczba kobiet, które decydują się na badania prenatalne jest znacznie niższa.
Chodzi tu nie o same badania, ale o nastawienie matki do własnego dziecka. Testy prenatalne mogą służyć zarówno leczeniu, jak i zabijaniu. Istnieją choroby dziecka, które wykryte jeszcze w okresie płodowym, dają się lepiej leczyć. W niektórych przypadkach podjęcie terapii możliwe jest jeszcze w łonie matki, w innych – zaraz po urodzeniu. Gdy lekarze są przygotowani na podjęcie terapii, ma ona znacznie lepsze rokowania, niż gdy choroba zostaje wykryta na późniejszym etapie, już po porodzie.
Holenderski minister zdrowia chce, aby od kwietnia NIPT był bezpłatny dla wszystkich kobiet w ciąży. Obecnie kosztuje on 175 euro. De Groot martwi ta propozycja. „Nie chodzi o to, aby kobiety decydowały się na test tylko dlatego, że jest on darmowy. Kobieta w ciąży powinna być w stanie dokonać dobrze poinformowanego wyboru i być świadoma potencjalnych konsekwencji. Kobiety muszą mieć możliwość wyboru, czy chcą uczestniczyć w badaniu bez presji społecznej”. W tych słowach kryje się słuszna obawa – gdy badania prenatalne dokonywane są w atmosferze wrogiej życiu, w której dziecko postrzegane jest jako produkt, obracają się przeciw kobiecie i samemu dziecku. Dziecko, które nie jest produktem idealnym, gdy ma jakieś wady czy choroby, w takiej sytuacji traktowane jest jako coś zbędnego, czego należy się pozbyć, aby nie obciążać społeczeństwa kosztami jego terapii. Nie badania prenatalne są więc problemem, ale odhumanizowana perspektywa, w której słaby, bezbronny człowiek traktowany jest jak rzecz, a nie osoba.