„Dziś wszyscy koncentrują się na uwolnieniu ludzi, których wojska moskiewskie pojmały w tym roku pełnoskalowej inwazji (…). A nikt nie pamięta, że w Doniecku i Ługańsku walki trwają od 2014 r. – i tak samo branie w niewolę; również cywilów, jak naszych bliskich” – mówi Tetiana Matiushenko, założycielka ruchu rodzin „Powrót do domu”. Jej mąż, Valeriy, od 6 lat jest przetrzymywany przez Rosjan, obecnie w specjalnym obozie – „kolonii męskiej nr 32” w Makiejewce.
„W życiu nie miał w ręku broni. Pracował jako muzyk oraz prowadził swój biznes. Wzięli go z ulicy bojownicy separatystów” – wspomina włoskiemu dziennikowi Avvenire kobieta. Po dziesięciu miesiącach tortur Valeriya skazano na pobyt w obozie więziennym za „szpiegostwo na rzecz Ukrainy”. Matce Tetiany udało się zobaczyć nie tak dawno temu zięcia: waży ok. 50 kg, ma zespół Tourette’a, przypomina bardziej szkielet niż człowieka.
W innej kolonii karnej przebywa obecnie Olena Piekh, aresztowana prawie 5 lat temu. Jak wyjaśnia jej córka, Izabela, winę pracowniczki muzeum stanowiło tutaj podawanie się za obywatelkę Ukrainy. Tortury doprowadziły kobietę do próby samobójczej. Cierpi też ona teraz na ciężkie ataki epilepsji.
Ruch „Powrót do domu” próbuje wszystkich możliwości, aby uwolnić te ofiary imperialistycznej działalności Rosji w południowej i wschodniej Ukrainie. Udzielające wywiadu kobiety podkreślają jednak, że potrzeba już tutaj konkretnych działań wspólnoty międzynarodowej. Jak dodaje Tetiana, akcja humanitarna mogłaby pomóc, więc pisze ona do papieża Franciszka, aby zainterweniował w tego typu sprawach.