„Putin i FSB mogli wiedzieć o planowanym ataku, ale postanowili nic z tym nie robić. Teraz mają, jak im się zdaje, doskonałą okazję do rozprawienia się z Ukrainą, eskalacji wojny itp. I wielu Rosjan zgodzi się, że oczywiście winę ponoszą Amerykanie i Ukraińcy” – mówi prof. Alexander J. Motyl, amerykański politolog.
Waldemar Piasecki: Kiedy rozmawiamy, oficjalne dane rosyjskie mówią o 133 zabitych i 127 rannych podczas ataku na centrum koncertowo-widowiskowo-handlowe „Krokus” na obrzeżach aglomeracji moskiewskiej, w granicach Krasnogorska. W piątek 22 marca, krótko przed 19:00 doszło tu do krwawej łaźni. Osłupiałemu społeczeństwu rosyjskiemu zakomunikowano następnego dnia, że napastnicy byli Tadżykami, którzy chcieli uciec na Ukrainę, która zapewne maczała ręce w akcie terroru. Zachodnie media opublikowały oświadczenie państwa islamskiego ISIS, które wzięło na siebie odpowiedzialność za atak. Niespełna dwadzieścia godzin po ataku odezwał się Putin formułując m.in. oskarżenia pod adresem Kijowa i ogłosił żałobę narodową. Tyle wiemy. Co Pan o tym sądzi?
Prof. Alexander Motyl: Najważniejszą rzeczą w ataku terrorystycznym z 22 marca w Moskwie nie jest sam atak – choć straszliwa śmierć ponad stu cywilów to tragedia – ale fakt, że Stany Zjednoczone i kilka innych krajów zachodnich przewidywały, że to nastąpi już dwa tygodnie temu. To właśnie 7 marca ambasada USA w Moskwie oświadczyła, że w ramach „raportów monitorujących”, sporządzonych prawdopodobnie przez CIA, „ekstremiści mają bliskie plany obrania za cel dużych zgromadzeń w Moskwie, w tym koncertów, i należy doradzić obywatelom USA, aby unikali dużych zgromadzeń w ciągu najbliższych 48 godzin.”
Putin – wybrany przez siebie prezydent Rosji – zdecydował się zignorować to ostrzeżenie, twierdząc 19 marca, że było ono „prowokacyjne” i przypominało „jawny szantaż”, którego celem było „zastraszenie i destabilizacja naszego społeczeństwa”.
Kto Pana zdaniem stoi lub może stać za atakiem?
Jest możliwe, że sam Putin. A będąc paranoicznym rosyjskim zwolennikiem supremacji, a jednocześnie partaczem w pełnym tego słowa znaczeniu, odmówił wiarygodności ostrzeżeniom „imperialistycznych” zachodnich służb wywiadowczych, którym, jego zdaniem, jest na myśli tylko niszczenie Rosji i jego osobisty upadek. Udowodnił, że polowanie na gejów i Nawalnego jest o wiele ważniejsze od udaremnienia ataku terrorystów na zwykłych, Bogu ducha winnych, Rosjan. Ponieważ jego słowo jest wszędzie prawem, a w FSB szczególnie, taka interpretacja obarczająca winą samego Putina, nasuwa się sama.
To, że radykalne skrzydło Państwa Islamskiego przyznało się do ataku – nawet gdy rosyjscy urzędnicy wskazują Kijów palcami – sugeruje inne wyjaśnienie. Putin i służby bezpieczeństwa nie zrobiły nic, aby zapobiec atakowi, ponieważ go chciały. A to dlatego, że Putin i jego towarzysze z FSB wiedzą, jak pożar Reichstagu w 1933 r. umożliwił Hitlerowi przejęcie pełni władzy w Niemczech, podobnie jak zabójstwo Siergieja Kirowa w 1934 r. posłużyło jako pretekst do rozpoczęcia terroru przez Stalina.
Istnieje również inna hipoteza znana z przeszłości. Putin i jego wykonawcy współpracowali w 1999 r. przy zdetonowaniu bomb w kilku budynkach w Moskwie i zabili setki niewinnych Rosjan, tworząc w ten sposób idealny pretekst do wznowienia wojny z Czeczenią. Dla FSB żadnym problemem byłoby zwerbowanie potencjalnych terrorystów w Tadżykistanie. Oczywiście Putin udawał przerażenie i ronił „krokodyle łzy”, ale nie wierzcie mu ani przez sekundę. Jest potencjalnym cynicznym, zimnokrwistym zabójcą każdego, kto stanie mu na drodze. Więc choć ta wersja może brzmieć fantastycznie, nie można jej odrzucić.
Amerykanie potwierdzają autentyczność komunikatu tzw. Państwa Islamskiego ISIS o zorganizowaniu ataku. Czy jednak autentyczność tego „przyznania się” oznacza, że ISIS rzeczywiście akcję zrealizował? Może po prostu przypisuje to sobie, aby dodać sobie znaczenia?
Głównym organizatorem ataku zapewne było ISIS – jestem skłonny wierzyć wywiadowi USA – ale nie wyklucza to, jak już zauważyłem, możliwości, że Putin był w jakiś sposób w to zamieszany. Terroryści ISIS to fanatycy religijni. Ci czterej Tadżykowie nie pasują do profilu. Tadżykistan jest rosyjskim państwem wasalnym z dużą obecnością rosyjskich agentów, odległym od islamskiegiego ekstremizmu. Dowody są poszlakowe, ale wskazują na możliwy udział Rosji.
Rosjanie twierdzą, że komunikat ISIS to amerykański kamuflaż mający odwracać uwagę od Ukrainy. Co pan na to?
A co mają robić? Siać tylko dezinformację. Oczywiście nie mogą przyznać, że na czas nie odkryli tak ogromnego spisku terrorystycznego, bo to stawia ich w sytuacji głupiej i niekompetentnej. Jeszcze gorszy jest wariant, że mogli być w niego biernie lub aktywnie zaangażowani. Zatem oczywiście próbują zrzucić winę na zachodnich „imperialistów” i „neonazistów” oraz „faszystów” ukraińskich.
Czyli można założyć, że atak to po prostu rosyjska robota, aby wzmagać nastroje wojenne i uzyskać poparcie opinii społecznej dla zbrodniczej polityki Putina wobec Ukrainy? Podpowiada taka opcję klasyczne pytanie „Cui bono?”. Tu interes Rosji zdaje się być łatwo czytelny.
Jak powiedziałem, Putin i FSB mogli wiedzieć o planowanym ataku, ale postanowili nic z tym nie robić. Teraz mają, jak im się zdaje, doskonałą okazję do rozprawienia się z Ukrainą, eskalacji wojny itp. I wielu Rosjan zgodzi się, że oczywiście winę ponoszą Amerykanie i Ukraińcy.
Spójrzmy z drugiej strony. Jaki interes miałaby Ukraina w takim akcie terroru? Przecież to rujnowałoby jej opinię międzynarodową...
Żaden. Minęły dwa lata brutalnej wojny, a Ukraina nie dopuściła się ani jednego umyślnego okrucieństwa wobec ludności cywilnej. Poza tym ten atak nie miałby dla Ukrainy sensu. Natychmiast utraciłaby poparcie Zachodu, od którego zależy jej przetrwanie.
Czy wierzy Pan w informacje podawane przez rosyjskie media, a uzyskane rzekomo z przesłuchań zatrzymanych Tadżyków, że zostali zwerbowani internetowo przez pomocnika ich islamskiego „nauczyciela-guru”. Że broń odebrali z jakiejś skrytki, a za atak mieli dostać przelewem na karty kredytowe, w sumie milion rubli? Biorąc pod uwagę, że jeden rubel to jeden cent, za zabijanie ludzi i podpalenie budynku mieli zainkasować... dziesięć tysięcy dolarów do podziału. Ktoś tu robi z ludzi idiotów?
Fakty te wyraźnie sugerują, że Tadżykowie nie byli prawdziwymi, zagorzałymi wyznawcami islamu i fanatykami. Tacy podejmują akty terroru dla idei, a nie jakichś idiotycznie śmiesznych pieniędzy. I z pewnością nie byli to dobrze wyszkoleni profesjonaliści. Najwyraźniej uciekli tym samym samochodem, którym przyjechali, co jest sprzeczne z elementarną logiką. Wszystko to nasuwa pytanie, czy planistom ataku rzeczywiście zależało na tym, aby terroryści uciekli czy może żeby... zostali złapani. ISIS nie byłoby zainteresowane takim finałem. Ale FSB... zdecydowanie bardziej.
Z Moskwy do okolic Briańska, gdzie zatrzymano napastników jest ponad 400 kilometrów. Jak możliwe jest, że mogliby przejechać taki dystans używanym białym Renault przez nikogo nie zauważeni i nie niepokojeni?
Nie należy lekceważyć kompetencji rosyjskich służb. Możliwe, że jeżeli Tadżykowie uciekając mieli zostać niezauważeni, to zostali naprawdę niezauważeni. I pokierowani tam, gdzie trzeba. FSB mogła poczekać, aż grupa zbliży się do granicy Ukrainy, aby ich widowiskowo zatrzymać i zrzucić winę na Ukrainę za rzekomy plan udzielenie im schronienia.
Na jednym z zamieszczonych w sieci wideo z przesłuchiwania zatrzymanego, robiący to rosyjski oficer odcina mu ucho nożem i wpycha do ust, żeby je zjadł. Jaki to ma być komunikat dla Rosjan i całego świata?
Przesłanie jest jasne: Rosjanie będą nadal dopuszczać się okrucieństw w obronie siebie i Putina. Pokazują to w ciągu dwóch lat wojny z Ukrainą. Ponieważ ofiarą był Tadżyk, wiadomość ta była skierowana do wszystkich nie-Rosjan i w ogóle do świata. Jestem w stanie wyobrazić sobie to samo wobec każdego, kogo oni uznają za wroga.
Co się teraz będzie działo z tym zatrzymanymi?
Prawdopodobnie będą zmuszeni przyznać się, że Ukraina ich do tego namówiła. Nie zdziwiłbym się, gdyby złożyli zeznania w telewizji. Putin będzie wtedy eskalował wojnę, wprowadzi kolejną mobilizację itp.
Czy jest szansa, że świat się kiedykolwiek dowie się jak naprawdę wyglądała sprawa aktu terrorystycznego w centrum „Krokus”.
Jeżeli, to dopiero po śmierci lub odejściu Putina.
Rosja ma bogatą tradycję używania aktów terroru do realizacji celów politycznych, jak to miało miejsce choćby z atakiem na szkołę w Biesłanie czy na moskiewski teatr na Dubrowce. Czy Pana zdaniem tak jest tym razem?
Choć ta wersja może brzmieć fantastycznie, nie można jej odrzucić właśnie dlatego, że Rosja, Putin i KGB/FSB mają długą tradycję wykorzystywania terroru do swoich celów politycznych. Z normalnego procesowego punktu widzenia, ciężar dowodu powinien spoczywać na Rosji. Musiałaby, gdyby zależało jej na jakiejkolwiek międzynarodowej reputacji, udowodnić, że nie była w to zamieszana. Ale nie jestem aż takim optymistą, by się tego spodziewać. Nie będziemy pewni, jaka była w tym rola Putina, dopóki nie odejdzie, a to może zająć trochę czasu. Zapewne też nowi władcy Rosji nie będą chcieli powiedzieć całej prawdy. A lud rosyjski, jak już wiele razy w swej historii, zwyczajnie nie będzie jej potrzebował.
Jak cała ta sytuacja wpłynie na relacje Rosji ze światem? Czy ona umacnia Putina tuż po operetkowych wyborach?
Gdyby Rosjanie potraktowali to po prostu jako atak terrorystyczny na niewinne ofiary, wzbudziliby współczucie. Ale skoro obwiniają za to Ukrainę, to tylko zniechęcą Zachód i te kraje, które złożyły kondolencje. Korea Północna, Iran, Wenezuela będą obwiniać Ukrainę, ale też inne (być może w tym Chiny) nie zostaną przekonane.
Mówiąc bardziej ogólnie, atak może wpłynąć na sposób, w jaki Zachód postrzega Putina i jego reżim. Ostatnio przez wielu reżim Putina był uważany za mocny i stabilny. Atak sugeruje, że ten obraz jest błędny. Putin i jego reżim są znacznie słabsi, niż wielu sądziło. Tego dowodzi cała historia tego ataku.