Dziadek z „Muppet show” ostrzega przed fałszywą binarnością

„Kto używa doktryny jako broni? Poważnie, kto?” – pyta Larry Chap, relacjonując rozpoczęty właśnie w Watykanie Synod o synodalności. Za grzech „używania doktryny jako kamieni do rzucania” przepraszano publicznie podczas liturgii pokutnej celebrowanej przed obradami.

Amerykański teolog, emerytowany wykładowca uniwersytetu De Sales z Pensylwanii zwraca uwagę, że Synod „stał się w zbiorem memów i notek w mediach społecznościowych”. Łatwo, jak przyznaje autor, „wyglądać na wariatów, chcących storpedować proces, zanim faktycznie zrobi on cokolwiek godnego uwagi”.

„Podobnie jak dwa stare Muppety na balkonie, kpiące nawet z uzasadnionych działań, krytycy synodu ryzykują, że staną się cynicznymi zrzędami, rzucającymi kamieniami z bezpiecznej odległości w ludzi dobrej woli, sami nie robiąc nic, by pobudzić dyskusję” – ironizuje Chapp. Przypomina też jednak amerykańskie powiedzenie: „to, że masz paranoję, nie oznacza, że ​​przeciwko tobie nie knują”.

A Synod, w ocenie Chappa, od początku daje materiał „chałupniczemu przemysłowi krytyki synodalnej”. Przykładem celebrowana na krótko przed rozpoczęciem obrad liturgia pokutna, podczas której proszono o wybaczenie za „używanie doktryny w niegodziwy sposób jako broni przeciwko naszemu bliźniemu”.

„Krytycy trwającego już trzy lata procesu synodalnego wskazali na podobieństwa w języku i stylu pomiędzy większością literatury synodalnej a myślokształtami i słownictwem postępowych teologii, które wyłoniły się po Soborze Watykańskim II – pisze Larry Chapp. – Samo w sobie niekoniecznie jest to niepokojące; może to być nawet zwykły zbieg okoliczności. A użycie terminów takich jak «dialog» i «słuchanie włączające» pozwala na całkowicie katolickie zrozumienie rzeczy”.

Jednak postępowe teologie traktują doktrynę Kościoła „jako w dużej mierze konstrukt społeczny, wymyślony niemal w całości przez białych mężczyzn żyjących w celibacie w celu narzucenia hierarchicznej, piramidalnej struktury władzy na Kościół, który jest w swej istocie – i dla kontrastu – egalitarnym, demokratycznym ustrojem ochrzczonych”. Ten sposób myślenia pasuje do protestanckiej historiografii, przedstawiającej dzieje Kościoła jako „smutną historię powolnego upadku od czystości apostolskiej, przez konstantyńskie zepsucie, aż do narzucenia średniowieczno-gotycko-barokowego monarchicznego modelu rządów na cały Kościół”.

„Ci z nas, którzy mają już swoje lata, dobrze pamiętają te teologie i cierpieli pod ich wpływem z powodu niemal całkowitej kontroli, jaką takie narracje sprawowały na katolickich uczelniach i w seminariach. Nie jest to wytwór naszej wyobraźni i teologie te nie zniknęły z Kościoła, pomimo najlepszych wysiłków papieży Jana Pawła II i Benedykta XVI. Podobnie jak rak w fazie remisji, teraz powróciły i grożą przerzutami w całym Kościele, poprzez słodki ton prałatów, którzy mówią o grzechu używania doktryny jako broni przeciwko prostaczkom” – alarmuje Chapp. I jak podkreśla, nie przesadza.

Kto używa doktryny jako broni? Poważnie, kto? – pyta. – Przypuszczam, że można wskazać kilku tak zwanych tradycjonalistów, którzy zamrozili Kościół trydencki jako szczyt wszystkiego, co święte i dobre, jako przykład uzbrojonej doktryny. Stanowią jednak skrajną mniejszość i dlatego całkowicie uzasadnione jest podejrzenie, że pomysł wykorzystania doktryny jako broni – a następnie wysunięcia na pierwszy plan jednego z grzechów przeciwko synodalności w watykańskim nabożeństwie pokutnym – jest główną czerwoną flagą, przestroga, że ​​może nadejść coś gorszego”.
Autor przypomina, że papież Benedykt często mówił o naszej epoce jako naznaczonej kryzysem prawdy, a dokładniej jako kryzysem wewnątrz Kościoła dotyczącym prawdy Ewangelii.

„Mówił o kryzysie wiary w samą koncepcję absolutnego objawienia od Boga w Chrystusie, obecnie udzielonego Jego Kościołowi i potwierdzonego w Słowie i Sakramencie przez samego Chrystusa. Przestrzegł, że na jej miejscu pojawiła się nowa eklezjologia, oparta na kategoriach w dużej mierze socjologicznych i politycznych, w której doktryny Kościoła są traktowane jako przejawy władzy wymagające dekonstrukcji. Krótko mówiąc, mówił o niebezpieczeństwach związanych ze przeciwstawieniem «żywej praktyki» prawdzie i «miłosierdzia» doktrynie” – pisze autor. Zaznacza, że wrażliwość duszpasterska jest rzeczywiście potrzebna, „ale czy ktoś może poważnie argumentować, że tym, co najbardziej charakteryzuje nowoczesny Kościół na Zachodzie, jest drakońska skrupulatność moralna?” – pyta, przestrzegając przed „fałszywą binarnością opozycji między doktryną a praktyką duszpasterską”.

Źródło: firstthings.com

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama