Co jest największą przygodą życia? Weź swój krzyż i naśladuj mnie. Co może być bardziej istotne? – pyta Peterson, który sam nie deklaruje się jako osoba wierząca.
Słynny kanadyjski psycholog, autor bestsellerowych poradników i wzbudzający ogromne emocje wykładowca gościł w telewizji EWTN. Odniósł się tam do historii choroby żony. U Tammy Peterson (małżeństwem są od 1989 r.) w 2019 r. zdiagnozowano złośliwego raka nerki. Tammy usłyszała od lekarza, że zostało jej najwyżej 10 miesięcy życia. Nowotwór – powiedziano jej – należy do tak skomplikowanych, że pełna diagnoza jest możliwa dopiero po śmierci pacjenta.
Petersonowie zaczęli szukać możliwości leczenia w całej Ameryce Północnej. Wszędzie słyszeli, że w przypadku ewentualnej terapii „nie ma dowodów na skuteczność”, a szanse na przeżycie roku są zerowe.
Żona Jordana Petersona trafiła do szpitala. Tam zaczęła ją regularnie odwiedzać przyjaciółka, Queenie Yu, która zachęciła Tammy do odmawiania różańca. Babcia Tammy byłą katoliczką, ale ona sama została wychowana jako protestantka, a mając 12 lat przestała chodzić do kościoła.
„Przychodziła codziennie przez pięć tygodni” – mówi Tammy Peterson o Quennie Yu. Przyjaciółka pytała o intencję i odmawiała kolejne tajemnice różańca. Pacjentka uczyła się tej modlitwy. Przy okazji, jak mówi, rytm „Zdrowaś Mario” i fizyczne dotykanie paciorków sprawiało, że łatwiej było jej zachować kontakt z rzeczywistością, zamiast np. uciekać w myśli o ludziach, których będzie musiała opuścić. Nie było to łatwe, bo smutek syna i męża mocno ją dotykał.
Tammy do modlitwy używała różańca, który kiedyś należał do jej prababci i ma ok. 150 lat. Różaniec odziedziczyła jej babcia, a później ciotka, która wysłała go Tammy na wieść i jej chorobie.
Dokładnie 19 sierpnia, w 32. rocznicę zawarcia związku z Jordanem, Tammy zaczęła wracać do zdrowia. Odmawiała wówczas nowennę za chorych.
„Dopiero piątego dnia odmawiania tych modlitw zatrzymał się wyciek w moim organizmie” – opowiada. Lekarze byli zdziwieni, ale stan pacjentki stopniowo się poprawiał. Pod koniec miesiąca powiedzieli, że jest lepiej i życzyli jej powodzenia.
W najbliższe święta Wielkanocy Tammy Peterson zamierza wstąpić do Kościoła katolickiego.
Jej mąż nie ma takich planów. „Tammy jest na swoim miejscu, ja na swoim” – odpowiedział na pytanie dziennikarza EWTN.
W przeszłości mówił, że katolicyzm „najbardziej racjonalny, jak tylko się da”. Jednak teraz stwierdził jedynie, że go „szanuje”.
„Wiara katolicka ma rację w wielu kwestiach – powiedział. – Wiara jest konieczna po części dlatego, że nie wiesz wszystkiego”.
Jak dodał, „oryginalna propozycja” Chrystusa, aby „wziąć swój krzyż i naśladować Go” jest „oczywiście” słuszna.
Psycholog stwierdził, że nie jest „redukcyjnym materialistą”.
„Myślę, że gdybyśmy nie byli ślepi, nieustannie dostrzegalibyśmy cuda” – tłumaczył. Jego zdaniem cudem jest to, co wydarzyło się Tammy, ale nie chodziło o uzdrowienie. Wiara żony, wyjaśniał, dała jej zdolność dzielenia się „światłem” w sposób, jaki wcześniej był jej obcy.
„Występuje publicznie, czego wcześniej by nie zrobiła, choć może chciała – powiedział. – Odzyskała stan dzieciństwa, który Chrystus kojarzy z królestwem. To niezwykła rzecz, ponieważ znałem ją jako dziecko i widzę, jak się ponownie pojawia (to, co wtedy widziałem). I to jest właśnie ten cholerny cud”.
Jordan Peterson dodał, że Kościół powinien pozostać skupiony na podstawowym przekazie.
„Jeśli (Kościół) to tylko gitara i hipisi, to kogo to do cholery obchodzi?” – pytał. Ostrzegł, że Kościół nie powinien próbować „ważniejszy” poprzez zajmowanie się innymi sprawami, takimi jak kryzys klimatyczny.
„To ma być zaproszenie do wielkiej przygody życia – mówił o wierze chrześcijańskiej. – Co jest największą przygodą życia? Weź swój krzyż i naśladuj mnie. Co może być bardziej istotne?”
Źródło: catholicnewsagency.com