Chorwacki europoseł nie kryje się z chrześcijańskimi poglądami. Czy Polacy potrafią być równie wyraziści?

W Parlamencie Europejskim istnieją siły mające na celu zdyskredytowanie wiary chrześcijańskiej, mówi chorwacki europoseł Ladislav Ilčić. Konieczne jest mocne stawienie tamy temu trendowi. Nie da się uniknąć politycznej i światopoglądowej wyrazistości. Co na to nasi kandydaci do PE?

Chorwacki katolik jasno mówi o swoim chrześcijańskim i konserwatywnym światopoglądzie. Idzie ostro pod prąd politycznej poprawności i propagandzie gender. Odwołuje się też do zdrowego rozsądku i faktów naukowych: „mężczyzna może się zmienić i wyglądać jak kobieta, ale nigdy nie może zostać matką”.

Ladislav Ilčić, mający obecnie 54 lata, cieszy się uznaniem jako muzyk w Chorwacji. Był skrzypkiem chorwackiej narodowej orkiestry symfonicznej. Ale oprócz kariery artystycznej zawsze był aktywny w organizacjach pozarządowych, czyniąc ten świat lepszym miejscem.

Od 2021 r. do początku 2024 r. reprezentował Chorwackich Niepodległościowców. Jest to partia konserwatywno-chrześcijańska, Ilčić jednak uważa, że powinien obecnie ubiegać się o mandat jako kandydat niezależny. „W polityce krajowej partia myśli o koalicji z socjalistami. Dla mnie to o krok za daleko. Myślę, że moja osobista popularność jest większa niż popularność partii. Dla mnie partia polityczna jest narzędziem, a nie celem”.

Na pytanie o to, jak widzi swoją rolę w PE, zadane przez Everta van Vlaustuina, redaktora serwisu CNE, odpowiada:

„Chodzi o promowanie wartości chrześcijańskich. Mój światopogląd to chrześcijański konserwatyzm. Za każdą decyzją stoi konkretna filozofia polityczna i antropologia. Politycy kłamią, mówiąc, że nie mają takiego światopoglądu. Każdy go ma i nadaje on kierunek naszym decyzjom. Dla mnie kluczowym wydarzeniem w historii jest zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. To jest moja podstawowa tożsamość. Nie narzucam jej innym, ale ją promuję. To jest najlepsze dla wszystkich ludzi. Każdy ma wolną wolę. Chcę tej wolności także dla siebie. Ale pragnę też wolności dla moich dzieci, aby mogły otrzymać chrześcijańskie wykształcenie.”

 

Ilčić należy do pokolenia, które doświadczyło zarówno antychrześcijańskiej polityki władz komunistycznych, jak i grozy krwawej wojny domowej w Jugosławii w łatach 1990-tych. Tak wspomina te czasy:

„Żyliśmy w systemie jednopartyjnym. Przestrzeń publiczna była zarezerwowana dla socjalistów. Nie był to pełny komunizm, ale tak czy inaczej był to ustrój oparty na ucisku. Nie było wolności religijnej. Wiara była możliwa tylko w domu. Od nauczyciela oczekiwano, że nie będzie chodził do kościoła. Mój ojciec był lekarzem, ale nie mógł wspinać się dalej na szczeblach kariery. Pewnych studiów nie można było podjąć, będąc osobą wierzącą. W czasie wojny domowej przez dwa lata mieszkaliśmy w naszym domu z siedmioma uchodźcami ze wschodniej Slawonii. Dziś pomagamy Ukrainie w dostarczaniu broni, ale wtedy obowiązywało embargo na broń. Musieliśmy przemycać broń, aby bronić się przed serbską agresją”.

To doświadczenie pozostawiło w świadomości chorwackiego europosła trwały ślad. Jest przekonany, że wolność religijna nie jest czymś oczywistym w świecie polityki, ale czymś, czego należy nieustannie bronić:

„Nauczyłem się, że wolność religijna jest niezbędna. Powinno istnieć prawo do wyrażania sprzeciwu sumienia. Widzę, że te prawa są atakowane w Parlamencie Europejskim.”

 

W Parlamencie Europejskim Ilčić zajmował się wieloma sprawami. Bronił między innymi praw rybaków do prowadzenia połowów, co miało duże znaczenie dla jego rodaków. Zajmował się także sprawami energetyki, rolnictwa i rozszerzenia UE o Bośnię i Kosowo. Jest przekonany, że żadna z tych kwestii nie jest obojętna światopoglądowo:

Zobaczyłem, że za wszystkimi decyzjami stoi system wartości. Wiodący system wartości w tym Parlamencie jest zdominowany przez lewicę. Przyniosło to złe rezultaty. Spójrzmy na aborcję, prawa osób LGBT i zmianę płci; wszystko to jest silnie promowane w PE. Tymczasem historycznie sprawdzone style życia, czyli małżeństwo i rodzina, są deprecjonowane. Ofiarą tych zmian pada demografia. Oczywiście można rekompensować niedobór dzieci imigrantami. Ale to nie działa. Zbyt wielu imigrantów nie integruje się, co prowadzi do zagrożenia bezpieczeństwa. Dlatego wierzę w silne granice. Można mieć bezpieczne granice; spójrzmy na Australię. Nie bez powodu nasze granice nie są bezpieczne. Za tym wszystkim kryje się plan. Wzorzec jest taki, że migranci głosują za lewicę, tylko dlatego, że te partie obiecują im więcej pieniędzy. Migranci nie popierają światopoglądu LGBT, ale głosując na lewicę, mimo wszystko go popierają.”

 

Śledząc politykę europejską ostatnich kilku dziesięcioleci dostrzega, jak pod pozorem walki z dyskryminacją systematycznie ogranicza się wpływy chrześcijan i Kościołów, aż do ostatecznego wymazania chrześcijaństwa z życia publicznego i polityki. Kiedy prześledzi się rozmaite wypowiedzi polityków, można dostrzec stały wzorzec. Przykładem jest wypowiedź Ursuli von der Leyen, która twierdziła, że nie należy publicznie życzyć „Wesołych Świąt”, bo jest to przeszkoda dla równości społecznej. To absurdalne twierdzenie, któremu zaprzeczają nawet muzułmanie, jest jednak systematycznie powtarzane i w oparciu o nie wydawane są rozmaite rozporządzenia władz krajowych czy też lokalnych.

Chorwacki europoseł nawiązuje też do relacji instytucji UE do Polski i ciągłego przypisywania nam naruszania praworządności:

„Gdy Sophie in 't Veld [liberalna eurodeputowana z Holandii] pisze raport o praworządności w Polsce, szybko wskazuje jako źródło jej naruszenia tamtejszą kulturę chrześcijańską. Ale wszystko to jest myśleniem życzeniowym, nie mającym potwierdzenia w faktach.”

In ‘t Veld była autorką rezolucji z 2016 r., która zainicjowała podjęcie przez UE procedury naruszania praworządności przez Polskę w ramach artykułu 7 traktatu UE. Rezolucja ta służyła przez cały czas rządów ZP za „bat” na niepokorny rząd Polski, który nie chciał podporządkować się ideologicznej presji urzędników unijnych. W ostatnich dniach procedura została wycofana bez wyraźnego uzasadnienia merytorycznego. Trudno mieć wątpliwości, że nie chodziło tu o żadne racje merytoryczne, ale o narzędzie do grillowania PiS.

Pytany o dalsze plany polityczne, jeśli uda mu się ponownie uzyskać mandat europosła, odpowiada:

„To częściowo zależy od składu nowego parlamentu. Ilu będzie w nim chrześcijan? I ilu z nich będzie na tyle odważnych, by opowiedzieć się za wartościami chrześcijańskimi? Czasami moglibyśmy mieć znacznie większy wpływ w tym Parlamencie. Jeśli jest wystarczająco dużo chrześcijan, dobrze byłoby wejść do Komisji Praw Człowieka i Komisji Praw Kobiet, aby wpłynąć na nasze społeczeństwa. Chcę poświęcić wiele czasu nowej europejskiej inicjatywie obywatelskiej. Chodzi o to, by instytucje UE nie naciskały na zmianę płci. Wykorzystanie EIO jako narzędzia oznacza zebranie miliona podpisów w ciągu jednego roku w siedmiu krajach. To nie lada zadanie. Obecnie UE promuje zmianę płci, ale to powinno się skończyć. Osobiście uważam, że zmiana płci to kłamstwo. Podstawową tożsamością człowieka jest zdolność do zostania ojcem lub matką. Nie moje ramiona, ale moje środki reprodukcyjne są kluczowe dla mojej tożsamości. Mogą mnie zmienić tak, bym wyglądała jak kobieta, ale nigdy nie zostanę matką. Uważam, że nieletni powinni być chronieni przed tą wprowadzającą w błąd narracją”.

 

No właśnie. To, jakich europosłów wybierzemy jako Polacy, może mieć olbrzymi wpływ na przyszłość i naszego kraju, i całej Europy. Tylko wspólnymi siłami możemy obronić się przed naciskami liberalnego lobby, które pragnęłoby odciąć Europę od jej chrześcijańskich korzeni, a zamiast tego narzucać nam motywowane radykalnymi lewicowymi ideologiami wzorce kulturowe. Czas dobrze zastanowić się nad tym, kogo popieramy, podjąć decyzję i nie zlekceważyć najbliższych wyborów do PE.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama