Szkocki uczeń uznał się za wilka. Szkoła go w tym wspiera

Według oficjalnych dokumentów lokalnych władz, chłopiec jest pierwszym w Szkocji uczniem uznanym za zwierzę – podaje „Daily Mail”. Ma cierpieć na dysforię gatunkową. Psychiatria nie zna takiego zaburzenia.

„Daily Mail”, które opisało sprawę, nie podaje danych chłopca, ani regionu Szkocji, w którym mieszka. Dziennik tłumaczy to ochroną nieletniego i zapewnia, że dziennikarze widzieli dokumenty potwierdzające, że szkoła zastosowała wobec chłopaka wytyczne GIRFEC. To skrót od „Getting It Right For Every Child”, co ma oznaczać właściwe traktowanie każdego dziecka. Zgodnie z tymi zasadami, uczniów powinien otaczać „krąg akceptacji”. W praktyce oznacza to, że nauczyciele nie tłumaczą chłopcu, że jest człowiekiem, ale zamiast tego szanują jego identyfikację.

To druga tego typu sprawa w Szkocji. Wcześniej głośno było o 13-letniej uczennicy, która identyfikowała się jako kotka. Wprawdzie nie zostało to oficjalnie uznane przez szkołę, ale kiedy jeden z jej rówieśników uznał pomysł koleżanki za szaleństwo, został publicznie zrugany przez nauczycielkę. Brytyjska prasa, w tym „The Telegraph” podaje, że w Wielkiej Brytanii jest więcej uczniów uważających się za zwierzęta. W tej grupie znalazł się m.in. jeden rzekomy dinozaur.

„W nauce nie ma takiego stanu, jak «dysforia gatunkowa»” – mówi cytowany przez „Daily Mail” neuropsycholog kliniczny dr Tommy MacKay. Lekarz tłumaczy: „Zdarza się to w czasach, gdy wiele osób chce identyfikować się jako ktoś inny, niż w rzeczywistości. Teraz mamy władze, które najwyraźniej akceptują fakt, że dziecko uważa się za wilka, zamiast powiedzieć mu, żeby się z tego otrząsnęło, co byłoby podejściem zdroworozsądkowym”.

***

Od pewnego czasu w mediach społecznościowych można natrafić na ludzi, którzy określają się jako therianie, albo osoby ksenopłciowe (choć akurat płci sprawa nie dotyczy). Zakładają maski zwierząt, doczepiają sobie ogony, albo skrzydła, na nagraniach naśladują kocie skoki, lub wycie wilków. Cześć robi to dla śmiechu, dla niektórych to zabawa – rodzaj subkultury. Są też jednak tacy, którzy naprawdę cierpią na zaburzenia tożsamości. Niekiedy wydają poważne kwoty na operacje, które mają upodobnić ich do zwierząt. Tak było w przypadku Amerykanina Dennisa Avnera, który uważał się za tygrysa, więc przeszedł zabieg rozszczepienia górnej wargi, nosił wąsy wbite w policzki, wytatuował całe ciało i wszczepił kilka implantów, które miały go upodabniać do wielkiego kota. W 2012 r. Avner popełnił samobójstwo.

Los amerykańskiego „tygrysa” niestety nie zaskakuje. I powinien być przestrogą. Przekonanie, że jest się kotem lub wilkiem nie różni się wiele od uważania się za Napoleona. Tyle tylko, że Napoleonów psychiatrzy leczą. Avner z jakichś powodów albo nie był leczony, alby był leczony źle. Szkocki samorząd uznał, że lepiej jest iść tą samą drogą i potęgować zaburzenie zauważone u ucznia. Jak to się skończy?

Po ujawnieniu sprawy przez „Daily Mail” lewicowa prasa zaczęła atakować tabloid za to, że w ten sposób próbuje on podważyć sens polityki prowadzonej wobec osób z dysforią płciową. Racja – w pewnym sensie. Sprawa „dysforii gatunkowej” faktycznie pokazuje, do czego prowadzi taka polityka.

Źródła: dailymail.co.uk, tempi.it, scottishdailyexpress.co.uk, fakt.pl

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama