W wideo-felietonie zamieszczonym w programie Fox News znany kanadyjski psycholog Jordan Peterson wskazuje na prawdziwe znaczenie i sens „gejowskich parad”, czyli „gay pride”: nie chodzi tu o żadną tolerancję, ale o demonstrację pychy i zuchwałości. „W całym tym przedstawieniu «pychy» jest wyraźny odcień seksualnego narcyzmu” – mówi Peterson.
Czerwiec z całą pewnością nie jest miesiącem „dumy gejowskiej”. Ten termin, choć nieustannie rzucany w twarz społeczeństwom zachodnim od ponad 40 lat, nie powinien być rozumiany jako „duma”, a raczej – jako pycha i zuchwałość, zauważa kanadyjski psycholog znany ze swego rzeczowego podejścia do problemów.
„Trzeba uważać, jakim mianem określa się rzeczy. A pycha nie jest cnotą. Wiele razy mówiłem o tym ludziom, a oni zawsze oponowali, twierdząc, że nie chodzi im o pychę, ale o potwierdzanie swojej tożsamości. Cóż, w pewnym stopniu tak jest, ale taką nazwę właśnie wybrano i taka nazwa się przyjęła. Musi być jakiś powód. A rzecz w tym, że pycha oznacza upartą odmowę zmiany zdania, gdy przedstawia się komuś rzeczowe dowody. Nie jest to dobra rzecz. W całym tym przedstawieniu «pychy» jest wyraźny odcień seksualnego narcyzmu. Owszem, ludzie mają prawo wyrażać swoją seksualność w sposób, jaki uznają za stosowny do pewnego stopnia – jeśli jest to za obopólną zgodą osób dorosłych. Jednak ogólnie wśród ludzi o jakimkolwiek poziomie cywilizowanego zachowania jest to zdecydowanie prywatna sprawa. W naszym zachowaniu seksualnym jako gatunek mamy skłonność do zachowania prywatności. Poza tym tożsamość nie opiera się na czymś tak wąskim jak pożądanie seksualne. To nie jest w ogóle tożsamość, ale deklaracje podporządkowywania się instynktownym zachciankom.”
Peterson jest znienawidzony przez liberalne media, a także wielu kolegów z branży psychologicznej w swej rodzimej Kanadzie (do tego stopnia, że usiłują odebrać mu uprawnienia zawodowe), ponieważ nie waha się nazywać rzeczy po imieniu, w oparciu o analizę faktów i zdrowy rozsądek – nie zważając na jakąkolwiek poprawność polityczną.
Z pewnością nie spodoba im się także kolejny fragment jego wypowiedzi, w którym odnosi się do rzekomej „społeczności LGBT”. W jego przekonaniu nie jest to żadna społeczność, a raczej:
„rzeźnicy, którzy popychają do operacji «potwierdzenia» płci, biorąc na cel zwłaszcza młodych ludzi. Ostatecznie prawdopodobnie ci młodzi staliby się homoseksualistami; w ten sposób rzeźnicy od zmiany płci w istocie niszczą młodą społeczność gejowską”
Tu Peterson wykazuje wewnętrzną niespójność ideologii LGBT. I ma niewątpliwą rację. Jak można bowiem twierdzić, że skłonności seksualne są czymś niezmiennym, zakazywać terapii konwersyjnej, a jednocześnie uznawać, że płeć jest czymś dowolnie definiowanym i zmieniać ją według własnego widzimisię? Na usta ciśnie się pytanie: to w końcu tożsamość i preferencje seksualne są stałe i niezmienne, jak chcieliby zwolennicy „LG” czy płynne i zmienne, jak uważają ci od „B” i „T”?
Tak jak każda rewolucja, tak też rewolucja seksualna prędzej czy później zacznie pożerać swoje dzieci – a w środowiskach (nie społecznościach!) LGBT+ zjawisko to jest już wyraźnie widoczne. Wewnętrzna sprzeczność ujawnia się choćby w sporach między klasycznymi wyznawcami wyzwolenia seksualnego (w tym przyzwolenia na homoseksualizm) a środowiskami „trans”, które nie dość radykalnych wyzwolicieli określają epitetami typu „TERF” (skrót od „trans-exclusionary radical feminist”). Co więcej, postępująca coraz dalej radykalizacja postulatów lobby LGBT+ przynosi efekt odwrotny do oczekiwanego: społeczna akceptacja dla ich żądań i wybryków zaczyna wyraźnie spadać, co odnotowuje Peterson w oparciu o sondaże i dane statystyczne.
Do świadomości ludzi i polityków w kolejnych krajach zaczyna docierać, jakie są ostateczne efekty „tolerancji” dla coraz bardziej radykalnych pomysłów lobby LGBT. W przypadku „terapii afirmacji płci” skierowanej do nieletnich konsekwencje są tragiczne. Peterson odwołuje się tu do koncepcji „płotu Chestertona”:
„Gdy idziesz przez nieznane terytorium i zauważasz płot, prawdopodobnie nie będziesz chciał go obalać, ponieważ nie wiesz, przed czym chroni: co ma trzymać wewnątrz, co na zewnątrz. Ruch «pychy gejowskiej» obalił wiele płotów. Może niektóre z nich miały runąć. Ale nie wszystkie. Przez to, że zostały obalone, w przestrzeni publicznej pojawiły się potwory. Jest to szczególnie prawdą w odniesieniu do «afirmacji trans-gender», kiedy mamy do czynienia z tą rzeźnią w społeczności medycznej, popieraną przez zidiociałych sojuszników. U jej podstaw jest chciwość. To nie są jeszcze najgorsze istniejące potwory. Jeśli obalisz wystarczająco dużo płotów, przekonasz się, po co zostały postawione. Czytam teraz, że poparcie dla małżeństw gejowskich gwałtownie spada. No cóż, pchajcie dalej, obalajcie kolejne płoty, a stracicie wszystko, co zyskaliście... Sądzę, że operacje chirurgiczne, to co się nazywa «opieką potwierdzającą płeć» to okropieństwo na miarę nazistowskiego Auschwitz. To powinno zostać zatrzymane, tak jak to się stało w Anglii i większości państw w Europie, a osoby zaangażowane w ten proceder powinny trafić do więzienia.”
Kanadyjski psycholog wskazuje też, że celebrowanie rzekomej tożsamości seksualnej przez gejowskie parady nie ma nic wspólnego z modną obecnie „inkluzywnością”. Skoro olbrzymia większość społeczeństwa nie odczuwa potrzeby obnoszenia się ze swoją seksualnością i nie robi tego w przestrzeni publicznej, dlaczego mielibyśmy pozwalać, aby robiły to grupy aktywistów LGBT? Gdy „duma gejowska” wkracza do instytucji publicznych czy do kościołów, to jest to już jawne naruszenie charakteru tych miejsc i przekroczenie wszelkich granic.
„Gdy idę do banku, chcę po prostu wpłacić albo wypłacić pieniądze. Nie chcę tam żadnej celebracji seksualności. Nie wiem, co – u licha – robią banki, gdy się czymś takim zajmują. A gdy kościoły wywieszają u siebie flagi gejowskiej pychy – tego już nie da się pojąć. Pycha jest jednym z chrześcijańskich grzechów głównych. O co więc chodzi z tymi flagami? Co konkretnie chcecie tu celebrować? Tolerancję? Tolerancja wad nie jest cnotą. A pycha jest wadą!”
Pycha, zuchwałość, bezczelność, systematyczne naruszanie granic cudzej wrażliwości etycznej i estetycznej. O to chodzi w gejowskich paradach. Bezczelność nie ma nic wspólnego z tolerancją. Mogę tolerować sąsiada, który za głośno słucha muzyki. Ale kiedy bezczelnie otwiera okno i stawia w nim głośnik, aby udowodnić mi, że jestem za mało tolerancyjny, to po prostu przegina i powinien się liczyć z tym, że wezwę straż miejską albo policję. I bynajmniej nie będzie to akt muzycznej nietolerancji, ale w pełni uprawniona obrona swej własnej przestrzeni i własnej wrażliwości muzycznej. Być może ta analogia uświadomi aktywistom LGBT, że dawno już przekroczyli wszelkie granice i powinni liczyć się z konsekwencjami.
Dr. Jordan Peterson airs Pride Month grievances