Czego media nie powiedzą o aborcyjnej sieci klinik Planned Parenthood

Kryzys w aborcyjnej sieci Planned Parenthood staje się zbyt oczywisty, aby mogły go przemilczeć nawet liberalne media. Trzeba jednak jasno powiedzieć: to nie czynniki zewnętrzne, ale kompletne lekceważenie dobra kobiet i nienarodzonych dzieci są przyczynami tego kryzysu. Faktów nie da się dłużej ukrywać.

Niedawny artykuł w New York Times, „Spartaczona opieka i zmęczony personel: Planned Parenthood w kryzysie” sugeruje, że choć Planned Parenthood od lat wyrządza krzywdę pacjentkom i nienarodzonym dzieciom, żaden z problemów nie jest w pełni winą samego Planned Parenthood. Rzekomo to nie aborcyjny gigant jest winny, ale wszyscy inni. Według nowojorskiej gazety, PP boryka się ze znaczną rotacją pracowników, trudnościami finansowymi, niską liczbą pacjentów i procesami sądowymi pacjentów. Według Timesa zasadniczą przyczyną jest rzekomy brak finansowania korporacji aborcyjnej z pieniędzy podatników. Przyczyny jednak leżą gdzie indziej i są tak oczywiste, że trzeba bardzo mocno zamknąć dziennikarskie oczy, aby ich nie dostrzec. Można wskazać co najmniej sześć głównych źródeł problemów.

1. Stare problemy, nowe zdziwienie

Nic w artykule z Timesa nie jest nową informacją. Niestety media głównego nurtu od wielu lat przymykały oczy na wykroczenia Planned Parenthood, które od lat krytykowane jest z powodu złej opieki nad pacjentami, dyskryminacji pracowników i spadku jakości usług. Chodzi m.in. o chronienie osób wykorzystujących seksualnie dzieci, angażowanie się w oszustwa Medicaid i czerpanie korzyści finansowych z organów abortowanych dzieci. Zamiast informować o tych doniesieniach, media często je bagatelizowały lub próbowały zdyskredytować sygnalistów.

2. Propaganda ważniejsza od opieki medycznej

Większość funduszy otrzymywanych przez Planned Parenthood (w tym 700 milionów dolarów rocznie od podatników) przeznaczana jest na „prawną i polityczną walkę” o aborcję. Nawet tak liberalna gazeta jak NY Times przyznaje, że „wielu klinikom tak bardzo brakuje gotówki, że cierpi na tym opieka medyczna. Wiele z nich działa ze starzejącym się sprzętem i słabo wyszkolonym personelem”. Nie pomagają nawet obfite darowizny z fundraisingu (498 mln dolarów w 2022r). Jednym z darczyńców była miliarderka MacKenzie Scott (była żona Jeffa Bezosa, właściciela Amazon), która przekazała korporacji aborcyjnej 275 mln dolarów. Okazuje się jednak, że z kwoty 899 milionów dolarów przekazanych przez centralę oddziałom niemal nic nie zostało wykorzystane bezpośrednio na poprawę usług medycznych, ponieważ większość pieniędzy jest wydawana na prawną i polityczną walkę o utrzymanie praw do aborcji.

Jest to całkowicie zgodne z oficjalną linią programową Planned Parenthood, które na pierwszym miejscu w swej misji nie stawia zapewnienia wysokiej jakości opieki zdrowotnej, ale kwestię „przywództw, rzecznictwa i edukacji w dziedzinie opieki nad zdrowiem reprodukcyjnym”. Innymi słowy, głównym zadaniem Planned Parenthood jest opowiadanie się za legalizacją aborcji i bycie liderem w ruchu proaborcyjnym, a nie opieka medyczna. Kobiety, które decydują się na korzystanie z „usług” aborcyjnej sieci powinny być tego świadome.

3. Znaczny spadek liczby pacjentek Planned Parenthood trwa od ponad dekady.

Jakie efekty przynosi zmasowana propaganda aborcyjna? Okazuje się, że niewielkie. Fakty są takie, że liczba pacjentek spadła z pięciu milionów i 900 klinik w latach 90. do 2,1 miliona pacjentek i 600 klinik obecnie. I tu również NY Times usiłuje doszukiwać się przyczyn poza samą aborcyjną siecią. Według nowojorskiej gazety powodem jest ustawa Affordable Care Act byłego prezydenta Baracka Obamy, która rozszerzyła prawa do ubezpieczenia zdrowotnego, skutkiem czego wiele uboższych kobiet mogło skorzystać z usług innych dostawców opieki zdrowotnej. Według Timesa to źle. Według zdrowego rozsądku – to bardzo dobrze, biorąc pod uwagę to, jak wygląda „opieka zdrowotna” w Planned Parenthood. Mając wybór, wiele kobiet uda się do innych usługodawców zamiast Planned Parenthood, które ma na swoim koncie nieudane aborcje, nieskuteczne metody kontroli urodzeń, brudne sale, niehigieniczny sprzęt i opinie pacjentek, które w klinikach PP czuły się jak na „przemysłowej linii produkcyjnej”.

Grace Larson, była pielęgniarka Planned Parenthood, która została zwolniona podczas próby założenia związku zawodowego, powiedziała, że pracownicy czasami podawali przeterminowane leki przeciwbólowe lub niewłaściwe leki. Mówiła także o chaosie wynikającym z pośpiechu. Dopiero gdy pacjentka pytała: „dlaczego jestem w pokoju z ultrasonografem?”, personel wyłapywał, że skierował ją na niewłaściwy oddział. W Omaha w stanie Nebraska w 2024 r. ścieki z zatkanej toalety przedostawały się do sali pooperacyjnej przez dwa dni, dopóki ktokolwiek z personelu zauważył problem. Inni byli pracownicy mówili Timesowi, że Planned Parenthood wywiera ciągłą presję na personel, aby podwoił liczbę pacjentek, poświęcając zaledwie 10 minut każdej osobie. Jasne więc, że w pogoni za zyskiem kompletnie lekceważy się dobro kobiety.

4. Kolejne pozwy pacjentów

Proliferskie portale od lat informowały o kolejnych pozwach pacjentów skierowanych przeciw PP, związanych zarówno z niewłaściwą opieką medyczną, jak i ukrywaniem sprawców przestępstw seksualnych. W końcu problem dostrzegł także liberalny NY Times. Wspomina o przypadku Nakary Alston, ofiary niedokończonej aborcji, w której macicy szpital pozostawił żywy, choć naruszony płód. To tylko jeden z wielu podobnych przypadków, wskazujących na lekceważenie procedur medycznych i dobra pacjentek. Część pozwów dotyczyła natomiast przypadków wykorzystywania seksualnego nieletnich dziewczyn. Mężczyźni przywozili swoje młode ofiary do Planned Parenthood na aborcję, aby ukryć własne przestępstwo, kliniki natomiast nie informowały organów ścigania o tym fakcie.

5. Więcej aborcji, mniej opieki

Patrząc na dane statystyczne, jasne staje się, że w ciągu ostatniej dekady gwałtownie wzrosła liczba aborcji dokonywanych w Planned Parenthood przy jednoczesnym drastycznym spadku liczby innych usług. W klinikach Planned Parenthood dokonuje się 40% aborcji w całych USA.

W ciągu ostatniej dekady liczba pacjentek spadła o 30%, liczba usług związanych z opieką prenatalną spadła o 68%, usługi antykoncepcyjne – o prawie 40%, badania przesiewowe w kierunku raka – o 59%. Podobny spadek odnotowano w przypadku większości usług medycznych – z wyjątkiem aborcji.

Czy więc nie chodzi przypadkiem o to, że same kobiety dostrzegły w końcu, że dla sieci placówek PP nie liczy się ich zdrowie, ale tylko i wyłącznie zysk? NY Times nie ośmiela się wyciągnąć takiego wniosku, ale wydaje się on raczej oczywisty.

6. Dla Planned Parenthood nie liczy się także personel

Nie liczy się dobro kobiet, nie liczy się dobro dzieci. Okazuje się jednak, że dla PP nie liczy się także własny personel. Dostrzega to nawet New York Times, pisząc, że pensje pracowników Planned Parenthood są „na najniższym poziomie”, co powoduje dużą rotację i spadek opieki. Tymczasem dyrektorzy generalni Planned Parenthood są jednymi z najlepiej opłacanych dyrektorów w sektorze non-profit, zarabiając przeciętnie ponad 317 tys. USD rocznie. Pieniądze trafiają więc do kieszeni właścicieli i menadżerów, a personel medyczny pozostaje kiepsko opłacany.

Personel jest nie tylko słabo opłacany, ale także źle traktowany, co, ze smutkiem przyznaje Times. Pracownicy skarżą się na „chaotyczne” i „toksyczne” środowisko pracy, brak wynagrodzenia za nadgodziny, brak przerw, usuwanie z pracy, jeśli proszą o urlop, a także rasizm i dyskryminację.

Rotacja pracowników Planned Parenthood „w wielu częściach kraju wynosi około 50 procent rocznie, a pracownicy klinik skarżyli się, że uczą się od niedoświadczonych rówieśników”. Wielu z nich twierdzi, że nigdy nie zostali odpowiednio przeszkoleni w zakresie przyjmowania pacjentów lub pobierania krwi, a także innych zadań.

Tak wygląda prawda o sieci placówek aborcyjnych. Lekceważenie procedur medycznych, złe traktowanie kobiet, złe traktowanie personelu, liczy się tylko zysk, który trafia do kieszeni właścicieli. Trudno więc się dziwić, że aborcyjna sieć przeżywa kryzys. I nie ma co szukać winnych poza nią samą, wbrew temu, co swym czytelnikom usiłuje wcisnąć do głów liberalny NY Times.

Źródło: NY Times, Live Action

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama