Timo Križka – jeden z rozmówców Roda Drehera z książki „Żyć bez kłamstwa” mówi jasno: nasze pokolenie, wychowane w dobrobycie, nie rozumie, czym jest autentyczna wolność. Warto posłuchać naszych dziadków, którzy doświadczyli trudu i cierpienia, aby uzmysłowić sobie, co w życiu jest prawdziwą wartością. Najcenniejszą rzeczą, którą pragną odebrać nam totalitaryzmy nie jest wolność osobista, ale nasza wiara.
Słowacki fotograf Timotej Križka jest praktykującym i zaangażowanym katolikiem. A jednak kilka lat temu uświadomił sobie, jak płytkie jest jego życie i jak niskie pojmowanie wolności. Mający wówczas 33 lata Słowak nie mógł już pamiętać czasów reżimu komunistycznego i dopiero spotkanie z tymi, którzy go przetrwali, płacąc niezwykle wysoką cenę za swoją wierność Chrystusowi, otworzyło jego oczy na to, co jest w życiu prawdziwą wartością. Opublikował wtedy album „Światło w ciemności” (wyd. 2020, słowacki tytuł: „Pokojní v nepokoji”), w której zamieścił wywiady ze starszymi chrześcijanami, którzy przeżyli uwięzienie za swoją wiarę w czasach komunistycznych, a także ich fotografie. Timo był także jednym z rozmówców Roda Drehera, a treść ich rozmowy zapisana jest w książce „Żyć bez kłamstwa” amerykańskiego autora.
Pradziadek Tima: wierność Chrystusowi warta jest najwyższej ceny
Początkiem poszukiwań Tima było pragnienie odkrycia i zrozumienia postaci jego własnego pradziadka, greckokatolickiego księdza, któremu wspierany przez Sowietów reżim komunistyczny nakazał przejście na prawosławie (całkowicie kontrolowane przez komunistyczne władze). Alternatywą było porzucenie stanu duchownego. Odmówił i zmuszony został do spędzenia reszty życia pracując w świeckim zawodzie, aby utrzymać rodzinę.
Timo powiedział, że decyzja jego pradziadka głęboko wpłynęła na kolejne pokolenia jego rodziny. Jako artysta chciał w jakiś sposób uhonorować to poświęcenie. Wyruszył więc w podróż po Słowacji, by odnaleźć ocalałych z czechosłowackich gułagów, wypytać ich o przeżycia i sfotografować ich. Sam należy do pierwszego pokolenia, które dorastało w wolnej, demokratycznej, kapitalistycznej Słowacji – chciał przypomnieć ludziom o losie ich chrześcijańskich dziadków i ojców.
To, co odkrył, wywróciło jego życie do góry nogami.
Józef Maslej: święcenia po 40 latach
Na początku swojej pielgrzymki Križka spotkał Józefa Masleja, dziewięćdziesięcioletniego księdza greckokatolickiego mieszkającego daleko na wschodzie Słowacji. W wieku dwudziestu kilku lat Maslej został skazany za zdradę stanu za studiowanie teologii. Chciał być księdzem, jak jego wujek. Komunistyczne władze skazały go na wieloletnie więzienie w najsurowszym zakładzie karnym w Pradze. Pierwsze cztery miesiące spędził w izolatce, tracąc na wadze 32 kilogramy i zapadając na gruźlicę.
Młody gość wiekowego kapłana był zaskoczony tym, jak spokojnie Maslej rozmawiał o swoim uwięzieniu.
„Powiedziałem to wtedy i mówię to do dziś: to były najlepsze dni w moim życiu" – mówił ks. Maslej. „Niczego się nie bałem. Nie bałem się, że mnie zamkną, albo że umrę. Jeśli umrę, to umrę. Jestem w rękach Boga”.
Swą samotność odebrał nie jako karę, ale jako dar. Maslej całe dnie spędzał w swojej celi, odmawiając Ojcze nasz. Uwolnił się od pragnienia wygody.
Ta duchowa siła objawiła się podczas przymusowej pracy w więziennym kamieniołomie. Ze względu na jego etos pracy nadzorcy więzienni zaproponowali mu awans na stanowisko administracyjne. On jednak odrzucił propozycję awansu, istniała bowiem szansa, że jeśli odmówi, nadzorcy poszukają kogoś słabszego, któremu taka zmiana może uratować życie. Poświęcił się dla człowieka, którego nie znał.
Maslej został ostatecznie zwolniony z więzienia z powodu gruźlicy i wysłany do sanatorium. Kiedy w końcu powrócił do społeczeństwa, Maslej był pod stałą obserwacją jako wróg państwa. Znalazł pracę w fabryce konserw i tam przepracował całe życie. Po przejściu na emeryturę po sześćdziesiątce Maslej potajemnie wznowił studia teologiczne, a w 1988 r. – na rok przed upadkiem reżimu komunistycznego – przyjął święcenia kapłańskie.
Jego wierność i wytrwałość poruszyły Križkę do głębi:
„Myśl, że musiałbym czekać prawie całe życie, aby spełnić swoje marzenie, tak jak ojciec Maslej, była dla mnie czymś niewyobrażalnym. Jeśli muszę czekać rok, aby dostać to, czego chcę, tracę zainteresowanie”.
Czym mierzy się „dobrostan”?
Modne dziś terminy: „jakość życia”, „dobrostan” mają się nijak do życiowej drogi tych, którzy przetrwali trudne lata komunizmu i pozostali wierni swoim przekonaniom. Nie użalali się nad sobą, ale osiągali życiową dojrzałość, wykuwaną w ogniu przeciwności.
„W jego życiu nie znalazłem żadnej z rzeczy, których używamy dzisiaj do mierzenia jakości życia” – mówi Križka. „Nie miał wolności wyboru, gdzie i z kim będzie spędzał swoje dni. A mimo to żył tak, jakby niczego mu nie brakowało. Jak to możliwe, że nic nie posiadał, a miał wszystko?”
Spotkanie z księdzem Maslejem wstrząsnęło młodym fotografem. Chociaż Križka był praktykującym katolikiem, dotarło do niego, że jego koncepcja Boga jest zbyt abstrakcyjna i mistyczna. Dzięki wierności tego starego Słowaka Križka dojrzał, co to znaczy naprawdę czcić Boga.
„Ksiądz Maslej nie wypełniał swojego życia marzeniami o przyszłości" – zamyśla się Križka. „Nie uciekał od okrutnej rzeczywistości, od miłych wspomnień. Zaakceptował rzeczywistość jako wolę Bożą i w ten sposób wkroczył w chwilę obecną”.
Życie Tima opływało w dostatek, mógł robić to, co chciał, a jednak brakowało mu wewnętrznej wolności, dojrzałości, poczucia sensu życia. Gdy ks. Maslej był w jego wieku, totalitarne państwo odebrało mu wszelkie marzenia i wtrąciło do więzienia. A jednak był znacznie szczęśliwszy od Križki. Jak to pojąć?
Dla młodego Słowaka stało się jasne, że prawdziwa wolność to stan wewnętrzny, to wolność realizowania woli Bożej w każdej, nawet najtrudniejszej sytuacji.
„Umieć to zaakceptować i chcieć to zaakceptować. Wola Boża nie jest tym, co wyobrażam sobie dla mojego życia; to jest to, czym żyję".
Zanim Timo wrócił do Bratysławy, zatrzymał się w drodze, zjechał na pobocze, aby przemyśleć to, co usłyszał.
„Poczułem, że coś we mnie się porusza, łamie i przemienia. Nie mogłem już być tym, kim byłem wcześniej.”
Uczyć się od pokolenia dziadków
To spotkanie poprowadziło go do kolejnych. Timo odnalazł wiele starszych osób, które przeżyły komunizm, przeprowadził z nimi wywiady i sfotografował ich. Im więcej czasu z nimi spędzał, tym mniej czuł się obciążony własnymi problemami. Dotąd jego największym lękiem było to, że straci kontrolę nad swoim życiem. Słysząc jego słowa wszyscy się uśmiechali.
„Wyglądało na to, że im mniej byli w stanie zmienić otaczający ich świat, tym silniejsi się stawali. Ci ludzie całkowicie zmienili moje rozumienie wolności. Mój projekt zmienił się z szukania ofiar na odnajdywanie bohaterów. Przestałem budować pomnik niesprawiedliwej przeszłości. Zaczęłam szukać przesłania dla nas, żywych, wolnych ludzi”.
Umieć przekształcać trud i cierpienie w radość
Križka odkrył paradoks, który znany był niezliczonym pokoleniom chrześcijan, od czasów apostolskich aż do współczesnych: im bardziej poszukujemy siebie, im bardziej próbujemy realizować siebie, tym bardziej gubimy siebie. I przeciwnie: gdy odkryjemy wyższe dobro i pozwolimy Bogu, aby prowadził nas ku niemu poprzez trudy i cierpienia, odnajdujemy się na nowo i zyskujemy prawdziwe szczęście.
„Moją naturalną reakcją była walka z cierpieniem. Wierzyłem, że ból jest zły, że jest przeszkodą w życiu pełnią życia” – mówi Križka. – „Myliłem się. Zrozumiałem, że nie trzeba uciekać od cierpienia. Wręcz przeciwnie, jeśli ktoś zaakceptuje cierpienie, jego świat stanie się większy. Akceptacja cierpienia nie oznacza, że ono zniknie, ale pozwoli nam odczuwać radość.”
Dzięki tym spotkaniom Timo zdał sobie sprawę, że prawdziwym ciemiężycielem, którego musiał pokonać, był on sam i jego ciągłe zamartwianie się o przyszłość. Uświadomił sobie, że wolą Boga jest życie, które prowadzi, a nie życie, o którym marzy. Ważniejsze jest szukanie Boga w życiu, które masz, niż wyobrażanie sobie, że kiedy już zdobędziesz życie, którego pragniesz, znajdziesz spokój i wewnętrzną harmonię. To one dają prawdziwy „dobrostan”, a komfortowe warunki prowadzą raczej do rozleniwienia i postawy roszczeniowej.
„Żyjemy w czasach, kiedy mamy wszelkiego rodzaju wolność do robienia rzeczy takich jak podróżowanie, ale nie mamy prawdziwej wolności, ponieważ szukamy wolności i szczęścia poza sobą. Myślę, że punktem wyjścia do wolności jest wnętrze naszych dusz i relacja z Bogiem".
Najgorsza przemoc: odbieranie wolności religijnej
Timo dostrzegł jeszcze jedną rzecz. To, co sprawiało spotkanym przez niego dysydentom największy ból, to niszczenie ich wolności religijnej. To wymuszone zeświecczenie, które zazwyczaj idzie w parze z totalitaryzmem, jest najgorszą rzeczą, jaka może się przydarzyć społeczeństwu.
„Tracisz możliwość dotknięcia czegoś transcendentnego, co wykracza poza ludzką naturę. Tracisz, przynajmniej na zewnątrz, połączenie z wiecznością, z tym, na czym możesz polegać w swoim życiu" – mówi.
Wróg może jednak wygrać tylko wtedy, gdy mu na to pozwolisz, podkreśla Timotej.
„Dysydenci nauczyli mnie, że można odebrać komuś zewnętrzną wolność, ale nikt nie może odebrać wam wolności wewnętrznej”.
Spostrzeżenia Tima uzupełnia jego żona, Petra:
„Po II wojnie światowej komuniści wygrali wybory w Czechosłowacji. Ludzie naprawdę wierzyli w te idee. Desperacko pragnęli uwierzyć w lepsze jutro”.
Totalitarny reżim przyjął taktykę dwulicowości. Oficjalnie mówił o dobru społeczeństwa, o świetlanej przyszłości, skrycie zaś prześladował tych, którzy nie pozwolili się zwieść utopijnym obietnicom.
„Reżim nie prześladował wszystkich. Wiele osób nie wiedziało o prześladowaniach. Żyli dość dobrze i nie interesowali się stosunkowo niewielką grupą ludzi, którzy byli prześladowani. Nawet dziś przyznają: «jasne, nie mogliśmy chodzić do kościoła i tak, ktoś był w więzieniu, ale ogólnie rzecz biorąc, nie było tak źle, ponieważ większość z nas miała pracę i opiekę zdrowotną».”
Dlatego właśnie trzeba dziś o tym mówić i wciąż przypominać o tym, bo zagrożenie bynajmniej nie minęło. Timo podkreśla:
„Ważne jest, aby rozmawiać na ten temat, ponieważ w świeckim liberalizmie dostrzegan te totalitarne tendencje. Obecnie, jeśli masz poglądy zgodne z wiarą katolicką, nie wolno ci ich głosić, a jeśli to robisz, jesteś spychany na margines społeczeństwa”.
Wtóruje mu Petra:
„Większość intelektualistów to liberałowie i to oni spychają nas na margines. Mówią: «Możesz żyć swoją religią, ale tylko za zamkniętymi drzwiami». Oskarżają ich o próbę cofnięcia społeczeństwa do średniowiecza”.
To nie jest cały kraj – dopowiada Petra – ale to bardzo głośna mniejszość, głównie w stolicy, a zwłaszcza ludzie w mediach.
To, co mówi Timo i Petra, nietrudno odnieść do polskich realiów. Czy i w naszym kraju głośna mniejszość, „głównie w stolicy, a zwłaszcza ludzie w mediach” nie próbuje narzucić większości społeczeństwa swojego pozbawionego wyższych wartości stylu życia i myślenia? Czy faktycznie dobrobyt materialny i zdrowie są jedynymi wartościami, które liczą się w życiu? A może jednak chodzi o coś więcej?
Źródła: www.theamericanconservative.com, kultura.pravda.sk/kniha/clanok/538539-sila-svedomia-na-fotografiach-politickych-vaznov, www.facebook.com/timotej.krizka/