Lazarus ze świata Lambdy

To krótkie opowiadanie, które proponuje Christine Voegel-Turenne, jest w pewnym sensie opowieścią paraboliczną, dotyczącą życia, śmierci, zaświatów...

Nazywa się Lazarus i mieszka w świecie Lambda. Albo należałoby raczej powiedzieć: przebywa w świecie Lambda, choć z tego świata nie pochodzi. Jemu samemu, od kiedy przeżył coś, co go odmieniło, i to dosłownie, bardzo zależy na tym rozróżnieniu. Ale nigdy o tym nie mówi. Tylko ten jeden raz. To zbyt niebezpieczne. Jak zresztą każda prawda.
Świat Lambda, o czym przekonani są jego mieszkańcy, to najlepszy ze światów. Nikt nie chce go opuszczać, dlatego tak niechętnie czeka się w nim na Zaproszenie do Podróży, będące w istocie biletem w jedną stronę. W nieznane.

Lazarus ze świata Lambdy

(...) Mimo iż ziemia w świecie Lambda jest jałowa, spotyka się tam wielkie połacie pól kwiatowych. Tymi właśnie kwiatami mieszkańcy świata Lambda lubią dekorować swoje domy, by wnieść w nie nieco koloru i zapachu. Lazarus nie stanowi od tej reguły wyjątku. Tym, którzy zarzucają, że płatki kwiatów są matowe, a ich zapach słaby i że szybko więdną, tłumaczy się, że skoro innych nie ma, należy cieszyć się tym, co się ma. Są to więc najpiękniejsze z kwiatów. Ale większość ludzi nie stawia sobie tego rodzaju pytań. Niektórzy nawet przepadają za tymi kwiatami. Ledwie jedne zwiędną, zaraz kupują świeże, całymi bukietami. Im szybciej więdną, tym szybciej je kupują, zachowując jednakże w głębi duszy niejasne uczucie niezadowolenia.

Kwiaty te są łatwe i tanie w uprawie, a rosną na każdym rodzaju gleby. Każdy może bez trudu zasadzić je w swoim ogródku. Co jednak ważne, istnieje również uprawa masowa. Zapotrzebowanie na kwiaty jest zaś tak duże, że wielu wzbogaciło się na handlu tymi efemerycznymi i matowymi roślinami.

Aby urozmaicić sprzedaż, wymyślono zupełnie wyjątkowy produkt. Otóż kwiaty dostarczano w postaci bukietów, w wielkiej skrzyni. Nabywca w jednym z boków skrzyni musiał zrobić, według wypunktowanej linii, wycięcie, tworząc coś na kształt okna, przez które można było oglądać i wąchać kwiaty. Nazywano to «Kwiatową Lukarną». W związku z sukcesem, jaki ten produkt odniósł na rynku, specjaliści zaczęli pracować nad jego ulepszeniem i po upływie lat, dzięki genetycznym modyfikacjom, uzyskano kwiaty o różnych kolorach, co więcej, mogły one emitować bardziej lub mniej harmonijne dźwięki, jak również się poruszać. W ten sposób kupujący, nie nudząc się wcale, mógł spędzać przed «Kwiatową Lukarną» całe godziny. Nie było to trudne, bo dawała mu ona iluzję życia. Czasami wręcz zapominał, że nie jest to życie prawdziwe.

«Kwiatowe Lukarny» skomponowane były z trzech rodzajów kwiatów, kupujący wybierał je w zależności od swojego gustu i aktualnego humoru.

Był więc Kwiat Błękitny, o mdłym i słodkawym zapachu. Emitował rodzaj muzyki – albo raczej oklepanego refrenu – który nie był nieprzyjemny dla ucha, ale ciągle się powtarzał, co było dość monotonne. Błękitne Kwiaty nie miały szczególnie oryginalnego wyglądu, ale ich obsesyjne kołysanie się wprawiało nabywcę w stan bliski hipnozie, przez co na długie chwile przykuwały jego uwagę, zatrzymując w jednym miejscu. Po pewnym czasie Błękitne Kwiaty wywoływały u konsumentów stan szczęścia, dzięki czemu zapominali o swoich codziennych troskach, o chłodzie za oknem, o braku światła i jałowej ziemi. Zdarzało się, że niektórzy, zapatrzywszy się w Błękitne Kwiaty, tracili poczucie rzeczywistości, tracąc kontakt z tym wszystkim, co działo się dookoła nich. Wcale nierzadkie było i to, że w takich chwilach nie pamiętali, kim byli.

Był również Kwiat Czerwony. Jego zapach był pikantny i pobudzający. Emitował rytmiczne i fałszywe dźwięki, a jego ruchy w Lukarnie były bezładne i nieskoordynowane. Czerwone Kwiaty wywoływały u kupujących zdumiewające skutki: wzrost adrenaliny, przyspieszenie rytmu serca, mrowienie rąk i nóg. I do tego stopnia, że niektórzy wstawali z miejsca i zaczynali podrygiwć podobnie do ruchów Czerwonych Kwiatów. W odróżnieniu od Kwiatów Błękitnych, skutki oddziaływania Czerwonych mogły utrzymywać się nawet wtedy, kiedy «Lukarna» była zamknięta lub kiedy bukiet już zwiądł.

I w końcu był też Kwiat Pomarańczowy. Jego zapach był bardziej subtelny od dwóch pozostałych, a maniery bardziej powściągliwe. Pod jego wpływem mózgoczaszka kupującego delikatnie się rozchylała. Znajdujące się w niej powietrze było odświeżane, umysł odkurzany, a mechaniczne koła mózgu, nieco zatarte, wprawiane były w delikatny w ruch. Również ten skutek mógł być średniotrwały, a nierzadko wręcz trwał długo.

Na początku producenci «Kwiatowych Lukarn» oferowali wszystkie trzy bukiety w równych proporcjach: Kwiaty Błękitne dla uspokojenia, Kwiaty Czerwone dla pobudzenia i Kwiaty Pomarańczowe dla dbałości o mózg. Ale nie trwało to długo. Kwiat Pomarańczowy został niemal wycofany z obrotu, sprzedawał się słabo. Badania rynku wykazały, że niewielu konsumentów było wrażliwych na jego subtelny zapach, otwarcie umysłu zaś boleśnie przypominało im o latach szkolnych. A poza tym Ważne Osoby wietrzyły w nim niebezpieczeństwo. „Kto wie – powtarzano w zaciszu ważnych gabinetów – czy Pomarańczowy Kwiat nie popchnie kogoś do zadawania delikatnych pytań w rodzaju: «Czy istnieje coś poza światem Lambda, czy istnienie Słońca naprawdę jest mitem...»” Dlatego, od pewnego czasu, bukiety oferowane przez producentów kwiatów do «Kwiatowych Lukarn» składały się z Kwiatów Błękitnych i Czerwonych, Kwiaty Pomarańczowe zdarzały się rzadko.

I wreszcie – co stanowiło sekret – był jeszcze tajemniczy Mały Nieśmiertelny Kwiatek, ale o tym nie mówiło się nigdy... (...)

TUTAJ możesz przeczytać dłuższy fragment!

Jest to fragment książki:

Christine Voegel-Turenne, Lazarus ze świata Lambdy, tłum. Dorota Samsel
Wydawnictwo PROMIC

To krótkie opowiadanie, które proponuje Christine Voegel-Turenne, jest w pewnym sensie opowieścią paraboliczną, dotyczącą życia, śmierci, zaświatów... Została napisana, jak zwierza się autorka, aby oswoić życie i śmierć. Zresztą, bliskie to marzeniu Christine Voegel-Turenne, która chce pisać, by otwierać serca na radość życia.

„Nie słyszeliście o świecie Lambda? Jak to? To najlepszy ze światów! A przynajmniej każdy tutaj jest o tym przekonany. Świat Lambda otaczają wysokie góry, a środek krainy przecina wiele wąskich, słonowodnych rzeczek, które nazywa się tutaj Łzami. To z ich powodu świat Lambda nazywany również bywa Doliną Łez. Z racji owych wysokich gór powietrze jest tutaj chłodne, a słońce gości dość rzadko. Aby utrzymać się przy życiu, mieszkańcy muszą w pocie czoła uprawiać jałową i niewdzięczną ziemię. Ale zdarza się, że w niektóre dni zimno jest mniej dokuczliwe, półmrok mniej mroczny, a ziemia jakby mniej jałowa. Te wyjątkowe chwile radują serca mieszkańców i z ich powodu wierzą oni, że Lambda jest najlepszym ze światów.”

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama