Fragmenty książki "Obrzęd"
Matt Baglio Obrzęd. Tajemnice współczesnych egzorcystów |
|
„Powinniśmy być zjednoczeni z naszym Panem tak bardzo, abyśmy mogli naśladować Jego życie w naszym życiu, aby nasze myśli, słowa i czyny były wyrazem Jego nauki, aby On mógł w nas panować i żyć”.
Karol de Foucauld
Gdy ksiądz Gary Thomas wysiadł na Via delle Fornali o godzinie 7:45, rankiem 13 października 2005 roku, droga już była sparaliżowana przez korki. Sznur samochodów i autobusów posuwał się z wolna w kierunku skrzyżowania z Via di Porta Cavalleggeri, wpadającą do tunelu w dole kanionu, utworzonego przez cztero— i pięciokondygnacyjne budynki, które biegły wzdłuż podnóża Gianicolo, jednego z licznych wzgórz Rzymu. Funkcjonariusz policji drogowej, wyglądający niczym kapitan linii lotniczych przystrojony w pagony, robił co w jego mocy, aby utrzymać porządek. Ruchami ręki sygnalizował pojazdom przejazd i popiskiwał gwizdkiem na bardziej agresywnych motocyklistów. Gdy tylko światło zmieniało się na zielone, kierowcy natychmiast uderzali w klaksony.
Po obu stronach drogi udający się rano do pracy mieszkańcy pospiesznie mknęli w stronę Watykanu — drażniący zapach dymu papierosowego snuł się za nimi niczym smuga za samolotem. Od czasu do czasu, wskakiwali do kafejki po poranne cappuccino, a wycie ekspresu ciśnieniowego wydostawało się na ulicę.
Stojąc na rogu, pochwycony przez ten chaos, ksiądz Gary zatrzymał się na moment, aby napawać się sceną, która sprawiała wrażenie ożywionej egzotycznej pocztówki. Ta godzina szczytu nie przypominała żadnej, w której uczestniczył w San Francisco, skąd pochodził. Miasto, samochody, ludzie — wszystko wydawało się współgrać ze sobą niczym ogromna orkiestra.
Mimo że miał na sobie czarną sutannę, z łatwością wtopił się w uliczny tłum. Rzym jest przecież pełen księży. Według niektórych szacunków, wąskimi uliczkami miasta przemieszcza się ich ponad piętnaście tysięcy, nie licząc kilku tysięcy seminarzystów, którzy również noszą koloratkę i strój duchowny[10]. Poza tym, biorąc pod uwagę wszystkie kaplice, klasztory męskie i żeńskie oraz setki kościołów, nie wspominając samego Watykanu, nie dziwi fakt, że ksiądz Gary nazwał to miasto „aortą chrześcijaństwa”.
I, jakby na przypomnienie tego faktu, stał właśnie naprzeciw ogromnego palazzo, miejsca pracy Kongregacji ds. Wiary, nadzwyczaj ważnego strażnika doktryny Kościoła. Za nim, oświetlona w oddali kopuła Bazyliki św. Piotra unosiła się ponad szczytami budynków niczym swoista wizja. Widok ten — który ksiądz Gary oglądać mógł z okna sypialni — nie przestawał go poruszać. W Rzymie czuł, że jest częścią czegoś większego niż on sam, większego aniżeli drobne codzienne troski, które czasami mogą przytłaczać proboszcza. „Gdy jest się proboszczem, trzeba nosić dziewięć różnych nakryć głowy — miał powiedzieć później z nutą żalu. — Nie chodzi o to, że wszytko sprowadza się do pracy administracyjnej. Odciąga ona jednak od rzeczy, które są ważniejsze, takich jak na przykład dbanie o życie modlitewne wiernych”.
Mając wówczas pięćdziesiąt dwa lata, pożegnał się dopiero co ze swoją funkcją w parafii św. Mikołaja w Los Altos w Kalifornii, gdzie służył przez piętnaście lat jako proboszcz. Mimo że praca w parafii sprawiała mu ogromną radość i pomimo licznych przyjaźni tam nawiązanych, wyczerpujące codzienne obowiązki proboszcza dały mu się mocno we znaki. Nie tylko pomógł całkowicie odnowić kilka budynków szkoły parafialnej, ale także zebrał miliony dolarów na przekształcenie starego refektarza w najnowocześniejszy dom kultury, który, nawiasem mówiąc, tak przypadł parafianom do gustu, że nazwali go jego imieniem.
Wyświęcony w 1983 roku, ksiądz Gary był księdzem od dwudziestu dwóch lat, a przez ten czas i widział — i przeżył — wiele. W roku 1997 nieomal zginął w straszliwym wypadku. Podczas wędrówki pieszej po pogórzu Yosemite spadł z osiemnastometrowego urwiska na kamieniste dno rzeki. Cudem przeżył i czasem tego żałował podczas bolesnego dwuletniego okresu rekonwalescencji.
Średniego wzrostu i średniej budowy, z przerzedzonymi, ale schludnie zaczesanymi brązowymi włosami i złotymi okrągłymi okularami w drucianych oprawkach, ksiądz Gary miał wygląd osoby skromnej, gotowej nieść innym ukojenie. Nie rzucając się w oczy, roztaczał wokół siebie cichą aurę człowieka, który kocha swoją pracę i wie, że jest bardzo dobry w tym, co robi.
W związku z tym, że przepisy obowiązujące w jego diecezji wymagają przeniesienia księży po piętnastu latach służby, ksiądz Gary wykorzystał tę sposobność, aby wziąć zasłużony urlop naukowy. Rzym, z jego licznymi seminariami i prestiżowymi uczelniami, stwarza wizytującym go księżom wyjątkowe możliwości. Dla wielu studia na papieskich uczelniach, w tym na przykład na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim, na którym kształciło się czternastu poprzednich papieży i dwudziestu świętych, są wysoce pożądanym przywilejem. Większość studiuje w trybie dziennym, przygotowując się do uzyskania tytułu licencjata lub realizując program studiów doktoranckich. Niektórzy księża wysyłani są przez swoją diecezję do Rzymu z innych powodów lub, jak w przypadku księdza Gary'ego, biorą urlop naukowy, aby kontynuować edukację. Jednym z programów skierowanych do tej ostatniej grupy jest Instytut Dalszego Kształcenia Teologicznego przy Północnoamerykańskim Kolegium pod nazwą NAC, największym amerykańskim seminarium poza granicami kraju. Założony w latach siedemdziesiątych, w celu wdrażania niektórych zaleceń Soboru Watykańskiego II dotyczących odnowy kapłaństwa, instytut zaczął oferować urlopowe programy naukowe w kolegium NAC księżom, którzy chcieli śledzić aktualne trendy w Kościele. Jednocześnie, uczestnicy danego programu mieli okazję cieszyć się Rzymem i poznawać innych duchownych z całego świata.
W kwietniu ksiądz Gary zapisał się na kurs dalszego kształcenia odbywający się od września do listopada, po którym miał zamiar uczestniczyć w kilku zajęciach dotyczących duchowości w Angelicum, papieskim uniwersytecie prowadzonym w całym mieście przez dominikanów.
Gdy w sierpniu 2005 roku po raz pierwszy przybył do miasta — przerażało go. I nie chodziło jedynie o barierę językową — nie znał wszak włoskiego. Poruszanie się po labiryncie niezliczonych uliczek również okazało się wyjątkowo trudne Teraz, przebywając tu od dwóch miesięcy, śmiał się z samego siebie na myśl o przeżywanym wcześniej niepokoju. Znał system komunikacji autobusowej tak samo dobrze jak miejscowi i mógł udać się w zasadzie wszędzie, dokąd chciał.
Oprócz pobytu w kolegium NAC i uczestniczenia w innych zajęciach, ksiądz Gary otrzymał jeszcze inne istotne zadanie: jego biskup poprosił go, aby przeszedł specjalny kurs dla przyszłych egzorcystów. Tego dnia, nawiasem mówiąc, był w drodze na pierwsze zajęcia. Obawiając się spóźnienia, skręcił w górę Via de Gasperi i przyspieszył kroku.
***
Zimą 2005 roku, kiedy czas posługi księdza Gary'ego w parafii św. Mikołaja dobiegał końca, egzorcyzmy były ostatnią rzeczą, o której myślał. Na comiesięcznym spotkaniu bractwa Jesus Caritas zaskoczony był, gdy jego dobry przyjaciel, ksiądz Kevin Joyce, wspomniał, że Watykan wysłał do wszystkich diecezji w Stanach Zjednoczonych list z prośbą o wyznaczenie egzorcysty, a biskup wytypował właśnie jego[11].
Wysoki i szczupły, o wyglądzie intelektualisty, ksiądz Kevin był uosobieniem życzliwego, opanowanego kapłana. Wydaje się jednak, że najbardziej uderzające były jego młodzieńczość i wigor. Choć miał już pięćdziesiąt dwa lata, z łatwością mógł uchodzić za młodszego o piętnaście lat. Ksiądz Gary znał księdza Kevina od ponad dwudziestu lat, a zważywszy na jego wykształcenie (doktorat z katechetyki, specjalizacja w zakresie duchowości), wydawał mu się idealnym kandydatem na egzorcystę. Ksiądz Kevin oznajmił jednak, że nie zamierza przyjąć wyboru biskupa. Niedawno utworzył diecezjalne centrum duchowości i nie miałby czasu dla pełnienia obu funkcji.
Informacja o tym, że diecezja planowała powołać egzorcystę, zupełnie zaskoczyła księdza Gary'ego. Temat złych duchów czy opętania demonicznego nie był poruszany zbyt często w jego parafii. W poprzednim roku jedynie dwukrotnie mówił o diable podczas mszy świętej. Po jednym z takich wystąpień, któryś parafianin poprosił go, żeby nie robił tego więcej, gdyż straszy jego dzieci. Najogólniej rzecz ujmując, opętanie nie było popularnym tematem wśród księży.
Choć jego stosunek do diabła nie był ambiwalentny, to ksiądz Gary nie zaprzątał sobie nim głowy. Zdawał sobie sprawę z tego, że istniała duża różnica między koncepcjami złego uczynku a uosobionej formy zła. Świadom był również tego, że dobrzy ludzie czasami czynią zło, ale tego, czy jego bezpośrednim sprawcą jest diabeł, nie potrafił powiedzieć. Wracając myślami do skromnej wiedzy dotyczącej egzorcyzmów, jaką wyniósł z seminarium, przypomniał sobie, że podstawy opętania demonicznego są solidnie ugruntowane w samej Biblii. Poza tym jednym miał w głowie zupełną pustkę. Przez cały dotychczasowy okres swojego kapłaństwa nie słyszał o ani jednym przypadku opętania demonicznego czy odprawiania egzorcyzmów. Teraz jednak intensywnie zastanawiał się nad tym starożytnym i tajemniczym obrzędem. Czy wyraziłby zgodę, gdyby został powołany do takiej służby?
Nie przerażała go wizja konfrontacji z diabłem, mimo że oznaczała możliwość uczestniczenia w osobliwych lub odrażających zjawiskach. Zanim został księdzem, odkąd skończył czternaście lat pracował przy pogrzebach. Posiadał nawet licencję balsamisty. Przez te wszystkie lata napatrzył się na różne okropności, na przykład na oszpecone ciała, z których niektóre spalone były nie do poznania. Wiedział, że jest w stanie znieść prawie wszystko. Niesienie pomocy innym było jednym z powodów, dla których zdecydował się zostać księdzem. Czyż nie to właśnie czynił Jezus, gdy wyrzucał złe duchy i uzdrawiał chorych?
Po zgłoszeniu swojej kandydatury w miejsce księdza Kevina, ksiądz Gary otrzymał ostatecznie odpowiedź, gdy na konferencji dla kapłanów natknął się na swojego biskupa. Ten zachwycony był faktem, że ksiądz Gary był chętny objąć wspomnianą funkcję. Oświadczył mu, że w przeciągu ostatnich dwudziestu czterech lat w całej diecezji San Jose przeprowadzono jedynie dwa dochodzenia dotyczące potencjalnego opętania demonicznego. Uśmiechając się, dodał ze swoim irlandzkim akcentem: — Mam nadzieję, że i ja nie będę musiał prosić księdza zbyt często o pomoc.
Gdy rozmowa zaczęła dobiegać końca, ksiądz Gary wyznał z niepokojem, że przydałoby mu się jakieś formalne szkolenie. Biskup wprowadził go wówczas w temat kursu dla egzorcystów w Rzymie. — Wpisze się to doskonale w program urlopu naukowego księdza — powiedział.
***
W przeciwieństwie do kościoła katolickiego w Ameryce, gdzie o egzorcyzmach mówi się jedynie szeptem, włoska opinia publiczna mniej boi się tego tematu. W 1986 roku papież Jan Paweł II wypowiadał się wielokrotnie na temat diabła, przypominając wiernym o zagrożeniach z nim związanym oraz o realnej możliwości opętania cielesnego. Całkiem niedawno, bo 14 września 2005 roku, papież Benedykt XVI gościł w Watykanie sporą grupę egzorcystów, zachęcając ich do tego, aby kontynuowali pracę w służbie Kościołowi.
Dzisiaj egzorcyzmy przeżywają we Włoszech rozkwit. Nie tylko liczba oficjalnie ustanowionych i przeszkolonych specjalistów stale wzrasta (szacowana jest na 350—400 kapłanów), ale w 1992 roku powstało także Międzynarodowe Stowarzyszenie Egzorcystów, przypominające stowarzyszenie czeladnicze. Poza tym, za sprawą serii brutalnych przestępstw związanych z sektami satanistycznymi, policja, przy współpracy Kościoła, stworzyła w 2006 roku jednostkę specjalną o nazwie Brygada do walki z sektami (Squadra anti sette), której zadaniem jest badanie zjawisk tego rodzaju.
We Włoszech zainteresowanie egzorcyzmami stale wzrasta od 1998 roku, kiedy to obrzęd egzorcyzmu, ujednolicony pierwotnie w Rytuale Rzymskim w 1614 roku, został w końcu uaktualniony zgodnie z wymogami Soboru Watykańskiego II z lat 1962—1965, wzywającego do odnowy wszystkich rytuałów w Kościele. Rytuał egzorcyzmów był jednym z ostatnich nad którymi pracowano. Dziennikarze węszyli w poszukiwaniu rewelacji, a ksiądz Gabriele Amorth był dla nich łakomym kąskiem. Jako oficjalny egzorcysta Rzymu i poczytny autor, już wówczas był postacią znaną z telewizji we Włoszech i zagranicą[12]. W swoich książkach i wywiadach potępiał cały szereg zjawisk, które określał jako satanistyczne, w tym między innymi historie o Harrym Potterze[13]. Zwracał także uwagę na coś, co, jego zdaniem, jest zwiększającą się władzą diabła w laickim świecie, kierującym się coraz bardziej w stronę okultyzmu w poszukiwaniu odpowiedzi.
W jeszcze gorszym położeniu, zdaniem księdza Amortha, był sam status egzorcysty. W wywiadzie opublikowanym w katolickim magazynie „30 dni” w roku 2001 powiedział: „Nasi bracia księża, którym powierzono to delikatne zadanie traktowani są jak szaleńcy, fanatycy. Ogólnie rzecz biorąc, nie są specjalnie tolerowani nawet przez biskupów, którzy ich ustanowili”[14]. Wielokrotnie ganił zarówno biskupów, jak i księży za ich ignorancję: „W ciągu trzech ostatnich wieków Kościół łaciński prawie całkowicie porzucił posługę egzorcyzmowania”[15]. O ile problem ten w niektórych regionach Włoch bywa poważny, to poza ich granicą jest wręcz przerażający: „W niektórych krajach nie ma ani jednego egzorcysty, na przykład w Niemczech, Szwajcarii, Hiszpanii czy Portugalii”[16]. Twierdził także, że są miejsca, takie jak Francja, gdzie powołuje się egzorcystów, którzy nie wierzą nawet w to, co robią.
18 maja 2001 roku Konferencja Episkopatu Włoch na spotkaniu plenarnym w Watykanie wydała oficjalne oświadczenie: „Jesteśmy świadkami odrodzenia dywinacji, wróżbiarstwa, czarów i czarnej magii, często w połączeniu z przesądnym wykorzystaniem religii. W niektórych środowiskach zabobony i magia mogą współistnieć z rozwojem naukowym i technicznym, na tych obszarach, na których nauka i technologia nie są w stanie udzielić odpowiedzi na podstawowe problemy życia”.
Według Wspólnoty Papieża Jana XXIII (Associazione Comunità Papa Giovanni XXIII), około dwudziestu pięciu procent Włochów, tj. czternaście milionów, zajmuje się okultyzmem w takiej czy innej formie[17]. Na przykład na południu Włoch, wciąż istnieją grupy, które praktykują tarantyzm — wiarę w to, że człowiek może zostać opętany przez ugryzienie pająka, podczas gdy późną nocą na kanałach telewizji kablowej tłoczą się karciani wróżbici, oferując okultystyczne przedmioty, w tym amulety szczęścia[18]. Proceder ten nie ogranicza się jedynie do Włoch. W 1996 roku, na przykład, francuski urząd skarbowy ujawnił, że w poprzednim roku 50 000 podatników zarejestrowało działalność uzdrowicielską, mediumistyczną lub tym podobne[19]. W tamtym okresie, w całym kraju było jedynie 3600 księży katolickich.
Niemniej jednak, tym, co zaniepokoiło Kościół najbardziej, były szacunki, według niektórych zawyżone, podające, że we Włoszech istnieje aż 8 000 sekt satanistycznych zrzeszających ponad 600 000 członków[20].
***
Kurs pod nazwą „Egzorcyzmy i modlitwy o uwolnienie” był dzieckiem doktora Giuseppe Ferrari'ego, krajowego sekretarza Grupy ds. Badań i Informacji Społeczno-religijnych (Gruppo di Ricerca e Informazione Socio-Religiosa), organizacji katolickiej z siedzibą w Bolonii, która zajmuje się problemem nowych kultów i innych religii.
Według doktora, pomysł ten zrodził się około roku 2003, przy okazji spotkania z księdzem z diecezji Imola, który opowiadał mu, jak do coraz większej liczby jego kolegów po fachu przychodzili parafianie cierpiący z powodu okultyzmu. Albo rozważali odejście z Kościoła, albo skarżyli się na działanie demonicznych mocy. W wielu przypadkach księża czuli się tak niekompetentni, że odsyłali ich po prostu z niczym.
Po przeanalizowaniu stosunku Kościoła do powoływania i szkolenia egzorcystów, doktor Ferrari zrozumiał, że każdy z nich pozostawiony był samemu sobie. Rozwiązanie problemu było proste: należało stworzyć kurs na poziomie uniwersyteckim, który by ich szkolił[21].
Doktor Ferrari przewodniczył grupie znajomych i kolegów, składającej się z kilku profesorów teologii, lekarzy i egzorcysty, którzy stworzyli roboczy sylabus. Studenci mieli poznać całe spektrum zagadnień z dziedziny historii, teologii, socjologii i medycyny, w celu wniknięcia pod powierzchnię sensacyjnego aspektu egzorcyzmów. Cel był prosty: wyposażyć kapłanów w wiedzę potrzebną do rozeznawania, gdzie i kiedy szatan jest aktywny, a także zaopatrzyć tych kilku, którzy zostaną egzorcystami — jak na przykład ksiądz Gary — w umiejętności niezbędne do walki z nim.
Pozostawało pytanie, gdzie ta nauka miałaby się odbywać. Wtedy właśnie doktor Ferrari wszedł w kontakt z rektorem Ateneo Pontificio Regina Apostolorum, ojcem Paolo Scarafonim, i pozostałe elementy układanki zaczęły do siebie pasować.
***
Otwarty w roku 2000 elegancki i nowoczesny obiekt Regina Apostolorum, z dużymi oknami i o prostej formie, stanowi duży kontrast dla antycznej atmosfery śródmiejskiego Rzymu. Zadbane ścieżki i rozległy teren kampusu położonego na wzgórzu można by z łatwością pomylić z siedzibą firmy informatycznej z Doliny Krzemowej skąd pochodzi ksiądz Gary, gdyby nie grupki księży przemieszczających się tam i z powrotem w czarnych sutannach. Program nauczania w kolegium przygotowany przez konserwatywnych Legionistów Chrystusa, organizację porównywaną do Opus Dei, jest zdecydowanie prawicowy i odzwierciedla ortodoksyjne nauczanie hierarchii Kościoła w wielu różnych kwestiach, nawet badań nad komórkami macierzystymi[22].
Kurs dla egzorcystów prowadzony był w dużej, ultranowoczesnej sali. O ile modernistyczne otoczenie wydawało się osobliwą scenerią do nauczania egzorcystów, to jasne, futurystyczne wnętrze sprawiało jeszcze bardziej kuriozalne wrażenie. W rzeczy samej, na tle białych ścian i sufitów naznaczonych wzorami tej samej barwy, dużych okien i świetlików bardziej pasowaliby tu technicy w białych fartuchach niż franciszkanie w brązowych habitach przewiązanych sznurem i w sandałach.
Po tym jak ksiądz Gary wybrał pięciominutową podróż pociągiem ze Stazione San Pietro, zamiast uciążliwej, godzinnej jazdy autobusem w porannym korku, przecinał teraz teren kampusu, podziwiając jego czystość i schludność. To pozytywne wrażenie przybrało jeszcze na sile, gdy rozpoczął wspinaczkę po marmurowych schodach w jasno oświetlonym wnętrzu. Gdy dotarł na pierwszy wykład, okazało się, że przed drzwiami do sali zebrał się tłum studentów, dialogujących przyjacielsko i przeglądających stertę materiałów reklamujących uczelnię, umieszczonych na stoliku obok. Wyglądało na to, że frekwencja jest duża. Księdza Gary'ego zaskoczyła jednak przede wszystkim obecność mediów. Kilka kamer telewizyjnych ustawiono z tyłu sali oraz wzdłuż przeciwległej ściany.
Pierwsze zajęcia kursu, który rozpoczął się zimą 2005 roku spowodowały w mediach niemałe poruszenie. Zaintrygowani pomysłem sponsorowanego przez uniwersytet kursu tajemnych egzorcyzmów, przedstawiciele prasy i telewizji tłumnie przybyli na miejsce, a i nagłówki w gazetach robiły wrażenie: „Egzorcyści wracają do szkoły”, „Księża odświeżają wiedzę o egzorcyzmach”. Rozgłos okazał się pomocny dla organizatorów — był sygnałem dla świata, że Kościół nie wstydzi się już egzorcyzmów.
W rezultacie, szkoła zdecydowała się powtórzyć kurs w jesienno-zimowym semestrze 2005/2006 roku, wprowadzając jedynie kosmetyczne zmiany. Kurs ten prowadzić mieli wszyscy profesorowie wykładający poprzednio, z tą różnicą, że zajęcia miały być również transmitowane za pośrednictwem wideokonferencji w filiach w Bolonii, Modenie i kilku innych miastach. Oprócz tego, na ostatnich zajęciach kilku prominentnych egzorcystów miało podzielić się swoimi doświadczeniami, a także odpowiadać na pytania słuchaczy. Tym razem jednak, kurs miał być przeznaczony nie tylko dla księży, ale również dla psychologów i lekarzy, chętnych dowiedzieć się, na przykład, jak odróżnić chorobę psychiczną od opętania.
Gdy ksiądz Gary usłyszał od swojego biskupa o kursie dla egzorcystów, skontaktował się z kilkoma Legionistami z diecezji, szukając osoby, od której mógłby się dowiedzieć czegoś więcej. Zakonnicy podali mu nazwisko księdza, który był wówczas członkiem kadry uniwersyteckiej. Kilka tygodni przed wyjazdem z Kalifornii, ksiądz Gary skontaktował się z nim, dzięki czemu dowiedział się nieco więcej na temat tego, co może go czekać.
Mimo że kurs rozplanowano aż na cztery miesiące, od października do lutego, początkujący egzorcyści mieli spotykać się jedynie raz w tygodniu — w czwartki rano, między 8:30 a 12:30. Pięć wykładów miało odbyć się od połowy października do późnego listopada, a kolejne pięć — od stycznia do 9 lutego. Prawdopodobnie najważniejszą rzeczą, o jakiej przyszło mu się dowiedzieć, było to, że kurs prowadzony był jedynie w języku włoskim. Rozczarowany w pierwszej chwili, ksiądz Gary uspokoił się, przyjmując, że ze względu na obecność księży z całego świata, szkoła z pewnością zapewnia tłumaczy.
Kiedy jednak zwrócił się do jednego z organizatorów kursu, dopytując o tę kwestię, ten oznajmił mu bezceremonialnie, że tłumacza nie będzie. Ani dziś, ani w przyszłym tygodniu. Jak miał się czegokolwiek nauczyć, jeśli nie znał języka?
Przygnębiony, udał się w stronę rzędów ławek, które szybko się zapełniały. Sala podzielona była na dwie części, składające się z długich stołów, przypominających ławy kościelne. Z przodu sali ustawiono niskie, podłużne podium, podobne do tych, jakie spotyka się na konferencjach i sympozjach. Powyżej znajdował się pusty ekran. Przy podium umieszczono krzyż, a na tylnej ścianie neorealistyczną ikonę Chrystusa w koronie cierniowej. Przyciemnione okna, ciągnące się przez całą długość jednej ze ścian, wychodziły na duży trawiasty krąg, wewnątrz którego samotnie rosło drzewo oliwkowe.
Kilka minut później, gwar w sali przycichł, a grupa księży i urzędników kościelnych w milczeniu kolejno weszła na podium. Za przykładem organizatora, wszyscy wstali i odmówili po włosku modlitwę Pańską, a następnie „Zdrowaś Maryjo”. Kurs miał się rozpocząć.
Pierwszym prelegentem był biskup, którego ksiądz Gary nie rozpoznał, natomiast wielu z obecnych najwyraźniej tak. Nazywał się Andrea Gemma i, mając siedemdziesiąt cztery lata, był szanowanym egzorcystą oraz jednym z niewielu biskupów, którzy osobiście dokonywali egzorcyzmów. Był także autorem dobrze przyjętej książki Io, Vescovo Esorcista (Ja, biskup egzorcysta).
Gdy monsignor Gemma przemawiał, ksiądz Gary próbował zrozumieć cokolwiek, ale bez rezultatów. Od czasu do czasu wyłapywał wyraz, który brzmiał znajomo; zanim jednak zdążył rozszyfrować jego znaczenie, biskup przechodził do następnego wątku. Po krótkim czasie ksiądz Gary skapitulował, zaintrygowany widokiem pracowników telewizji, którzy, poruszając się w przejściach, najeżdżali nachalnie wielkimi kamerami na twarze słuchaczy. W trakcie przerwy został namierzony przez anglojęzycznych reporterów. Pozostałą część poranka spędził więc odpowiadając na ich pytania, informując ich konsekwentnie, że nie orientuje się w temacie egzorcyzmów.
Później wsiadł do pociągu zmierzającego do Rzymu. Był rozczarowany. Niczego się nie nauczył, a cyrkowy charakter pierwszego dnia sprawił, że zaczął się zastanawiać, czy cały ten kurs nie będzie zwykłą stratą czasu. Początek był mało obiecujący. Ksiądz Gary miał oczywiście nadzieję, że drugie zajęcia okażą się lepsze.
[10] Por. J.L. Allen, Jr., Wszyscy ludzie papieża: Watykan za zamkniętymi drzwiami, tłum. A. Madziarska, J. Madziarski, Warszawa 2009.
[11] Wspólnota naśladująca Karola de Foucauld, urodzonego w Sztrasburgu w 1858 roku. Utraciwszy wiarę w młodości, Foucauld służył jako oficer armii w Północnej Afryce, a także wziął udział w wyprawie do Maroka w 1883 r. Po powrocie do Francji udał się na pielgrzymkę do Jeruzalem, gdzie przez siedem lat przebywał w klasztorze trapistów. Wyświęcony w 1991 r., zapragnął żyć jak Jezus, pośród osób najbardziej odrzuconych. Mieszkał na pustyniach Północnej Afryki i stworzył podwaliny duchowej rodziny bazującej na Ewangelii. Umarł przed zakończeniem swego dzieła, zamordowany przez maruderów w 1916 roku. Dzisiaj bractwo Jesus Caritas realizuje pragnienie Karola de Foucauld, aby „przebywać w obecności Boga, żyjąc jednocześnie wśród ludzi”. (Cytat zaczerpnięty ze strony internetowej www.jesuscaritasus.org, dostęp 02.02.2010, przyp. tłum.). Członkowie bractwa spotykają się raz w miesiącu. Rozmawiają o Piśmie świętym, modlą się przed Najświętszym Sakramentem oraz opowiadają o swoim życiu. http://www.jesuscaritasusa.org/.
[12] Ostatnie z jego wystąpień miało miejsce 6 czerwca 2008 roku. Zarówno Wyznania egzorcysty (1991), jak i Nowe wyznania egzorcysty (2002) stały się europejskimi bestsellerami. Ksiądz Amorth pojawiał się w licznych publikacjach, w tym na łamach „The Daily Telegraph” (Nick Pisa, Vatican to Create More Exorcists to Tackle Evil, 30 grudnia 2007) i „The New York Times”, 1 stycznia 2002.
[13] W 2002 roku ksiądz Amorth powiedział włoskiej agencji prasowej ANSA, że „pod fenomenem Harry'ego Pottera widnieje podpis księcia ciemności, diabła”. Potępił także próby rozróżniania białej i czarnej magii: „Taki podział de facto nie istnieje, gdyż magia zawsze jest ukłonem w stronę diabła”. Jego wywód stał się obiektem publicznej debaty i został opisany w wielu magazynach oraz na licznych portalach internetowych, w tym także w artykule A Priest Not Intimated by Satan or by Harry Potter w „The New York Times”, styczeń 2002. Całkiem niedawno, bo 15 stycznia 2008 roku, pewien włoski uczony skomentował książki o Harrym Potterze w oficjalnej gazecie Watykanu „L'Osservatore Romano”, pisząc, że rzeczona seria wpisuje się w „starą gnostycką pokusę mieszania zbawienia i prawdy z tajemną wiedzą”. Oprócz ataków na Harry'ego Pottera, ksiądz Amorth wypowiadał się również na temat Hitlera i Stalina, którzy, jego zdaniem, byli opętani przez diabła, „The Daily Mail”, Londyn, Nick Pisa, 28 sierpnia 2006.
[14] S.M. Paci, The Smoke of Satan in the House of the Lord; tekst po raz pierwszy opublikowany w magazynie „30 Days”, czerwiec 2001, s. 30.
[15] Tamże, s. 30—31.
[16] Tamże.
[17] Stowarzyszenie powołane do życia w 1968 roku przez Don Oreste Benzi'ego miało na celu dotrzeć do młodych, którzy „nie są w stanie przetrwać pozostawieni samym sobie”. Jest obecne w osiemnastu krajach i pracuje na rzecz poprawy bytu osób z marginesu społecznego: narkomanów, prostytutek i ofiar sekt. http://www.apg23.org/cgi-bin/pagina.cgi, dostęp: 02.02.2010.
[18] Więcej informacji, zob. I.M. Lewis, Ecstatic Religion: A Study of Shamanism and Sprit Possession,, s. 36—38, 80—83.
[19] Por. M. Simons, Paris Journal; Land of Descartes Under the Spell of Druids?, „The New York Times”, 30 kwietnia 1996.
[20] Zważywszy na tajność sekt, trudno stwierdzić, czy przytoczone liczby odzwierciedlają stan faktyczny. W książce Sette Sataniche (Sekty satanistyczne) włoski psychiatra Vincenzo Maria Mastronardi i psycholog Ruben De Luca wskazują, że poznanie rzeczywistej liczby sekt satanistycznych jest wręcz niemożliwe, s. 92. Sprawę komplikuje dodatkowo to, że niektórzy uczeni za satanistyczne uznają przeróżne wierzenia, np. voodoo czy wicca. Zdaniem jednego z ekspertów, satanizm można postrzegać jako formę skrajnego cynizmu: „Jest to sposób patrzenia na świat jak na dżunglę, w której przetrwać mogą jedynie najsilniejsi. W rzeczywistości bez jakichkolwiek barier można czerpać ze złych przykładów. Idealnym wzorom do naśladowania przeciwstawia się pragnienie ekstremalnych rozwiązań w celu osiągnięcia władzy za wszelką cenę” (Carlo Climati, cytowany przez dziennikarza Nicholasa Rigillo w artykule Satanic Murders Just the Tip of an Iceberg, Claims Roman Church, zamieszczonego 5 stycznia 2005 na australijskim portalu www.theage.com.au, dostęp: 30.12.2009).
[21] Ksiądz Gramolazzo twierdzi, że Międzynarodowe Stowarzyszenie Egzorcystów od wielu lat bada możliwości zainicjowania programu szkoleniowego dla egzorcystów, czego wcześniej nie było w stanie uczynić.
[22] Legioniści Chrystusa, zgromadzenie powołane do życia przez ojca Marciala Maciela w Meksyku w 1941 roku, są obecnie najszybciej rozwijającą się organizacją katolicką na świecie, obecną w ponad dwudziestu krajach. Związany z nimi jest liczebny ruch zrzeszający świeckich i duchownych zwany Regum Christi. Legioniści są w większości uważani za formację o poglądach prawicowych ze względu na swoje zaangażowanie w szerzenie społecznej nauki Kościoła wyrażanej przez Stolicę Apostolską. Ruch ten był od początku silnie wspierany przez Watykan, a w szczególności przez Jana Pawła II. Zdaniem kościelnych liberałów, Legioniści naruszają postępowe założenia Drugiego Soboru Watykańskiego. Zob. www.legionariesofchrist.org.
opr. aw/aw