Dlaczego istnieje w Kościele życie zakonne i czemu służy?
Czy istnienie zakonów ma jeszcze sens? - pytamy, spoglądając z ciekawością na ludzi w habitach. Kiedy ich spotykamy, próbujemy odgadywać, do jakiego zakonu należą, rzadziej jednak zastanawiamy się, co ich skłoniło do wyboru takiej drogi życia i to właśnie w tym, a nie innym zakonie?
O ile jednak z rozróżnianiem zakonników jeszcze jakoś dajemy sobie radę, o tyle siostry zakonne stanowią dla nas jednolitą grupę, bo nie dostrzegamy między nimi - może poza kolorami habitów - znaczących różnic. A przecież to nie habit stanowi o zakonnicy. Gdybyśmy zapytali chociaż jedną z nich, czym różni się od siostry z innego zgromadzenia, bylibyśmy zapewne zdumieni jej poczuciem własnej tożsamości zakonnej.
Według potocznego przeświadczenia, pokutującego także wśród wielu ludzi wierzących, klasztor jest ucieczką od trosk życia codziennego, albo od... zawiedzionej miłości, czyli azylem dla ludzi lękających się świata. Bo jakże inaczej można odczytać ciągłe posty, milczenie, ścisłe odosobnienie?
Najtrudniej zrozumieć nam wyjątkowość powołania zakonów klauzurowych, których mnisi i mniszki żyją w ścisłym odosobnieniu. Zupełnie, jakbyśmy nie mogli pojąć świadectwa wiary i miłości oraz modlitwy za tych, którzy sami nie wierzą, nie kochają i nie modlą się. Co one tam robią? - pytamy czasem, zdradzając własną ignorancję duchową i niezrozumienie daru tego niezwykłego powołania. Uspakajamy się nieco, słysząc, że karmelitanki naprawiają uszkodzone różańce, benedyktynki wypiekają opłatki i komu-nikanty, a wizytki haftują kapłańskie ornaty. Jedne wyszywają i tkają, inne orzą i obsiewają pola albo uprawiają ogrody i hodują zioła czy prowadzą pasieki, jeszcze inne obsługują maszyny drukarskie, rysują, malują i piszą.
Ale przecież to nie forma aktywności określa wielkość ich powołania. Św. Bernard ze Sieny pisał: „W zakonie człowiek żyje czyściej, upada rzadziej, powstaje prędzej, chodzi ostrożniej, odpoczywa bezpieczniej, rosą niebieską bywa skraplany częściej, oczyszcza się rychlej, umiera z większą ufnością, odpłatę bierze obfitszą".
Jan Paweł II zwracając się do zakonnic klauzurowych, często nazywał je „solą ziemi". Ich istnienie jest bowiem dla świata znakiem przypominającym o Bogu godnym uwielbienia. Jedne umartwiają się duchowo, drugie nie unikają surowych pokut zewnętrznych, inne czuwają długo nocą, wieczyście adorując Najświętszy Sakrament. Wszystkie jednak ofiarowują się za świat i w imieniu świata. Są zapleczem modlitewnym dla apostolskiej i misyjnej pracy Kościoła. Szczególną rolę w ich życiu pełni oficjalna modlitwa Kościoła, odprawiana w określonych porach dnia, czyli liturgia godzin: od jutrzni, przez tercję, sekstę, nonę i nieszpory po kompletę.
Nie zawsze pamiętamy o tym, jak wiele zawdzięczamy zakonom, choćby tylko w zakresie rozwoju kultury agrarnej, zagospodarowywania nieużytków i tworzenia wzorcowych gospodarstw rolnych, hodowlanych oraz sadów. Zasługą benedyktynów jest sztuka zasiedlania trudno dostępnych wzgórz, na których najczęściej wznosili swoje klasztory; mozolna praca ich skrybów pozwoliła uratować wiele bezcennych dzieł epoki starożytnej. Cystersi zasłynęli z umiejętności meliorowania dolin oraz wkładu w rozwój architektury i sztuki sakralnej. Bonifratrzy byli pionierami w zakresie szpitalnictwa, sztuki opieki nad chorymi oraz ziołolecznictwa. Pijarzy składali czwarty ślub zakonny: bezinteresownej troski o nauczanie i wychowanie dzieci oraz młodzieży, aby pod hasłem „Pietas et litterae" (Pobożność i nauka) reformować szkoły w oparciu o nowoczesne programy i metody oświatowe.
Niestety, przez cały okres powojennego panowania komunistów podręczniki szkolne milczały o zasługach tych i innych wspólnot zakonnych. Na próżno byłoby szukać w nich informacji np. o trynitarzach, którzy zajmowali się wykupem chrześcijan z niewoli saraceńskiej; kamilianach ratujących ludzi dotkniętych zarazą; braciach szkolnych, filipinach, michalitach i salezjanach poświęcających się dziełu wychowania młodzieży; a także o roli, jaką odegrali w XIX wieku w dziejach naszego narodu zmartwychwstańcy.
Klasztor to nie więzienie, a wskazania ewangeliczne to nie system policyjny. Chrystus powiedział do bogatego młodzieńca: „Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj co posiadasz i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną" (M 19, 21). Ów zamożny, młody człowiek odszedł zasmucony, bo wszystko co posiadał, związało go na tyle mocno, że nie potrafił zdobyć się na wypowiedzenie „tak".
Taką bowiem odpowiedź na wezwanie Boże daje każdy człowiek wstępujący do zakonu, potwierdzając ją czasową, a później wieczystą profesją - publicznym ślubowaniem składanym wobec przedstawicieli Kościoła. Przyrzeka on, do końca swych dni, żyć według rad ewangelicznych, ślubując: czystość, posłuszeństwo i ubóstwo. Realizację tych rad urzeczywistnia poprzez wybór, z miłości do Chrystusa, życia w celibacie, zobowiązanie do rezygnacji z ziemskich bogactw i posłuszeństwo wobec przełożonych.
Realizując swoje powołanie mnisi i mniszki stają się dla nas, pozostających w świecie, wymownym znakiem przynależności do Chrystusa i przypominają, że my także - poprzez swoje powołanie - mamy podążać za Zbawicielem. Wymowne są słowa zapisane na kartach „Dzienniczka" wielkiej polskiej mistyczki świętej siostry Faustyny: „Biada światu jeśli zabraknie zakonów!".
Życie zakonne jest naśladowaniem życia pierwszych chrześcijan: „Trwali oni w nauce Apostołów i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwie. Bojaźń ogarniała każdego, gdyż Apostołowie czynili wiele znaków i cudów. Ci wszyscy co uwierzyli, przebywali razem i wszystko mieli wspólne. Sprzedawali majątki i dobra i rozdzielali je każdemu według potrzeby. Codziennie trwali jednomyślnie w świątyni, a łamiąc chleb po domach przyjmowali posiłek z radością i prostotą serca. Wielbili Boga, a cały lud odnosił się do nich życzliwie" (Dz 2,42-47). Tak było w gminie jerozolimskiej...
Wielkim bogactwem Kościoła jest różnorodność wspólnot zakonnych; to rezultat odmienności charyzmatów zakonodawców, odzwierciedlony w regułach albo konstytucjach zakonnych, czyli zbiorach przepisów normujących życie członków wspólnot. Najstarsze z nich to reguły ułożone jeszcze przez św. Pachomiusza, św. Bazylego, św. Benedykta z Nursji i św. Augustyna.
Reguła kształtująca oblicze duchowe oraz normująca życie dużych rodzin zakonnych była później adaptowana na użytek poszczególnych wspólnot, tworzących ową rodzinę, stosownie do obserwancji, czyli surowości życia. I tak np. wśród odgałęzień szeroko rozumianej rodziny benedyktyńskiej rozróżnia się wspólnoty o rozmaitym stopniu obserwancji od benedyktynów, przez cystersów i kamedułów po trapistów - czyli surowych cystersów - oraz kartuzów, którzy są eremitami bliskimi kamedułom, ale jeszcze ściślejszej obserwancji.
Wiele wspólnot męskich posiada również drugie zakony, czyli zgromadzenia żeńskie, a niektóre również trzecie zakony, (tercjarzy), czyli zrzeszenia zakonne skupiające osoby świeckie, które pozostając „w świecie", uczestniczą w posłannictwie swego zakonu, pracując i wypełniając obowiązki małżeńskie oraz rodzicielskie oraz praktykując rady ewangeliczne zgodnie z charyzmatem zakonodawcy. Specyficzną formą tercjarstwa jest oblacja benedyktyńska. W odróżnieniu od tercjarza oblat składa akces do konkretnego klasztoru i poprzez stały kontakt listowny, kierownictwo duchowe, rekolekcje i dni skupienia kształtuje się duchowo.
Warto podjąć próbę zweryfikowania mrocznego wyobrażenia o życiu zakonnym i odkryć jego prawdziwy sens oraz ponadczasową wartość. W murach klasztornych żyją ludzie dynamiczni, kochający świat i każdego człowieka. Nie są sfrustrowanymi ponurakami, lecz ludźmi radosnymi, cieszącymi się pełnią życia. Św. Bernard z Clairvaux pisał: „Bez miłości klasztory są piekłem, a ich mieszkańcy demonami; z miłością przeciwnie - klasztory są rajem, a przebywający w nich aniołami".
opr. mg/mg