Kondycja współczesnego człowieka

Rozmowa z prof. Stefanem Świeżawskim na temat współczesnej antropologii filozoficznej

— Pan Profesor w swojej pracy naukowej przez szereg lat zajmował się problematyką filozoficzną wieków średnich: późnym średniowieczem i wczesną nowożytnością. Jaka jest, według Pana, geneza humanizmu nowożytnego — antropocentrycznego, kwestionującego średniowieczny teocentryzm?

Jest to bardzo złożona sprawa. Łączy się ona — moim zdaniem — ze zmianą sytuacji politycznej Kościoła. Kościół, który chciał współtworzyć Sacrum Imperium — jak mówił J. Maritain — w pewnym momencie przestaje spełniać te funkcje, które powinien spełniać w założeniu średniowiecznej christianitas. Powolne załamanie się Kościoła jako potęgi politycznej jest głównym i zarazem zbawczym krokiem w kierunku jego odnowy, tego, co się dzieje dzisiaj. Obecnie przecież Kościół nie jest potęgą polityczną, ale jako autorytet ma uznanie o wiele większe niż miał przedtem. W tym kontekście inaczej zaczęły się układać wszystkie sprawy, w tym rola tomizmu, który aż do Soboru Watykańskiego II, a w pewnych środowiskach nawet do dziś, pojmowany był jako ideologia Kościoła, a nie jako szukanie prawdy. I tutaj jest najbardziej antyhumanistyczny element, który musiał być w jakiś sposób zmieniony.

— Pan Profesor odżegnuje się od terminu filozofia chrześcijańska. Filozofia jest jedna, dostępna wszystkim ludziom, niezależnie od ich wyznania. Czy podobną logikę należałoby zastosować względem pojęcia humanizm chrześcijański?

Humanizm jest chrześcijański w tym sensie, że wykorzystuje nie tylko elementy filozoficzne, ale również elementy teologiczne. Wtedy pojawia się wizja człowieka i jego powołania o wiele pełniejsza niż wizja czysto filozoficzna — i ona jest w jakimś sensie chrześcijańska. Ale tu już przychodzą elementy wiary, dlatego ten humanizm chrześcijański nie jest czysto filozoficzny, on jest filozoficzno-mistyczy, filozoficzno-teologiczny.

— Jak Pan Profesor oceniłby współczesną antropologię filozoficzną. Dzisiaj coraz powszechniej kwestionuję się istnienie prawdy, mówi się, że wszystko jest kwestią indywidualnej interpretacji. Czy takie pojmowanie może zagrażać kondycji metafizyki?

Moim zdaniem, okropnie zagraża. Bardzo niebezpieczne jest założenie, że nie ma prawdy. Cała antropologia filozoficzna, podobnie jak filozofia w ogóle, swoje zadanie spełnia przyprowadzając człowieka do ściany, w której znajdują się okna i te okna ona otwiera na teren, który już nie jest filozoficzny, jest terenem wiary. Myślę, że E. Husserl miał świętą rację, gdy mówił, że każda prawdziwa filozofia musi być zorientowana ku problematyce religijnej. Jest kwestią, jak mi się zdaje, ogromnego nieporozumienia głoszenie, że nie ma prawdy, że wszystko jest względne. Stosunkowo niedawno dowiedziałem się, że na średniowieczną ideologizację katolicką przyszła bardzo znamienna odpowiedź ideologizacji protestanckiej. Owa ideologizacja protestancka polegała na tym, że w 1525 roku największe umysły protestanckie, m.in. M. Luter, przeforsowały zakaz nauczania metafizyki na wszystkich uniwersytetach protestanckich. Jeżeli neguje się metafizykę, to przyjdzie i negacja jakiejkolwiek prawdy o człowieku, bo jedynym królem w miejsce metafizyki staje się podmiotowość. A podmiotowość bez podbudowy ontycznej jest ostatecznie budowaniem w próżni. To są bardzo ważne rzeczy, których — mam wrażenie — owoce spijamy teraz.

— Czy antropologia filozoficzna i teologiczna to dwa skrzydła pozwalające się wznieść godności człowieka?

Na pewno tak. Filozoficzna antropologia nie jest wstanie postawić jako realnego zagadnienia np. problemu zmartwychwstania. Problem zmartwychwstania zjawia się dzięki inspiracji teologicznej i jest zasadniczy.

— Czy filozofia, która wypracowuje piękne wzorce, jak chociażby reprezentowana przez Pana Profesora, potrafi przemieniać świat, czy raczej jest to wiedza hermetyczna?

Ona powinna przygotowywać ludzi do jak najwierniejszego świadectwa prawdzie, a czy to zmieni świat czy nie zmieni — nie wiadomo. Odnoszę wrażenie, że czasem jedna postać, taka jak Matka Teresa z Kalkuty czy brat Albert, swoim działaniem więcej zrobią niż całe kohorty zorganizowanych, bardzo solidnie i dobrze postępujących ludzi.

— W czym Pan Profesor dostrzega największą godność człowieka?

Przychodzi mi na myśl parafraza słów św. Augustyna, która funkcjonowała w naszym lwowskim „Odrodzeniu”: Chrześcijaninem jestem i nic ludzkiego nie jest mi obce. Wszystko co ludzkie powinno być nam bardzo bliskie. Ten pozytywny stosunek do wszystkich rzeczy, nawet szarych, bez wielkiego blasku jest bardzo istotny. Dlatego tak bardzo ważna w dzisiejszych czasach jest dla mnie duchowość Małych Braci.

— Gdzie należy dopatrywać się trzeciej drogi, o której mówi J. Maritain, o której mowa jest w nauce społecznej Kościoła, skąd czerpać wzorce?

Ja nie wiem, czy to można nazywać trzecią drogą. Myślę, że Kościół dawno odszedł w swojej nauce społecznej od wskazywania jakiejś specjalnej orientacji. Chodzi tutaj raczej o etykę, która dotyczy tej dziedziny i jest fundamentalna. W XVI w. teologowie wracali do Arystotelesowskiej koncepcji epikei. To była cnota właściwego stosowania sprawiedliwości. Nie wystarczy powiedzieć: „prawo i sprawiedliwość”, ale trzeba we właściwy sposób to stosować. Myślę, że wszędzie wymagana jest epikeia, ta ogromna czujność — żeby zadość czyniąc jednej stronie, nie niszczyć drugiej.

Dla mnie fundamentalną sprawą było budownictwo Polski Jagiellonów. To była rzecz wspaniała, zupełnie prekursorskie pokazanie, jak należy budować społeczność europejską. To była inna koncepcja niż koncepcja konfesyjnej, wyznaniowej christianitas średniowiecznej. I tutaj wyłania się wielkość prawniczej szkoły krakowskiej, wielkość Królowej Jadwigi, wielkość polityków Jagiellońskich tego okresu, wielkość koncepcji Rzeczpospolitej wielu narodów — rzecz przepiękna i wspaniała.

— A jak Pan Profesor skomentowałby współczesne wydarzenia na świecie: atak na Nowy Jork, wojnę z terroryzmem...?

Jest to może kolejny mały kroczek, który przybliży nas do przekonania, że każda wojna jest barbarzyństwem. Nie ma wojny sprawiedliwej i to jest sprawa bardzo istotna. Mnie osobiście nie cieszą naloty na Jugosławię lub teraz na Afganistan. Może one są dyktowane jakąś potrzebą sprawiedliwości, ale równocześnie stanowią bardzo szeroki margines po prostu barbarzyństwa.

— Chciałbym pogratulować Panu Polskiego Nobla przyznanego przez Fundusz na Rzecz Nauki Polskiej.

To jest dla mnie bardzo cenna nagroda, a szczególnie cenna dla książki „Dzieje europejskiej filozofii klasycznej” — to piąta nagroda, którą ona dostaje. Duży nacisk kładę na historię filozofii, która stanowi właściwy warsztat filozofa. Jestem osobiście bardzo przekonany o ogromnym znaczeniu wielkiej filozofii klasycznej. Pamiętam, jak moi uczniowie wyjeżdżając za granicę, pytali mnie: Do kogo mamy się zwrócić? Ja mówię: Nie bardzo widzę ludzi, idźcie do dobrych bibliotek.

Dla mnie szalenie miła była również nagroda Tischnerowska. Bo myśmy z Tischnerem reprezentowali różne poglądy, ale zasadniczo chodziło o to samo: o czystość Kościoła, o czystość filozofii — i tu panowała zupełna zgoda.

— Serdecznie dziękuję za rozmowę.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama