Być stróżem domu Pana

Rozważanie/homilia na 23 niedzielę zwykłą, rok A

Liturgia słowa dzisiejszej niedzieli wprowadza nas w szczególną relację z drugim człowiekiem. Człowiek w Biblii jest zawsze rozumiany w kontekście religijnym w sensie jego odniesienia do Boga. Bogu zawdzięcza tchnienie, a stworzony został po to, aby być Jego obrazem, bowiem Boga nikt nigdy nie widział (J 1, 18). Nie jest jednostką, którą można traktować w sposób odizolowany. Przez swoje ciało, stworzony jako mężczyzna i jako kobieta (Rdz 1, 27), jest bytem społecznym. Będąc za każdym razem kimś indywidualnym i niepowtarzalnym, jednocześnie w swoim zróżnicowaniu nieustannie wychodzi poza siebie poprzez miłość. O tej miłości mówi dziś św. Paweł, ukazując ją jako spełnienie prawa. Człowiek jako istota moralna, to znaczy skazana na nieustanny wybór pomiędzy dobrem a złem, wezwany jest, aby nieustannie się doskonalić, bowiem miarą jego człowieczeństwa jest jego cnota. Pomocą na tej drodze są przykazania, jest Prawo, a w ostateczności „miłość własna”, aby miłował bliźniego jak siebie samego. To miłość jest tą mocą, która powstrzymuje przed czynieniem zła, a jeszcze bardziej pozwala człowiekowi przekraczać siebie ku wyżynom doskonałości i heroizmu.

Czytanie pierwsze, wyjęte z Proroka Ezechiela, przynosi szczególny aspekt relacji do drugiego, który za Katechizmem (KKK 1868) można określić jako „grzech cudzy” czy „uczestnictwo w grzechu cudzym” wtedy, gdy mamy być „stróżem domu Izraela”, a dziś powiedzielibyśmy „stróżem domu Pana”. Tym domem Pana jest wszystko: świat, drugi człowiek, prawda, dobro, piękno, sprawiedliwość, przykazania itp. Mamy być stróżami całej rzeczywistości stworzonej przez Pana, by mogła służyć temu, po co została stworzona, by nikt jej nie niszczył i nie wykorzystywał dla niecnych celów. By mogła służyć człowiekowi i wielbić Boga. Tym stróżem ma być przede wszystkim prorok, ale i każdy z nas. Nie jest to jakieś naciąganie myśli, lecz prawda wynikająca z przyjętego sakramentu chrztu, który sprawia nasze uczestnictwo w posłudze w kapłańskiej, nauczycielskiej i prorockiej misji samego Chrystusa. Jest to miara powołania i najwyższej odpowiedzialności chrześcijanina. Do tej myśli nawiązuje w dzisiejszej Ewangelii sam Chrystus. Kreśli przy tym „procedury” postępowania: rozmowa w cztery oczy, w obecności świadków, a w ostatniej instancji przedłożenie sprawy Kościołowi. Jeśli i to nie pomoże, pozostaje — powiedzielibyśmy dziś — wykluczenie z Kościoła. Jest to bolesne, ale właściwe, bowiem oferta zbawienia, jaką przedkłada sam Chrystus brzmi: „jeśli chcesz”. Nie jest to jednak całkowite odcięcie się Kościoła od pozostawionego sobie samemu człowieka, bowiem Kościół swoją modlitwa zawsze towarzyszy każdemu grzesznikowi. Tej nauce towarzyszą słowa Chrystusa, które wypowiedziane zostały także w scenie Prymatu Piotra i skierowane do „Starszych”: „cokolwiek zwiążesz/ rozwiążesz na ziemi, będzie związane/rozwiązane w niebie” (por. Mt 16, 19; Mt 18, 18). Powiedzmy wprost, te słowa są nie do wymyślenia dla człowieka. Dziś nabierają szczególnego znaczenia. Kiedy próbuje się demokratyzować Kościół i nawet prawdy dotyczące zbawienia określać na drodze ankiet, w odwołaniu do „zmysłu wiary” wszystkich wiernych, trzeba stwierdzić, że na „algorytm wiary” składa się: Objawienie, „zmysł wiary” wiernych, ale też właśnie Urząd Nauczycielski Kościoła — aby strzec Objawienia i właściwie je interpretować.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama