Homilia / rozważanie na 12 niedzielę zwykłą roku B
W Starym Testamencie, z jednej strony, znajdujemy napomnienia, że bojaźń Boża jest początkiem mądrości; z drugiej strony cały Nowy Testament jest przeniknięty wołaniem o odwagę. Boimy się Boga, bo jest nie tylko Stwórcą, ale też sędzią; w Nowym Testamencie jednak staje się fundamentem odwagi. Wielokrotnie spotykamy Apostołów zalęknionych z powodu śmierci Chrystusa, którzy w obawie przed żydami zamykali się i pozostawali na miejscu. Ci sami ludzie po zesłaniu Ducha Świętego otrząsnęli się ze swoich kajdan i nie tylko ryzykowali utratę życia, ale odważnie oddawali je za wiarę. Paradoks polega na tym, że ten sam Bóg u jednych może powodowa- lęk, u innych zaś jego przeciwieństwo. Rzecz w tym, że wszystko zależy od kondycji sumienia i naszego obrazu Boga.
Dynamizm chrześcijański domaga się radykalizmu. Jeśli więc ludzkie sumienie obciążone jest winą, a człowiek nie ma zamiaru oczyścić się z tego, co go obciąża, pojawia się lęk. Nie jest to jednak lęk przed Bogiem karzącym, bo ów ma działanie leczące, skłania człowieka ku nawróceniu. Niebezpieczny jest pewien rodzaj lęku przed Bogiem miłosiernym. Taki lęk paraliżuje wszelką zmianę, bo ona wiąże się z wysiłkiem.
Kapelani więzienni opowiadają często, że osadzeni i więźniowie najbardziej żałują, że ich złapano. Bliższe jest im nawet poczucie sprawiedliwości niż miłosierdzia. — Wiem, że muszę odsiedzieć — mówią — ale nie mam zamiaru się zmieniać. Nie pójdę do pracy za tysiąc złotych, po odsiedzeniu kary wrócę do dawnych praktyk.
Jeden z pisarzy chrześcijańskich opisał kiedyś ciekawe spotkanie dwóch przyjaciół. Jeden z nich wprawił w zdumienie swojego kolegę bardzo dziwnym zachowaniem. Niby go zauważył i poznał, a jednak nie odpowiadał na pytania i milczał. Po pewnym czasie zdziwiony kolega zauważył, że ten drugi ma w uszach banany. — Słuchaj — mówi — masz w uszach banany. — Nie mogę cię usłyszeć — odpowiedział — bo mam w uszach banany. Z jednej strony znał powód swojej głuchoty, prawdopodobnie nawet wiedział, jak jej zaradzić, a jednak wygodnie mu było nie zmieniać swojej sytuacji.
Podobnie jest w życiu wewnętrznym. Ludzie nierzadko znają powód swojej głuchoty i przynajmniej wyczuwają intuicyjnie, jak jej zaradzić.
Jeśli zaś decydują się na bierność, to z obawy przed zmianą. Być może trzeba by zamknąć w życiu taki czy inny rozdział, pewne rzeczy uporządkować, innych się pozbyć? Ofiara, która się wiąże z taką zmianą, nie może być łatwą perspektywą.
Dochodzi zatem do wielkiego paradoksu, przez który źródłem największego lęku nie jest Bóg — sprawiedliwy sędzia, ale miłosierny ojciec. Jesteśmy tak jak więźniowie — zdolni do przyjęcia prawdy o sprawiedliwości, zawsze gotowi do „odsiedzenia” swojej kary. Nie mamy tylko ochoty na przyjęcie prawdy o miłosierdziu. Żeby jej doświadczyć, trzeba, podobnie jak syn marnotrawny, wrócić z wcześniejszej drogi, przyznać się do błędu i zmienić stare przyzwyczajenia.
Najgroźniejszy jest lęk przed miłością. Szczególnie wtedy, gdy trzeba na nią odpowiedzieć swoim życiem. Przyjęcie Boga z Jego miłością stawia każdego człowieka w sytuacji, w której trzeba nierzadko zmienić swoją postawę. Nie wystarczy „zapłacić” za niewierność i w ten sposób „wyrównać” z Bogiem rachunki. Jeśli się przyjmie prawdę o Bogu miłosiernym, rachunek nigdy nie będzie wyrównany. Człowiek zawsze ma wtedy dług do zapłacenia i to go skłania do przemiany życia.
Chrystus z dzisiejszej Ewangelii napomniał Apostołów: „Czemu tak bojaźliwi jesteście?”. Nie warto utrwalać w sobie obrazu Zbawiciela wprowadzającego pokój swoją nadludzką mocą. Jeśli przyjmiemy Jego Orędzie i wprowadzimy w życie wskazania Ewangelii, wraz z nawróceniem pojawi się najprawdziwszy pokój. Takie jest Jego działanie, skuteczniejsze od najbardziej spektakularnych cudów. Niestety, łatwiej przyjąć prawdę o Bogu cudotwórcy niż miłosiernym Ojcu. Szczególnie jeśli cud graniczy z efektownymi sztuczkami magików i nie wpływa na ludzkie życie.
Lęk przed karzącym Bogiem jest zrozumiały i pożyteczny, bo skłania człowieka do nawrócenia. Niebezpieczny jest lęk przed Bogiem dobrym, bo oznacza wybór zła. Jeśli dobro w ludzkich oczach jawi się jako zagrożenie, niewiele jest miejsc w duszy człowieka, w których panuje światło. Dlatego nie Chrystus uciszający burzę na jeziorze jest wart naszego życia i miłości, ale Chrystus uciszający rozkołatane grzechem serca.
opr. mg/mg