Homilia na 27 niedzielę zwykłą roku B
Tak zatytułował swoją książkę na temat godności małżeństwa kard. Karol Wojtyła. Po wyborze na papieża swoje pierwsze środowe katechezy też poświęcił problematyce małżeńskiej. Zostały one wydane pod znamiennym tytułem: "Mężczyzną i niewiast stworzył ich".
Liturgia Słowa dzisiejszej niedzieli mówi o małżeństwie jako o nieodwołalnej zgodzie. W tym punkcie Ewangelia i nauka Kościoła katolickiego wydają się bardzo trudne. Jakże często mówi się, że w odniesieniu do tych spraw Pan Jezus, a za Nim Kościół, jest nieżyciowy i przestarzały.
W argumentowaniu nierozerwalności małżeństwa przez Chrystusa ciekawi bardzo to, że zakłada On w człowieku pewien poziom kultury jako warunek zrozumienia i zaakceptowania tej zasady. Istotnie, trzeba niemałej kultury, by dwoje ludzi mogło się potraktować ze wzajemnym szacunkiem, zobaczyć celowość zasady nierozerwalności małżeństwa oraz to, że zasada ta ma na celu dobro człowieka i jest warunkiem jego zdrowia moralnego oraz społecznego. Do tego nie jest zdolny egoista ani człowiek o zatwardziałym sercu.
A jak odczytują dzisiejsze czytania sami małżonkowie?
Kiedy dziewięć lat temu stanęliśmy przed ołtarzem, by w obecności kapłana wypowiedzieć słowa przysięgi małżeńskiej, nawet przez myśl nam nie przeszło, że możemy jej nie dotrzymać. Nie wiedzieliśmy, co nas czeka, czy będzie łatwo czy trudno, ale chcieliśmy, by to wszystko było odtąd wspólne. Na zawsze. Uzasadnienie tego pragnienia przynosi dzisiejsze pierwsze czytanie, które ukazuje prawdę o równości mężczyzny i kobiety. Kobieta została postawiona przed mężczyzną jako ostatnie ze stworzeń. Taka kolejność była potrzebna autorowi natchnionemu, aby ukazać samotność mężczyzny i niewystarczalność wszelkich stworzeń dla jego szczęścia. Dopiero stworzenie kobiety sprawia, że mężczyzna czuje się szczęśliwy. Aby nie ulec pokusie stwierdzenia, że jest ona od niego gorsza, autor natchniony pisze, iż została stworzona z febra mężczyzny. To symbol, który ma pokazać równą godność obu płci - oboje są z tej samej gliny. Jednocześnie obraz ten tłumaczy, dlaczego jedno "ciągnie" ku drugiemu - oboje są przecież jednym ciałem.
Do tej historii nawiązuje Jezus, tłumacząc w dzisiejszej Ewangelii nierozerwalność małżeństwa. W zamyśle Bożym związek między rodzicami a dziećmi jest tylko czasowy "opuszcza człowiek ojca i matkę": Małżeństwo natomiast to związek trwały i nierozerwalny - "i łączy się ze swoją żoną tak ściśle, że stanowią jedno ciało". Jezus ukazuje, że rozwody, dozwolone przez Stare Przymierze, były jedynie ustępstwem na rzecz ludzkiej słabości. Tym, którzy szukają doskonałości chrześcijanom - poprzeczkę trzeba podnieść mącznie wyżej. Trzeba - jak napisał święty Paweł - aby miłość małżonków była na wzór miłości Chrystusa do Kościoła - trwała i nieodwołalna. Nauka Jezusa nie pozostawia w tym względzie żadnych wątpliwości: rozwód i powtórne małżeństwo są niezgodne z zamysłem Bożym. Bo prawdziwa miłość nigdy się nie kończy, jak nie kończy się miłość Chrystusa i Kościoła.
Dzisiejszy świat wiele mówi o miłości. W książkach, brukowych czasopismach czy filmach często traktuje się miłość jak swoistą chorobę, która pewnego dnia spada na człowieka. Przychodzi jednak czas wyzdrowienia i wtedy mówi się, że, "już się nie kocha" czy "kocha się inną, innego". Tymczasem miłość to stałe pragnienie dobra dla drugiego człowieka. Przede wszystkim dla drugiego człowieka, a dopiero potem dla siebie. Kochając, wstępując w związek małżeński, nie powinienem pytać, co mi miłość da, ale powinienem być gotowy dać wszystko ukochanej osobie. To ja mam się troszczyć o naszą miłość, pielęgnować ją i chronić przed egoizmem. Nawet wtedy, gdy druga strona - moim zdaniem - robi dla naszej wspólnej sprawy zbyt mało. Bo kocham bezwarunkowo, a nie dlatego że zostałem obdarowany miłością przez drugą osobę. Prawdziwa miłość nie stawia żadnych warunków. To nic, że nieraz się nie zgadzamy, że czasami mnie irytujesz, że wydaje mi się, że zrobiłbym coś lepiej, szybciej, dokładniej. Kocham cię bez żadnych warunków, dlatego że Cię kiedyś w swoim życiu spotkałem, że ci zaufałem, że ty mi zaufałaś, dlatego że jesteś moim przyjacielem. A przyjaciół nie zostawia się w biedzie, chorobie, starości czy opuszczeniu.
Jezus miał rację: jeśli małżeństwo ma być wyrazem miłości, musi być nierozerwalne, bo prawdziwa miłość - służebna, powściągająca swój egoizm, ufna - nigdy się nie kończy.
opr. mg/mg