Homilia na 3 niedzielę zwykłą roku B
W ostatnich latach obserwuje się ciekawe zjawisko: większość powołań kapłańskich rodzi się w wielkich miastach. W minionym roku w jednym z seminariów w południowej Polsce rozpoczęło formację ponad 20 alumnów. Wszyscy pochodzą z dużych ośrodków miejskich. Rodzi się pytanie: Co Bóg chce przez to powiedzieć współczesnemu Kościołowi?
Kardynał Martini bardzo często mówił o wyzwaniach, które niesie z sobą ewangelizacja w wielkim mieście. Od razu jednak zwracał uwagę, że „miasto zeświecczone jest w nas samych i musimy to przyznać; nie istniałoby na zewnątrz, gdyby nie było go w naszym wnętrzu. W sercu ludzkim - mówi Jezus - rodzą się złe myśli i uczynki. Zatem niewierne, obojętne, bałwochwalcze i nieludzkie miasto nie istniałoby, gdybyśmy nie nosili go w naszych sercach”. Niestety, chrześcijanie noszą dziś w sobie mentalność wielkiego miasta, pełnego hałasu, anonimowości, pośpiechu, braku wrażliwości i poczucia sacrum.
Bóg powołuje i posyła swoich proroków w różne sytuacje i w różne środowiska. Po niewoli babilońskiej posłał proroka Jonasza do Niniwy - wielkiego miasta, starożytnej stolicy Asyrii - z misją: „idź (...), i głoś jej upomnienie, które Ja ci zlecam”. Wezwanie do nawrócenia i pokuty padło na podatny grunt. Mieszkańcy wielkiego miasta usłuchali nawoływania proroka. Choć on sam zapłacił za swoją służbę wielką cenę. Przeżył wiele bolesnych doświadczeń i buntów: od początkowej ucieczki przed powołaniem, aż po niezrozumienie wielkiego daru Bożego miłosierdzia.
Bolesne doświadczenia nie omijały Apostoła Narodów, św. Pawła. Najczęściej docierał do wielkich miast i tam zakładał pierwsze gminy chrześcijańskie. Korynt był wielkim miastem, które - podobnie jak Niniwa - potrzebowało nawrócenia. Wołanie Apostoła jest zdecydowane i naglące: „Czas jest krótki (...) Przemija bowiem postać tego świata”. Wspólnota koryncka potrzebowała więcej czasu i nie wystarczyła nawet osiemnastomiesięczna gorliwa posługa św. Pawła i jego współpracowników. Apostoł jeszcze później wielokrotnie musiał - za pomocą listów - pouczać i napominać chrześcijan Koryntu.
Opisy powołania w najstarszej Ewangelii też wyraźnie akcentują miejsce powołania. Trzykrotnie powtarza się wymowny szczegół: „Przechodząc obok Jeziora Galilejskiego, ujrzał Szymona i brata Szymonowego, Andrzeja” (1,16). Ta sama uwaga na temat miejsca pojawia się przy powołaniu Jakuba i Jana: „Idąc nieco dalej” (1,19). To samo umiejscowienie akcji znajdujemy wreszcie w rozdziale drugim: „Potem wyszedł znowu nad jezioro” (2,13); „A przechodząc, ujrzał Lewiego, syna Alfeusza, siedzącego w komorze celnej” (2,14).
Co oznacza „jezioro” w Markowym opisie powołania? Jezioro jest miejscem, gdzie żyje i pracuje lud Galilei. Jezus po prostu szuka i znajduje uczniów w ich własnym środowisku. On powołuje „tych, których [sam] chciał” (3,13). Każdemu zanosi swoje zaproszenie tam, gdzie kto jest. Do społeczności zwyczajnej, uczciwej, szanowanej: do rybaków. Albo też zhańbionej i upadłej moralnie, jakim niewątpliwie było środowisko celników. Jezus idzie do pierwszych i do drugich, by ich wezwać do służby.
Nie ma więc miejsc i osób uprzywilejowanych. Bóg hojnie tchnie dar powołania w serca ludzkie. I tylko od nich zależy: czy właściwie rozeznają ten dar, przyjmą go z wdzięcznością i będą mu wierni.
Wspomniany kard. Martini po złożeniu urzędu arcybiskupa Mediolanu wybrał Jerozolimę jako miasto, w którym pragnie modlić się o pokój, studiować ukochaną Biblię i działać charytatywnie. Z tego miasta, które też potrzebuje „nawrócenia i wiary w Ewangelię” śle nam cenne przesłanie: „Wiara i powołanie przenikają się w człowieku. Podobnie jak z jednej strony negatywne doświadczenie powołania może spowodować kryzys wiary, tak z drugiej strony wzrastanie w powołaniu pociąga za sobą osobiste dojrzewanie w wierze”.
Prośmy wytrwale o nowych, ofiarnych robotników w wielkiej winnicy Kościoła.
opr. mg/mg