Z radością sławcie Boga

Homilia na 14 niedzielę zwykłą roku C

Coraz trudniej dziś - ale nie od dziś - o radość. Wrócił ojciec z pracy. Ostatni raz, bo fabryka mebli „po prostu" się rozleciała. Ktoś zrobił interes na rabunkowej prywatyzacji. A tu w domu roześmiane dziecko bawi się w najlepsze... Dziwisz się, że matka ostro je skarciła? Bo ja się nie dziwię. W powojennym dzieciństwie spotkało mnie kiedyś coś podobnego. Patrzę jednak na świat wokół siebie i widzę, że kłopoty wcale nie muszą iść w parze z brakiem radości, a tym mniej ze smutkiem. Przyszedłem kiedyś na kolędę do rodziny, na którą zwaliło się wiele nieszczęść. Minę miałem chyba dostosowaną do okoliczności, co widząc, pan domu zapytał, czy spotkało mnie coś przykrego. Zrobiło mi się głupio. Ci ludzie potrafili zachować zdecydowany dystans wobec swoich kłopotów i zmartwień. „Proszę księdza - usłyszałem - czy radość mamy traktować jako luksus i okrasę życia? Przecież bez radości człowiek jest skończony".

A jednak świat przełomu tysiącleci zdaje się coraz smutniejszy. A już na pewno coraz mniej w nim radości. Tym sobie tłumaczę powodzenie i ogromne zyski przemysłu rozrywkowego. To samo podłoże ma wszechogarniająca świat narkomania. Smutek i pustka każą ludziom gapić się na bezmyślne telenowele, byle tylko zapomnieć o własnym życiu. To też jakiś rodzaj leku na smutek i apatię.

Czym jest radość? Jakie jest jej najgłębsze dlatego ciągle żywe źródło? Czy w ogóle takie źródło istnieje? W pierwszym czytaniu dzisiejszej liturgii stanął przed nami prorok Izajasz. Czasy trudne, tragiczne wtedy były. Klęska kraju, ruina życia. Gdy trzeba było, Izajasz gromił. W czas niewoli - pocieszał. Po powrocie wygnańców - ducha dodawał. Wołał: Radujcie się wraz Z Jerozolimą, weselcie się w niej wszyscy!... Jak kogo pociesza własna matka, tak Ja was pocieszać będę.

Ja? Czyli kto? Bóg, bo to w Boże usta prorok wkłada te słowa. Bo to Bóg jest niewysychającym źródłem radości. Przecież radość i miłość idą w parze. A „Bóg jest miłością" (l J 4,8). Radość i miłość to owoce i dary Ducha Świętego (Ga 5,22). Radość to wreszcie owoc i znak wewnętrznego pokoju: „Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam - mówił Jezus. - Nie tak, jak daje świat, Ja wam daję" (J 14,27). Radość to w końcu wielka potrzeba człowieka. Takim właśnie, radosnym i spragnionym radości, stworzył człowieka Bóg. I dlatego prawdziwej radości kupić się nie da. Można handlować jej namiastkami. Ale one nasycić nie są w stanie.

I wysłał Pan innych, siedemdziesięciu dwóch uczniów. I poszli, by głosić królestwo Boże. Najpierw jednak mówcie: „Pokój temu domowi!" - nakazał Jezus. Poszli w imię pokoju, wrócili z radością - powiada Ewangelista. Cieszyli się, że zło umykało przed nimi. Czy może być większa radość? Dla każdego człowieka. A tym większa dla chrześcijanina. Przewaga nad złem? Czy jednak o przewagę nad kimkolwiek chodzi? Nie, słowo „przewaga" nie z Ewangelii jest wzięte. Radość chrześcijanina sięga nieba, sięga przez wszystkie ziemskie drogi do domu Ojca. Z tego się cieszcie -mówi Jezus - że wasze imiona zapisane są w niebie.

Skoro tak, skoro nasze imiona zapisane są w niebie, czy przystoi chrześcijaninowi smutek? Czy musi iść kupować radość na byle targowisku zwariowanego świata? Czy to nie chrześcijanin powinien iść i nieść radość światu? Bo radość nie jest luksusem i okrasą życia. Radość i pokój zostały zapisane w dniu stworzenia w samej istocie ludzkiego serca. Nawet krzyż, rany i cierpienie nie są w stanie z chrześcijańskiego serca pokoju i radości wyrwać -bo krzyż i cierpienie to znamię przynależności do Jezusa. Takiej radości uczy Apostoł Paweł. Nie tylko on. Znam niejednego człowieka, który, mimo krzyża i cierpienia, radości nie zagubił. Bo wie, że jego imię zapisane jest w niebie. Czy nie ma więc racji psalmista, śpiewając: Z radością sławcie Boga wszystkie ziemie?

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama