Święci, czy walnięci?

Napotykamy apostołów, którzy odchodzili sprzed Sanhedrynu i cieszyli się, że stali się godnymi cierpieć dla imienia Jezusa. Dziwne. Jak można odczuwać radość wskutek doznanego cierpienia?

Siostry i Bracia, pochylając się nad dzisiejszą liturgią słowa, napotykamy apostołów, którzy odchodzili sprzed Sanhedrynu i cieszyli się, że stali się godnymi cierpieć dla imienia Jezusa. Dziwne. Jak można odczuwać radość wskutek doznanego cierpienia?

Wyobraźmy sobie taką sytuację: Jest ciepłe lato. Przyjemny wieczór. Wszystko sprzyja ku temu, by wybrać się na spacer. Idziecie. Zatrzymujecie się na rynku, by usiąść na chwilę, dzieciom kupić lody, a sememu napić się dobrze schłodzonego piwa. I kiedy jest tak błogo i przyjemnie mija czas, przez rynek, tuż obok was, przechodzi grupka uchachanych ludzi. Idą zadowoleni, śmieją się, wspominają chwilę, która wzmogła w nich radość, zatrzymują się na moment, by nieomal położyć się z radości, by nie pęc ze śmiechu… A oni idą poobijani. Potargani. Mają podbite oczy i liczne siniaki na swoim ciele. I są radośni. Co wtedy myślisz? - Pijani? Naćpani? Nieźle musieli pobalować... A może uciekli ze szpitala znajdującego się kilka ulic dalej?

Siostry i Bracia! W podobny sposób świat patrzy dzisiaj na ludzi, którzy próbują żyć przykazaniami, którzy starają się realizować swoje życie po Bożemu, którzy dla tych nadprzyrodzonych wartości niejednokrotnie oddają swoje życie.

- Z choinki się urwali? Powrót do średniowiecza. Kto to widział, by narzeczeni dzisiaj nie mieszkali razem przed ślubem. A czystość przedmałżeńska? Przecież to przeżytek. Kto to widział kupować kota w worku. Coniedzielna Msza święta? Przecież mamy wiele innych ciekawszych zajęć… Spowiedź? – a co to księdza obchodzi jakie życie prowadzę? Lepiej by sobie poszedł do kina i zobaczył jakiś film sensacyjny, a nie tam – mną się będzie interesował... I jeszcze ci męczennicy za wiarę, tacy radośni, cieszą się… – z czego? Kto to widział – dać się uwiązać takimi nie życiowymi zasadami i jeszcze za to umierać? Oni nie są święci – są walnięci!

A święty – drogie Siostry i Bracia – święty, to znaczy oddzielony, to znaczy inny. To człowiek nieżyciowy, który postępuje zgodnie z przykazaniami Boga i trzyma się z daleka od wszystkich ziemskich, grzesznych praktyk i przyjemności. Święty to ten, który idzie za Chrystusem, słucha Jego słów i stara się wprowadzić je w rzeczywistość swojego życia.

Być może taki człowiek, według logiki współczesnego świata, jest stratny, okaleczony, bo nie może poszczycić się seksualnymi podbojami. Być może uważany jest za dziwaka, bo modli się codziennie, co niedzielę lata do kościoła, bo w dalszym ciągu jest wierny drugiej połówce, która jakiś czas temu go porzuciła… w dodatku jeszcze jest zdolny za te swoje przekonania oddać życie… Być może nawet, taki człowiek, który postępuje zgodnie z przykazaniami Boga i trzyma się z daleka od wszystkich ziemskich, grzesznych praktyk i przyjemności sam uważa się za takiego – skrzywdzonego. Bo przecież życie bez Bożych przykazań byłoby prostsze, ciekawsze…

Święty to nie jest człowiek nudny, taki który nie ma prawa do przyjemności; święty to jest człowiek, który rozeznaje, co – jaką przyniesie mu korzyść. Święty to jest człowiek, który pamięta o tym, że rozkosz krótka, a kara wieczna. Małe cierpienie – chwała nieskończona... Święty to człowiek, który zgadza się na pewne ograniczenia wynikające z jego miłości do Boga, z zachowywania przykazań, które stoją na straży jego wolności i wolności drugiego człowieka. Święty to także człowiek, który wychodzi z założenia, że dla wartości nadprzyrodzonych warto się trochę na ziemi pomęczyć, nawet oddać życie, by później w niebie być napełnionym błogosławieństwem Ojca najwyższego i doświadczać wiecznego szczęścia i radości.

Pytanie tylko, czy kocham Boga, który dla mojego dobra stawia mi te wszystkie wymagania? Który dla mojego zbawienia poszedł na krzyż? Czy kocham Boga, któremu apostołowie są posłuszni, o którym dają świadectwo i dla którego cierpią prześladowanie i są gotowi umrzeć?

Ja mogę powiedzieć, tylko za siebie: Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham! Amen.

Homilia wygłoszona 5 maja 2019 r. III Niedziela Wielkanocna
Do czytań: Dz 5, 27b-32. 40b-41 | Ps 30 (29), 2 i 4. 5-6. 11-12a i 13b | Ap 5, 11-14 | J 21, 1-19

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama