Strach przed jedzeniem

O chorobie szalonych krów i związanej z nią chorobie Creutzfeldta-Jakoba

Co prawda w Polsce nie stwierdzono choroby szalonych krów, ale z niektórych sklepów usunięto już puszki mięsne z większości krajów Unii Europejskiej, podejrzane gumy rozpuszczalne, „żelki”, a także wyroby cukiernicze z żelatyną.

Do codziennych lęków i zmartwień Polaków dołączył nowy: choroba Creutzfeldta-Jakoba, pierwsze w historii zakażenie, które przenosi się bez zarazków, ale przez zdegenerowane cząsteczki białka zwierzęcego zwane prionami, głównie z mięsa wołowego. Priony są odporniejsze na temperaturę niż białka. Giną dopiero w 360 st. C.

— Nie można zaryzykować stwierdzenia, że polskie bydło jest całkowicie bezpieczne i wolne od choroby wściekłych krów — alarmuje główny inspektor sanitarny Paweł Policzkiewicz. — Dlatego będę się domagał, żeby każda sztuka bydła w Polsce po uboju była badana pod tym kątem.

Wiceminister rolnictwa, Robert Gmyrek uspokaja jednak: — Polska nie jest dotknięta epidemią BSE, bo w Polsce nie karmi się jednych krów innymi. Choroba szalonych krów to skutek pośpiechu produkcyjnego, który panował w UE.

Pierwszy przypadek infekcji krowy przez priony stwierdzono w Anglii w lutym 1985 r. W 1996 r. stwierdzono podobieństwo między chorobą szalonych krów a przebiegiem choroby atakującej mózg. W feralnym roku zmarło na CJ 10 osób, w 2000 — już 29. Jesienią ubiegłego roku brytyjscy lekarze oświadczyli, że w najbliższych latach ofiar choroby może być nawet 140 tysięcy.

Chorobie CJ początkowo towarzyszą zaburzenia równowagi, niedowłady kończyn, postępujące otępienie, zaburzenia, a następnie zanik pamięci. Okres inkubacji trwa około dziesięciu lat, ale od pierwszych objawów do śmierci mija nie więcej niż 24 miesiące. Na razie na Creutzfeldta-Jakoba nie ma żadnego leku.

W Polsce nie stwierdzono jak dotąd przypadku występowania choroby BSE u zwierząt, jak również jej odpowiednika u ludzi. Mimo to od 6 lutego br. obowiązuje całkowity zakaz importu do Polski mączek zwierzęcych: mięsno-kostnych, mięsnych, kostnych i z krwi. Decyzję o wstrzymaniu importu podjął główny weterynarz kraju Andrzej Komorowski. Poprzedni zakaz, wprowadzony w listopadzie, dotyczył tylko krajów Unii Europejskiej, gdzie wystąpiły przypadki tej choroby.

Nośnikiem prionów jest też kolagen, powszechnie używany jako żelatyna przy produkcji tabletek, w ciastkach z galaretką, jogurtach czy gumach do żucia. Problem w tym, że często nie wiadomo, czy produkt zawiera żelatynę wołową czy bezpieczną wieprzową albo rybną. Inspektorzy sanitarni wycofują więc z polskich sklepów żywność, która mogłaby zawierać składniki pochodzące od krów chorych na BSE. Produkty sprowadzane z krajów zagrożonych chorobą szalonych krów są pod ścisłą kontrolą — zapewnia sanepid.

Również Krajowe Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa wprowadziło zakaz oddawania krwi przez osoby, które w latach 1980—1996 przebywały przez dłuższy czas w Wielkiej Brytanii, Francji lub Irlandii. Od 1 lutego wszyscy krwiodawcy muszą odpowiedzieć na pytanie, czy przebywali dłużej niż 6 miesięcy w krajach ryzyka.

Paradoksalnie przed BSE chroniła nas bieda. Kostno-mięsne mączki były po prostu za drogie. Nagle naszym atutem stało się również zacofanie rolnictwa. Rozdrobnienie gospodarstw, w których hoduje się najwyżej kilka sztuk bydła, powodowało, że rolnikom bardziej opłaca się karmić krowy naturalnymi paszami i roślinami pastewnymi. Do tego zresztą nawołuje teraz unijny komisarz ds. rolnictwa Franz Fischler, który apeluje, by w Unii zasiewać większe areały np. koniczyny.

Polscy konsumenci nie wpadli w panikę. Według CBOS blisko 60 proc. wierzy, że choroba Creutzfeldta-Jakoba jeszcze nie dotyczy nas bezpośrednio, a polskie krowy są zdrowe i nie grozi im gąbczaste zwyrodnienie mózgu. Co piąty Polak przypuszcza jednak, że skuteczność służb celnych i weterynaryjnych w tej sprawie nie jest lub nie była wystarczająca i również bydło hodowane w Polsce może być zarażone prionami.

W Polsce nie jada się zbyt wiele wołowiny. Polacy wolą wieprzowinę i drób. Na 6 kg mięsa konsumowanego przez każdego z nas miesięcznie, mięso bydła to zaledwie 300—400 gramów. Na wszelki wypadek w wielu supermarketach na widocznych miejscach zawisły informacje o tym, że sprzedawane mięso pochodzi z Polski i zostało weterynaryjnie przebadane.

Ryzyko zachorowania na chorobę Creutzfeldta-Jakoba jest wiele tysięcy razy mniejsze niż zachorowania na raka wskutek palenia tytoniu. Złoty interes zwietrzyły więc firmy ubezpieczeniowe, które już oferują polisy od choroby. Za roczną składkę 20 zł zobowiązują się wypłacić w przypadku zachorowania — 200 tys. zł. Jeśli chcemy czuć się całkowicie bezpieczni, należałoby jednak zrezygnować z wołowiny i produktów z żelatyną.

tg

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama