Czym jest naprawdę ankieta TNS OBOP "Młodzież o sobie. Opinie, postawy i zachowania młodzieży wobec ważnych spraw życiowych"
Cynizm, manipulacje i politycznie „poprawne” ideologie w coraz większym stopniu przenikają ze świata polityki i biznesu do polskich szkół. Przykładem jest aplikowana w szkołach ponadgimnazjalnych ankieta TNS OBOP pod neutralnie brzmiącym tytułem: „Młodzież o sobie. Opinie, postawy i zachowania młodzieży wobec ważnych spraw życiowych”. Oficjalnie deklarowany cel tej ankiety to zbieranie informacji, które mają służyć planowaniu „najbardziej odpowiednich programów pedagogicznych”. Cel faktyczny jest inny, gdyż każdy kompetentny pedagog wie, że podstawą konstruowania programów pedagogicznych jest realistyczne i całościowe rozumienie wychowanka, jego możliwości i ograniczeń, kryteriów dojrzałości oraz wartości, które chronią rozwój człowieka. Tworzenie programów wychowawczych nie zależy natomiast od mniej lub bardziej szczerych deklaracji wychowanków na temat ich subiektywnych przekonań czy postaw w jakiejś dziedzinie życia. O cynizmie autorów ankiety świadczy fakt, że zupełnie pomijają oni podstawowe dla wychowania kwestie, np. sens życia, hierarchia wartości, ideały i normy moralne.
Omawiana ankieta to głównie instruktażowy opis tych zachowań seksualnych, które są związane z przemocą i patologią lub zakazane prawem. „Z pomocą” tej ankiety uczniowie szczegółowo zapoznają się z metodami przymuszania do zachowań seksualnych o charakterze patologicznym i przestępczym. Znajdują tam gotowe opisy i szczegółowe podpowiedzi w tym względzie. Ankieta o takiej treści jest nie tylko instruktażem zachowań patologicznych i przestępczych. Jest też szantażem emocjonalny i moralnym, wywieranym na uczniów za pomocą przewrotnie sformułowanych pytań oraz natarczywych sugestii, że współżycie seksualne w ich wieku to coś aż tak oczywistego i częstego, że trudno nawet pamiętać ”swój pierwszy stosunek” (pyt. 66A i 69). Drastyczną przemocą wobec sumienia i wrażliwości moralnej uczniów jest pytanie, czy są skłonni zaakceptować takie zachowania seksualne, które są przestępstwem (pyt. 20, 25, 26, 34), albo czy sami są skłonni zdecydować się na zachowania przestępcze albo czyny lubieżne (pyt. 27).
Jeśli tego typu ankieta byłaby merytorycznie poprawna, to ankieta służąca opracowaniu programu wychowania obywatelskiego powinna dotyczyć głównie korupcji wśród polityków, policji, sędziów czy prokuratorów i pytać badane osoby o wysokość łapówek, które są skłonne wręczać czy o techniki korumpowania, którymi się posługują. Podobnie ankieta służąca konstruowaniu programów profilaktyki uzależnień powinna zawierać pytania, które koncentrują się na opisie miejsc docierania do narkotyków, sposobów ich nielegalnego produkowania oraz doznań związanych z ich zażywaniem. W obu przypadkach twórcy tego typu ankiet byliby zdyskwalifikowani jako nieprofesjonalni i ewidentnie szkodliwi. Jednak w odniesieniu do wychowania seksualnego albo panuje nieformalny zakaz krytycznego myślenia, albo nakaz demoralizowania dzieci i młodzieży.
Nazwa omawianej ankiety w cyniczny sposób wprowadza w błąd zarówno rodziców, jak i samych uczniów. Tytuł głosi bowiem, że dotyczy ona „ważnych spraw życiowych”, gdy tymczasem zupełnie ignoruje sprawy rzeczywiście ważne. Nie ma w tej ankiecie pytań o miłość, szlachetność, prawdę, wolność, odpowiedzialność, ideały, aspiracje czy wartości. Dla autorów ankiety znacznie „ważniejsze życiowo” są natomiast subiektywne przekonania młodych na temat tych zachowań, których skutki (także karne!) nie zależą od czyichś subiektywnych przekonań (np. „w jakim stopniu zgadzasz się, że seks z dzieckiem jest relatywnie mało szkodliwy?” — pyt. 20N). Tego typu pytania to nieudolnie skrywana zachęta do nihilizmu i relatywizmu moralnego. Autorzy zdają sobie z tego sprawę i dlatego prosząc o zgodę na badania, nie przekazują rodzicom kopii ankiety. W lakonicznym liście ukrywają fakt, że zdecydowana większość pytań jest tak sformułowana, by stanowić instruktaż zachowań zaburzonych i przestępczych oraz by wyniki „badań” były zgodne z „poprawnie” politycznymi oczekiwaniami „badaczy”. Dopiero na skutek interwencji oszukanych rodziców autorzy musieli przyznać (już po aplikacji ankiety), że zwracając się z prośbą o autoryzację, ukryli przed rodzicami to, o co będą pytane ich dzieci.
O przewrotności twórców ankiety świadczy też fakt, że formułują pytania w taki sposób, by ukryć przed uczniami to, iż większość prezentowanych w ankiecie zachowań seksualnych stanowi przestępstwo. Gdyby bowiem w pytaniach uwzględnili wiedzę na temat regulacji prawnych w tym względzie, to tym samym musieliby uznać inny oczywisty fakt, że normy i zakazy w sferze seksualnej są konieczne i że nie mają one związku z jakąś ideologią czy religią, ale są wyrazem realizmu i troski o ochronę dzieci i młodzieży przed własną słabością i naiwnością oraz przed słabością lub cynizmem innych ludzi. Uświadomienia uczniom wiedzy na temat tego typu oczywistości autorzy ankiety boją się chyba najbardziej.
Omawiana ankieta byłaby w pewnym stopniu uzasadniona w odniesieniu do przestępców seksualnych czy ludzi dotkniętych patologiami i uzależnieniami w tej sferze, pod warunkiem, że po aplikacji ankiety otrzymaliby oni odpowiednią pomoc terapeutyczną i duchową. Z pewnością jednak ankiety, która w większości pytań dotyczy zaburzeń i patologii odnoszących się jedynie do kilku procent populacji, nie wolno aplikować do wszystkich uczniów, gdyż jest to wobec ogromnej większości z nich wyraz przemocy seksualnej, powodujący napięcia psychiczne i osłabiający wrażliwość sumienia. Równie oczywiste jest to, że ankiety o tego typu zawartości nie wolno aplikować na terenie szkół, a zatem w tych placówkach, których celem jest dydaktyka, wychowanie i profilaktyka, a nie resocjalizacja czy terapia.
Od strony formalnej, aplikowanie tego typu ankiety w szkołach jest nielegalne. W materiałach dotyczących ankiety brak jest bowiem dokumentacji na temat jej autorów oraz na temat ich (ewentualnego) przygotowania pedagogicznego. Brak jest też recenzji w odniesieniu do treści i formy ankiety ze strony ekspertów kwalifikujących materiały szkolne. Ponadto autorzy ankiety nie otrzymali autoryzacji ze strony Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu na przeprowadzenie takich badań na terenie szkół. To sprawia, że dyrektorzy, którzy zgodzili się na aplikowanie omawianej ankiety w podległych im placówkach, działali w sposób sprzeczny z prawem. Ponadto jest absolutnie niezgodne z prawem reklamowanie w szkole za pomocą ankiety jakichkolwiek produktów, a tym bardziej wczesnoporonnych środków hormonalnych, które mają wyjątkowo destrukcyjne działanie dla zdrowia i psychiki kobiety (por. pyt. 73).
Symptomatyczny jest też fakt, że we wprowadzeniu do równoległej ankiety dla nauczycieli (zawierającym masę błędów interpunkcyjnych!), umieszczona jest sugestia, że wszystkie zachowania należy traktować jako jednakowo dobre (mimo, że kodeks karny mówi co innego!). Jest to sytuacja wręcz groteskowa, gdyż „naukowcy” kierują tego typu sugestię do pedagogów, a zatem do tych, którzy na co dzień przekonują się, jak wielu ich wychowanków drastycznie krzywdzi samych siebie i innych ludzi. Autorzy odkrywczo zauważają, że „Jedni ludzie zachowują się tak, inni inaczej”. Zapominają jednak dodać, że jedni ludzie popełniają samobójstwa, inni są w szpitalach psychiatrycznych i w więzieniach, a jeszcze inni zakładają szczęśliwe rodziny.
Merytorycznie poprawna ankieta ogranicza się do stawiania pytań i niczego nie sugeruje. Tymczasem omawiana ankieta wprowadza w błąd w sprawach, które mogą doprowadzić wychowanków do śmierci. Sugeruje na przykład, że stosowanie prezerwatywy w takim samym stopniu chroni przed AIDS, co wzajemna wierność małżonków (pyt. 72A i 72B). Ciekawe co autorzy takich kłamstw powiedzą osobom, które się do mnie zgłaszają z prośbą o psychiczne i duchowe wsparcie, gdyż są chorzy na AIDS, mimo że przy każdym współżyciu seksualnym stosowali prezerwatywę.
Wniosek z powyższych faktów jest oczywisty. Omawiana ankieta nie jest narzędziem badawczym, lecz formą molestowania seksualnego uczniów oraz świadomie zamierzoną indoktrynacją, czyli promocją przekonań i postaw narzucanych przez finansowych i politycznych sponsorów tejże ankiety. Autorom ankiety chodzi o narzucenie dzieciom i młodzieży zmiany sposobów myślenia i wartościowania, o promocję patologii („Niektórzy odczuwają pociąg seksualny do osób płci przeciwnej, a inni czują pociąg do osób tej samej płci, a czasem jedno i drugie” — pyt. 35), o zachęcanie uczniów do seksu oralnego i analnego (według twórców ankiety seks analny jest możliwy także między dziewczętami — pyt.17L), a także o promocję antykoncepcji i aborcji. W dalszej perspektywie autorom „badań' chodzi o podważenie obecnych podstaw programowych z zakresu przedmiotu „Wychowanie do życia w rodzinie” w taki sposób, by i w Polsce było tak dużo chorych na AIDS, niechcianych ciąż czy aborcji, jak w państwach, które już wprowadziły „poprawnie” polityczną „edukację” seksualną i zbierają teraz jej dramatyczne skutki.
W tej sytuacji jedyną skuteczną formą reakcji jest wytaczanie przez rodziców „badanych” uczniów procesów z powództwa cywilnego o podstępne molestowanie seksualne ich dzieci w szkole. Wystarczy, że znajdzie się choć kilkoro rodziców w Polsce, którzy podejmą takie kroki wobec twórców ankiety oraz dyrekcji szkół, które tę ankietę zaakceptowały, by skuteczniej niż dotąd chronić uczniów przed kolejnymi próbami manipulacji i krzywdzenia wychowanków. A swoją drogą autorzy „ankiety” muszą czuć wsparcie potężnych sponsorów (politycznych, finansowych, ideologicznych), którzy obiecali im bezkarność w obliczu powyżej opisanych działań na terenie polskich szkół.
opr. mg/mg