Dlaczego Jezus może być nazwany doskonałym wychowawcą?
Analiza postawy Jezusa, ukazanej w Ewangelii, dowodzi, że jest On doskonałym wychowawcą, który rozumie człowieka i który ma klucz do ludzkich serc. Jezus przypomina ludziom wszystkich czasów, że ich powołaniem jest życie w miłości, prawdzie i wolności. Jednocześnie otwiera nam oczy na fakt, że każdy z nas zraniony jest konsekwencjami grzechu pierworodnego i konsekwencjami zła czynionego przez ludzi w kolejnych pokoleniach. Jezus wyciąga oczywisty wniosek z powyższej sytuacji: „Wchodźcie przez ciasną bramę. Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia” (Mt 7, 13-14). Jezus wie, że człowiek potrzebuje drogi, prawdy i życia (por. J 14, 6). Potrzebuje Boga i Zbawiciela. Właśnie dlatego żarliwie zachęca: „Wytrwajcie we Mnie, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić” (J 15, 5). Jezus przypomina nam, że każdy wychowanek potrzebuje więzi z mądrze kochającymi rodzicami, nauczycielami, duszpasterzami, przyjaciółmi i z samym sobą. Potrzebuje prawdy, dyscypliny i prawego sumienia.
Gdy analizujemy słowa i czyny Jezusa zapisane w Ewangelii, to odkrywamy, że Jego komunikacja wychowawcza jest perfekcyjna. Jezus komunikuje w taki sposób, którego nie sposób nie zrozumieć. Ci, którzy wchodzą w bezpośredni z Nim kontakt, mają jedynie dwie możliwości: zrozumieć i przyjąć prawdę, którą On ukazuje lub zrozumieć tę prawdę i ją odrzucić. Nie mają jednak trzeciej możliwości: nie zrozumieć prawdy, albo łudzić się, że to oni mają rację, a nie Jezus. Tak skuteczna komunikacja wychowawcza, jakiej uczy nas Jezus, jest tym bardziej niezwykła i zdumiewająca, że przecież nie spotykał się On oddzielnie z wyselekcjonowanymi grupami, na przykład według kryterium wieku czy wykształcenia. Mówił jednocześnie do ludzi młodych i starszych, do niewykształconych i uczonych, do szlachetnych i cynicznych. Jego sposób komunikowania był tak obrazowy i prosty, że rozumieli Go nawet analfabeci, a jednocześnie tak logiczny i precyzyjny, że niczego nie mogli Mu zarzucić uczeni w Piśmie i faryzeusze. Pierwszą zatem regułą kompetentnej komunikacji wychowawczej jest taka precyzja sformułowań oraz tak trafnie dobrany język i argumenty, że wychowanek nie jest w stanie uciec przed prawdą, którą przekazuje mu wychowawca.
Prostota i precyzja komunikacji wychowawczej, jaką posługiwał się Jezus, była połączona ze zdumiewającą zwięzłością Jego wypowiedzi. Na kilkudziesięciu zaledwie stronach Ewangelii opisał On całą tajemnicę człowieka oraz podstawowe kryteria dojrzałości. Jezus przekazywał słuchaczom instrukcję obsługi życia. Jego wypowiedzi zdumiewają syntetycznością. Nie są nigdy ogólnikowe czy dwuznaczne.
Podejmując rozmowę ze swoimi słuchaczami, Jezus miał jasno określony cel wychowawczy. Wszystko, co komunikował werbalnie (słowa) i niewerbalnie (czyny), pomagało rozmówcom coraz pełniej zrozumieć siebie i otaczający ich świat, a także coraz dojrzalej pokochać samych siebie, drugiego człowieka i Boga. Jezusowi chodziło o to, by jego słuchacze stawali się jednocześnie mądrzy i dobrzy, czyli święci: „Bądźcie więc roztropni jak węże, a nieskazitelni jak gołębice” (Mt 10,16). Jezus uczy nas wychowawczej mentalności zwycięzcy, to znaczy wskazuje wyłącznie optymalną drogę życia. Tymczasem wielu współczesnych wychowawców skupia się na mówieniu do wychowanków o tak zwanym „mniejszym złu”, albo uczy jedynie przeciętności i średniactwa, wskazując im drogę łatwiejszą, zamiast drogi optymalnej. A zatem drogę, którą wychowanek potrafi pójść bez pomocy wychowawcy.
Jezus opierał swoją komunikację wychowawczą na znajomości swoich rozmówców. Wczuwał się w ich przeżycia, rozumiał ich potrzeby i oczekiwania, a także ich egzystencjalną sytuację. Właśnie dlatego zaspakajał najpierw najbardziej palące potrzeby swoich słuchaczy: przywracał im zdrowie, uwalniał z zaburzeń psychicznych i opętania złem, troszczył się o to, by zaspokoić ich głód fizyczny i aby dzięki temu byli oni w stanie skupić się na prawdach, które chciał im przekazać. W swoim oddziaływaniu wychowawczym Jezus stosował zatem zasadę, że najpierw trzeba komunikować miłość, a dopiero później prawdę (por. Mt 9, 35-38; Mt 14, 14-20). Ta sama zasada odnosi się do wychowawców we wszystkich czasach. Ich pierwszym zadaniem jest rozumienie wychowanka i uwzględnianie jego najbardziej palących przeżyć i potrzeb. Zanim zatem podejmiemy rozmowę wychowawczą z danym dzieckiem czy nastolatkiem, trzeba najpierw uciszyć jego ewentualne emocjonalne lęki i niepokoje czy zatroszczyć się o jego podstawowe potrzeby (na przykład pokarm czy odpoczynek).
Jezus rozumiał nie tylko zewnętrzną sytuację i potrzeby swoich słuchaczy, ale również ich wewnętrzne nastawienie. U jednych widział naiwność, u innych cynizm, a u większości tchórzostwo wobec prawdy. Mieli oni oczy, a nie widzieli. Dostrzegali drzazgę w oku brata, a belki we własnym oku nie potrafili lub nie chcieli zauważyć (por. Łk 6, 41-42). Jezus ma świadomość, że kryzys życia i postępowania danego człowieka prowadzi do kryzysu myślenia: „Słuchać będziecie, a nie zrozumiecie, patrzeć będziecie, a nie zobaczycie” (Mt 13, 14-15).
Jezus dostosowywał zarówno treść, jak i formę wypowiedzi do postawy swoich słuchaczy. Do jednych kierował słowa zachęty, ukazywał ideały, chwalił ich i stawiał za wzór. Innych z kolei stanowczo upominał, demaskował zło, którego się dopuszczali, obnażał ich cynizm i tchórzostwo wobec prawdy, wzywał do nawrócenia. Czasami był zmuszony, by w bardzo odmienny sposób odnosić się nawet do tych samych osób, w zależności od ich aktualnej postawy. Przykładem jest tu choćby postawa wobec Piotra. Czasami Jezus bardzo twardo upominał Piotra: „Zejdź mi z oczu szatanie! Jesteś mi zawadą, bo nie myślisz na sposób Boży, lecz na ludzki” (Mt 16, 23). Innym znowu razem wyróżnia Piotra i powierza mu niezwykłe zadania: „Ja prosiłem za tobą, żeby nie ustała twoja wiara. Ty ze swej strony utwierdzaj twoich braci” (Łk 22, 32).
Komunikacja wychowawcza, jaką posługuje się Jezus, jest dostosowana do postawy słuchacza nie tylko w aspekcie treści, lecz także formy. Zwykle Jezus posługuje się łagodną formą komunikacji. Okazuje delikatność, czułość, wzruszenie, radość. Czasami jednak posługuje się On wyjątkowo twardą i stanowczą formą, ironizuje, a nawet rozwala stoły kupczących w świątyni. Im jednak twardszą posługuje się formą komunikacji, z tym bardziej czytelną miłością i szacunkiem odnosi się do upominanych osób.
Komunikacja wychowawcza, którą posługiwał się Jezus, polega zatem najpierw na tym, że otwierał On oczy swoim słuchaczom, że uczył ich czytać ludzkie życie tak konkretnie, jak z kierunku wiatru odczytuje się nadchodzącą pogodę. Uczył ich obserwować siebie i innych ludzi oraz wyciągać wnioski z tych obserwacji. Gdy ktoś z rozmówców stawiał Mu jakieś pytanie dlatego, że szczerze szukał prawdy, wtedy Jezus patrzył na niego z radością i udzielał szczegółowych wyjaśnień (por. Mt 19, 16-22). Gdy jednak ktoś podejmował rozmowę po to, by uciekać od prawdy, wtedy Jezus znajdował twarde słowa: „Nie dawajcie psom tego, co święte, i nie rzucajcie swych pereł przed świnie” (Mt 7, 6) Czasem przerywał kontakt z tego typu rozmówcą i ostentacyjnie odchodził (Łk 4, 30). Tę samą zasadę wskazywał swoim uczniom: „Gdyby was gdzie nie chciano przyjąć i nie chciano słuchać słów waszych, wychodząc z takiego domu, albo miasta, strząśnijcie proch z nóg waszych” (Mt 10, 14).
Naśladowanie postawy Jezusa to najlepszy sposób, by wychowawcy nie popadali w naiwność w obliczu wychowanka. Współcześni wychowankowie — jeszcze częściej niż rozmówcy Jezusa — uciekają bowiem od ciszy i refleksji, od prawdy i logicznego myślenia na temat samych siebie i własnego postępowania. Niektórzy z nich powtarzają dramat grzechu pierworodnego, czyli wierzą, że własną mocą odróżnią dobro od zła oraz że bez pomocy Boga — a nawet wbrew Bogu — poradzą sobie z własnym życiem. W obliczu tego typu wychowanków konieczna jest komunikacja pełna szacunku do rozmówcy, ale twarda i jednoznaczna co do treści. W komunikacji wychowawczej nie wolno zatem mylić cierpliwości i miłości z naiwnością czy bezradnością.
W obliczu wychowanków, którzy okazują się cyniczni, przewrotni czy zdemoralizowani, komunikacja wychowawcza musi z konieczności przybierać coraz twardszą formę. Czasami wychowawcy nie pozostaje już nic innego, jak tylko wyjaśnienie wychowankowi, że nie ma on obowiązku być mądrym i szczęśliwym. Kompetentny wychowawca zdaje sobie sprawę z tego, że uznanie podstawowych prawd o człowieku i o zasadach moralnych wymaga nie tylko i nie tyle inteligencji (podstawowe prawdy o człowieku są oczywiste!), ile raczej odwagi i prawości. Rozumie też, że wychowanek nie jest skłonny przyjąć do wiadomości najbardziej nawet oczywistych prawd, jeśli nie chce lub nie potrafi respektować tych prawd we własnym życiu. Poprzez komunikację wychowawczą pedagog powinien zatem nie tylko informować, ale też motywować wychowanka do wcielenia w życie prawdy, którą odkrył i zrozumiał.
Kolejną cechą Jezusowej komunikacji wychowawczej było respektowanie wolności słuchacza. Jezus nie moralizował, nie przymuszał, lecz serdecznie, cierpliwie i wytrwale zachęcał: „A jeśli chcesz osiągnąć życie, zachowuj przykazania” (Mt 19, 17); „Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie” (Mt 19, 21). Respektując wolność słuchacza, Jezus przypominał jednocześnie, że wolność wiąże się z odpowiedzialnością, czyli z ponoszeniem konsekwencji za podjęte decyzje (por. Mt 25, 41-46).
Kolejną, istotną cechą komunikacji wychowawczej, jaką stosował Jezus, było odwoływanie się do pozytywnej motywacji. Ukazując normy moralne i przykazania, Jezus nie ogranicza się do podania tych reguł, ale wyjaśnia ich sens (por. Łk 6, 35-36). Dzięki temu Jego słuchacze świetnie zdają sobie sprawę z tego, że zachowanie Bożych przykazań to nie rezygnacja z wolności czy niepotrzebny ciężar, ale to droga do rozwoju i radości. Jezus jest wychowawcą, który nie chce znaleźć niewolników bezmyślnie wypełniających Jego rozkazy, lecz który pragnie wychować przyjaciół. A przyjaciel to ktoś, kto rozumie Jego intencje i kto z Nim świadomie, dobrowolnie oraz odpowiedzialnie współpracuje (por. J 15, 15). Kompetentny wychowawca to zatem ktoś, kto potrafi przekonać wychowanka, że podjęcie pracy nad sobą i respektowanie zasad moralnych to nie przejaw naiwności czy „nienowoczesności” lecz osobisty zysk droga do błogosławieństwa i szczęścia (por. Łk 6, 20-23).
Istotną cechą komunikacji wychowawczej, którą stosował Jezus, było posługiwanie się opowiadaniami, przypowieściami i alegoriami, które po dwóch tysiącach lat nie straciły swej aktualności i siły wychowawczego oddziaływania. Jezusowe narracje dydaktyczne sprzed dwóch tysięcy lat są tak trafnie dobrane i opowiedziane, że nadal poruszają, zastanawiają, zmuszają do refleksji nad własnym życiem, niepokoją i mobilizują. Przykłady klasyczne to przypowieść o mądrze kochającym ojcu i marnotrawnym synu (por. Łk 15, 11-32), o bogaczu i biedaku (por. Łk 16, 19-31), o Zacheuszu (por. Łk 1, 1-10), o nielitościwym dłużniku (por. Mt 18, 21-35), o pannach roztropnych i głupich (por. Mt 25, 1-13), o faryzeuszu i celniku (por. Łk 18, -14), o czujnym gospodarzu (por. Mt 24, 42-44), o miłosiernym Samarytaninie (por. Łk 10, 30-37), o owcy zaginionej (por. Łk 15, 1-7), o perle drogocennej (por. Mt 13, 44-46), o dobrym pasterzu (por. J 10, 1-18), o robotnikach w winnicy (por. Mt 20, 1-16), o sędzim i wdowie (por. Łk 18, 1-80), o siewcy ziarna (por. Mt 13, 1-9), o skarbie w roli (por. Mt 13, 44), o talentach (por. Mt 25, 14-30), o zaproszeniu na ucztę (por. Łk 14, 15-24), o sądzie ostatecznym (por. Mt 25, 31-46). Za pomocą tego typu przypowieści i alegorii w sposób niezwykle czytelny i poruszający serca komunikował Jezus najważniejsze prawdy o człowieku, o sensie ludzkiego życia oraz o kryteriach ludzkiej dojrzałości.
Kompetentny wychowawca to ktoś, kto ma świadomość, że współczesny wychowanek jest w pewnym sensie jeszcze trudniejszym rozmówcą niż ludzie, do których zwracał się Jezus. Współcześni wychowankowie dysponują bowiem coraz większą wiedzą o świecie, który ich otacza, ale coraz mniej rozumieją samych siebie. Są ponadto przewrażliwieni na moralizowanie, nakazywanie i zakazywanie. Nie lubią być pouczanymi czy strofowanymi. Buntują się wtedy, gdy wychowawca wie coś więcej niż oni lub gdy wydaje im się, że próbuje im coś „narzucać”. Ponadto są w coraz większym stopniu dziećmi cywilizacji „obrazkowej” i dlatego trudno im zrozumieć ogólne zasady czy teoretyczne normy. W tej sytuacji kompetentny wychowawca to ktoś, kto nie zaczyna rozmów z wychowankiem od podania teoretycznych zasad postępowania czy od przytoczenia norm moralnych. To natomiast ktoś, kto zaczyna rozmowy wychowawcze od opowiadania historii, wydarzeń i sytuacji, które przykuwają uwagę wychowanków, które poruszają nie tylko ich umysły, ale także ich serca, które w sposób oczywisty odsłaniają jakąś ważną prawdę o człowieku i mają bezpośrednie zastosowanie w życiu wychowanka.
Jeszcze jedną istotną cechą komunikacji wychowawczej, jakiej uczy nas Jezus, jest fakt, że prowadził On rozmowy wychowawcze głównie z ludźmi dorosłymi (por. Łk 9, 14). Do dzieci mówił raczej niewiele. Bardzo się nimi cieszył. Ukazywał dzieci jako wzór człowieka otwartego na Boga i na świętość (por Mt 18, 2-5). A gdy miał z nimi bezpośredni kontakt, wtedy nie prawił im „kazań”, lecz okazywał czułość i im błogosławił (por. Mt 19, 13-15). O dzieciach mówił natomiast dużo do ludzi dorosłych. Ogromnie uwrażliwiał dorosłych na troskę o dzieci, a jednocześnie niezwykle stanowczo przestrzegał ich przed krzywdzeniem czy gorszeniem dzieci: „Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą, temu byłoby lepiej uwiązać kamień młyński u szyi i wrzucić go w morze” (Mk 9, 42).
Jezus był pierwszym prawdziwym rzecznikiem praw dziecka. Natomiast komunikację wychowawczą kierował On głównie do ludzi dorosłych. Wiedział, że dzieci i młodzież wychowywać można naprawdę jedynie wtedy, gdy w dojrzały i pogłębiony sposób wychowuje się tych, którzy uważają się dorosłych. Z tego właśnie powodu Jezus koncentrował się głównie na formowaniu ludzi dorosłych, zarówno świeckich, jak i duchownych (uczonych w Piśmie i faryzeuszy). Jezus jest zatem pierwszym wychowawcą, który wprowadził i konsekwentnie praktykował formację permanentną. Dojrzały wychowawca to ktoś, kto wie, że jego pierwszym i najtrudniejszym zadaniem jest wychowywanie samego siebie oraz pomaganie innym dorosłym w podjęciu pracy nad sobą. Ten, kto codziennie od nowa czuwa nad własnym charakterem i kto stawia sobie szlachetne wymagania, potrafi też owocnie pomagać innym dorosłym w pracy nad sobą. Gdy ludzie dorośli (rodzice, księża, nauczyciele) szczerze podejmują trud samowychowania, wtedy zaczynają tworzyć środowisko, w którym optymalnie rozwijać się może młode pokolenie. Dziewczęta i chłopcy, którzy widzą, że ich rodzice i inni wychowawcy, wychowują najpierw samych siebie, stają się w naturalny sposób skłonni do korzystania z ich obecności i z rozmów wychowawczych.
Jezus najsilniej komunikował samym sobą, swoją osobą, swoim sposobem bycia, mówienia i działania, swoją modlitwą, swoją miłością, swoją wewnętrzną ciszą i stanowczością. Właśnie dlatego słuchacze „zdumiewali się Jego nauką; uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę, a nie jak uczeni w Piśmie” (Mk 1, 22). Jego komunikacja wychowawcza była nie tyle nauczaniem czy pouczaniem słuchacza, ile raczej dzieleniem się z nim samym sobą, własnym wewnętrznym bogactwem i własną tajemnicą. Słuchacze Jezusa czuli się zafascynowani Jego osobą i dlatego szli za Nim nawet na pustynię (por. Mk 8, 1-4). Chcieli Go nie tylko słuchać, ale z Nim przebywać: „<Nauczycielu — gdzie mieszkasz?> Odpowiedział im: <Chodźcie, a zobaczycie>. Poszli więc i zobaczyli, gdzie mieszka, i tego dnia pozostali u Niego” (J 1, 38-39). Mamy tu zatem pierwszeństwo komunikacji życia i osobistego przykładu przed komunikacją słowa.
Jezus jest jedynym wychowawcą w historii ludzkości, który spełnia wszystkie trzy warunki optymalnej komunikacji wychowawczej: zna pełną prawdę o człowieku (o każdym człowieku!), kocha każdego ze swoich słuchaczy i sam najdoskonalej wypełnia to, czego naucza. Z tego właśnie względu może powiedzieć: „Ja jestem krzewem winnym, wy — latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić” (J 15, 5). Jezus zaprasza swoich słuchaczy, by Go naśladowali i mówi rzecz po ludzku niesłychaną. Stwierdza mianowicie, że od naśladowania Jego osoby zależy los doczesny i wieczny Jego słuchaczy: „Kto się bowiem Mnie i słów moich zawstydzi przed tym pokoleniem wiarołomnym i grzesznym, tego Syn Człowieczy wstydzić się będzie, gdy przyjdzie w chwale Ojca swego” (Mk 8, 38).
Jezus jest zatem zupełnie wyjątkowym wychowawcą. Ma zarówno świadomość tego, że szczytem rozwoju człowieka jest naśladowanie Jego postawy, jak i świadomość tego, że żaden z ziemskich wychowawców nie może być traktowany na równi z Nim. Żaden rodzic, ksiądz czy nauczyciel nie jest na tyle doskonały, by wymagać od wychowanka, aby ten go we wszystkim naśladował. Nikt z wychowawców tej ziemi nie może powiedzieć do wychowanka: „beze mnie nic dobrego nie możesz uczynić”.
Rodzi się pytanie: czy wychowawca ma prawo stawiać wychowankowi wymagania czy ideały, których on sam nie realizuje w pełni we własnym życiu? Odpowiedź jest jednoznaczna: oczywiście, że ma takie prawo. Pod dwoma wszakże warunkami: że zna prawdę i że kocha wychowanka. Taki wychowawca nie ma bowiem nic przeciwko temu, aby wychowanek stał się kimś dojrzalszym i szczęśliwszym, niż on sam. Z drugiej strony - ukazując (wyłącznie!) optymalną drogę życia innym ludziom - wychowawca stwarza samemu sobie szansę na to, by stawać się kimś szlachetniejszym i szczęśliwszym, niż dotąd. Dojrzały wychowawca jest pokorny w podwójnym znaczeniu. Po pierwsze, ma świadomość swojej niedoskonałości. Po drugie, ma świadomość, że pomagając innym, nie pomaga jeszcze samemu sobie. Właśnie dlatego wie, że podstawowym narzędziem wychowania i samowychowania jest przyprowadzanie siebie i swoich wychowanków do Chrystusa, czyli do tego jedynego Wychowawcy, który zna pełną prawdę o człowieku, który nieodwołalnie kocha każdego z nas i który sam doskonale wypełnia to, do czego nas zaprasza.