Rodzina wobec szkoły, świadczenia na rzecz reformy przed jej wprowadzeniem

Materiały z prac Rady ds. Rodziny przy Wojewodzie Katowickim i Sejmiku Samorządowym Województwa Katowickiego - na temat wprowadzanej w 1999 reformy szkolnictwa

Na początek chciałabym przypomnieć zarządzenie Ministra Edukacji z 18 sierpnia 1993 roku w sprawie szkolnego programu nauczania obejmującego wiedzę o życiu seksualnym człowieka, o zasadach świadomego, odpowiedzialnego rodzicielstwa, wartościach rodziny, życia poczętego, metodach i środkach świadomej prokreacji. Koncepcja realizacji tego programu odbiega od utrwalonych w szkole schematów myślenia, rozwiązań organizacyjnych. Bliska jest natomiast myśleniu, które tkwi w fundamentach przygotowywanej reformy. W założeniach autorów zarządzenia program miał być realizowany w trakcie nauczania przedmiotów, a wychowawca miał czuwać nad spójnością całego przedsięwzięcia. Istotną sprawą było to, by nie dodawać uczniowi nowych informacji, by poznanie nie było najważniejsze, ale aby wiedza służyła celom ważniejszym, czyli kształtowaniu postaw życiowych, przyswojeniu umiejętności poradzenia sobie w sytuacjach trudnych. To był cel zarządzenia.

Realizując program zobowiązani byliśmy do kontaktowania się z rodzicami i uwzględnianiu ich życzeń. Należało wypracować sposoby przeprowadzania takich konsultacji i doświadczenia, które uzyskaliśmy w trakcie ich realizacji, mogą być przydatne do wprowadzenia reformy o której dzisiaj mówimy, szczególnie, w zakresie wychowania dzieci i młodzieży. Przez kilka lat zadawaliśmy sobie pytanie: jaki jest cel programu?, kto ma być jego twórcą w szkole?

We wrześniu 1993 roku zaczęłam organizować spotkania z dyrektorami szkół i z wizytatorami. Były to ważne spotkania, jako że żadna reforma, żaden program nie przyniesie rezultatów bez wsparcia dyrektora szkoły. W ciągu pierwszych dwóch miesięcy udało nam się przeprowadzić około 60 konferencji, a w ciągu roku około 120. Dlaczego akurat tyle? Otóż założyłam na podstawie krzywej Gaussa, że około 16% z wszystkich nauczycieli biorących udział w spotkaniach, to będzie grupa zaangażowana, która zechce się przyjrzeć programowi. W pierwszym roku trzeba się było spotkać z ponad ośmioma tysiącami nauczycieli, przygotować dla nich formy doskonalenia. Konferencje prowadzono metodami warsztatowymi, na sali średnio siedziało 60 - 115 osób. W trakcie spotkań z dyrektorami szkół, a potem z radami pedagogicznymi odkrywaliśmy, że istnieje specyficzna sytuacja wychowawcza - duży chaos w sferze wartości. Wydaje się, że w szkole istnieje ogromna obawa przed wkraczaniem w te obszary, gdzie rysuje się jakikolwiek związek ze sferą światopoglądu. Badania statystyczne, które prowadzone są wśród młodzieży kończącej szkoły średnie, wykazują duży chaos w sferze wartości, jeśli idzie o samą młodzież - brak etycznego rozeznania. Następna sprawa dotyczy dużej degradacji, jeśli chodzi o wychowanie, tzn. wychowanie sprowadzone jest często do organizacji życia w klasie, działań dyscyplinujących, uruchamiania systemu pomocy w przypadkach trudnych i patologicznych. Znamy to z naszych doświadczeń szkolnych. Zauważyliśmy także brak koncepcji wychowania w szkole. Dziś istnieje bardzo wiele różnych kierunków pedagogicznych, koncepcji pedagogicznych, jednak okazuje się, że w świadomości rodziców i nauczycieli one istnieją w postaci luźnych haseł. Może jest to mocne stwierdzenie, ale, to jest po prostu fakt, określenie miejsca, w którym się znajdujemy. Dalej zauważyliśmy przerost dydaktyki, to znaczy, że rzeczywiście nauczyciel tak zajęty jest kształceniem, skupia cały wysiłek nad realizacją programu i na sprawy związane z przygotowaniem człowieka do życia nie ma już w szkole czasu. Zauważyliśmy również brak współpracy z rodzicami w dziedzinie wychowania, to znaczy, kontakt z rodzicami ma głównie charakter informacyjny. Następuje tylko przeniesienie informacji od nauczycieli do rodziców na temat zachowania się uczniów, ich postępów w nauce.

Ale są też w szkole fakty, z powodu których nie można ulegać pesymizmowi. Okazuje się, że jest bardzo duża grupa nauczycieli, którzy chcą być wychowawcami, którzy z wyczuciem wybierają za cel swoich działań to, co jest najistotniejsze dla ucznia. Jeśli w ciągu czterech lat udało nam się wyszkolić na kursach doskonalących 1200 nauczycieli, którzy przychodzili na zajęcia w sobotę i nie mieli za to żadnego uznania, płacili nawet za nie częściowo, jeśli nie udało nam się uzyskać pieniędzy w gminie, świadczy to o tym, że mamy autentycznie zaangażowanych rodziców i nauczycieli. Jeśli mnie pytano wielokrotnie o sprawy wychowania: co robić, gdyż trudno jest wprowadzać programy wychowawcze w szkole - odpowiadałam: ja mam po prostu szczęście spotykać nauczycieli zaangażowanych. To, co jest w pewnym sensie optymistyczne, to fakt, że gdy rady pedagogiczne rozpoczynają proces doskonalenia, dokonują diagnozy sytuacji wychowawczej w szkole, wymieniają jako główne problemy wychowawcze kłopoty z dyscypliną, pojawiającą się agresją i problemy nauczyciela wychowawcy i jego autorytetu. I w tym momencie zaczęła się budzić myśl o wychowaniu jako o profilaktyce w tym zakresie.

Zaczęliśmy niejako odkrywać wyobrażeniowy stan rzeczy. Definicja, którą tutaj za chwilę chce podać, rodziła się w czasie wielu setek spotkań z radami pedagogicznymi w ich szkołach. Określano, że wychowanie prorodzinne czy wychowanie do życia w rodzinie, to pomoc uczniowi w odnalezieniu jego miejsca w rodzinie pochodzenia, to przygotowanie do założenia własnej rodziny, to uczestniczenie w różnego rodzaju wspólnotach, bo przecież nie każdy człowiek zakłada rodzinę; w organizowaniu sytuacji wychowawczych, które poprowadzą go do poszukiwania wartości, pomogą uczniowi w dokonywaniu odpowiedzialnych wyborów. To, co odkrywaliśmy w czasie tych pierwszych spotkań z radami pedagogicznymi, miało wpływ na program kursu dla tych 16% z ośmiu tysięcy zaangażowanych. To był program kursu, gdzie nauczyciele uczyli się tworzyć w szkole programy wychowawcze, zwarte koncepcyjnie i spójne na wszystkich etapach procesu wychowawczego. Dzisiaj oferuje się dużo różnych programów profilaktycznych, antyalkoholowych, przeciw uzależnieniu i one wszystkie są dobre. Nauczyciele w trakcie zajęć poznają te programy, chodzi jednak o to, aby umieli dobrze odczytać założenia antropologiczne, zawarte w poszczególnych programach, w podręcznikach, książkach i wypracowując koncepcje wychowania, projektując plany rozwoju wychowawczego szkoły, mogli je w sposób świadomy wkomponować w program wychowawczy szkoły. Idzie o to, żeby one nie były tak po prostu zrealizowane, odfajkowane. I tego się uczyliśmy wspólnie z nauczycielami na kursach.

Dotychczas było tak że doskonalenie nauczycieli odbywało się w dużych ośrodkach, np. pracowałam w WOM, więc nauczyciele przyjeżdżali. Wiedzieliśmy, że jeżeli chcemy program zrealizować, trzeba liczyć się z tym, że nauczyciel nie ma czasu, jest zapracowany i trzeba po prostu iść do niego. Dlatego spotkania zaczęły odbywać się w terenie. Wszystkie kursy, o których mówię, odbywały się w terenie; często nauczyciele z kilku szkół się spotykali, a były też kursy, które odbywały się w danej szkole. I wtedy okazało się, że następnym naszym sojusznikiem, właśnie tym, kto pyta, kto jest twórcą celu, jest gmina.

Gminy chciały mieć przedstawiony program wychowania. Tym sposobem rozpoczęły się spotkania równoległe pracowników gmin. Doświadczenie to przyda się nam, jeśli chcemy wprowadzać reformę w szkole, a mianowicie idzie o to, żeby też umożliwić uczestniczenie w szkoleniach pracownikom gmin. Po pewnym czasie okazało się, że gmina, jako jeden z podmiotów wychowujących, jako sojusznik, który wspiera proces rozwoju szkoły, chce dokonać przeglądu stanowisk. Jeżdżenie po gminach spowodowało, że złożyliśmy wniosek Radzie do Spraw Rodziny, aby zorganizować dla zainteresowanych gmin cykle szkoleń. Co mogliśmy zrobić? W Wojewódzkim Ośrodku Metodycznym zorganizowaliśmy konferencję dla dyrektorów szkół, burmistrzów, przedstawicieli gmin, przewodniczących komisji do spraw rodziny na temat współpracy szkoły i gminy w realizacji programu ku zdrowej rodzinie.

Nauczyciele w szkole muszą pracować z uczniami metodami warsztatowymi i długo sądzę, będziemy czekali na to, aby klasy były 20 - 25 osobowe, muszą pracować z dużymi grupami, wobec tego podczas dużych spotkań, gdzie jest nawet 80, osób z reguły pracujemy metodami warsztatowymi, żeby po prostu tej metody się nauczyć, bo jest niezbędna w realizacji programów wychowawczych w szkole. Tematy, które się wtedy pojawiły, uczestnicy rozwiązywali metodą karuzelową.

Doskonalenie nauczycieli w tematyce wychowania prorodzinnego, jako zadanie dyrektora szkoły i gminy. Mierzenie jakości wychowania jako wyzwanie i zadanie dla szkoły i gminy. System wychowawczy szkoły jako obszar negocjacji i lokalna polityka prorodzinna w dziedzinie edukacji, szanse i zagrożenia. Te tematy niejako rodziły się jako odpowiedź na sytuację wychowawczą, którą na początku opisywałam. Bardzo interesujące wnioski z warsztatów były opisywane w “Powierniku Rodzin”, w którym też publikujemy materiały prac Rady ds Rodziny.

W procesie projektowania programu wychowawczego pojawiło się trzech sojuszników: szkoła, rodzina i gmina. Chodziło teraz o wypracowanie wspólnego modelu wychowawczego. Okazało się, że nauczyciele, którzy brali udział w kursach, stali się naszymi sojusznikami. Dwóch, trzech nauczycieli z danej szkoły było niejako takim zaczynem i przy ich pomocy organizowaliśmy w szkołach spotkania, które miały na celu dokonanie diagnozy sytuacji wychowawczej w szkole i stworzenie planu wychowawczego dla danej szkoły w sposób zupełnie świadomy, ze wszystkimi podmiotami wychowującymi. Po jakimś czasie napisał dyrektor jednej szkoły; przesyłam kopię protokołu z konferencji szkoleniowych rad pedagogicznych w naszej szkole, odbytych w dniach 30 września i 30 października. Zgodnie z naszymi wspólnymi ustaleniami przewidujemy warsztaty dla nauczycieli w dniach rekolekcji wielkopostnych dla klas 1-3 w lutym, dla klas 4-8 w marcu. Czyli w tych szkołach rozpoczął się proces doskonalenia wewnętrznego nauczycieli na terenie szkoły, który wynikał niejako z jej potrzeb. Okazało się, że byłaby potrzeba szkolenia liderów i moderatorów. To było odkrycie przed dwoma laty osób, które będą wspierały szkołę w jej działaniach wychowawczych: wypracowywaniu programów wychowawczych.

Następnie, okazało się, że trzeba było wypracować metody pracy z rodzicami. Wprawdzie nauczyciele uczyli się tego na kursach, ale były to osoby pojedyncze i nie miały dotąd dużej siły przebicia. Na spotkaniach rad pedagogicznych zaczęliśmy wypracowywać scenariusze spotkań z rodzicami danej szkoły. Okazało się, że jeżeli chcemy plan wychowawczy szkoły stworzyć, to trzeba zapytać o to rodziców. Żeby to zrobić, szkoła musiałaby mieć narzędzia. I zaczęliśmy dalej: jedno szkolenie było poświęcone narzędziom rozpoznawania sytuacji wychowawczych, odkrywania oczekiwań rodziców. Pierwsza ankieta pilotażowa pokazała, że istnieją dość duże rozbieżności, jeśli chodzi o priorytety wychowawcze rodziny i nauczycieli. Stworzyliśmy więc drugą ankietę, której wynik przedstawię.

Bardzo istotne jest to, żeby była odpowiednia liczba lekcji zadawanych do domu, żeby zadania były często sprawdzane i oceniane. Fakt ten był dla szkoły i konkretnych nauczycieli pewnego rodzaju odkryciem. Dalej okazało się, że dla rodziców nie są jasne kryteria oceniania. W tym momencie, gdy biorę udział w szkoleniach dotyczących reformy i widzę, że jednym z filarów w tej reformie jest ocenianie, to wiem, że to się pokrywa dokładnie z tym, co istnieje w terenie: niejasne kryteria oceniania, a one są ogromnie ważne. Dalej należało się zastanowić, jak mają układać się kontakty rodziców z wychowawcami i nauczycielami, aby informacje przekazywane rodzicom o ich dzieciach nie były zbyt ogólnikowe, by rodzice mieli wpływ na funkcjonowanie szkoły przez organy przedstawicielskie. Okazało się, że dość duży procent rodziców w szkole był zadowolony z działania rady szkoły, w której, jak się okazało, rady wcale nie było.

Proces reformy rodzi się powolutku, to nie jest coś, co powstaje nagle. Najpierw są spotkania z dyrektorami, rodzicami, gminami - wypracowuje się wspólny model wychowawczy. Myślę, że jeżeli w ciągu tych paru lat, mimo dużego oporu społecznego, można się było spotkać się z 25 tys. nauczycieli, zorganizować dla nich prawie 500 konferencji, to że w wolne soboty brali udział w szkoleniach, po kursach zapisywali się jeszcze na podyplomowe studium, gdzie aktualnie studiuje ok. 100 osób, a przeszło 100 otrzymało już dyplomy, oznacza, że po prostu istnieje potrzeba społeczna, by szkoły ten program wychowawczy stworzyły. A wiadomo, że w 1999 roku takie programy powinny być już szkołom zaproponowane.

Janina Miazgowicz

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama