Walentynki ... dzień ludzi niedojrzale zakochanych?
Ludzie dojrzali kojarzą zakochanie z czułością i fascynacją drugą osobą, z marzeniem o wielkiej miłości i szczęśliwej rodzinie. Ludziom niedojrzałym zakochanie kojarzy się z „Walentynkami”, które w ostatnich latach stały się równie popularne, co banalne. Coraz częściej tego dnia „świętowane” bywa wyuzdanie i cynizm, a nie zakochanie.
Obecnie dziewczęta i chłopcy zakochują się coraz wcześniej. To znak, że coraz słabsze są więzi dzieci z rodzicami. Młodzi ludzie głodni są wtedy bliskości, miłości i czułości. Właśnie dlatego tak łatwo mylą miłość z zakochaniem, z akceptacją, z naiwnością, a nawet z popędem. Dramat zaczyna się wtedy, gdy zamiast osoby z osobą spotyka się popęd z popędem, czy naiwność z pożądaniem. Zakochanie przestaje być wtedy drogą do rozwoju i radości. Przeciwnie, staje się miejscem krzywdy i poniżenia. Prowadzi do inicjacji alkoholowej, narkotykowej, seksualnej, do okrutnych krzywd, a nawet do samobójstw. Pierwsza „miłość” zamienia się w emocjonalną katastrofę i przekleństwo.
Szczególnie groźnym błędem jest podejmowanie zachowań seksualnych w wieku rozwojowym, bo ich bolesne skutki pozostają zwykle do śmierci. Właśnie dlatego przed chorą seksualnością chroni ludzi młodych nie tylko Dekalog i sumienie, ale nawet kodeks karny. Gdy czynności seksualnych dopuszcza się pełnoletni chłopak wobec dziewczyny, która nie skończyła jeszcze piętnastu lat, to tak drastycznie krzywdzi on tą drugą osobę, że popełnia przestępstwo, za które grozi kilka lat więzienia.
Dzień Świętego Walentego już od dawna przestał być dla mnie świętem. Jest to bowiem dzień, w którym przypominam sobie o setkach osób, które poprzez źle przeżyte zakochanie doprowadziły się do życiowych tragedii: uzależnień, chorób wenerycznych i psychicznych, ciężkich grzechów, przestępstw, stanów samobójczych. Są to osoby, które okazały się nieodpowiedzialne lub które zakochały się w kimś prymitywnym i bez sumienia. Ludzie prymitywni są świetnymi aktorami i wręcz geniuszami w wyszukiwaniu sobie kolejnych ofiar. A ktoś naiwny i zakochany staje się wymarzoną ofiarą, bo pozwala, by ktoś ją wykorzystał i wyrzucił.
Najlepszą obroną przed tragediami nieświętego zakochania jest szlachetne wychowywanie samego siebie. Uczciwie przeżyte zakochanie jest potrzebną fazą rozwoju. To nie od nas zależy, kiedy i w kim się zakochamy, ale to od nas zależy, w jaki sposób się zachowujemy, w jakich środowiskach przebywamy, jakie więzi i wartości nas interesują. Jeśli jakaś dziewczyna szuka kogoś, kto będzie jej pożądał zamiast kochać, to skazuje samą siebie na okrutne krzywdy i poniżenia. Jeśli natomiast interesuje ją wyłącznie ktoś taki, kto potrafi uczciwie myśleć, dojrzale kochać i solidnie pracować, to dziewczyna ta nie pozwoli sobie na bliższy kontakt z kimś, kto nie radzi sobie z własnym popędem, emocjami czy lenistwem.
Jeśli niestety dojdzie już do błędów, grzechów i poważnych krzywd w okresie zakochania, to wtedy konieczne jest natychmiastowe zerwanie toksycznych więzi, choćby wiązało się to z nieznośną tęsknotą i z wielkim bólem emocjonalnym. Następny krok to pojednanie się z Bogiem w sakramencie pokuty, przebaczenie samemu sobie bolesnej przeszłości oraz włączenie się do jakiejś grupy formacyjnej dla młodzieży czy dorosłych.
Błogosławieni są ci młodzi, którzy w Boży sposób przeżywają zauroczenie drugą osobą. To dobrze, że patronem zakochanych jest święty biskup Walenty, bo szlachetne zakochanie to przecież wspólne dorastanie do miłości, czyli do świętości. Mądre dziewczęta i mądrzy chłopcy pozwalają swoim rodzicom i spowiednikom, by im towarzyszyli w tej wyjątkowo delikatnej fazie rozwoju, która zwykle decyduje o całej ich przyszłości. Mając wsparcie Boga i mądrych ludzi, dziewczęta potrafią przemieniać chłopców w książęta, czyli w takich mężczyzn, którzy traktują kobiety jak Boże Księżniczki. Z kolei szlachetni chłopcy pomagają dziewczętom cieszyć się ich kobiecym geniuszem i rozkwitać w ich arystokratycznym człowieczeństwie. Wtedy i tylko wtedy zakochanie prowadzi do świętej miłości, dzięki której kobieta i mężczyzna powracają do raju.
opr. mg/mg