Wspomnienia w czarno-białej tonacji

Wspomnienia Polki zesłanej do Kazachstanu

Ogarniają nas nagle i czasem są miłe, kolorowe i sprawiają nam wiele radości. Jednak są też takie wspomnienia, które trudno określić jako kolorowe — mają ciemną tonację, gdzieś jednak przebija się jasne światło — to światło jest nadzieją, że świat i ludzie nie są tacy źli.

Wydarzenia, które wspominam, miały miejsce w 1943 r. w czerwcu w dalekim Kazachstanie i były właśnie w czarnej barwie. Wojna trwała w pełni, Niemcy byli już przegrani, wycofywali się z Rosji, ale walczyli zaciekle. Walki w okolicach Kurska, Orła i Charkowa były bardzo krwawe. Coraz więcej było inwalidów, i dlatego w Benithorze, w dużym pustym budynku, utworzono dla nich dom. Mieli tam przechodzić rehabilitację po trwałym kalectwie i uczyć się zawodu — by mogli samodzielnie pracować i żyć. Wszystkie okoliczne kołchozy zostały zobowiązane do przydzielenia kilku osób do pomocy w celu zagospodarowania nowego obiektu. W ten oto sposób i my, trzy Polki, zostałyśmy tam wysłane do zwózki siana.

Ja byłam małego wzrostu i chuda, a jeszcze na dodatek bałam się byków (tak tu nazywano woły robocze). Wioząc pełen wóz siana, spadłam i rozbiłam oba kolana do krwi. Posłano mnie do lekarza. Dostałam trzy dni zwolnienia. Akurat przyszedł list od babci z Kijał. Postanowiłam więc rano pójść tam pieszo z Rosjanką Swietłaną.

Po drodze zatrzymałyśmy się u ciotki Swietłany, gdyż bardzo bolały mnie kolana, a jedno opuchło. Ciotka Dasza poczęstowała nas barszczem, ale kiedy obejrzała kolano — orzekła, że muszę zostać, a ona przyłoży mi kompres ziołowy. Zostałam, a Swietłana poszła dalej. Kiedy Dasza kładła mi okład, do izby wszedł wysoki mężczyzna i zapytał: Dasza, kto to?To podruga Swietłany, z Połtawki idzie do Kijał. Wówczas mężczyzna spojrzał na mnie i ostrym tonem zapytał: Kak familja? Wystraszona odpowiedziałam: Sułkowska Wanda.Ach, znaczy Polaczka? — tu zwrócił się do Daszy. — Ty znów przyjmujesz obcych! A może jeszcze się z nią modlisz? A nu pokaży — i popchnął mnie.

Upadłam na kolana, sycząc z bólu, przeżegnałam się automatycznie i zaczęłam mówić: Ojcze nasz, któryś jest w niebie... — Zamołczy! — wrzasnął mężczyzna. Nadal klęczałam i nagle uczułam uderzenie w plecy. Zwinęłam się z bólu — to był bat. Dasza zasłoniła mnie i drugie uderzenie spadło na nią. Krzyknęła: Nie bij, ona jest chora! Na szczęście rozległo się pukanie w okno i wołanie: Predsidatiel! Michaił Iwanowicz! Wychodząc, krzyknął: Dasza, żeby mi tu śladu nie było po tej Polaczce, poniała!? Dasza podniosła mnie, zdjęła ze mnie bluzkę i mokrym okładem koiła ból pleców. Płakałam, zachłystując się. — Wanda, nie płacz — prosiła mnie.

Dasza wyglądała na zwykłą wiejską kobietę, ale w jej spojrzeniu było wiele dobroci. Zaczęła cicho mówić: Proszę, wysłuchaj mnie, Michaił był dobrym mężem, jednak przeze mnie wyrzucili go z „Rajkomu”zrozum, on był wielkim komisarzem, a teraz jest tylko predsidatielem w kirgizkim kołchozie. A to wszystko moja wina, przygarnęłam do domu chorego staruszka, miał rany na plecach i nogach, wyleczyłam go. Gdy odchodził, prosił, żebym zawołała dobrych sąsiadów, bo chciał się pożegnać. Przyszło sporo ludzi, lubili mnie, bo wielu leczyłam. Wówczas on zaczął się modlić i śpiewać jak prawdziwy pop. Gdy byliśmy tak rozmodleni — nagle wpadła milicja. Oh, jak ten komendant się śmiał, gdy zobaczył nas modlących się. Nagle wyciągnął nagan i zastrzelił go, to było straszne, nie zapomnę tego do śmierci — ucichła, zwieszając głowę. — Myślałam, że umrę po tym jak Michaił mnie zbił. Znalazłam się w szpitalu. Bóg mi świadkiem, że śmierci tego staruszka nie chciałam.

Nagle zrozumiałam, że grozi mi niebezpieczeństwo. Zerwałam się z ławy. Dasza zaprowadziła mnie do znajomej Kirgizki na nocleg. Rano jednak przyszła opatrzyć mi rany i dała kawał placka na drogę. Przepraszała za swojego męża i prosiła, żebym mu wybaczyła. Obiecałam, że poproszę Boga, ażeby mu wybaczył. W drodze do Kijał rozmyślałam o tej niezwykłej kobiecie. Żyła z takim złym człowiekiem, a jednak pozostała uczciwą i dobrą. To ona była tym jasnym światłem w moich czarnych wspomnieniach...

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama