13 grudnia 1981 komuniści wypowiedzieli wojnę własnemu narodowi - czy był to rozkaz z Moskwy, czy raczej własna inicjatywa?
30 lat temu, w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r., w środku nocy z soboty na niedzielę, kiedy ludzie śpią najspokojniejszym snem i kiedy są najbardziej bezbronni, grupa skomunizowanych, zsowietyzowanych, a nawet zrusyfikowanych na służbie Moskwy polskich generałów znienacka i z zaskoczenia zaatakowała Naród i Polskę, wprowadzając stan wojenny
Komuniści wiarołomnie wypowiedzieli wojnę własnemu narodowi! Stan wojenny był wprowadzony 13 grudnia 1981 r. na rozkaz z Moskwy, a dzisiaj wiemy i to, że rozkazy wydawali Jaruzelskiemu i pozostałym generałom WRON-u nie tylko sam Breżniew, ale również osławiony szef KGB Andropow oraz marszałkowie Ustinow i Kulikow. Komunistyczna dyktatura wojskowa — WRON nie była żadnym „mniejszym złem”. Stan wojenny został wprowadzony w PRL w imię sowieckiej racji stanu oraz imperialnych planów i globalnej polityki Kremla. I dlatego władcy Kremla już po zakończeniu stanu wojennego nagrodzili w 1984 r. swego sługę wiernego gen. Jaruzelskiego platynowo-złotym orderem Lenina, najwyższym sowieckim odznaczeniem. Takiego orderu nie otrzymał nigdy żaden Polak poza Jaruzelskim! Podobnie jak inni komuniści rządzący przez pół wieku Polską, także Wojciech Jaruzelski bardzo starannie zacierał ślady swych zbrodni, a także ścisłe związki i powiązania ze swoimi mocodawcami w Moskwie. Gen. Jaruzelski oraz pozostali generałowie WRON-u, tak samo jak rządzący wcześniej PRL polscy komuniści, byli zdrajcami Narodu, renegatami, targowiczanami XX wieku. Pomimo zniszczenia najważniejszych dokumentów, pomimo zacierania śladów — strasznej prawdy o zbrodni stanu wojennego i zdradzie Ojczyzny nie da się ukryć!
Tajna decyzja w Brześciu
Mało kto wie, że decyzja o wprowadzeniu stanu wojennego zapadła 8 kwietnia 1981 r. w czasie tajnego spotkania w specjalnym wagonie kolejowym niedaleko Brześcia nad Bugiem po sowieckiej stronie granicy. W spotkaniu uczestniczyli przywódcy PRL Stanisław Kania i Wojciech Jaruzelski oraz szef sowieckiego KGB Jurij Andropow i minister obrony marszałek Dmitrij Ustinow. W imieniu sowieckiego Politbiura polecili wprowadzenie stanu wojennego w Polsce w takim terminie i w takich warunkach, aby operacja się udała. Plan stanu wojennego w podstawowych zarysach był przygotowany w Moskwie, Kania i Jaruzelski mieli jedynie dopracować szczegóły i wybrać odpowiedni termin. W zachowanym sowieckim stenogramie dotyczącym spotkania w Brześciu znajduje się jednoznaczne zdanie — rozkaz marszałka Ustinowa: „Trzeba podpisać plan przygotowany przez naszych towarzyszy”! Co więcej, w trakcie tego spotkania — jak czytamy w stenogramie sowieckiego Politbiura: „Towarzysz Jaruzelski ponowił prośbę o zwolnienie go ze stanowiska premiera (rządu polskiego). Przystępnie wytłumaczyliśmy mu, że koniecznie powinien pozostawać na tym samym stanowisku i z godnością pełnić powierzone mu obowiązki, bowiem przeciwnik mobilizuje siły, aby zagarnąć władzę”. Tak właśnie było! Premier polskiego rządu podawał się do dymisji nie przed polskim Sejmem, ale przed swoimi faktycznymi zwierzchnikami z Moskwy, którzy wcześniej zrobili go generałem, ministrem obrony, premierem, a teraz w Brześciu wyznaczyli mu kolejną funkcję — dyktatora stanu wojennego przeciwko własnemu Narodowi. I Jaruzelski wykonał rozkazy z Kremla. To była zdrada Ojczyzny, to była targowica XX wieku!
Targowica XX wieku
Wprowadzając stan wojenny 13 grudnia 1981 r., przywódca komunistyczno-generalskiego WRON-u gen. Wojciech Jaruzelski w osławionym przemówieniu stwierdził jednoznacznie, że jest on skierowany przeciwko „ekstremistom z «Solidarności», chce bowiem w ten sposób uchronić kraj przed „wojną domową”. Kto z kim miał się bić w tej wojnie, skoro broń miała tylko jedna strona, a druga była całkiem bezbronna? Tego już Jaruzelski nie powiedział. W noc grudniową był faktycznym dyktatorem Polski — jako I sekretarz KC partii komunistycznej, premier, minister obrony, przewodniczący KOK-u i przewodniczący WRON-u. Wtedy, w 1981 r., generał nie powoływał się na zagrożenie sowiecką interwencją. Teoria „mniejszego zła” pojawiła się później. Stan wojenny miał rzekomo uchronić Polskę przed „większym złem”, czyli zbrojną agresją dywizji Armii Czerwonej. Ujawniane po upadku Związku Sowieckiego tzw. dokumenty Komisji Susłowa z 1981 r. całkowicie pogrążają Jaruzelskiego i jego podwładnych. Te absolutnie wiarygodne dokumenty historyczne były już wielokrotnie cytowane, przypomnijmy więc tylko najważniejsze wypowiedzi sowieckich przywódców, członków Biura Politycznego na Kremlu:
Andropow (szef KGB, sekretarz KC): „Nie możemy ryzykować. Nie możemy, nie zamierzamy wprowadzać wojsk do Polski”.
Gromyko (minister spraw zagranicznych): „Będziemy musieli starać się przytłumić nastawienie Jaruzelskiego i innych przywódców Polski co do wprowadzenia naszych wojsk. Żadnego wprowadzenia wojsk do Polski być nie może. Przywrócenie porządku w Polsce jest sprawą PZPR”.
Susłow (nr 2 na Kremlu, sekretarz KC): „Niech polscy towarzysze sami decydują, jakie działania mają podejmować”.
Ustinow (minister obrony ZSRR): „Polskie Biuro Polityczne jednogłośnie podjęło decyzję o wprowadzeniu stanu wojennego”.
Rusakow (sekretarz KC, odpowiedzialny za sprawy międzynarodowe): „Polscy towarzysze mają nadzieję na pomoc innych krajów z wprowadzeniem sił zbrojnych na teren Polski”. Warto przytoczyć inne dowody, wykazujące, że polscy generałowie wykonywali rozkazy z Kremla w imię imperialnych strategicznych celów ZSRR.
Najwybitniejszy na Zachodzie znawca historii Polski — brytyjski profesor Norman Davies pisze wprost: „(...) Jaruzelski, już jako szef Głównego Zarządu Politycznego Wojska Polskiego, był CZŁOWIEKIEM KGB. (...) Gdy się weźmie pod uwagę panujący w Polsce układ polityczny, pytanie o to, czy Jaruzelski działał z inicjatywy własnej, czy też z inicjatywy Moskwy, staje się pytaniem retorycznym. Gdyby Jaruzelski sam opracował plan działania, to i tak, jako lojalny komunista, musiałby prosić radzieckich towarzyszy o zielone światło. Gdyby zaś ten plan narodził się w Moskwie, generał musiałby przyrzec posłuszeństwo. (...) Jaruzelski był oficerem w służbie imperium sowieckiego od młodości aż do emerytury. Trzeba nazywać rzecz po imieniu. Element prorosyjski był zawsze znacznie silniejszy, niż Polacy chcą się przyznać. Zbyt mało było okresów w historii, kiedy normalny, honorowy Polak mógł być z czystym sumieniem lojalny wobec systemu rosyjskiego czy sowieckiego. Jaruzelski to człowiek maska, tyle że za maską nie ma twarzy, tylko drugą maskę. Zamach 13 grudnia 1981 r. był wykonany mistrzowsko i bez większego przelewu krwi. Jest bez wątpienia najlepszym zamachowcem XX wieku. Jest na liście wielkich zamachowców, a nie bohaterów”.
Szczególnego rodzaju świadectwo wystawił Jaruzelskiemu nie byle kto — prawa ręka Stalina i współsygnatariusz IV rozbioru Polski z 23 sierpnia 1939 r. Wiaczesław Mołotow. Dożywszy prawie 100 lat, pisał w swych pamiętnikach (zupełnie w Polsce nieznanych): „W ostatnich kilku latach wielkim naszym osiągnięciem, naszym — to jest komunistów, było pojawienie się dwóch ludzi. Pierwszą przyjemną niespodzianką był Andropow (...). Drugi człowiek to Jaruzelski. Ja, na przykład, nigdy wcześniej nie słyszałem takiego nazwis-ka, zanim nie ujrzałem go w roli pierwszego sekretarza” — wspomina sędziwy Mołotow. Po czym stwierdza, dosłownie komentując wprowadzenie stanu wojennego w Polsce: „Bolszewików było wśród Polaków niewielu. Jaruzelski nas wyręczył”.
Wieloletni premier PRL — Jaroszewicz, sam człowiek Kremla, tak pisał o dyktatorze stanu wojennego: „Jaruzelski zajmując się przez dziesiątki lat sprawami bezpieczeństwa i wojska, mający wieloletnie powiązania z aparatem KGB, był przekonany, że władza w państwie realnego socjalizmu opiera się na aparacie policji, bezpieczeństwa i wojska”.
Wiceminister spraw wewnętrznych generał bezpieki Pożoga opisuje, jak wyglądało to w 1982 r. Szef WRON-u składał meldunki szefowi KGB na Polskę: „Generał Jaruzelski przekazywał w mojej obecności ważne informacje generałowi Pawłowowi, szefowi radzieckiej rezydentury KGB w Polsce. Dotyczyły one walki z opozycją i klerem. Zdumiała mnie agresywność wypowiedzi generała, brutalne traktowanie politycznych przeciwników i hierarchii kościelnej. Przekazał przedstawicielowi KGB nazwiska czołowych opozycjonistów, szczegółowo ich scharakteryzował, podkreśliwszy słabe i mocne strony. Szeroko rozwodził się o działalności poszczególnych osób, wskazując na ich antyradzieckość. Omówił nasze zamiary wobec opozycji, poinformował, jakie kompromitujące materiały mamy o poszczególnych osobach. W podobny sposób przedstawiał sprawy związane z Kościołem. Nawet dla mnie nie była to sympatyczna informacja. Przedstawianie w tak czarnym świetle opozycji i Kościoła wydawało mi się przesadzone, a nawet szkodliwe. Irytowała mnie skrupulatność, z jaką generał Pawłow notował każde słowo”.
Kopalnia „Wujek”
„Śląsk 30 lat temu był miejscem najbardziej zdeterminowanego i najdłuższego oporu przeciwko WRON-ie — komunistycznej dyktaturze wojskowej, to Śląsk poniósł historycznie największe ofiary w walce z reżimem stanu wojennego, a kopalnia «Wujek» stała się symbolem bohaterstwa. Łączę się w modlitwie i zadumie, aby oddać hołd ofiarom tamtej krwawej masakry z pamiętnego grudnia 1981 r. Chcę wierzyć, że nazwiska górników poległych w obronie godności ludzkiej znajdą się w Panteonie narodowych bohaterów, których najwyższa ofiara złożona z własnego życia przybliżyła nam wszystkim wolność Polski. (...) Przyłączam się jednocześnie do głosów oburzenia i protestu wobec niemocy organów wymiaru sprawiedliwości III Rzeczypospolitej do osądzania winnych popełnionej zbrodni. Wybaczyć po chrześcijańsku — tak, co wcale nie znaczy usprawiedliwić, uniewinnić i zapomnieć. Tak jak na zgniłym fundamencie nie można postawić trwałej budowli, tak nie można zbudować państwa prawa na ludzkiej niesprawiedliwości”. Tak pisał do górników z „Wujka” w przesłaniu z Ameryki pułkownik Ryszard Kukliński, w czasie kiedy nadal ciążył na nim wyrok śmierci reżimu stanu wojennego, podtrzymany przez kolejne ekipy rządzące III RP.
Masakra w „Wujku” nie była przypadkowa — właśnie to miejsce i ta kopalnia zostały wytypowane celowo. Chodziło o pokaz siły, zastraszenie całego Śląska, a w konsekwencji całej Polski. Przecież gdyby chodziło jedynie o zmuszanie górników do zakończenia strajku, to wystarczyło wyłączyć dopływ prądu elektrycznego i dopływ wody, a górnicy sami by kopalnię opuścili, ale władzy komunistycznej potrzebna była krew, potrzebni byli zabici i ranni, aby zastraszyć całą Polskę, że władza się nie cofnie. Dlatego wytypowana została duża kopalnia, i to nie gdzieś na Śląsku, ale w jego stolicy, w Katowicach! W trakcie masakry, w trakcie działań wojennych przeciwko górnikom oficerowie wojska i bezpieki nie dopuścili lekarzy pogotowia ratunkowego do rannych! Bo liczba ofiar była jeszcze wtedy zbyt mała? Przeciwko strajkującym w kopalni „Wujek” górnikom reżim gen. Jaruzelskiego skierował kilka jednostek — prawie 3 tys. ludzi, bestii, gotowych na rozkaz zabić własnego ojca i matkę. Były to siły nie tylko Milicji Obywatelskiej, nie tylko ZOMO, nie tylko bezpieki, ale również regularne, liniowe bojowe jednostki Ludowego Wojska Polskiego uzbrojone w kilkadziesiąt czołgów, w broń maszynową, helikoptery bojowe, pociski burzące i ostrą amunicję. Był wśród nich również pluton specjalny strzelców wyborowych, morderców przeznaczonych do eliminowania przywódców strajków i manifestacji, przewidywanych przez Jaruzelskiego, Kiszczaka i innych generałów „Wrony”.
Nigdzie w całej Polsce nie było tak oczywiste, jak pod kopalnią „Wujek”, że komuniści wypowiedzieli wojnę własnemu narodowi! 30. rocznica wprowadzenia stanu wojennego powinna być ważną okazją, aby przypomnieć Polsce, Europie i światu wszystko to, co komuniści chcieli ukryć. Także tragiczną walkę o wolność Ojczyzny, godność i prawa człowieka, jaką stoczyli w grudniu 1981 r. polscy górnicy z Kopalni Węgla Kamiennego „Wujek” w Katowicach.
Nieznane ofiary stanu wojennego
Gen. Jaruzelski i gen. Kiszczak są osobiście odpowiedzialni za wydanie rozkazów dla tzw. biura techniki MSW oraz zarządu technicznego kontrwywiadu Wojskowej Służby Wewnętrznej o totalnym wyłączeniu systemu łączności telefonicznej w całym państwie. Z różnych relacji (m.in. pułkownika Ryszarda Kuklińskiego) wynika, że przygotowanie infrastruktury i logistyki stanu wojennego jeszcze wiosną i latem 1981 r. było jednym z zasadniczych zadań, które Jaruzelski i Kiszczak postawili SB i WSW. Rezultatem miało być całkowite sparaliżowanie Narodu, społeczeństwa, „Solidarności”. Tak też się stało. Jeszcze przed północą z 12 na 13 grudnia na mocy formalnego rozkazu generałów WRON-u wyłączone zostały wszystkie centrale telefoniczne w Polsce z wyjątkiem linii wojskowych, milicyjnych, kolejowych i tajnych połączeń rządowych oraz specjalnych („wucze”) łączących główne ośrodki władzy PRL (KC PZPR, MSW, MON, URM) z ich odpowiednikami w Moskwie.
Był to fakt w cywilizowanym świecie zupełnie bez precedensu! Totalnego wyłączenia sieci telefonicznej nie zrobiło nawet gestapo w okresie okupacji hitlerowskiej. Nawet podczas Powstania Warszawskiego Niemcy nie wyłączyli telefonów. System telefoniczny działał aż do drugiej połowy sierpnia 1944 r., kiedy to uległ zniszczeniu, ale na skutek bombardowań, a nie rozmyślnego wyłączenia. Stan wyjątkowy w ZSRR podczas nieudanego puczu w sierpniu 1991 r. mógł się zakończyć powodzeniem, gdyby KGB zdecydowało się na wyłączenie telefonów. Ale KGB nie zdecydowało się podjąć takiej decyzji, jak jego polscy towarzysze w Warszawie. Polskie kierownictwo stanu wojennego nie miało wątpliwości. Generałowie WRON-u musieli zdawać sobie jednak doskonale sprawę, iż wyłączenie telefonów na terytorium całej Polski godzi bezpośrednio w ludzi nie tylko niewinnych, ale nade wszystko najsłabszych: w kobiety w ostatnich godzinach ciąży, w ciężko chorych na serce i choroby układu krążenia, ludzi w stanie zawałowym i z atakiem nerek, w ciężko chore dzieci, a nawet ludzi ze zwykłym zapaleniem wyrostka. Są to najbardziej typowe przypadki chorych wymagających natychmiastowej pomocy pogotowia ratunkowego i szpitali. Tego typu wypadki są najczęściej spotykane i rejestrowane przez służbę zdrowia w normalnych warunkach. W pierwszych tygodniach stanu wojennego (do końca grudnia 1981 r.), według danych statystycznych lekarzy krakowskiego pogotowia, musiało umrzeć bez pomocy medycznej nie mniej niż pięćset ciężko chorych osób, którym tej pomocy nie udzielono! Istnieją obliczenia, obejmujące cały okres stanu wojennego. Według nich, liczba nieznanych ofiar stanu wojennego przekracza 1150. Głucha słuchawka telefoniczna to jedynie jeden z elementów terroru, jaki wprowadziła junta WRON-u. Grozą dla ciężko chorych i ich rodzin była godzina milicyjna — bezwzględny zakaz wychodzenia na ulicę wieczorem i w nocy w całej Polsce, nawet żeby wezwać pomoc medyczną z odległego szpitala. Przeszkodą w udzielaniu pomocy był także powszechny brak benzyny, zamknięte stacje benzynowe, szczególnie w początkach stanu wojennego.
Teoria mniejszego zła
Haniebnym argumentem mającym wytłumaczyć zbrodnię stanu wojennego jest teoria mniejszego zła. Większym złem miała być rzekoma interwencja militarna Rosjan i wkroczenie do Polski sołdatów Armii Czerwonej. Problem w tym, że Rosjanie nie chcieli i nie byli zainteresowani interwencją zbrojną, a jedynie presją polityczną. Rosjanie nie potrzebowali do Polski „wkraczać”, bo przecież w niej byli! Na terytorium PRL stacjonowała tzw. Północna Grupa Wojsk Armii Sowieckiej, złożona z kilkunastu doborowych dywizji, w tym jednostek osławionego Specnazu. Sowiecki przywódca Leonid Breżniew i pozostali rządzący na Kremlu członkowie Politbiura nie mieli wątpliwości, że w PRL-u doszło do buntu, antykomunistycznego i antyrosyjskiego powstania Polaków. To powstanie „Solidarności”, według mocodawców gen. Jaruzelskiego, miało zostać stłumione właśnie przez niego i polskich komunistów. Rosja sowiecka nigdy nie pacyfikowała Polaków przy pomocy siły zbrojnej. Armia Czerwona krwawo spacyfikowała powstanie Węgrów w 1956 r., Niemców z NRD — w 1953, Czechów i Słowaków — w 1968. Wszędzie tam siły miejscowych komunistów były za słabe, aby utrzymać naród w posłuszeństwie wobec Moskwy.
Ponurym paradoksem było to, że w Polsce i tylko w Polsce komuniści byli na tyle silni, że potrafili sami spacyfikować własny naród w 1956 r., 1968, 1970, 1976, a wreszcie w stanie wojennym. Wpływy rosyjskie oraz tradycja targowicy były w PRL na tyle skuteczne, że starczało przez pół wieku siły, aby niszczyć i tłumić niepodległościowe dążenia Polaków rękami polskich zdrajców, renegatów i targowiczan XX wieku. To było właśnie osławione „mniejsze zło”. To była zbrodnicza, zdradziecka doktryna, którą posługiwali się Jaruzelski i generałowie stanu wojennego, aby mieć swoiste alibi polityczne przed Polakami. W rzeczywistości „mniejsze zło” było w imperialnym interesie Moskwy i wprowadzone zostało na rozkaz Kremla.
„Mniejszego zła” doświadczyłem osobiście i znam je z własnego gorzkiego doświadczenia. Z gen. Jaruzelskim mam swoje nierozliczone rachunki krzywd i wiem, jak ten dyktator stanu wojennego pojmował pojęcie „mniejszego zła”. Zachował się dokument z 1985 r., w którym naczelny prokurator wojskowy informował Jaruzelskiego o mojej działalności konspiracyjno-niepodległościowej, określając ją mianem szpiegostwa. W konkluzji prokurator stwierdził, że w akcie oskarżenia będzie domagał się dla mnie kary 15 lub 25 lat pozbawienia wolności, gdyż „Szaniawski swą działalnością godził w same fundamenty Polski Ludowej oraz sojuszu polsko-radzieckiego”. Na pierwszej stronie tego prokuratorskiego pisma zachowała się odręczna dekretacja Jaruzelskiego: „Wystarczy dziesięć lat. W. Jaruzelski''. I tyle właśnie wymierzył mi sąd stanu wojennego, z czego realnie odsiedziałem „tylko pięć”. Otóż generał okazał się dla mnie nadzwyczaj łaskawy, po prostu dobre panisko. Ukarał mnie bardzo łagodnie, to miało być dla mnie „mniejsze zło”. Przecież odpowiadałem z artykułu, z którego groziła kara śmierci, a komunistyczny dyktator wyrokował tylko dziesięć lat. Jaruzelski i jego zwolennicy jeszcze dzisiaj podtrzymują teorię „mniejszego zła'', bo przecież stan wojenny był stosunkowo łagodny. Zginęło co prawda kilku górników, jeden maturzysta, jeden ksiądz, rzeczywiście parę tysięcy ludzi zostało aresztowanych, ale przecież nie byli więzieni, tylko internowani. Wyroków śmierci też było zaledwie kilka. Mniejsze zło, a przecież mogło być zło większe! Notabene jak to możliwe, że komunistyczny dyktator stanu wojennego miał czas zajmować się osobiście moją skromną osobą — jakimś nieznanym wtedy Szaniawskim, a rzekomo nie miał nic wspólnego z morderstwem ks. Popiełuszki, zakatowaniem Przemyka, masakrą górników z KWK „Wujek” czy wyrokiem śmierci na pułkownika Kuklińskiego, jak to możliwe?!
Do generała
Za słowo kłamstwem splugawione
Za mundur bratnią krwią splamiony
Za ręce siłą rozłączone
Za naród głodem umęczony
Obnoś swój tryumf w partyjnej chwale
Naród dziękuje Ci Generale
Za pogrom braci bez litości
Za honor wojska zbezczeszczony
Za mękę strasznej bezsilności
Za ból rozłąki z mężem żoną
Za łzy i rozpacz samotności
Ciesz się żeś działał tak wspaniale
Naród dziękuje Ci Generale
Za połamane pałką kości
Za koszmar walki brata z bratem
Za nienawiści siew i złości
Pomnik swych zasług wzniosłeś trwale
Naród dziękuje Ci Generale
Za założone znów kajdany
Za zbrodnię łagrów w polskiej ziemi
Za fałsz przemówień wyświechtanych
Za podłość zdrajców między swymi
Za język prawdy zakazany
Wypnij na Kremlu pierś po medale
Naród dziękuje Ci Generale
Naród śle swe podziękowania
Żeby Ci legły jak kamieniem
Przyjmij je spiesznie bez wzdragania
Może obudzą Twe sumienie
Bo Generale nie znasz godziny
Gdy przed najwyższym dowódcą świata
Złożysz ostatni raport za czyny
Z piętnem Kaina — krwią swego brata
Anonimowy wiersz napisany przez młodzież z kręgu duszpasterstwa ks. Sylwestra Zycha, kolportowany konspiracyjnie na ulotkach w pierwszych miesiącach 1982 r.
* * *
Józef Szaniawski — dr historii, politolog, publicysta, profesor Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego oraz Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej. Autor monografii, m.in. „Reduta — Polska między historią a geopolityką”, „Pułkownik Kukliński — tajna misja”, „Victoria polska — Marszałek Piłsudski w obronie Europy” oraz „Rosja — Imperium zła”. W latach 1973-85 prowadził działalność niepodległościową i konspiracyjnie współpracował z Radiem Wolna Europa. Wykryty przez bezpiekę został skazany przez sąd stanu wojennego na 10 lat więzienia. Wypuszczony na wolność i uniewinniony przez Sąd Najwyższy w 1990 r., jako ostatni więzień polityczny PRL. W latach 1993-2004 był pełnomocnikiem i przyjacielem pułkownika Ryszarda Kuklińskiego.
opr. mg/mg