Wspomienia ze spotkań z Powstańcami Śląskimi
Byłem początkującym reporterem, kiedy z Katowic do Szczecina wyruszył w latach 70. ostatni chyba w dziejach „powstańczy pociąg”. Powód był jeden. Oto w Stoczni Szczecińskiej wodowano nowoczesny jak na owe czasy statek, który miał się nazywać „Powstaniec Śląski”.
Chrzciny nie mogły się obyć bez uczestników walk z lat 1919—1921. Żyło ich jeszcze wówczas na Śląsku sporo. Zajmowali parę wagonów. Mała grupka dojechała z Krakowa. Trzymali się nieźle jak na swoje siedemdziesiąt lat. Mieliśmy dużo czasu na rozmowy. Powstańcy nosili nowiutkie mundury, no i gwiazdki, ponieważ wszyscy żyjący powstańcy śląscy zostali awansowani na stopień oficerski, co należało im się dawno.
Ku naszemu zaskoczeniu, bardzo duża grupa dawnych powstańców śląskich wsiadła w Poznaniu i w innych mniejszych miastach Wielkopolski. Dopiero wówczas zdałem sobie sprawę, jak liczni ochotnicy zasilili szeregi powstańcze z Poznańskiego, zwłaszcza w III Powstaniu. Większość używanej przez powstańców śląskich broni pochodziła również z Wielkopolski. W roku 1918, w czasie Powstania Wielkopolskiego, zapobiegliwi poznaniacy zdobyli w pierwszej kolejności gigantyczne zapasy broni i innego sprzętu wojennego, ponieważ Niemcy ulokowali w Poznańskiem całe zaplecze materiałowe swojego frontu wschodniego. Dzięki temu mogli świetnie uzbroić armię powstańczą i wspomagać sąsiadów. A wobec Śląska mieli dług wdzięczności — w Naczelnej Radzie Ludowej, która doprowadziła do uwolnienia Wielkopolski, działał Wojciech Korfanty. W Poznaniu zawsze o tym pamiętano.
Tyle pieśni powstańczych, jak w owym pociągu, w życiu nie słyszałem. Zauważyłem jednak, że największym sentymentem darzono „Do Bytomskich Strzelców chłopców zaciągają”. Był to chyba nieoficjalny hymn III Powstania Śląskiego. Powstania zawsze mają swoją legendę, pieśni, literaturę, historiografię, nawet własny humor. I dlatego, czy się to komu podoba, czy nie za bardzo, są częścią ojczystej historii.
Pamiętam, jak wielkie ożywienie wśród sędziwych pasażerów wywołał moment, gdy „powstańczy pociąg” zatrzymał się na dworcu w Opolu, gdzie wypadł dłuższy postój.
— Chopy, może by tak po raz drugi ruszyć na Anaberg! — zażartował któryś z powstańców, co wywołało przypływ wesołości, ale i zadumy.
Jak się okazało, większość weteranów w roku 1921 biła się pod Górą Świętej Anny, która stała się symbolem walk powstańczych, o czym przypomina wzniesiony tam pomnik, dzieło Xawerego Dunikowskiego.
Czasami odnosiłem wrażenie, że tym „powstańczym pociągiem” podróżuje jeszcze jedna osoba, może najważniejsza. Próżno było szukać jej nazwiska na liście pasażerów. Mówiono o niej: „Szef”. Stale zastanawiano się, co by w danej sytuacji zrobił „Szef”. Początkowo myślałem, że tak tytułują Jerzego Ziętka, ale wkrótce miałem się przekonać, że tytuł „Szefa” zarezerwowany jest dla kogoś wyjątkowego. Dla tych starszych ludzi ich jedynym „Szefem” był nadal przemilczany lub pomniejszany w pracach historyków Wojciech Korfanty. Pamiętam, jak w kręgu znajomych pokpiwaliśmy z pracy usługowego historyka, który opisując III Powstanie Śląskie podał drobiazgowo przebieg walk na froncie, wyniki rokowań, z wyjątkiem podstawowej informacji, kto kierował powstaniem. Według autora tej pracy dyktatorem III Powstania Śląskiego mógłby być Marsjanin.
Było dla mnie coś wzruszającego w tym, że mimo urzędowej niełaski „Szef” również podróżuje „pociagiem powstańczym”. I nie jest wcale pasażerem na gapę, bo oni noszą go w swoich sercach.
Właśnie w tym pociągu otrzymałem najbardziej zwięzły wykład historii w wykonaniu powstańca pochodzącego z Pszczyny: „Podczas plebiscytu to nas nieźle wystawili do wiatru. Tysiące ludzi nawieźli z Niemiec na głosowanie. Kto tam sprawdzał, czy oni rzeczywiście urodzili się na Śląsku. Liczyła się wrzucona kartka i tyle. No i była przegrana. »Szef« dobrze wiedział, jak to wszystko zostało skrojone. Cała konspiracja była w pogotowiu. Dopiero wtedy zarządził powstanie. Niemcy byli zbyt pewni wygranej. Traktowali nas jak bydło. I wcale się z tym nie kryli”.
Jedno nie ulegało wątpliwości: „Szef” — jak nazywali go powstańcy śląscy — jeszcze długo po pierwszej wojnie światowej był zawodowym politykiem. Nazwisko wyrobił sobie jako bardzo młody poseł do pruskiego Reichstagu. Wiedział, jak się robi politykę i miał wyczucie chwili. Stawał się mimo młodego wieku sławny.
Postępowanie Korfantego podczas III Powstania Śląskiego świadczyło, że był pilnym czytelnikiem Clausewitza. Jedno z twierdzeń tego myśliciela głosiło, że wojna jest przedłużeniem polityki, prowadzonej tylko innymi środkami. Zasadzie tej starał się być wierny również w czasie powstania. Po opanowaniu przez powstańców całego obszaru plebiscytowego, wstrzymał dalsze operacje uznawszy, że to wystarczająca demonstracja siły.
Wśród wyższych dowódców powstańczych nie brakowało jednak zwolenników opanowania jak największego obszaru i traktowania części zajętych terenów jako argumentu przetargowego. Racja, jak zwykle, gdy chodzi o sprawy wielkiej wagi, rozkładała się po obu stronach.
III Powstanie Śląskie wybuchło w nocy z 2 na 3 maja 1921 r. W wyborze daty jest wyraźne nawiązanie do Konstytucji 3 maja. Działania zbrojne poprzedził strajk generalny. Objął on 97 proc. wszystkich zakładów przemysłowych. Praktycznie życie całej dzielnicy zostało sparaliżowane. Mocnym atutem było jednolite kierowanie całą akcją. Do tego doszły sukcesy na froncie.
Siłami powstańczymi dowodził płk M. Mielżyński, a następnie płk K. Zenkteller-Warwas. Operacjami wojskowymi kierowała Naczelna Komenda Wojsk Powstańczych. Największą bitwę stoczono między 21 a 27 maja 1921 roku w okolicach Góry Świętej Anny na Opolszczyźnie. Teraz przyszła kolej na polityków. W wyniku zabiegów Komisji Międzysojuszniczej w czerwcu wojska alianckie oddzieliły siły walczących stron. Następnie zarówno oddziały powstańcze, jak i niemieckie opuściły obszar plebiscytowy. Ostatecznie 20 października 1921 r. Rada Ambasadorów podjęła decyzję o korzystniejszym dla strony polskiej podziale Górnego Śląska. Ponad połowa wielkich zakładów przemysłowych znalazła się w granicach Rzeczpospolitej.
W III Powstaniu Śląskim wzięło udział wielu ochotników z innych dzielnic kraju. O wyjątkowej roli, jaką spełnili w tych trudnych dniach Wielkopolanie, była już mowa. Do legendy powstańczej przeszło bohaterstwo kadetów, którzy przybyli na Śląsk ze Lwowa. Jeden z nich, potomek hetmańskiego rodu Chodkiewiczów, zginął podczas walk na Opolszczyźnie. Obok ochotników z Galicji, najbardziej znanym był Grażyński — oficer armii powstańczej; znalazła się także całkiem pokaźna grupa warszawiaków. Należał do niej znany przed wojną literat Stanisław Baczyński, żołnierz oddziału dywersyjnego, który działał na tyłach wroga, ojciec poety Krzysztofa Kamila Baczyńskiego,
III Powstanie spowodowało przyłączenie części Górnego Śląska do Polski. W pewnym stopniu zapewniło przedwojennemu województwu śląskiemu wyjątkowo korzystny status i autonomię. Stało się to możliwe, ponieważ patriotyzm Ślązaków i ich lojalność nigdy nie były kwestionowane. Dzięki samodzielności dzielnica rozwijała się szybko, mimo dużego bezrobocia i wielu problemów społecznych czekających na rozwiązanie. Imponujące były zwłaszcza sukcesy w rozwoju oświaty. Dostęp do nauki był na Śląsku o wiele łatwiejszy niż gdzie indziej. Do tego należy dodać rozwój dróg i turystyczne zagospodarowanie Beskidów. Z tego, czego dokonano w tych trzech dziedzinach, korzystamy do dzisiaj. Śląsk stymulował rozwój gospodarczy całego kraju. Port w Gdyni np. budowano z myślą o śląskim węglu, podobnie jak magistralę kolejową Śląsk—Wybrzeże.
Cieniem, którego odpryski spotykamy nawet obecnie, położył się niepotrzebny i szkodliwy dla Polski przedwojenny konflikt Korfanty—Grażyński. Bardzo źle się stało, że poza krótkim okresem, kiedy Korfanty był wicepremierem w rządzie Wincentego Witosa, nie wykorzystano talentu i umiejętności tego męża stanu. Był idealnym kandydatem na premiera. Ale gwoli sprawiedliwości trzeba też uznać zasługi Grażyńskiego dla Śląska. Przede wszystkim był dobrym gospodarzem województwa śląskiego, co przyznawali nawet jego przeciwnicy.
O konflikcie Korfanty—Grażyński opowiadał mi prof. dr Tadeusz Dobrowolski, który przyjaźnił się zarówno z Grażyńskim, jak i Korfantym. Profesor wspominał o paru próbach pogodzenia adwersarzy, w których sam uczestniczył. Niestety, za każdym razem podjęte wysiłki niweczyło najbliższe otoczenie polityków. Dobrowolski oskarżał oba środowiska, że zgodnie podsycały konflikty, a nawet je prowokowały.
opr. mg/mg