Dlaczego Turcy do dziś nie chcą uznać prawdy historycznej odnośnie mordu 1,5 mln Ormian?
17 kwietnia br. na terenie parafii św. Mikołaja w Krakowie Kardynał Franciszek Macharski dokona uroczystego poświęcenia Chaczkaru -kamienia krzyżowego - upamiętniającego m.in. 1,5 miliona „ofiar ludobójstwa dokonanego na Ormianach w Turcji w 1915 roku". Już sama zapowiedź tego wydarzenia spotkała się ze zdecydowanym protestem ambasady tureckiej.
Inicjatorami postawienia obelisku byli członkowie Polsko-Ormiańskiego Towarzystwa Kulturalnego. Każdego roku zbierali się oni wspólnie 24 kwietnia, by obchodzić rocznicę ludobójstwa z 1915 roku. Dzięki krajowemu duszpasterzowi Ormian, ks. Tadeuszowi Isakowiczowi-Zaleskiemu mogli w krakowskim kościele św. Mikołaja uczestniczyć we Mszy świętej odprawianej w obrządku ormiańskim, ale nie mieli miejsca, w którym mogliby upamiętnić swoich zamordowanych rodaków. Tak zrodził się pomysł wzniesienia niewielkiego pomnika, który swoim charakterem nawiązywałby do kamieni krzyżowych rozpowszechnionych w Armenii od IX wieku, zwanych chaczkarami.
Okazało się jednak, że pomysł napotkał na zdecydowany sprzeciw ambasady tureckiej, która zaczęła domagać się usunięcia z obelisku wzmianki o ludobójstwie Ormian. Placówka reprezentuje zresztą oficjalne stanowisko państwa tureckiego, które wbrew ustaleniom naukowców i dokumentom historycznym nie tylko zaprzecza faktowi ludobójstwa, lecz również prowadzi w tej kwestii aktywną kampanię negacjonistyczną.
W 1919 roku w Stambule miał miejsce proces głównych organizatorów rzezi Ormian w Imperium Ottomańskim. Turecki sąd, podległy rządowi sułtańskiemu, uznał przywódców młodotureckich, m.in. Envera Paszę, Talaata Paszę czy dr. Nazima za winnych zaplanowania i przeprowadzenia „zbrodni masakry" ludności ormiańskiej. Akta tego procesu, wielokrotnie publikowane, zawierające setki dokumentów, telegramów, depesz i zeznań świadków, stanowią najdobitniejsze oskarżenie tureckiego ludobójstwa dokonanego na Ormianach.
Rok 1919 był jednak w państwie osmańskim okresem dwuwładzy.
Oprócz rezydującego w Stambule sułtana do władzy pretendował ruch Mustafy Kemala, którego główny ośrodek stanowiła Ankara. Ostatecznie zwyciężyli kemaliści, którzy objęli władzę w Turcji. Jednym z ich pierwszych posunięć było amnestionowanie wszystkich winnych zbrodni na Ormianach. Wynikało to w dużej mierze z tego, że kemaliści uznawali się w pewnym sensie za ideowych spadkobierców ruchu młodotureckiego - prądu modernizującego, nacjonalistycznego, sekularyzacyjnego i antysułtańskiego. Nic więc dziwnego, że w proklamowanej przez Kemala republice tureckiej organizatorzy zbrodni traktowani byli jak bohaterzy narodowi. Od tego też czasu datuje się oficjalne zaprzeczanie przez władze tureckie faktowi ludobójstwa.
W kampanię negowania tej zbrodni angażowany jest cały autorytet państwa tureckiego, uruchamiane są też zagraniczne wpływy. Dwukrotnie -w 1934 i 1938 roku - na skutek nacisków dyplomatów i lobby protureckie-go w USA hollywoodzkie wytwórnie rezygnowały z ekranizacji powieści Franza Werfla „Czterdzieści dni Musa Dagu", opowiadającej o ludobójstwie Ormian (film udało się zrealizować dopiero w 1982 roku dzięki finansowemu wsparciu diaspory ormiańskiej). Podobne działania dyplomatów tureckich we Francji udaremniły w 1973 roku publikację przez wydawnictwo Hachette książki Jean-Marie Carzou pt. „Armenia 1915".
Największy sprzeciw Turcji wywołują jednak rezolucje parlamentów w poszczególnych krajach, uznające rzeź Ormian w 1915 roku za ludobójstwo. Wysłannicy Ankary robią wówczas wszystko, by zablokować uchwalenie takich aktów. Protureckie lobby w USA udaremniło np. niedawno przyjęcie tego typu deklaracji przez Kongres Stanów Zjednoczonych. Ankara postawiła bowiem pod znakiem zapytania przyszłość amerykańskich baz wojskowych w Turcji, a ponieważ
Waszyngton ma nadal strategiczne interesy na Bliskim Wschodzie, nie zaryzykował poświęcenia dobrych stosunków z Turkami dla upamiętnienia historycznej pamięci o dawnej zbrodni.
Mimo tego typu zabiegów fakt ludobójstwa dokonanego przez Turków na Ormianach uznało wiele państw, m.in. Francja, Włochy, Belgia, Grecja, Rosja, Argentyna, Liban, a w ubiegłym roku Szwajcaria. W 1987 roku Parlament Europejski uchwalił rezolucję, w której uzależnił przyjęcie Turcji do Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej od uznania przez Ankarę ludobójstwa popełnionego na narodzie ormiańskim. Druga rezolucja o podobnej treści została przyjęta przez Europarlament w 2000 roku.
W tej sprawie wypowiedziała się także Stolica Apostolska. W 2001 roku Jan Paweł II i zwierzchnik Apostolskiego Kościoła Ormiańskiego katolikos Garegin II podpisali wspólną deklarację, w której stwierdzali, że „eksterminacja 1,5 miliona ormiańskich chrześcijan, uznawana powszechnie za pierwsze ludobójstwo XX stulecia, a później zagłada wielu tysięcy pod panowaniem minionego reżimu totalitarnego - to tragedie nadal żywe w pamięci współczesnego pokolenia."
Polski Sejm nie zajął oficjalnego stanowiska w tej sprawie, ale prezydent Aleksander Kwaśniewski, odwiedzając w 2001 roku Mauzoleum Ofiar Ludobójstwa w Erewanie, wypowiedział się jednoznacznie: „Ludobójstwo Ormian w 1915 roku jest faktem. My, Polacy, dobrze rozumiemy, co się wydarzyło. Faszystowskie Niemcy przeprowadziły Holocaust na naszych ziemiach".
Kiedy ambasada turecka dowiedziała się o planach postawienia w Krakowie chaczkaru, rozpoczęła działania. Wiadomo, że ambasador Turcji interweniował w tej sprawie w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, Instytucie Pamięci Narodowej, u wojewody małopolskiego i u prezydenta Krakowa. Wszędzie jednak mówiono mu, że ponieważ obelisk wzniesiony będzie na terenie przyparafialnym - sprawa leży całkowicie w gestii władz Kościoła. Ambasador przekazał więc swój oficjalny protest Metropolicię Krakowskiemu Kardynałowi Franciszkowi Macharskiemu oraz nuncjuszowi apostolskiemu Arcybiskupowi Józefowi Kowalczykowi. Kościół jednak nie ugiął się pod presją dyplomaty.
Zdarzeniami tymi wywołany do tablicy poczuł się krajowy duszpasterz Ormian ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Trzeciego marca br. wysłał do ambasadora Turcji Candana Azera list otwarty, w którym napisał m.in.:
„Stwierdzenia Pana Ambasadora, zaprzeczające ludobójstwu, które rząd turecki dokonał na Ormianach w 1915 roku, są niestety nie tylko kłamstwami historycznymi, ale i zniewagami wobec 1,5 miliona barbarzyńsko pomordowanych osób. Ofiarami tego systematycznego i odgórnie sterowanego ludobójstwa była niewinna ludność cywilna, w tym także biskupi, kapłani i zakonnice Kościoła Katolickiego obrządku ormiańskiego i Apostolskiego Kościoła Ormiańskiego. Pańskie stwierdzenia to typowe działanie rządu tureckiego, który od 90 lat nie potrafi rozliczyć się ze swoją historią, a który i dziś także odpowiedzialny jest za łamanie praw człowieka, torturowanie więźniów politycznych, okrutne metody wobec Kurdów oraz okupację Cypru.
Szanując kulturę i tradycję turecką, ubolewam, że działalność Pana Ambasadora - a zwłaszcza domaganie się usunięcia z napisu na Krzyżu Ormiańskim słów «ludobójstwo», «Turcja» i «rok 1915» - przypomina działalność ambasadora pewnego nieistniejącego już mocarstwa. Ambasador ten także ingerował w wewnętrzne sprawy polskie, w tym też w sprawy tablic pamiątkowych, ilekroć pojawiały się na nich słowa: «Katyń», «Sybir», «ludobójstwo na Wschodzie» czy «mordy NKWD»."
Ksiądz Isakowicz-Zaleski zauważył też w liście, iż „kłamstwo Turcji w sprawie ludobójstwa Ormian przypomina niestety «kłamstwo oświęcimskie», mówiące, że nie było komór gazowych w KL Auschwitz-Birkenau. Nawiasem mówiąc, to drugie kłamstwo jest w wielu krajach ścigane z mocy prawa."
Tak więc do poświęcenia chaczkaru w Krakowie dojdzie. Napis mówiący o „ofiarach ludobójstwa" nie zostanie zmieniony. Okazało się jednak, że wielu zapowiedzianych gości, reprezentujących różne instytucje państwowe, zaczęło się nagle wycofywać z udziału w uroczystościach. Przedstawiciele ormiańskiej społeczności w Polsce uważają, że jest to wynik nacisku tureckich dyplomatów, na skutek którego władze postanowiły nie drażnić Turków i nie „godzić w nasze sojusze międzynarodowe".
Ciekawe w tym kontekście wydarzenie miało miejsce 12 marca, kiedy to podczas V Zjazdu Gnieźnieńskiego ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski zaapelował, by Polska oficjalnie uznała ludobójstwo 1915 roku. Jak stwierdził duszpasterz Ormian: „ambasada turecka na godzinę przed moim zaplanowanym wystąpieniem rozesłała podwójne e-maile z 17 załącznikami (łącznie aż 2 MB) do 40 moich przyjaciół, głównie księży różnych obrządków, z którymi od dłuższego czasu koresponduję w sprawach ormiańskich. W e-mailach tych ambasada Turcji zaprzecza faktom historycznym oraz zniesławia pamięć Ofiar ludobójstwa. Najbardziej intrygujące jest pytanie, skąd ambasada wie, że koresponduję z tymi, a nie z innymi duchownymi i skąd zna ich adresy e-mailowe?"
Na pytanie to nie ma na razie odpowiedzi. Wszystko wskazuje na to, że spór o ludobójstwo trwał będzie nadal.
PS. Od Redakcji Opoki: Domyślamy się odpowiedzi na pytanie, skąd ambasada turecka zna emaile przyjaciół ks. Isakowicza-Zaleskiego. Podpowiedź: Wysyłając e-maile do wielu osób jednocześnie warto używać w programie pocztowym pola BCC: zamiast zwykłego CC:
opr. mg/mg