Nie chodzi o żadne rozdawnictwo

Rozmowa z prof. Adamem Bielą, autorem projektu ustawy uwłaszczeniowej

— Prezydent zgłosił weto do ustawy uwłaszczeniowej. Co oznacza ta decyzja?

Prezydent postąpił zgodnie z mentalnością ludzi sprawujących władzę w poprzednim ustroju, kiedy nie zwracano uwagi na oczekiwania ludzi. Zlekceważył głos ponad 9 mln obywateli, którzy 18 lutego 1996 r. uczestniczyli w referendum uwłaszczeniowym. Były to najliczniejsze wybory, w jakich określony program uzyskał akceptację. Zlekceważył również setki tysięcy pism, napływających do jego Kancelarii. Tylko 9 września uczestnicy marszu uwłaszczeniowego złożyli listę z ponad 100 tysiącami podpisów. Chcę podkreślić, że zawetowanie ustawy jest szczególnie bolesne dla mieszkańców województwa śląskiego, którzy są najemcami byłych mieszkań zakładowych, sprzedanych wraz z lokatorami przy okazji prywatyzacji.

Decyzja prezydenta oznacza również ignorowanie polskiej racji stanu na ziemiach zachodnich i północnych, gdzie mieszkańcy są tylko tymczasowymi użytkownikami nieruchomości. Uwłaszczenie było szansą na ostateczną realizację układu poczdamskiego, który daje państwu polskiemu możliwość swobodnego dysponowania tymi terenami.

— A może Prezydent kierował się wynikami sondaży, z których wynika, że 58 proc. społeczeństwa ocenia ustawę uwłaszczeniową jako element przedwyborczej gry politycznej?

Informacja o ustawie prawie zupełnie nie dotarła do społeczeństwa. Dotarły za to mity i półprawdy. Korzyści z tej ustawy sprowadzono na tory prymitywnej zazdrości, że oto jeden dostanie więcej niż drugi. Zarzucano nam, że nie proponujemy mieszkań o takiej samej wartości. Tego rodzaju absurdalne oczekiwania padały z ust bardzo poważnie wyglądających polityków.

— Ale tak uważa też część społeczeństwa. Ludzie pytają, dlaczego jedni mają dostać bon niewiadomej wartości, a inni mieszkanie warte np. kilkadziesiąt tysięcy złotych?

To tylko potwierdza brak rzetelnej informacji. Nie wiadomo kto wyliczył, że wartość bonu będzie wynosiła 300 zł, 500, a może nawet tylko 150. Tymczasem to są wyliczenia wzięte z sufitu, robione po to, by zafałszować obraz ustawy.

— A czy Pan jest w stanie podać jakieś liczby?

Jeśli ktoś chce otrzymać wyliczenia, to znaczy, że w ogóle nie rozumie naszej koncepcji. Tu nie chodzi o żadne rozdawnictwo, gdzie można wyliczyć, ile ktoś dostanie. Bon to tytuł uczestnictwa w funduszu, który ma być promocją działań gospodarczych w społecznościach lokalnych. Proponowana przez nas koncepcja ma służyć koncentracji polskiego kapitału. Wartości bonu nie da się teraz wyliczyć, ponieważ Sejm dopiero niedawno przeznaczył na ten cel majątek, który zostanie wniesiony aportem do funduszu uwłaszczeniowego. Mając zaś określoną liczbę uczestników programu, można dopiero ustalić, jaka będzie wartość nominalna bonu. Do tej pory rozdawano majątek na lewo i prawo, nie przejmując się nawet dokumentowaniem, komu co dano.

— Czy uwłaszczenie można było przeprowadzić inaczej? Czy Pana koncepcja jest najlepsza z możliwych?

Uwłaszczenie należało przeprowadzić w 1990 r.: opracować program znacznie prostszy od tego i bardziej efektywny ekonomicznie. Po dziesięciu latach rozpraszania kapitału nie da się w sposób zadowalający wszystkich skonstruować programu uwłaszczenia. Ostatecznie przyjęliśmy program kompromisu, ale takiego, który nie wyklucza grup pomijanych przy okazji prywatyzacji. Chodzi przede wszystkim o pracowników sfery budżetowej, rolników, pracowników byłych PGR-ów oraz emerytów i rencistów. Dotychczasowe ustawy prywatyzacyjne w sposób bezceremonialny tych ostatnich pomijały.

Problem uwłaszczenia sprowadza się do pytania: czy w Polsce ma obowiązywać prawo pięści czy cywilizowana moralność, nie mówiąc o tym, że w kraju katolickim powinna obowiązywać moralność chrześcijańska. Innymi słowy: czy chodzi tylko o to, żeby wyszarpać coś dla siebie czy też podzielić się z innymi.

— Jak Pan ocenia dyskusję o uwłaszczeniu?

Właściwie dyskusji nie było, dominowały głosy histerii antyuwłaszczeniowej. Chcę powiedzieć, że poważni ekonomiści, na przykład z Centrum im. Adama Smitha w Warszawie, opowiedzieli się wyraźnie za ustawą uwłaszczeniową. Ustawę poparła również Margaret Thatcher, która gościła w Polsce z okazji jubileuszu „Solidarności”. Powiedziała ona, że nasz projekt jest bardzo korzystny dla gospodarki rynkowej, bo kreuje właścicieli nieruchomości. Za jej rządów przeprowadzono w Wielkiej Brytanii podobne uwłaszczenie majątku komunalnego.

— Co będzie dalej z uwłaszczeniem Polaków?

Na wecie prezydenta nie kończy się świat ani nie zamyka się historia programu uwłaszczeniowego w polskim Sejmie. Myślę, że ludzie, którzy z determinacją upominali się o ustawę, nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Mam nadzieję, że zainteresowani pójdą do posłów, którzy głosowali przeciw uwłaszczeniu i poproszą, żeby poprawili błąd prezydenta. Wówczas weto może zostać odrzucone.

— Dziękuję bardzo za rozmowę.

Rozmawiała Alicja Wysocka

ADAM BIELA, poseł AWS, główny autor projektu tzw. ustawy uwłaszczeniowej.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama