Siła prawa przeciw prawu siły

O konwencjach zmierzających do łagodzenia skutków wojny i humanitaryzacji prawa międzynarodowego

«Gdy sprawa jest między silnym a słabym, wolność przynosi ucisk, a prawo wyzwala». Ta sentencja wypowiedziana w 1848 r. przez znanego francuskiego kaznodzieję, ks. Henri Dominique Lacordaire, mogłaby znaleźć zastosowanie jako trafna synteza prawa humanitarnego, to znaczy owego zespołu dyspozycji prawnych, które zostały wypracowane w naszych czasach, aby zapewnić ochronę ofiarom wojen. Proces ich powstawania rozpoczął się w 1862 r., kiedy w Genewie ukazała się książka Un souvenir de Solférino, dzięki której Jean Henri Dunant, inspirowany wiarą chrześcijańską, zdołał uświadomić opinii publicznej konieczność zapewnienia pomocy rannym porzucanym na polach bitew. Miały temu służyć «stowarzyszenia» ochotników, uznawane przez społeczność międzynarodową i chronione przez prawo.

Propozycja J. H. Dunanta, aby «zbadać i starać się rozwiązać sprawę tak wielkiej i powszechnej wagi, zarówno z punktu widzenia humanizmu, jak i chrześcijaństwa», skłoniła Szwajcarską Radę Federalną do zwołania konferencji dyplomatycznej, w której wzięli udział przedstawiciele 16 państw i która w 1864 r. uchwaliła «Konwencję Genewską o polepszeniu losu żołnierzy rannych w czasie działań wojennych».

Konwencja ta nie tylko dała początek działalności humanitarnej ruchu, który później przyjął nazwę Czerwonego Krzyża, ale doprowadziła też do zawarcia wielu innych umów, a ostatecznie w 1949 r. do uchwalenia czterech Konwencji Genewskich, które w 1977 r. uzupełniono dwoma dodatkowymi protokołami. Oprócz nich istnieje jeszcze cała seria międzynarodowych instrumentów prawnych: Konwencja Haska o ochronie dóbr kultury w czasie konfliktów zbrojnych (1954 r.), Konwencja o zakazie lub ograniczeniu stosowania niektórych rodzajów broni konwencjonalnej o działaniu szczególnie okrutnym lub niekontrolowanym (1980 r.), Konwencja Ottawska zakazująca stosowania min lądowych (1997 r.) i wreszcie Statut Międzynarodowego Trybunału Karnego (1998 r.), do którego kompetencji należy między innymi sądzenie osób odpowiedzialnych za poważne wykroczenia przeciw Konwencjom Genewskim.

Warto podkreślić, że z wyjątkiem Konwencji z 1864 r. (sprawę tę wyjaśnia w swoim artykule o. Joblin), Stolica Apostolska uczestniczyła aktywnie we wszystkich sesjach przygotowawczych, poprzedzających wprowadzenie wymienionych wyżej instrumentów prawnych, wpływając na ogólny kierunek prac i zgłaszając konkretne propozycje. Niektóre jej wystąpienia wyprzedzały nawet decyzje społeczności międzynarodowej, na przykład wówczas, gdy Pius XII w przemówieniu wygłoszonym w 1953 r. wskazał zasady, którymi winien się w przyszłości kierować międzynarodowy system wymiaru sprawiedliwości.

Również Jan Paweł II wielokrotnie wyrażał poparcie dla wysiłków zmierzających do utworzenia międzynarodowego trybunału karnego. W orędziu na Światowy Dzień Pokoju 1999 r. napisał: «Ta nowa instytucja, jeśli zostanie oparta na właściwych podstawach prawnych, może się przyczynić do stopniowego zapewnienia na całym świecie skutecznej ochrony praw człowieka» (n. 7: «L’Osservatore Romano», wyd. polskie, n. 1/1999, s. 6).

Jednakże trybunał ten nie zacznie działać w najbliższej przyszłości, a ponadto, choć będzie spełniał istotną funkcję «odstraszającą», nie zdoła sam zapobiec — jak gdyby posiadał magiczną moc — popełnianiu zbrodni wojennych. Nie można się bowiem łudzić, że wystarczy sama groźba kary, aby położyć im kres. Instrument prawny jest potrzebny, ale nie wystarcza do osiągnięcia takiego celu. Musi mu zatem towarzyszyć wychowanie wpajające wartości, które stanowią inspirację prawa humanitarnego: godność osoby, solidarność z ofiarami, prymat prawa nad siłą.

Czytając listę zbrodni zawartą w Statucie Międzynarodowego Trybunału Prawnego, uświadamiamy sobie, jak ogromny wysiłek wychowawczy trzeba podjąć, aby rzeczywiście ograniczyć zachowania przestępcze. Na przykład z punktu widzenia prawa do życia każde właściwie zabójstwo — jako akt wymierzony przeciw życiu ludzkiej istoty, a więc przeciw jej prawu do życia od poczęcia do naturalnej śmierci — jest przestępstwem przeciw całej ludzkości, zważywszy na tajemniczą, ale realną więź braterstwa, łączącą wszystkich członków ludzkiej rodziny.

Wiele mówi się — i słusznie — o zwalczaniu «kultury bezkarności»: samo to określenie ukazuje wyraźnie, jak ważny jest wychowawczy wymiar problemu. Zwłaszcza w sytuacjach, gdy mnożą się zbrodnie wojenne, zbrodnie przeciwko ludzkości, zbrodnie ludobójstwa, działaniom represyjnym winny towarzyszyć stosowne przedsięwzięcia zmierzające do przemiany mentalności. Taką przemianę może czasem wywołać wyrok trybunału karnego; w innych przypadkach skuteczniejsze mogą się okazać inne środki. Metoda postępowania może być «sprawiedliwa», ale niekoniecznie w sensie «wymierzania sprawiedliwości», jak dowodzi doświadczenie Komisji «Prawda i Pojednanie», działającej w trudnej sytuacji Afryki Południowej po zniesieniu apartheidu.

Zwłaszcza w przypadku konfliktów, które wywołały bardzo bolesne wzajemne urazy między różnymi społecznościami etnicznymi lub narodowymi, nie sposób samą tylko mocą prawa przywrócić godność i pokój. Trzeba się raczej zastanowić nad przyczynami konfliktu i nad okolicznościami, w których doszło do zachowań przestępczych. Aby zapobiec im raz na zawsze, trzeba usunąć ich korzenie, a zatem nauczyć się iść drogą prawdy i pojednania. Jest to droga bardzo trudna, ponieważ wymaga nawrócenia serc, które dla chrześcijan jest owocem łaski Bożej, a które pozwala odrzucić nienawiść i zemstę, prowadząc do ponownego odkrycia miłości. Odwołanie do miłości nawet pośród najkrwawszych walk nie powinno się wydawać niewłaściwe ani utopijne. Warto zauważyć, że pierwotne hasło Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża brzmiało: Inter arma caritas; zasługują też na przypomnienie słowa norweskiego męża stanu Fridtjofa Nansena (który w 1920 r. został mianowany przez Ligę Narodów komisarzem ds. repatriacji wszystkich jeńców wojennych): «miłość bliźniego to realistyczna polityka».

Właściwa współpraca między organizacjami humanitarnymi a zwierzchnikami Wspólnot religijnych mogłaby przynieść obfite owoce. Niektórzy wysuwają zastrzeżenia co do pozytywnej roli religii w dziedzinie humanitarnej, argumentując, że czasem dochodzi do konfliktów zbrojnych o podłożu religijnym. Chociaż zdarzało się to w przeszłości, trudno raczej znaleźć takie sytuacje w dzisiejszym świecie. Argument ten opiera się na powierzchownym odczytaniu współczesnych konfliktów, ponieważ przy bliższej analizie dostrzegamy, że ich istotną przyczyną jest dążenie do władzy, które wykorzystuje tożsamość religijną, aby wzmocnić motywację do walki.

W ostatecznym rozrachunku prawo żyje lub umiera w świadomości każdego człowieka. Bez skutecznego oddziaływania na świadomość wysiłek zmierzający bezpośrednio do rozbudowy aparatu prawnego może się okazać daremny: na tym właśnie polega dramat międzynarodowego prawa humanitarnego w ostatnim półwieczu. W tej sytuacji ważną rolę — choć ograniczoną — mogą odgrywać duszpasterze służący w siłach zbrojnych.

Jeżeli nie uznamy, że godność ludzka ma transcendentną wartość, wskazującą na jej osadzenie w porządku wyższego rzędu, i że jest dobrem niezbywalnym, ponieważ wyciska niezatarte znamię na każdym człowieku, jeżeli nie zrozumiemy, że to ona właśnie jest stawką w tej grze, wówczas przewagę zyska nie siła prawa przyswojonego przez świadomość, ale prawo siły, wyrażające się w nieograniczonej żądzy władzy.

Proroczo brzmią słowa napisane sto lat temu przez słynnego rosyjskiego prawnika Fryderyka de Martensa, uważanego za «duszę» pierwszej międzynarodowej konferencji pokojowej w Hadze w 1899 r.: «Pogląd, że prawo opiera się na sile, wydaje się sprzeczny z godnością człowieka, groźny dla porządku społecznego i szkodliwy dla relacji międzynarodowych».

Giorgio Filibeck
Papieska Rada «Iustitia et Pax»

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama