Fragmenty książki p.t. "Sprawiedliwość"
ISBN: 83-7318-628-X
wyd.: WAM 2006
Istotne jest tutaj mocne potępienie przez Jana Pawła II zjawiska „nadrozwoju” które:
[...] polega na nadmiernej rozporządzalności wszelkiego typu dobrami materialnymi na korzyść niektórych warstw społecznych, łatwo przemienia ludzi w niewolników „posiadania” i natychmiastowego zadowolenia, nie widzących innego horyzontu, jak tylko mnożenie dóbr już posiadanych lub stałe zastępowanie ich innymi, jeszcze doskonalszymi. Jest to tak zwana cywilizacja „spożycia” czy konsumizm, który niesie z sobą tyle „odpadków” i „rzeczy do wyrzucenia”. Posiadany przedmiot, zastąpiony innym, doskonalszym, zostaje odrzucany bez uświadomienia sobie jego ewentualnej trwałej wartości dla nas lub dla kogoś uboższego.
To, co Jan Paweł II wyraził w tak osobistych słowach, mogą zilustrować dane o charakterze ogólnoświatowym:
- Najbogatsze 20% populacji świata zarabia 86% dochodu światowego, wykorzystuje 80% światowych zasobów i wytwarza 83% światowych odpadów. Na 20% najuboższej ludności świata przypada mniej niż 2% światowego dochodu.
- Około miliarda osób na całym świecie jest niedożywionych. Każdego dnia średnio 20 tys. dzieci umiera z przyczyn związanych z głodem —mniej więcej jedno dziecko co sześć sekund. W najbiedniejszych krajach świata prawdopodobieństwo śmierci dziecka w wieku do lat pięciu jest dziesięć do piętnastu razy większe niż w Stanach Zjednoczonych.
- Każdy mieszkaniec Stanów Zjednoczonych „konsumuje” codziennie w różnej postaci (minerały, wyroby z drewna, żywność, energia itp.) dobra odpowiadającej jego/jej wadze — ponad 100 kilogramów na
osobę.
- Zużycie wody per capita w Stanach Zjednoczonych wynosi: 1300 galonów dziennie — z czego 100 galonów w gospodarstwach domowych, reszta w rolnictwie i przemyśle (aby wyhodować jednego pomidora na nawadnianym polu potrzeba osiem galonów wody). Na całym świecie 1,2 miliarda osób jest pozbawionych dostępu do pitnej wody.
- Na Stany Zjednoczone przypada 25% światowego zużycia paliw kopalnianych. Dwa miliardy osób na całym świecie nie ma dostępu do prądu.
- Od czasów kolonialnych w Stanach Zjednoczonych znikło 50% terenów podmokłych, 90% prerii, 95% lasów pierwotnych; zagrożonych jest jedna czwarta wielkich ssaków, 14% ptaków, 12% roślin; w wyniku erozji utraciliśmy 33% urodzajnych gleb.
- Stany Zjednoczone oraz pozostałe kraje rozwinięte, które zamieszkuje niewielki odsetek ludności świata, zużywają 84% papieru. Mieszkaniec Stanów Zjednoczonych zużywa średnio około 730 funtów wyrobów papierowych rocznie; średnia na świecie wynosi 125 funtów. Uważa się, że 70 lub więcej funtów na osobę to minimum konieczne do tego, by zapewnić na podstawowym poziomie umiejętność czytania i pisania oraz możliwość komunikacji.
Organizacja Narodów Zjednoczonych dysponując podobnie szokującymi statystykami, wysuwa wniosek:
Dzisiejszy poziom konsumpcji narusza podstawowe bogactwa naturalne. Powoduje pogłębianie się nierówności. Nieustannie rośnie dynamika zmian w łańcuchu zależności konsumpcja-ubóstwo-nierówność-środowisko naturalne. Jeśli tendencje te utrzymają się bez zmian — nie dojdzie do redystrybucji pomiędzy konsumentami o wysokich i niskich dochodach, zmiany wytworów i technologii produkcyjnych na powodujące mniejsze zanieczyszczenia, poparcia dla towarów pochodzących od uboższych producentów, przesunięcia priorytetów z ostentacyjnej konsumpcji na zaspokajanie podstawowych potrzeb — obecne problemy związane z konsumpcją i rozwojem społecznym tylko jeszcze bardziej się
nasilą.
W swej niezwykle praktycznej książce, rozpatrującej dość przyziemne zagadnienia: Guests of God: Stewards of Divine Creation (Goście Boga: zarządcy Bożego stworzenia), Monika K. Hellwig sugeruje, iż większość z nas, zanim zacznie zastanawiać się nad wzorami konsumpcji, musi zwrócić uwagę na to, co marnujemy i co robimy z naszymi odpadami. Zwraca uwagę na to, jak kłopotliwy może być recykling, jak uciążliwe jest segregowanie i odkładanie odpadów ulegających biodegradacji na kompost w ogródku za domem lub na działce.
Lecz jest to właśnie ten rodzaj spraw, w których osobista wygoda wchodzi w konflikt z dobrem wspólnym. Na obecnym etapie rozwoju przemysłowego i gospodarczego, a także biorąc pod uwagę wzory konsumpcji w zamożnych krajach, recykling jest ważnym czynnikiem wpływającym na utrzymanie równowagi ekologicznej w dłuższej perspektywie czasu, nawet jeśli poszczególne jednostki lub rodziny czerpią z tego niewielki bezpośredni zysk. Recykling to bezinteresowny gest nie wymagający od nas dużego poświęcenia, tymczasem wielu dobrych ludzi nie traktuje tego jako kwestii duchowości, sprawy, która dotyczy ich relacji z Bogiem.
Za wszystkimi szczegółowymi kwestiami kryje się decydujące pytanie: czy stoimy w obliczu kryzysu ekologicznego — kryzysu, w który zaangażowana jest ludzka i Boża sprawiedliwość? Poważni obserwatorzy są co do tego przekonani. Wskazują na globalne ocieplenie, erozję gleby, spadek w produkcji pożywienia, ogólnoświatowe zagrożenie dla czystości wód lub brak wody, nieustanne niszczenie lasów, gwałtowne zmniejszanie się bioróżnorodności, czyli spadek liczby gatunków, które wspólnie z nami zamieszkują ziemię oraz w wielu wypadkach pełnią funkcje niezbędne dla ludzkiego życia. Wszystko to w kontekście pokrótce opisanego powyżej konsumpcjonizmu. Inni uczeni nie są aż tak wielkimi pesymistami. Zwłaszcza Gregg Easterbrook wypracował stanowisko, które sam nazywa „ekorealizmem”. Uwzględnia ono coś, co pesymiści zawsze pomijają — to, jak duży poczyniliśmy postęp. Easterbrook przyznaje, że krytyczna debata ma korzystny wpływ na ruch ekologiczny, pod warunkiem jednak, że jest to debata rozsądna, w innym razie sama siebie zdyskredytuje. Wiele z jego twierdzeń ma sens. Uważa na przykład, że w krajach rozwijających się środki faktycznie powinny zostać przesunięte na ochronę środowiska; natura wytwarza zanieczyszczenia i trucizny, powoduje cierpienia na skalę nieosiągalną dotychczas przez człowieka z wyjątkiem okresów wojny; natura wciąż bardziej panuje nad ziemią niż homo sapiens; natura zdaje się z lubością krzewić życie i rozwijać się. Ekolodzy nie przysłużą się sprawie, wyolbrzymiając zagrożenia i szkody; natura nie jest aż tak delikatna, jak wydają się zakładać. Mimo to, jak wskazuje Toolan:
Krytyczna analiza przeprowadzona przez Easterbrooka sama w sobie jest wypaczona. Po pierwsze, może przedstawiać optymistyczny obraz aktualnej sytuacji, ponieważ całkowicie koncentruje swoją uwagę na postępie, jaki dokonuje się w Stanach Zjednoczonych, jednocześnie niemal całkowicie ignorując niewesołą sytuację w krajach rozwijających się na kontynencie afrykańskim, w Ameryce Łacińskiej, w południowej i południowo-wschodniej Azji. Po drugie, jego atak na katastroficzne wizje ekologów zniekształca wnioski. Minimalizuje prawdziwe problemy ekologiczne i zaprzecza palącej potrzebie podjęcia działań zaradczych. Najwyraźniej widać to w rozdziale traktującym o globalnym ociepleniu. Na wstępie rozdziału, w krótkich słowach przyznaje, że „efekt cieplarniany jest w tym momencie najbardziej niepokojącym zjawiskiem ekologicznym na Ziemi” i twierdzi, że jest to zjawisko, przeciw któremu „należy podjąć natychmiastowe kroki”. Easterbrook w żadnym miejscu nie argumentuje jednak zdecydowanie za podjęciem tych kroków i szybko gubi wątek. Na kolejnych trzydziestu ośmiu stronach dowodzi, że naukowe modele zmian klimatycznych są niepewne, że w wyniku erupcji wulkanu Pinatubo do atmosfery dostało się więcej dwutlenku węgla, niż emituje przemysł i silniki samochodowe, a poza tym ocieplenie mogłoby korzystnie wpłynąć na produkcję rolną w Kanadzie i na Syberii. Easterbrook jest tak zajęty krytykowaniem ekologów za formułowane przez nich z przesadą najczarniejsze scenariusze, że czytelnik w końcu zapomina ostatnie zdanie rozdziału, w którym autor zaznacza, iż „bezcenna jest każda sensowna polityka, która zmniejsza anomalie związane ze zmianami klimatycznymi”.
Rozwodzę się nad tym, ponieważ jakiekolwiek sensowne, przyszłościowe podejście do skomplikowanej kwestii ekologicznej, wymaga starannego zbadania racji obydwu stron. Istnienie takiej potrzeby uświadomiłem sobie w dość kłopotliwych okolicznościach w trakcie naszych warsztatów rekolekcyjnych Głoszenie Słowa Sprawiedliwego, zorganizowanych dla duchownych i świeckich z diecezji w Helenie, w stanie Montana. W homilii, którą wygłosić miałem pierwszego dnia, 5 sierpnia 1999 roku, postanowiłem zająć się czymś dość istotnym, poruszyć problem biblijnej sprawiedliwości w kontekście kwestii ekologicznych ważnych dla tego stanu. Swoją homilię zatytułowałem Woda, dzikie obszary i niedźwiedzie grizzly. Zebrałem wcześniej sporo informacji. Korzystając z pomocy Greater Yellowstone Coalition, zaprezentowałem stanowisko ekologów w trzech kwestiach.
- Woda. Prośba American Smelting and Refining Company (Amerykańskiej Spółki Wytopu i Rafinacji) o zezwolenie na budowę ogromnej kopalni miedzi i srebra w północno-zachodniej Montanie, w górze rzeki, 25 mil od największego słodkowodnego jeziora Idaho, wiązała się z zastosowaniem do oczyszczania wody kopalnianej niesprawdzonej, eksperymentalnej technologii oraz z wyciekiem trzech milionów galonów ścieków dziennie do Clark Fork River — wykorzystując cały dozwolony limit zanieczyszczeń i tym samym wykluczając inne formy gospodarczego rozwoju na tym obszarze.
- Dzikie obszary. Ogromna większość mieszkańców Montany pragnie ocalić niepowtarzalny krajobraz stanu oraz ochronić jego wspaniałe dzikie tereny, ważne dorzecza, żyjące na wolności dzikie zwierzęta. Ekologiczna, ekonomiczna i duchowa wartość tych dzikich bezdroży zasługuje na nieustanną ochronę.
- Niedźwiedzie grizzly. Mówi się poważnie o usunięciu niedźwiedzi grizzli z listy zagrożonych gatunków, ich liczba jednak maleje i mogą całkowicie wyginąć. Środowisko, które zamieszkują, znika stopniowo w wyniku wycinania lasów, budowy dróg, rozrastania się obszarów podmiejskich oraz rozwoju przemysłu naftowego, gazowniczego i rekreacyjnego. Twierdzi się, że skreślenie niedźwiedzi grizzli z listy miałoby złagodzić regulacje dotyczące ochrony środowiska, które w obliczu silnych nacisków utrzymują jedność całego ekosystemu Yellowstone.
Wszystko pięknie, tyle że w swoich trzech przykładach przedstawiłem racje tylko jednej ze stron. Wkrótce potem uświadomiono mi złożoność problemu: poznałem na przykład racje drwali, którzy szanują środowisko, a których zdumiewa nieprzejednana postawa ekologów. Na nieszczęście informacje te dotarły do mnie zbyt późno, bym mógł
włączyć je do homilii. Była to dla mnie lekcja kaznodziejczej skrupu-
latności.
opr. aw/aw