Dlaczego nie warto być samotną wyspą...
Człowiek żyjący we współczesnej rzeczywistości ponosi koszty, są one szczególnie wysokie, gdy pozostaje sam w relacji do świata. Człowiek jest stworzony do życia we wspólnocie, w której doświadcza satysfakcji, zadowolenia, a relacje te są wzajemne: jednostka daje siebie wspólnocie, ale z niej też czerpie. Wspólne przeżywanie trudnych momentów życia daje wsparcie. Bez wsparcia wspólnoty człowiek cierpi, a jego człowieczeństwo ulega zdeformowaniu adekwatnie do czasu indywidualnego przeżywania codziennej egzystencji. Człowiekowi przynależącemu do wspólnoty jest lżej pokonywać trudności, jego osobowość nabiera społecznego kształtu, zgoła innego od kształtu samotnej egzystencji.
Jest to zgodne ze społeczną naturą człowieka i w jej obliczu życie społeczne w obecnej rzeczywistości rozwoju cywilizacyjnego jest konieczne dla zachowania zdrowia psychicznego, które jest warunkiem równowagi w życiu społecznym. Jest to zgodne z postulatami psycho-społecznej funkcji rodziny. Jej zadaniem jest kształtowanie psychicznie zdrowej jednostki, co w rezultacie decyduje o zdrowiu całego społeczeństwa. Rodzina w rzeczywistości XXI wieku przeżywa kryzys, nie warto jednak przypisywać temu zjawisku stałej wartości.
Dążenie człowieka do równowagi życia, w miarę rozwoju cywilizacyjnego, będzie polegała na odbudowie relacji rodzinnych, ujawni się w ten sposób reakcja obronna na nieliczącą się z rodziną - ekonomię gospodarki wolnorynkowej. Ujawnić się to powinno w promocji rodziny we współczesnym życiu społecznym, oraz redukcją wielu destrukcyjnych oddziaływań, upośledzających rozwój życia rodzinnego.
Można postawić hipotezę, która tu pełni jednocześnie rolę konkluzji, że odbywające się na poziomach nieświadomych dążenia człowieka do życia społecznego dochodzą do głosu wówczas, gdy człowiek w anonimowych relacjach społecznych zaprzecza swojej społecznej naturze domagającej się życia razem.
Należy się więc spodziewać - w rzeczywistości korumpujących ludzką komunikację społeczną - zwrotu w kierunku rozwoju rodziny, rozwoju wspólnot, zwłaszcza małych wspólnot, jako przeciwdziałania wobec kryzysu życia wspólnotowego, szczególnie rodzinnego. Człowiek o mentalności ekonomisty powie, że to się wszystkim opłaca, ktoś zorientuje się, że komfort uzyskany w drodze pozytywnych relacji wspólnotowych daje wsparcie w stresujących i wyzwalających lęk warunkach codzienności, że jest reduktorem lęku i stresu, jeszcze inny zechce nadać charakteru stałego owym spostrzeżeniom. Do takiego schematycznego rozwoju wspólnoty potrzeba warunków, momentu zwrotnego, decydującego o wartości innego postępowania. Takie zmiany, jak pokazuje historia odbywają się w drodze rewolucyjnych zmian. Należy się spodziewać, że progresywny kryzys społeczny z jakim mamy kontakt w Polsce i na świecie, jest do tego wystarczającym sygnałem, w opozycji do postawy „mieć”, na korzyść postawy „być”. Momentem zwrotnym mogą być zamachy z 11 września 2001r. oraz z 11 marca 2004r. — co w obliczu tragedii jednoczy społeczność światową, budząc jednocześnie refleksję moralną nad śmiercią i zagrożeniami w dzisiejszym świecie.
Można stwierdzić oczywiste braki w prawie stanowionym przez człowieka, jeśli porównamy je z Prawem Bożym (Dekalogiem) w kontekście życia społecznego. Prawo moralne, którego kanwą jest uniwersalne prawo Dekalogu, kładzie szczególny akcent na wzajemne pozytywne relacje międzyludzkie, takie jak: poszanowanie człowieka, wolę czynienia dobra. Uzupełnieniem tego prawa jest miłość, na bazie której człowiek może zmieniać Prawo Boże do jego bezpiecznych granic. Człowiek jako osoba ma świadomość, że inni mają prawo być tak samo szanowani, jak on. Wytwarza to poczucie bezpieczeństwa oraz zaufanie we wzajemnych relacjach, w których przestrzega się w zasad moralnych. Wspólnota i jej funkcjonowanie oparte na wartościach etycznych ma prawo rozwinąć się w opozycji do relacji opartych na prawie laickim, ponieważ prawo laickie tworzy związki relatywne moralnie, utrudniające życie między ludźmi. Dekalog więc w obecnej wysoko rozwiniętej rzeczywistości cywilizacyjnej jest szansą dla rozwoju wspólnot ludzkich, na jego fundamencie człowiek może odbudowywać wspólnotę rodzinną. Jawi się to kwestią niedalekiej przyszłości, ponieważ „człowiek nie może żyć bez miłości”, bez pozytywnych relacji — jak mówi Jan Paweł II — decydujących o jego poczuciu tożsamości. W obliczu bólu egzystencjalnego, gdy warunki bytowe człowieka są dobre, coraz lepsze, a człowiek często skazany jest na samotne życie między ludźmi, sytuacja braku zaufania we wzajemnych kontaktach domaga się minimalizacji. Szansę dla działań przezwyciężających nieufność dają małe społeczności, najefektywniej rozwijające więzi społeczne, a konsekwencją tych więzi jest najczęściej zaufanie. Gdy wspólnota funkcjonuje według zasad moralnych dających wzajemne zaufanie, fakt przynależności do niej jest źródłem satysfakcji.
Szybkie tempo życia, problem bezrobocia, duże różnice w poziomie życia ludności, radykalne zmiany w obyczajowości — na wskutek rozwoju cywilizacyjnego, koniunkturalne oparcie na prawie laickim, tak zawodnym, jak pokazuje życie oraz brak czasu na wzajemne kontakty międzyludzkie, może wytworzyć u człowieka postawę braku zaufania. Nadużycia polityków polskich, wybieranych przez społeczeństwo w demokratycznych wyborach, dają przykład ogromnie destrukcyjnego postępowania. W myśl zasady, że „przykład idzie z góry”, można się spodziewać powielania negatywnych postaw, czego wyrazem są istniejące problemy z korupcją. We wspólnocie odbywa się sprawiedliwszy podział „beneficjów”, kontakt z nabywcami tychże jest otwarty, nie ma więc powodów do obchodzenia prawa, lub jeśli już ktoś się na ten krok zdecyduje, zmuszony jest do zastanowienia się nad tym, czy warto, bowiem koszty zerwania z grupą mogą być zbyt duże.
Człowiek dziś skazany jest na samotne życie - to człowiek zagubiony, pozbawiony największego smaku życia, jakim jest sens i znaczenie własnej egzystencji. W poszukiwaniu satysfakcji człowiek samotny używa zamiennych form, zamiast zdrowych relacji międzyludzkich, szuka przygodnych kontaktów, je większe ilości pokarmu od zwykłej racji żywnościowej, skazany jest na zupełny brak realizacji swojego człowieczeństwa. Sam jest jednostką nieczującą swojego człowieczeństwa. A jedno życzliwe słowo potrafi radykalnie zmienić nastawienie innych do otoczenia, do siebie, działa ono, jak ożywcza woda dla rośliny — słowo jest więc pokarmem dla psychiki człowieka, im życzliwsze — tym więcej daje zadowolenia, dodaje sił żywotnych.
Społeczna natura człowieka domaga się komunikacji społecznej dla zdrowia psychicznego i równowagi wewnętrznej. Dlatego życie we wspólnocie, kontakt ze wspólnotą — choćby raz w tygodniu, posiadanie znajomych, przyjaciół, potrafi utrzymać nasze życie w równowadze, którą konsekwentnie zabiera nam rozwijająca się cywilizacja. W obliczu kryzysu wspólnot rodzinnych należy spodziewać się więc rozwoju tychże, nie ma innego wyjścia dla człowieka, który jest ze swej natury istotą społeczną, który nie może zaprzeczyć immamentnie w nim tkwiącej potrzebie miłości.
Wacław Maślanka
Uniwersytet Opolski
Doktorant w Instytucie Pedagogiki
opr. mg/mg