W kręgu abstrakcji

Echo katolickie 36(688) 4 - 10 września 2008


Agnieszka Warecka

W KRĘGU ABSTRAKCJI

Czy nieśmiałość w dobie Internetu, gdzie nie istnieją tematy tabu, a każdy stoi przed szansą odnalezienia bratniej duszy, wciąż ma rację bytu?

Jedni bronią stanowiska, że sieć sprzyja pielęgnowaniu anonimowości, co stwarza okazję do wykrzyczenia się także ostrożnym i wycofanym, oraz że zmiana nastawienia jest wyłącznie kwestią woli. Inni utrzymują, że człowiek nieśmiałym rodzi się - i basta! A co na to psychologia?

Katarzyna obwinia swoich rodziców. Od ciotek wie, że w dzieciństwie rozpierał ją nadmiar energii, który ci skutecznie tłamsili zawstydzaniem bądź karami. Zdarzały się kuksańce w bok lub czesanie zawczasu szmatą przez głowę w myśl stwierdzenia: „lepiej zapobiegać niż leczyć”. Wystarczało, że dziewczyna weszła do mieszkania przed matką czy mniej grzecznie zareagowała na „dzień dobry”, by usłyszała wypowiedziany syczącym głosem stos uwag na temat swojego skandalicznego zachowania. W końcu dała wiarę ich sugestiom!

Justyna była „słonkiem” matki i „rybką” tatusia. Słodkie? - W dzieciństwie - ripostuje z wnioskiem, że złota klatka, w jakiej ją zamknięto na lata, nie służyła separacji od zła świata, ale wpajaniu, iż wokół czyhają same niebezpieczeństwa. - W wieku 18 lat byłam już emocjonalną kaleką - potwierdza. I uzupełnia, że pod wpływem zderzenia z rzeczywistością, stan wycofania systematycznie się pogłębiał. - Rumieńce, które przeklinałam, matka wskazywała jako powód do dumy! Paranoja. Podobnie jak to, że lekarstwem na lęk miało być przybieganie do niej i chowanie się pod jej spódnicę. Jakby ucieczka mogła cokolwiek rozwiązać... - zauważa.

A jednak. Piotr nie ukrywa, że to właśnie nieśmiałość pchnęła go ku coraz częstszemu sięganiu po alkohol. - Dzieciom łatwiej żyć. Ale dorosły człowiek chce oddychać pełną piersią. Tyle że coś go tłamsi - mówiąc o tęsknocie za poczuciem luzu w towarzystwie i kontaktach z kobietami, mężczyzna opowiada, jak szykując się do wyjścia na imprezę, ćwiczył miny przed lustrem.

Kaśkę bawi jedno wspomnienie. - Będąc wśród ludzi, wybierałam najmniej atrakcyjną osobę. Następnie koncentrowałam się na jej wyglądzie i wyszukiwałam plusy... Pomagało, bo choć na chwilę odciągało uwagę od siebie! - wyjaśnia. Nie ukrywa też, że jej myśli przez lata zdominowane były rozkładaniem na czynniki pierwsze własnych zachowań i reakcji. - A skupienie na sobie nie wróży pomyślności związkom - klaruje.

Justyna jest za pan brat z podręcznikami o wierze w siebie oraz asertywności. Przerabiała też kartki nad łóżkiem z tekstami w stylu: „Możesz wszystko!” czy „Jesteś najlepsza!”. Były ćwiczenia relaksujące i czynne zaangażowanie w fora internetowe, gdzie spotykają się tacy jak ona. - Chciałam pokonać psychiczną zaporę, aż z czasem ją polubiłam. I zauważyłam, że im mniej przejmuję się gafami, tym łatwiej przychodziło mi się wyluzować - sugeruje.

Piotr spotkał bratnią duszę. Dzięki niej zrozumiał, że to, co poczytywał za słabość, w prozaicznych sytuacjach może okazać się zaletą. - Powtarza, że lubi, gdy się zacinam w wyznaniach, bo to oznacza, że mi zależy. A ja jej wierzę! - mówi o narzeczonej.

On i dziewczyny zgodnie przyznają, że choć nieśmiałość nie jest w modzie, sprawdza się w kryzysowych sytuacjach. Poza tym ludzie zaczynają tęsknić za wyciszeniem i oni zyskują przy bliższym poznaniu. A i do nieba im bliżej w myśl zasady, że nieśmiałości po drodze z... pokorą. Bo czy znacie wstydliwego, który grzeszyłby hardością?

 

WYRAŻENIE PRZEZ ZACZERWIENIENIE

Nieśmiałość, jedno z najpowszechniejszych ludzkich doznań, zaskakuje aurą tajemniczości. Do historii miały też przejść badania, próbujące dowodzić, że nieśmiałe dzieci cechują zwykle węższe twarze niż ich ekstrawertycznych rówieśników oraz większa częstotliwość zapadania przez nie na alergię i katar sienny. Ponoć nieśmiali posiadają przy tym częściej oczy niebieskie niż brązowe...

Jedno jest pewne! Nieśmiałość to nie skaza ani wada charakteru - przekonują psychologowie, z zaznaczeniem, że chociaż może ona wyobcowywać, nie robi z nas Marsjan! Właściwie nieśmiałość jest tak powszechnym uczuciem, że nie powinno się też uważać jej za „chorobę społeczną” jak dawniej. - To raczej złożona cecha osobowości - mówią jedni, podczas gdy drudzy typują ją na zwykłą niepewność siebie, której nie trzeba ani zwalczać, ani leczyć. - To, co powszechnie nazywamy nieśmiałością, jest zwykłym dyskomfortem i zahamowaniem behawioralnym w obecności innych - wnioskuje Bernardo Carducci, autor publikacji o „odważnym” podejściu do zjawiska. - Najczęściej objawia się ona jako milczenie, zakłopotanie, rumieniec, jąkanie się bądź lęk - potwierdza. I dodaje, że pomimo trudności wielu nieśmiałych znalazło drogę do pozytywnie wycofanego życia. Choć nie brakuje i takich, którzy ulegli podszeptom własnej nieśmiałości i rozpaczają nad więdnącym życiem towarzyskim.

Nieśmiały człowiek jest jak aktor, który nie poznał swojej roli... A skąd w ogóle bierze się uczucie zawstydzenia i dystansu? Amerykańscy badacze wskazują na geny i wychowanie. Twierdzą też, że aby zniwelować poczucie dyskomfortu, trzeba starać się modyfikować własne zachowania w zależności od posiadanego temperamentu oraz sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy. Mądrale! Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić...

 

Zżyj się ze swoja samotnością!

- Tendencja do nieśmiałego zachowania jest uniwersalna, ponieważ w ludzkiej naturze leży lęk przed odrzuceniem oraz pogoń za miłością i akceptacją - tłumaczy B. Carducci, autor opublikowanej przez Wydawnictwo Znak pozycji „Nieśmiałość. Nowe odważne podejście”. Opierając się na ponaddwudziestoletnich badaniach w sferze psychologii osobowości, psycholog potwierdza, że nieśmiałość może ewoluować w trakcie życia oraz przenikać wszystkie aspekty egzystencji: aspiracje zawodowe, małżeństwo, jak również wychowanie dzieci. - Zmienia się, kiedy dojrzewamy i napotykamy nowe wyzwania, a dla wielu jest po prostu sposobem bycia - potwierdza.

Zdaniem Jerome'a Kagana, naukowca z Harvardu, wielu nieśmiałych wypracowuje sztywne i wypróbowane reguły działania, aby redukować niepewność w ich codziennym życiu. Jednak takie wymijające praktyki, stwarzając poczucie bezpieczeństwa, ograniczają też życiowe doświadczenia, przez co w żadnym stopniu nie przyczyniają się do przezwyciężania dyskomfortu.

- Ludzie mylą często nieśmiałość z introwersją - polemizuje Carducci - ale introwertycy niekoniecznie muszą być nieśmiali. Posiadają bowiem pewne umiejętności konwersacyjne i odpowiednią samoocenę, co umożliwia im skuteczną komunikację z innymi, mimo że po prostu wolą spędzać czas samotnie. Samotność dodaje im energii, a nie wynika z ich lęku czy popadania w samokrytykę, kiedy przebywają w towarzystwie innych - utrzymuje. W kwestii pochodzenia nieśmiałości autor „odważnego podejścia” oponuje przeciw istnieniu jednej zasadniczej przyczyny. - Powoduje ją wiele różnych czynników, jak procesy chemiczne w mózgu, wrodzony temperament, docinki rówieśników bądź surowe traktowanie przez nauczycieli czy nadopiekuńczość rodziców - wnioskuje. Polemizując z teoriami o panoszącym się genie nieśmiałości, badacz tłumaczy, że ta ma swoje korzenie w mieszaninie natury i wychowania. - Ponieważ wiąże się z poczuciem skrępowania, najwcześniej może objawić się w wieku 2 lat, kiedy dzieci stają się świadome siebie jako odrębnych bytów - dodaje z sugestią, że psychologowie nazywają to spostrzeżenie poczuciem własnego „ja”.

A czy nieśmiałość można wyleczyć? W opinii autora publikacji, podobnie jak nie istnieje konkretna jej przyczyna, którą dałoby się zlokalizować i wyeliminować, nie może być mowy o cudowna pastylce czy terapii uzdrawiającej z choroby, której... nie ma. - Niektórym udaje się przejść etap nieśmiałości. Jedni z niej wyrastają, a jeszcze inni pod wpływem rozczarowania bądź poczucia straty po prostu poddają się i wycofują. Jednak nawet gdy uważamy nasz przypadek za poważniejszy od innych, jesteśmy w stanie pokonywać nieśmiałość we własnym zakresie. Bez diagnoz klinicznych czy terapii - ocenia. Ale zanim naukowiec zasugeruje sposób pokonania hamującego nas od środka impulsu, wskaże na konflikt dążenia i unikania.

- Niektórzy świetnie czują się z przyjaciółmi, sąsiadami czy nawet obcymi, ponieważ ludzie ich interesują - podpowiada, snując wniosek, że obecność w tłumie staje się wówczas szansą wymiany informacji, a zarazem skarbnicą wiedzy o sobie i otaczającym świecie. Inni bazują na obserwacjach. - Nie angażują się w kontakty z ludźmi, ponieważ sami czują się najszczęśliwsi. Niemal napawają się samotnością! - peroruje. Niekiedy jednak oba te pragnienia: zbliżenia się i unikania spotykają się w jednym człowieku. - To właśnie wewnętrzny konflikt woli w świetle „nowego podejścia” może być źródłem nieśmiałości. A szansą jego rozwiązania - duża doza samoakceptacji i wgląd we własne wnętrze. - Zżyj się z nią! - radzi psycholog. Dodatkowo poddaje myśl, że gdyby nieśmiałość nie spełniała pozytywnych funkcji w ewolucji ludzkości, nie przetrwałaby jako cecha osobowości. I, posiłkując się przykładami, jako jej główny atut wskazuje ostrożność zarówno przed fizycznym zagrożeniem, jak też zachowaniami uznawanymi za społecznie nieakceptowane. Trzymając nas w ryzach, wymuszony niejako dystans pozwala analizować z wyprzedzeniem ewentualne konsekwencje słów i czynów.

Czyż trzeba więcej?

opr. aw/aw



Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama