Spis treści i słowo wstępne
Copyright © Wydawnictwo WAM 2004
Spis treści |
|
Wszystko ma swój czas | |
Słowo wstępne | 7 |
Jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem | |
Brak czasu | 12 |
Jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem | |
Własna skończoność | 18 |
Jest czas rodzenia i czas umierania | |
Przestrzeń dla rozwoju | 33 |
Jest czas rodzenia i czas umierania | |
Działanie i zaniechanie działania | 40 |
Jest czas sadzenia i czas wyrywania tego, co zasadzono | |
Archiwum pożytecznych obrazków z życia | 45 |
Jest czas sadzenia i czas wyrywania tego, co zasadzono | |
Historia życia ludzkiego jako testament | 49 |
Jest czas zabijania i czas leczenia | |
Aktywna pomoc przy umieraniu | 53 |
Jest czas zabijania i czas leczenia | |
Leczące dla nieuleczalnych | 63 |
Jest czas burzenia i czas budowania | |
Spychanie i zatajanie | 69 |
Jest czas burzenia i czas budowania | |
Zaufanie jako podarunek | 74 |
Jest czas płaczu i czas śmiechu | |
Mowa ciała | 80 |
Jest czas płaczu i czas śmiechu | |
Wesołość - mimo wszystko | 84 |
Jest czas zawodzenia i czas pląsów | |
Chcieć dobrze albo wiedzieć lepiej? | 88 |
Jest czas zawodzenia i czas pląsów | |
Dobre samopoczucie przy pomocy wszystkich zmysłów | 92 |
Jest czas rzucania kamieni i czas ich zbierania | |
Pragnienie samostanowienia | 104 |
Jest czas rzucania kamieni i czas ich zbierania | |
Stwarzać atmosferę | 111 |
Jest czas pieszczot cielesnych i czas wstrzymywania się od nich |
|
Dotykania | 117 |
Jest czas pieszczot cielesnych i czas wstrzymywania się od nich |
|
Korzystna bliskość i korzystny dystans | 123 |
Jest czas pieszczot cielesnych i czas wstrzymywania się od nich |
|
Dbać o siebie samego | 133 |
Jest czas szukania i czas tracenia | |
Choroby psychiczne a godność | 141 |
Jest czas szukania i czas tracenia | |
Dzieci towarzyszą umierającym | 149 |
Jest czas zachowania i czas wyrzucania | |
Droga poprzez strach | 155 |
Jest czas rozdzierania i czas zszywania | |
Niechęć i wyrozumiałość | 165 |
Jest czas rozdzierania i czas zszywania | |
Dzielić odpowiedzialność | 170 |
Jest czas rozdzierania i czas zszywania | |
Sens - podarunkiem obopólnym | 176 |
Jest czas milczenia i czas mówienia | |
Stosunek do prawdy | 183 |
Jest czas milczenia i czas mówienia | |
Nastawić się na spotkanie | 192 |
Jest czas milczenia i czas mówienia | |
Mowa umierających | 199 |
Jest czas miłowania i czas nienawiści | |
Być wzruszonym | 208 |
Jest czas miłowania i czas nienawiści | |
Agresywność | 212 |
Jest czas wojny i czas pokoju | |
Walka ze śmiercią i sprzeciwienie się jej | 217 |
Jest czas wojny i czas pokoju | |
Czas i spokój w chwili pożegnania | 221 |
Gdy rozpoczynałam swoją pracę polegającą na towarzyszeniu umierającym, literatura na ten temat była niezbyt obszerna. W ostatnich jednak latach - również dzięki ruchowi hospicyjnemu - temat umierania i śmierci coraz bardziej przestawał być sferą tabu; w mediach stał się materiałem wykorzystywanym przez dokument, reportaż, sprawozdanie, opowiadanie czy też film edukacyjny. Jednocześnie rosła liczba książek poświęconych temu zagadnieniu.
Po co więc jeszcze jedna książka zajmująca się problemem towarzyszenia umierającym?
We wszystkich tych książkach podejście do tego tematu, podejście do umierających jest tak różne i niepowtarzalne, jak i ich autorzy. Od każdego z nich możemy się czegoś nowego nauczyć, każdy na swój, wyłącznie sobie właściwy sposób, może nam w przyszłości towarzyszyć. Oczywiście, nie każdy jednak autor, ujmując zagadnienie tak, a nie inaczej, będzie problem przedstawiał w sposób odpowiadający naszym życzeniom albo potrzebom w sytuacjach, w których sami szukamy wsparcia.
Kiedy rozpoczynamy naszą trudną wędrówkę na drodze, podczas której towarzyszymy umierającym - nieważne, czy czynimy to po raz pierwszy, dopiero co wkraczając na nią, czy też wciąż towarzyszy nam ona w życiu i pracy, konfrontując nas z tym problemem - najlepsze co możemy uczynić, to znaleźć dobrego przyjaciela, który służyć nam będzie swoją pomocą, z którym wymieniać będziemy myśli, a więc takiego, którego wrażliwość i duchowa głębia jest nam bliska, z którym w końcu mamy wspólny język. W ten sposób rzecz ujmując, możemy wybrać jedną spośród wielu książek, na której możemy się oprzeć, szukając wsparcia w tym tak trudnym i cennym okresie towarzyszenia umierającemu, i jest wręcz wskazane, aby z tej wielości prac wybrać tę jedną, która będzie naszym powiernikiem, omalże partnerem do rozmów.
Z tego właśnie powodu powstała i ta książka na temat towarzyszenia umierającym. Zawiera ona moje, absolutnie własne spojrzenie na problem, moją wiedzę i doświadczenia, jednym słowem - mój głos.
Wertując tę książkę, Czytelnik powinien po prostu wyczuć, czy chciałby przemierzyć z nią pewien etap swego życia i w tym czasie raz po raz szukać w niej pomocy. Jeżeli tak, to książka ta jest tą właściwą. Może się bowiem także zdarzyć, że chwilowo, na taki czy inny temat przychodzi Czytelnikowi do głowy wiele myśli, na które szuka odpowiedzi; zdarza się też, że już za chwilę co innego staje się ważne, inne myśli, inne sprawy pojawiają się na pierwszym planie. Zapewne tak właśnie się dzieje, gdy towarzyszymy jakiemuś człowiekowi w jego ostatnich chwilach życia. Tytuły rozdziałów zamieszczone na początku książki winny Czytelnikowi ułatwić znalezienie najbardziej odpowiednich fragmentów.
Ta książka nie jest poradnikiem w zakresie prawidłowego kontaktowania się z ciężko chorymi albo umierającymi. Poradnik bowiem wymagałby istnienia niezmiennych, obowiązujących reguł, którymi kierowalibyśmy się w drodze z ludźmi znajdującymi się w ostatniej fazie swego życia. Niestety, takich reguł po prostu nie ma.
Najbardziej właściwy sposób towarzyszenia człowiekowi umierającemu podyktowany jest jego własną historią życia. Wypływa on ze szczególnej sytuacji, w jakiej jesteśmy i z naszej pozycji wobec umierającego; wypływa też ze stosunku, w jakim pozostajemy z chorym, albo jaki uda się nam zbudować. Jest też zależny w każdym przypadku od wieku chorego i procesu umierania właściwego dla pacjenta. Ten sposób towarzyszenia wynika z jego chwilowej kondycji fizycznej, także z tego, jakie znaczenie - właśnie teraz ma dla umierającego jego otoczenie, jego rodzina, jego przyjaciele, personel pielęgnacyjny i pomocniczy. Wypływa on z oczekiwań, jakie żywi w stosunku do dzisiejszego dnia, do najbliższej przyszłości, do pozostałych mu jeszcze chwil życia. A ponadto zależy jeszcze od tysięcy drobnych, poszczególnych spraw, które nieraz potrafimy wyczuć, nieraz tylko domyślić się; które chwilami są widoczne - i które bardzo często są też przed nami zakryte.
Każdy pacjent jest kimś jedynym w swoim rodzaju. Towarzyszenie mu jest zawsze czymś wyjątkowym. Każdy moment jest momentem niepowtarzalnym, a właściwie także nieporównywalnym.
W tej sytuacji jedynie doświadczenie, które zawsze nawiązuje przecież do wielkiej liczby przypadków towarzyszenia umierającym, daje nam możliwość służenia radą i pomocą. Dla mnie były to zawsze przypadki, w których byłam osobą dzielącą z ciężko chorym jego ostatni etap życia. Prócz tego opierałam się i na takich przypadkach, o których opowiadali mi pomocnicy hospicyjni w ramach grupy nadzoru albo uczestnicy licznych seminariów i kursów podyplomowych, jakie prowadzę dla pielęgniarek szpitalnych, dla personelu pielęgniarskiego w domach starców, dla duszpasterzy i ludzi innych zawodów nastawionych na pomoc drugiemu człowiekowi. Mimo wszystko żadne z tych tak licznych doświadczeń, jakie zgromadziliśmy i wymieniliśmy między sobą, nie może nam wprost posłużyć jako maksyma zdolna ustanawiać reguły czy wręcz normy prawne obowiązujące w zakresie problematyki towarzyszenia umierającemu. Mówiąc najprościej - żadne z nich. Jednakże z tej wielkiej liczby przypadków, ze spotykanych tu paraleli i podobieństw, wynikają mimo wszystko pewne wnioski czy stwierdzenia, które mogą w sposób niezwykle dla nas pomocny, umożliwić nam wejście bez obaw i lęku w to, co właśnie w drodze z umierającym jest nieprzewidywalne, czasami wręcz nieobliczalne.
Mąż pewnej ciężko chorej na raka kobiety, gdy mu się na samym początku mojej posługi przedstawiłam jako pomoc hospicyjna towarzysząca umierającym, powiedział: "Ja przecież zupełnie nie wiem, jak robi się coś takiego, doświadczam tego wszak po raz pierwszy". Zdanie to brzmi beznadziejnie naiwnie, ale kryje się za nim wielka głębia. Nie słyszałam go też wówczas ani po raz pierwszy, ani ostatni. W rzeczywistości jest bowiem właśnie tak, że kiedyś przecież przyjdzie nam doświadczyć owego "pierwszego razu", co grozi tym, że on nas przemoże. I nawet wówczas, gdy jako pielęgniarze, lekarze, pomocnicy albo krewni już od dawna musimy radzić sobie z tym problemem, ale wciąż na nowo odczuwamy, że nie dorastamy do niepowtarzalności tego zdarzenia, które emocjonalnie tak wiele nas kosztuje - niezwykle pomocne okazuje się, iż mamy świadomość i tego, że jest ktoś, kto dzieli się z nami swoim bogatym doświadczeniem.
Jeśli Czytelnik, jak długo jest zajęty tą książką, pozwoli, by stała się ona dla niego takim partnerem, który doda mu otuchy na ten czas, który, jeśli sobie zaufamy, może być czasem niezwykle cennym - mimo wszystkich smutków, wszelkiego wysiłku - będzie to dla mnie prawdziwym darem losu. Podobnie jak zawsze prawdziwym darem jest to, że możemy oddać coś z tego, co dla nas stanowi wewnętrzne bogactwo.
Jednocześnie chciałabym Czytelnika uwolnić nieco od lęku, że towarzysząc choremu, będąc w drodze z nieuleczalnie chorymi i umierającymi, mógłby on coś zrobić źle, czy też niewłaściwie. Pragnę też wzbudzić w Nim poczucie, iż ma on więcej sił, więcej mądrości i więcej umiejętności, aniżeli sam sobie to przypisuje, i wreszcie, że wolno mu mieć i doświadczać więcej słabości, więcej zwątpienia i więcej niepewności, niż mógł to kiedykolwiek przypuszczać.
opr. ab/ab