Muzułmanie i chrześcijanie

Jest czas na poprawienie stosunków między muzułmanami a chrześcijanami, pod warunkiem, że oprzemy nasze starania o fakt współistnienia w jednym świecie

islamizacja - wyzwanie chrzeœcijan

David Pawson

Islam — przyszłość czy wyzwanie?

MUZUŁMANIE I CHRZEŚCIJANIE

W czasach Mahometa na Półwyspie Arabskim istniały społeczności żydowskie i chrześcijańskie, z których część Mahomet znał z pewnością osobiście. Szacunek, który wobec nich żywił, nazywając ich „ludźmi Księgi”, znajduje odbicie we wcześniejszych częściach Koranu. Byli oni dla niego ludźmi opierającymi swą wiarę i postępowanie na otrzymanych od Boga objawieniach zapisanych przez Jego wysłanników. Mahomet widział siebie samego jako ostatniego z tej linii „proroków”, która składała się z ponad dwóch tuzinów mężów Bożych, począwszy od Adama, przez Abrahama, Mojżesza i Jezusa, a skończywszy na nim samym. Miał nadzieję, że żydzi zaakceptują go, jako swojego „proroka”, a chrześcijanie jako swojego „apostoła”. Prawdopodobnie nie zdawał sobie do końca sprawy z tego, że część jego „objawień” stała w sprzeczności z ich pismami, a było tak ponieważ ani Stary, ani  Nowy Testament nie były jeszcze przetłumaczone na język arabski. Poza tym on sam nie umiał czytać.

Muzułmanie i chrześcijanie

W efekcie tego, że żadna z tych grup nie rozpoznała w nim Bożego wysłannika, który by uzupełniał i finalizował ich nauczanie, Mahomet zaczął przyjmować coraz bardziej wrogą postawę wobec nich, nawet zabijając niektórych podczas prowadzonych przez siebie starć zbrojnych. Przedstawicieli tych grup nie znajdziemy już w Arabii, choć część z nich jeszcze jakoś przetrwała w niektórych krajach muzułmańskich, jak na przykład Kościół Koptyjski w Egipcie. Kiedy niezgodności islamu z Biblią wyszły na jaw, nauczyciele arabscy zaczęli celowo zniekształcać informacje na temat tej ostatniej, by zapobiec traktowaniu jej przez Arabów jako prawdziwego zapisu przesłań tych proroków, do których islam zaczął się „przyznawać”. Późniejsze fragmenty Koranu traktują żydów oraz chrześcijan jako „niewiernych”, nie zachęcając do zawierania z nimi przyjaźni.

W kolejnych wiekach stosunki muzułmańsko-chrześcijańskie charakteryzowały się konfliktem militarnym, jako że nowa religia rozprzestrzeniała się, używając przemocy. Chrześcijanie odpowiadali, odpłacając się tym samym, kiedy tylko mogli, z których to działań, rozpoczęte 400 lat po Mahomecie „krucjaty” cieszyły się najgorszą sławą. Wezwanie papieża do wyzwolenia miejsc będących celem pielgrzymek w Ziemi Świętej doprowadziły do masowych mordów dokonywanych na żydach, muzułmanach, a nawet chrześcijanach ze wschodu (przejęcie Konstantynopola, będącego wtedy stolicą chrześcijańskiego Cesarstwa Bizantyńskiego zostało okrzyknięte zwycięstwem). Zabijanie osiągnęło swój szczyt w Jerozolimie, gdy ta wreszcie została zdobyta. Wspomnienia tych przerażających wydarzeń pozostały żywe na długo w pamięci wielu pokoleń żydów i muzułmanów, którzy nie wahają się przypominać chrześcijanom o okrucieństwach popełnionych „w imię Chrystusa”, choć sami, niby przypadkiem zapominają wszystko, czym się odpłacali.

Stosunki między muzułmanami a chrześcijanami nigdy nie były dobre. Jest to oczywiste, gdy rozumiemy, jak odmienne są to kultury. Dodatkowo miniona historia dodała do tej mieszanki wiele strachu i podejrzeń, a uprzedzenia również odegrały w tym ogromną rolę. Najbardziej zwracamy uwagę na wzajemne zaufanie, kiedy jest go brak.

Częścią chrześcijańskiego powołania jest skupianie wokół siebie pokoju i harmonii. Jest to logiczna konsekwencja wynikająca z pojednania z Bogiem. Jezus nazywał czyniących pokój „błogosławionymi”, a Paweł do nawróconych kierował następujące słowa: „Jeśli to od was zależy, zachowujcie pokój ze wszystkimi! Umiłowani, nie mścijcie się za swoje krzywdy, lecz pozostawcie te sprawy gniewowi Bożemu, bo jest przecież napisane, że PAN powiedział: Do mnie należy karanie i w mym ręku leży odpłata.” (Rz 12,18-19 NPD). Nie możemy mieć pewności, że nadstawianie drugiego policzka powstrzyma agresję, ale jest to możliwe. Możemy natomiast żywić przekonanie, iż nie sprawi tego odwzajemnienie ciosu. Sam Jezus był wzorem niestawiania oporu, chociaż mimo to został zabity.

Z całą pewnością jest czas na poprawienie stosunków między muzułmanami a chrześcijanami, pod warunkiem, że oprzemy nasze starania o fakt współistnienia w jednym świecie. Chrześcijanie muszą uznać i uszanować fakt, że muzułmanie są, tak jak i oni, stworzeni „na obraz Boga”. Muszą być gotowi do podjęcia ryzyka, aby to zademonstrować. Przychodzą mi na myśl dwie osoby, znane mi osobiście, które są przykładem pojednania w dość inny sposób.

Lynn Green, wybitna liderka organizacji Młodzież z Misją, zorganizowała marsz chrześcijan prowadzący przez kraje muzułmańskie aż do Jerozolimy, idąc śladami niesławnych krucjat. Celem tego marszu było wyrażenie skruchy i żalu oraz prośba o przebaczenie wyrządzonych w tamtym czasie krzywd, jak i pokazanie, że istnieją na świecie chrześcijanie, którzy w obecnych czasach odcinają się od tego typu myślenia, pragnąc iść za nauczaniem Chrystusa, mówiącym: „Moje Królestwo nie jest z tego świata. Gdyby ono było z tego świata wówczas moi słudzy walczyliby tutaj” (J 18,36 NPD). Jezus wypowiedział te słowa kilka godzin po tym, jak upomniał Piotra za to, iż ten użył miecza w Jego obronie.

Muzułmanie i chrześcijanie
Fragment pochodzi z książki:
David Pawson
ISLAM przyszłość czy wyzwanie?

ISBN: 978-83-7829-181-7
wyd.: Vocatio 2015

Andrew White, kanonik z Katedry w Coventry, został poproszony o pomoc przez obydwie strony podczas niedawnego oblężenia Bazyliki Narodzenia Pańskiego. Mając zaufanie rządu tak izraelskiego, jak i palestyńskiego, zaryzykował życie, stając twarzą w twarz z żołnierzami na zewnątrz oraz terrorystami wewnątrz budynku, by wynegocjować zgodę, która miała zakończyć morderstwa i głód. Jego motywacją był wyłącznie jeden Człowiek stojący pomiędzy nim a Bogiem — Jezus Chrystus (1 Tm 2,5).

Obie te osoby, każda na swój sposób, pragnęły poprawić stosunki między ludźmi i ludami albo przynajmniej zapobiec ich pogorszeniu. My, chrześcijanie, powinniśmy być pełni zapału do tego, by czynić co tylko w naszej mocy, aby eliminować alienację poprzez podejmowanie prób usuwania ignorancji, nieporozumień, uprzedzeń, zgorzknienia, nienawiści i wszystkich innych czynników, które trzymają ludzi z dala od siebie.

Przemienianie naszych wrogów w przyjaciół samo w sobie jest warte wysiłku, ale jest ono również podstawowym narzędziem do pełnienia „służby pojednania”, do której Jezus powołał swoich uczniów, wypowiadając swoje ostatnie słowa przed opuszczeniem ziemi.

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama