Nie oceniaj książki po okładce — przysłowie to świetnie pasuje do problemu niezrozumienia sztuki współczesnej w Polsce
Polacy nigdy nie potrzebowali sztuki. Kiedy wybudowali Wawel, nie powiesili tam obrazów, tylko arrasy, żeby było ciepło. Dwór szlachecki — ówczesna klasa średnia — miał wschodnie kobierce i dwie szable skrzyżowane na ścianach. Nikomu nie przyszło do głowy, na przełomie XIX i XX wieku — kiedy cała Europa balowała w Paryżu, a przy tym byli w Polsce ludzie bogaci — żeby z litości dla artysty kupić parę dzieł. Kupiły wszystkie państwa wokół nas, tylko nie my — mówi Andrzej Starmach, krakowski marchand sztuki. Jest w tym trochę prawdy. Dlaczego? Oto kilka powodów.
* * *
Nie oceniaj książki po okładce — przysłowie to świetnie pasuje do problemu niezrozumienia sztuki współczesnej w Polsce. My, Polacy, myśląc o tak zwanym dziele sztuki, wyobrażamy sobie piękny przedmiot, który cieszy oko. Zachwycamy się rzeźbami Canovy, wedutami Wenecji Canaletta czy impresjonistycznymi pejzażami. I nic w tym dziwnego. W sztuce współczesnej nie chodzi już o to, by była piękna i zachwycała. Wręcz przeciwnie — celowo szokuje i budzi kontrowersje.
Przykładów nie trzeba szukać daleko. W 2000 roku na wystawie z okazji stulecia warszawskiej Zachęty oburzenie wzbudziła rzeźba włoskiego artysty Maurizio Cattelana „Dziewiąta Godzina”. Przedstawia ona Jana Pawła II przygniecionego meteorytem. Praca wywołała tak duże emocje, że jeden z polityków Ligi Polskich Rodzin podczas trwania wystawy chciał „ratować” papieża i usunąć kamień (co zresztą mu się udało!).
Kilka miesięcy później w tym samym miejscu Piotr Uklański pokazał zdjęcia aktorów, którzy w swojej karierze wcielali się w role nazistów. Zbulwersowany Daniel Olbrychski —jego portret też się tam znalazł — przyszedł na wernisaż z szablą i w towarzystwie ekipy telewizyjnej. W akcie sprzeciwu zniszczył kilka fotosów i zarzucił Uklańskiemu propagowanie nazizmu. Po tym wydarzeniu ekspozycję zamknięto.
Rok później, w 2001 roku, Dorota Nieznalska pokazała pracę „Pasja” — zdjęcie męskich genitaliów na krzyżu. Za obrazę uczuć religijnych i znieważenie przedmiotu kultu religijnego (Kodeks Karny, paragraf 196.) artystka została pozwana do sądu. Dopiero rok temu (sic) uniewinniono ją na podstawie artykułu 73. Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej, który mówi o wolności twórczości artystycznej, badań naukowych oraz ogłaszania ich wyników, wolności nauczania, a także wolności korzystania z dóbr kultury.
A „Piramida zwierząt”, praca dyplomowa Katarzyny Kozyry? Składała się ona z ustawionych na sobie martwych, wypchanych zwierząt: konia, psa, kota i koguta. Za tę pracę artystkę posądzono o brutalizm i znęcanie się nad biednymi stworzeniami.
Aby zrozumieć sztukę najnowszą, należy najpierw poznać jej przesłanie i kontekst. Prościej mówiąc — dowiedzieć się, co artysta miał na myśli. Może nie podchodzilibyśmy wtedy do sztuki tak emocjonalnie i sceptycznie? Bo przecież rzeźba Cattelana to papież, który ugina się pod ciężarem grzechów tego świata. Uklański w „Nazistach” pokazuje, jak w kulturze masowej funkcjonuje wizerunek „złego Niemca” — przystojnego i eleganckiego mężczyzny. Praca jest próbą zwrócenia uwagi na zatarcie prawdy o nazizmie. Portret nazisty w kulturze masowej jest dla mnie najbardziej wyrazistym okazem przekłamywania prawdy o historii, o ludziach. Jest to dla mnie tym bardziej ważne, że stanowi główne źródło informacji o tamtych czasach, dla wielu jedyne — tłumaczył artysta. A „Pasja”, która oprócz krzyża składa się z instalacji wideo, mówi przecież o problemie płci męskiej i kultu męskiego ciała. Nieznalska przyznała, że nigdy nie chciała nikogo obrazić. Katarzyna Kozyra z kolei chciała w swojej pracy zwrócić uwagę na problem zabijania zwierząt, a sama została o to posądzona.
* * *
Na sztukę wpływ mają czas i miejsce, w jakich powstaje. Dwudziestowieczna trauma wojenna odcisnęła szczególne piętno na sztuce i jej historii. Artyści przestali ukazywać piękno świata. Przeciwnie — odeszli od figuracji, a poszli w stronę deformacji i abstrakcji. Twórcy w każdym państwie na swój sposób wyrażali wojenne doświadczenia. W Stanach Zjednoczonych był to ekspresjonizm abstrakcyjny, we Francji surrealizm, a w Niemczech ekspresjonizm niemiecki. Przyzwyczajeni jesteśmy do dzieła sztuki w formie obrazu, rysunku, rzeźby czy mebla. Przedmiotu, który chętnie widzielibyśmy w swoim domu. W czasach technologii cyfrowych, telewizji, a przede wszystkim komputerów i internetu nie powinno dziwić powstanie i rozwój takich mediów jak wideo art, instalacja, fotografia czy grafika komputerowa. Bo odzwierciedlają czasy, w jakich przyszło nam żyć.
Polityka, wojna, przemoc, seksualność, Kościół — to główne tematy poruszane dziś w sztuce. Mirosław Bałka często nawiązuje do zagłady Żydów. W instalacji „Mydlany korytarz”, w której czujemy zapach mydła, nasuwają się dwa skojarzenia — czystości i oczyszczenia, ale też Holocaustu. Z kolei Krzysztof Wodiczko na budynki użyteczności publicznej rzuca ogromne obrazy lub wideo, poruszając tematy przemocy, wojny, bezrobocia. Jego sztuka trafia do tysięcy często przypadkowych odbiorców i robi ogromne wrażenie. Natalia LL w latach siedemdziesiątych tworzyła fotografie, w których robiła kobietom zdjęcia w dwuznacznych sytuacjach. Był to na świecie czas sztuki feministycznej, z którą utożsamiała się artystka. Ważny jest kontekst i miejsce, w którym dane dzieło powstaje. Instalacja Bałki, wideo Wodiczki czy fotografia Natalii LL to media, które dają możliwość lepszego odbioru i wyrazu.
* * *
Ile razy podczas oglądania wystawy sztuki najnowszej myślimy sobie: „Ja też tak potrafię!”? A przecież artysta, który tworzy na przykład malarstwo abstrakcyjne, ma też świetny warsztat artystyczny. Dlaczego więc tworzy abstrakcję? Bo idzie za tym idea, chęć wyrażenia nowych, głębszych wartości przez sztukę. W tym miejscu najlepszym przykładem będzie „Czarny kwadrat na białym tle” (1913) Kazimierza Malewicza. Rosyjski artysta oprócz abstrakcji tworzył też prace figuratywne. A kwadrat namalowany na płótnie to wyraz idei suprematyzmu, zgodnie z którą figura ta jest symbolem przewagi człowieka nad chaosem.
Za inny przykład niech posłuży „Fontanna” (1917) Marcela Duchampa, będąca najzwyklejszym pisuarem. Umieszczony w przestrzeni galeryjnej i podpisany przez artystę „R.Mutt” (nazwiskiem rzekomego producenta urządzeń sanitarnych) stał się dziełem sztuki. Żaden problem wymyślić coś podobnego? To prawda. Jednak gdy prześledzimy cały dorobek artystyczny Duchampa, dowiemy się, że na początku tworzył piękne postimpresjonistyczne obrazy. A „Fontanna” to sztandarowy przykład ready-made (przedmiotu gotowego), który jest wyrazem wolności tworzenia i wypowiedzi.
Problem niezrozumienia sztuki nowoczesnej polega także na słabej edukacji i jej zaprezentowaniu. W Polsce prawie nie ma specjalistów od sztuki najnowszej. Oczywiście znajdzie się specjalista od antyku, średniowiecza, baroku, a nawet sztuki współczesnej. Ale już sztuka XXI wieku wydaje się być omijana szerokim łukiem albo uczona pobieżnie. I nieważne, czy jest to gimnazjum, liceum czy studia historycznosztuczne. A czy czytelnik nie odnosi często wrażenia, że gdy przyjdzie na wystawę, brakuje mu opisów, podpisów pod pracami lub też ogólnego zarysu tego, co zaraz zobaczy? Kuratorstwo wystaw w Polsce często przygotowywane jest z myślą o osobach, które mają większe pojęcie o historii sztuki. Zatem problem leży także u podstaw.
* * *
Do niedawna w Polsce nie istniało zbyt wiele miejsc, które dawałyby możliwość obcowania ze sztuką najnowszą. A nawet jeśli, to większość z nich nie spełniało koniecznych warunków — bo sztuka współczesna to często ogromne realizacje wymagające dużej przestrzeni. Dziś powstają nowe placówki — ms2 w Łodzi, Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Krakowie (MOCAK), niedługo też w Warszawie. „Bywanie” w muzeach, które prezentują sztukę współczesną, zaczyna być modne. Niestety daleko nam jeszcze do zachodniej kultury chodzenia do muzeów, gdzie na przykład w weekendy do londyńskiego Tate Modern przychodzi więcej ludzi niż do centrum handlowego.
Sztuka najnowsza jest trudna. Wymaga doszukiwania się ukrytych znaczeń, wyjaśnienia samego twórcy czy historyka sztuki. Jest tak naprawdę dodatkiem do naszego życia. Czymś, bez czego większość z nas może żyć. Dlatego też przez poruszanie najprostszych, ale i najważniejszych tematów musi się wyróżniać, szokować. Inaczej byłaby po prostu niezauważalna.
Kaja Werbanowska, absolwentka historii sztuki na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego oraz Art & Business w Sotheby's Institute of Art w Londynie. Publikuje w kwartalniku „Exit”, dwumiesięczniku „Take me” i artinfo.pl. Specjalizuje się w sztuce współczesnej i fotografii.
Zamieszczenie tekstu na portalu Opoka jest wyrazem szacunku wobec zasady wolności słowa i nie oznacza, że Redakcja zgadza się z zawartymi w nim tezami.
opr. mg/mg