Szkodliwe wzorce picia alkoholu wiążą się często z nieświadomością. Im więcej wiemy, tym łatwiej przezwyciężyć problem alkoholizmu
Alkohol spożywany jest w niemal wszystkich kulturach i częściach świata. W niektórych krajach wzorce kulturowe — ukształtowane przez wieki — sprzyjają odpowiedzialnej konsumpcji, co oznacza w praktyce umiar, niespożywanie alkoholu przez kobiety w ciąży czy kierowców. W innych kręgach kulturowych niestety istnieją wzorce prowadzące do nieodpowiedzialnego spożycia. Polska należy niestety do tej drugiej grupy krajów, potrzebna jest więc edukacja, pomagająca odrzucić szkodliwe modele picia.
Jednym z elementów tej edukacji jest uświadomienie, co właściwie dzieje się w naszym organizmie po spożyciu alkoholu (chemicznie zwanego etanolem, C2H5OH). Dlaczego u jednej osoby wypicie podobnej ilości alkoholu spowoduje objawy zatrucia, u drugiej — jedynie tzw. „kaca”, u trzeciej zaś nie przyniesie (pozornie!) żadnych negatywnych objawów? Odpowiedź na to pytanie kryje się w mechanizmie metabolizmu alkoholu.
Po spożyciu alkohol wchłaniany jest przez nasz organizm już w żołądku, a następnie w jelitach. Niewielka ilość alkoholu może zostać wchłonięta także przez jamę ustną lub drogą oddechową. Wchłonięty alkohol rozkładany jest przez substancje chemiczne zwane enzymami. Jednym z nich jest dehydrogenaza alkoholowa (ADH), dzięki której alkohol zamienia się najpierw w aldehyd octowy, następnie zaś przez inne enzymy utleniany jest do octanu, w końcu zaś rozkładany do dwutlenku węgla i wody. Za stan potocznie zwany „kacem” odpowiedzialny jest w dużej mierze właśnie aldehyd octowy. Drugą przyczyną jest odwodnienie organizmu powodowane przez sam etanol. Alkohol powoduje bowiem inhibicję (wstrzymanie) hormonu wasopresyny, co skutkuje powiększonym wydalaniem wody z organizmu. Jeszcze jedną przyczyną złego samopoczucia kilka godzin po spożyciu alkoholu może być sam skład alkoholu. W wyniku fermentacji alkoholowej nie powstaje bowiem wyłącznie czysty etanol, ale także inne alkohole, w tym metanol oraz tzw. fuzle (alkohole o bardziej skomplikowanej budowie i większej liczbie atomów węgla). Bardzo niewielka domieszka takich alkoholi może wpływać pozytywnie na nasz subiektywny odbiór smakowy. Im więcej jednak takich zanieczyszczeń, tym silniejsze późniejsze objawy zatrucia. Jeśli więc, próbując zwalczyć kaca, instynktownie sięgamy po wodę, jest to właściwa strategia. Nie wystarczy jednak sama woda, trzeba bowiem także uzupełnić utracone minerały i witaminy, zwłaszcza potas i witaminę B12. Wypicie soku pomidorowego lub wody z kiszonych ogórków dostarcza naszemu organizmowi między innymi właśnie tych substancji (w przypadku produktów kiszonych chodzi o bakterie jelitowe, wspomagające produkcję witamin i metabolizm).
Co do alkoholu metylowego — sprawa jest znacznie poważniejsza niż w przypadku etanolu czy fuzli. Szybko przenika do krwi, kumuluje się w dobrze uwodnionych narządach, takich jak gałka oczna, a wynikiem jego metabolizmu są silne trucizny — formaldehyd (potocznie zwany formaliną) i kwas mrówkowy. Dla każdego, kto widział eksponaty zanurzone w formalinie, oczywiste są chyba skutki działania tej substancji. Denaturuje ona białko, jest wysoce toksyczna dla całego naszego organizmu. Najczęstszym skutkiem spożycia metanolu jest uszkodzenie nerwu wzrokowego i siatkówki, wątroby, nerek i serca. Nawet jeśli uda się przeżyć bezpośrednie skutki zatrucia metanolem, uszkodzenia organów okazują się trwałe, powodując ślepotę lub inne poważne konsekwencje zdrowotne. Metanol obecny może być zwłaszcza w alkoholu produkowanym metodami domowymi (samogon, bimber), niepoddanym rafinacji oraz w alkoholu niewiadomego pochodzenia.
Mówiąc o organach naszego ciała, szczególną uwagę zwrócić musimy na wątrobę. To ona jest głównym narządem metabolizującym w naszym organizmie rozmaite substancje, pozwalającym usuwać produkty przemiany materii — i to ona głównie odpowiada za przemianę alkoholu w kolejne metabolity. Wydolność wątroby jest jednak ograniczona (przyjmuje się, że może zmetabolizować około 0,15‰ alkoholu na godzinę). W przypadku zbyt szybkiej konsumpcji nie jest ona w stanie przetworzyć całego alkoholu znajdującego się w krwioobiegu, co znacznie zwiększa objawy upojenia alkoholowego, a w konsekwencji prowadzi do silniejszego zatrucia. Istotna jest więc nie tylko ilość spożytego alkoholu, ale i tempo spożycia.
Kolejnym czynnikiem mającym wpływ na proces wchłaniania alkoholu, a co za tym idzie — tempo przemian metabolicznych jest to, jak szybko treść pokarmowa znajdująca się w żołądku trafia do jelit. Wiadomo, że tłuszcze są najistotniejszym składnikiem pokarmu, który spowalnia ten proces. Nieco mniejszą rolę mają białka, a najmniejszą węglowodany. Im więcej więc tłuszczu w pokarmie spożywanym równolegle z konsumpcją alkoholu, tym wolniej alkohol trafia do naszych jelit, wolniejszy jest proces wchłaniania alkoholu w naszym organizmie, a tym samym — tym mniejsze prawdopodobieństwo zatrucia alkoholowego, uszkodzenia wątroby i innych organów. To po części tłumaczy, dlaczego w krajach, w których alkohol spożywany jest głównie do posiłku, potencjalne problemy mają znacznie mniejsze nasilenie. Przykładem może być Francja lub Włochy.
Na metabolizm alkoholu wpływ mają także inne czynniki, co sprawia, że podobna ilość spożytego alkoholu będzie miała różny wpływ na poszczególne osoby. Do najważniejszych czynników należą waga ciała, geny oraz płeć. Masa ciała jest czynnikiem najbardziej oczywistym, wpływa ona bowiem bezpośrednio na stężenie alkoholu we krwi. Mówiąc krótko, osoba o niskiej masie ciała, może wypić znacznie mniej alkoholu, niż cięższa, bo jego stężenie we krwi będzie u niej wyższe. Warto jednak zauważyć, że masa ciała ma wpływ tylko na stężenie alkoholu we krwi w danym momencie, jednak nie na czas jego metabolizowania. Efekty picia będą utrzymywać się u osoby grubszej tak samo długo, jak u szczupłej.
Drugim czynnikiem jest płeć. Niestety bardziej podatne na toksyczne działanie alkoholu są kobiety. Ich organizm zawiera mniejszą ilość wody, ponadto mają mniejszy poziom enzymów metabolizujących alkohol w żołądku, a wyższy poziom estrogenów, wpływających na szybsze wchłanianie alkoholu. Z tych powodów kobieta o takiej samej masie ciała, jak mężczyzna, która wypiła identyczną ilość alkoholu, może mieć nawet 40% wyższe stężenie alkoholu we krwi.
Trzecim i najtrudniejszym do określenia czynnikiem są nasze geny. Mówi się potocznie, że Europejczycy mają „silniejszą głowę” do alkoholu niż Azjaci i nie jest to pozbawione podstaw. Większość Azjatów posiada bowiem mutację w genie odpowiedzialnym za kodowanie enzymu ADH, co sprawia, że odczuwają oni negatywne skutki już po wypiciu stosunkowo niewielkiej ilości alkoholu. Różnice genetyczne występują jednak także w obrębie danej populacji — dwóch sąsiadów może mieć zupełnie różną tolerancję na alkohol.
Jeszcze jednym czynnikiem mającym wpływ na metabolizm jest ogólny stan zdrowia oraz przyjmowane leki. W przypadku wielu chorób spożycie alkoholu jest wysoce niewskazane, zarówno ze względu na zwiększone ryzyko wystąpienia zatrucia alkoholowego czy uzależnienia, jak i w związku z możliwym zaostrzeniem objawów choroby. W przypadku wielu leków pojawia się niekorzystna interakcja z alkoholem. Spożycie alkoholu może zarówno ograniczać biologiczną dostępność przyjętego leku (np. rywalizując o enzymy metabolizujące), jak i ją zwiększać. Jedno i drugie jest groźne dla chorego. Niepożądana jest zarówno sytuacja, gdy lek pozostaje zbyt długo w organizmie (wtedy bowiem nasilają się skutki uboczne), jak i gdy jest zbyt szybko metabolizowany — wtedy bowiem lek może działać zbyt silnie. Interakcja części leków z alkoholem może być jeszcze bardziej dramatyczna: niektóre antybiotyki w powiązaniu nawet z małą porcją alkoholu mogą powodować nudności, bóle głowy i drgawki; alkohol nasila działanie warfaryny (obniżającej krzepliwość krwi), co może prowadzić do krwotoku. Groźne interakcje zachodzą w przypadku alkoholu i środków antydepresyjnych, leków przeciwcukrzycowych, przeciwalergicznych, nasercowych i wielu innych.
Biorąc pod uwagę wszelkie różnice indywidualne szczególnie groźnym wzorcem picia występującym w Polsce jest tzw. „kolejka”. Siedząc przy jednym stole z innymi, każda osoba powinna spożywać alkohol we własnym tempie, znając swój organizm, biorąc pod uwagę wszelkie czynniki. Nalewanie „kolejki”, wywieranie presji na kolegów, aby dotrzymywali tempa picia wyznaczanego przez jedną osobę, prowadzi do zjawiska określanego mianem „terroru alkoholowego” (takiego terminu używał już ponad 50 lat temu Sługa Boży ks. Franciszek Blachnicki), które jest szczególnie groźne — prowadząc zarówno do problemów krótkoterminowych (takich jak prowadzenie samochodu po spożyciu alkoholu), jak i długoterminowych (problemy zdrowotne, alkoholizm, problemy w życiu rodzinnym i zawodowym).
Jako chrześcijanie nie możemy patrzeć obojętnie na problemy społeczne. Mentalność Kaina, zadającego pytanie: „czy jestem stróżem mojego brata?” jest czymś całkowicie obcym chrześcijaństwu. Alkoholizm jest poważnym problemem naszego społeczeństwa. Statystycznie ok. 4,5% populacji Polski uzależnione jest od alkoholu, pamiętać jednak należy, że alkoholizm i pijaństwo to nie tylko problem pojedynczej osoby, ale całej rodziny. Jeśli przemnożymy tę liczbę przez 4 (zakładając model rodziny 2+2), okazuje się, że niemal co piąta rodzina w naszym kraju dotknięta jest problemem alkoholowym. Skala problemu jest więc tak duża, że warto by się zastanowić, czy w polskim katalogu „uczynków miłosierdzia” nie warto by uwzględnić przeciwdziałania uzależnieniom i pomocy osobom uzależnionym. Jednym ze sposobów takiego przeciwdziałania jest własna abstynencja, przeciwstawienie się negatywnym wzorcom spożycia alkoholu. Drugim — edukacja i uświadamianie osób w najbliższym sobie środowisku. Zazwyczaj osoby takie znamy najlepiej i najszybciej możemy zareagować widząc ich nieodpowiedzialne zachowania związane ze spożyciem alkoholu. Nie bądźmy więc bierni i nie czekajmy, aż problemy alkoholowe w naszym środowisku rozwiążą się same.