To nie moje dziecko

Dramat w Szczecinie, gdzie kobieta w wyniku zapłodnienia in vitro urodziła nie swoje dziecko, po raz kolejny ożywił debatę na temat stosowania w Polsce metod zapłodnienia pozaustrojowego

To nie moje dziecko

Dramat w Szczecinie, gdzie kobieta w wyniku zapłodnienia in vitro urodziła nie swoje dziecko, po raz kolejny ożywił debatę na temat stosowania w Polsce metod zapłodnienia pozaustrojowego.

Małżeństwo od dawna starało się o dziecko, a 30-letnia kobieta miała za sobą kilka nieudanych prób sztucznego zapłodnienia. Zabieg in vitro przeprowadzono w Laboratorium Wspomaganego Rozrodu w szpitalu w Policach. Dziecko urodziło się w sierpniu 2014 r. i ma wiele wad wrodzonych. Badania DNA potwierdziły, że 30-latka nie jest biologiczną matką dziewczynki. Niemowlę przebywa obecnie w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie.

Ze wstępnych ustaleń wynika, że podczas zabiegu in vitro mogło dojść do pomyłki. Kobiecie wszczepiono komórkę jajową zapłodnioną nasieniem jej męża, ale była to komórka pochodząca od innej kobiety. — Mogę potwierdzić, że do takiej pomyłki doszło. Prowadzone jest postępowanie wyjaśniające — powiedziała Joanna Woźnicka, rzecznik szpitala przy ul. Unii Lubelskiej w Szczecinie, którego częścią jest placówka w Policach.

Okazuje się, że sprawa przez wiele miesięcy była tajemnicą w szczecińskim środowisku lekarskim. Teraz szokujące fakty wypływają na światło dzienne.

Obrońcy życia: ile jest takich dzieci?

Nic zatem dziwnego, że natychmiast pojawiły się liczne pytania o inne takie przypadki i zdecydowana krytyka rządowego programu in vitro. — Minister Arłukowicz obiecywał, że te ośrodki, w których procedura będzie refundowana, zostaną objęte kontrolą i w nich jakieś procedury będą. Teraz się okazuje, że to, o czym zapewniał minister, jest hucpą — podkreśla Tomasz Terlikowski. — Sprawa kobiety ze Szczecina, która „urodziła nie swoje dziecko”, jest doskonałym przykładem tego, czym na prawdę jest procedura in vitro. Trudno o lepszy dowód dehumanizacji, depersonalizacji i uprzedmiotowienia, jakie charakteryzuje procedurę in vitro — dodaje redaktor naczelny Telewizji Republika.

— W tej konkretnej sytuacji wykonano badania genetyczne, ponieważ rozpoznano wady dziecka. W związku z tym rodzi się pytanie, ile małżeństw może wychowywać „nie swoje” dzieci? Nie wykonuje się badań genetycznych u wszystkich dzieci urodzonych po zapłodnieniu in vitro. Co jakiś czas przebijają się do opinii publicznej informacje o takich i innych „błędach” z różnych krajów, np. urodzenie dziecka rasy czarnej przez białych rodziców. Należy uwzględnić, że to rzeczywiście ogromne cierpienie dla kobiety, małżeństwa, które jest ofiarą tej „pomyłki” i większość ludzi nie chce upubliczniać swojego problemu — zwraca uwagę dr Maciej Barczentewicz, prezes zarządu Fundacji Instytutu Leczenia Niepłodności Małżeńskiej w Lublinie.

Włoski spór o bliźnięta

Kontrowersje pojawiają się również w zachodniej Europie. We Włoszech podobny do polskiego przypadek zdarzył się w grudniu 2013 r. W klinice leczenia niepłodności zamieniono próbówki z komórkami dwóch pacjentek, które miały podobnie brzmiące nazwiska. Podczas badania w połowie lutego okazało się, że kobieta urodzi bliźniaki, ale cudze. Biologiczni rodzice, którzy dowiedzieli się o sprawie z mediów, zaczęli się domagać przed sądem przyznania im dzieci. Jednak sąd zdecydował, że dziecinależą do kobiety, która je urodziła. Obie pary pozwały klinikę.

Gdy do podobnej pomyłki doszło w Turynie, obie poinformowane o pomyłce kobiety nie zdecydowały się na urodzenie dzieci i zażyły tabletki wczesnoporonne. Drugi przypadek wydarzył się prawie 15 lat temu w Modenie. Włoskiemu małżeństwu w wyniku sztucznego zapłodnienia urodziły się wtedy bliźniaki, ale... czarne.

Podobna historia miała miejsce w USA. W 1998 r. 38-letnia Donna Fasano, biała kobieta ze Staten Island, urodziła dwóch chłopców: jednego o białej, a drugiego o czarnej skórze. Przez pewien czas wychowywała obu, jednak stanowy sąd najwyższy przyznał prawa biologicznym rodzicom czarnoskórego dziecka. Okazało się, że zaimplantowane embriony pochodziły nie tylko od niej, ale też od obcej pary.

Błędy w in vitro mają miejsce nie tylko we Włoszech i USA. Z artykułów prasowych wynika, że zdarzyły się również w Japonii (pomyłka w szpitalu publicznym zakończyła się aborcją), Indiach czy Wielkiej Brytanii. Ich skutki uderzają w dwa małżeństwa, stawiając rodziny w trudnej do wyobrażenia sytuacji. Sprawy sądowe zakładane są przeciwko wielu osobom i toczą się latami.

Prawo nie nadąża za in vitro

Tym bardziej że prawo nie jest przygotowane na tego typu sytuacje i często w ogóle nie bierze pod uwagę tego problemu. Albo rozstrzyga go różnie w innych krajach. W Polsce kluczowe jest, kto urodzi dziecko. — Matką dziecka jest kobieta, która je urodziła, bez względu na to, czy ojcem dziecka jest jej mąż, czy inny mężczyzna, czy nastąpiło uznanie ojcostwa lub sądowe ustalenie ojcostwa, czy dziecko jest pogrobowcem, czy poczęcie nastąpiło w wyniku sztucznego zapłodnienia, czy w wyniku zapłodnienia nasieniem pochodzącym od kilku mężczyzn, czy przechowywanym w banku nasienia — tłumaczy na łamach „Rzeczpospolitej” Witold Kabański, adwokat z Warszawy.

Sprawa pozaustrojowego zapłodnienia w Szczecinie ujawnia słabość uregulowań prawnych. Szczecińska prokuratura już raz zajmowała się sprawą po doniesieniu, które mieli złożyć rodzice. Odmówiła jednak wszczęcia śledztwa, nie dopatrzywszy się znamion przestępstwa polegającego na narażeniu człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Na decyzję prokuratury złożono zażalenie do sądu. O akta sprawy wystąpił prokurator generalny Andrzej Seremet.

W Polsce na chwilę obecną nie ma nawet ustawy regulującej kwestię in vitro. Sam minister Arłukowicz przyznał, że to pokazało, jak pilne jest wprowadzenie odpowiednich uregulowań. Problem w tym, że do błędu doszło w ramach programu in vitro, który był już opisany za pomocą konkretnych procedur. W Polsce z programu dofinansowań in vitro urodziło się 1,2 tys. dzieci. W sumie na program resort zdrowia wydał do tej pory ok. 80 mln zł. Z tej kwoty 40 mln zł kosztowało leczenie par, którym już urodziło się dziecko. Pytanie o dalsze losy programu pozostaje otwarte. Obecnie jego podstawą prawną jest rozporządzenie, którego obowiązywanie kończy się w 2016 r.

Dzieci trojga rodziców?

In vitro niesie za sobą jeszcze inne, nieznane wcześniej prawu problemy. Kompleksowy projekt regulujący większość kwestii przygotowała swego czasu Komisja ds. Bioetycznych pod przewodnictwem Jarosława Gowina. Jednak nie został nigdy przyjęty przez Sejm. Zamiast tego kwestie związane z in vitro rządzący postanowili „załatwić” za pomocą rządowego programu.

— Niepłodność jest ogromnym dramatem wielu małżeństw i par, ale należy je rzetelnie informować. Część lekarzy idzie ostatnio na skróty, zamiast leczyć niepłodność, kierują od razu na zabieg in vitro pomimo wielu niebezpieczeństw — komentuje dzisiaj Gowin. Jego zdaniem powód jest jeden: — Branża in vitro to żyła złota dla wielu klinik i lekarzy.

Gowin przypomniał, że został usunięty z rządu po tym, jak powiedział, że kliniki sprzedają polskie zarodki zagranicę, np. do Niemiec, bo tam nie można przeprowadzać eksperymentów medycznych na zarodkach niemieckich, ale można na tych zakupionych w innych krajach.

A już wkrótce rozstrzygnięcie problemu, czyje są dzieci z in vitro, może być jeszcze bardziej skomplikowane niż do tej pory. Brytyjska Izba Gmin zadecydowała właśnie o dopuszczeniu techniki rozrodu pozwalającej na narodziny dziecka posiadającego DNA trzech osób. Zabieg opierający się na technice in vitro polega na wprowadzeniu materiału genetycznego trzeciej osoby, tak aby zapobiec wrodzonym chorobom. Przeciwnicy pomysłu uważają, że jest to pierwszy krok do stworzenia „designerskich dzieci”, których wygląd będziemy mogli sami programować.

Przykład Wielkiej Brytanii, która jest w awangardzie państw stosujących metodę in vitro, pokazuje skalę problemów związanych ze sztucznym zapłodnieniem. Od 1990 r. w brytyjskich laboratoriach powołano do życia 3 806 699 ludzkich zarodków. Z tych embrionów, w latach 1992—2006 żywych urodziło się zaledwie 122 043 dzieci. To daje wskaźnik efektywności na poziomie 3,21 proc. Jeden żywy noworodek z 30 poczętych in vitro dzieci.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama